Recenzja LEGO Horizon Adventures. Mechaniczne dinozaury z klocków pozytywnie zaskakują

Aloy powraca — ale na razie nie w wyczekiwanej przez fanów kontynuacji Horizon Forbidden West, a w zdecydowanie bardziej humorystycznej i klockowej wersji. LEGO Horizon Adventures debiutuje; i czy to po prostu „kolejna gra LEGO”, marna produkcja bazująca tylko na połączeniu dwóch znanych i lubianych marek, czy może jednak naprawdę dobra gra, która może okazać się familijną perełką, w sam raz na zakończenie 2024 roku? 
LEGO Horizon Adventures

Źródło: Sony Interactive Entertainment, Guerrilla Games, Studio Gobo

Postapokaliptyczny świat z futurystycznymi elementami w wersji z klocków LEGO sprawdza się zaskakująco dobrze!

Horizon zasłynął głównie ze swojego świata — gry ze złotowłosą łuczniczką w roli głównej przenoszą nas do dalekiej przyszłości, w której jednak zaawansowane rozwiązania technologiczne, ba, nawet samochody czy drapacze chmur, to przeszłość i wspomnienie starej cywilizacji. Wróciły plemiona, wróciła walka o przetrwanie i korzystanie z łuków czy dzid, a nie z broni palnej. Technologia jednak nadal jest w tym świecie rzeczą — nasza główna bohaterka ma przy skroni urządzenie zwane Focusem, które jest nieocenionym wsparciem na polu bitwy, a do tego… no właśnie, na polu bitwy spotkamy nie tylko okultystów, ale przede wszystkim ogromne, krwiożercze maszyny. Te już ze światem LEGO się już przetarły, dokładnie w zestawie klocków LEGO Creator z Żyrafem, który w moich oczach okazał się absolutnym strzałem w dziesiątkę. 

Opis tego świata, jak sami zauważyliście, jest dość mroczny. Czy taka formuła może odnaleźć się w świecie LEGO, który, poza oczywistymi różnicami w grafice, jest również zdecydowanie bardziej humorystyczny i zabawny? Jak najbardziej. LEGO Horizon Adventures prezentuje się bajecznie. Produkcja Studio Gobo nie tylko wygląda zaskakująco dobrze, jak na grę LEGO, ale też świetnie odwzorowuje klimat świata z „oryginalnych” gier Guerilla Games. Natura odbiera to, co do niej należy, ale dookoła znajdziemy mnóstwo ruin naszych współczesnych budynków. Jest tu masa dzikiej trawy, bujnej roślinności, sporych rozmiarów drzew, totemów, a w późniejszych lokacjach także wzgórza pokryte śniegiem czy bambusy i zdecydowanie bardziej azjatyckie budowle. LEGO Horizon Adventures pod względem zaadaptowania konceptu tego świata do rzeczywistości LEGO i odwzorowania oryginału wypada zaskakująco dobrze.

Czytaj też: Recenzja PlayStation 5 Pro. Ekskluzywny kaprys, który skradł moje serce

Fabuła, czyli historia Aloy w zabawniejszej odsłonie

Fabuła LEGO Horizon Adventures skupia się na wydarzeniach głównie z pierwszej części serii Horizon, czyli Horizon Zero Dawn. Mimo mrocznego klimatu, świat LEGO jest barwny i pełen humoru, co odświeża klasyczną historię Aloy w nieco lżejszym wydaniu. Historia kręci się wokół misji Aloy, która, podążając za śladami holograficznej naukowczyni Elisabet Sobeck, odkrywa nadchodzące zagrożenie dla ludzkości. Tym razem to ona musi uratować świat przed zagładą. LEGO Horizon Adventures zachowuje też najważniejsze mechaniki z oryginalnej gry, co jest miłym ukłonem w stronę fanów serii.

Wszystko jest jednak traktowane tutaj z dużo większą dozą humoru. Rost na samym początku, przy wprowadzaniu postaci Aloy, zalicza sporą wtopę, nie brakuje żartów o wieku Teersy, a Sylens przedstawiany jest jako DJ, gdzie bohaterowie mylą jego imię z „Silence” — a połączenie tych dwóch słów to trochę oksymoron. W tej chwili może nie brzmi to jak najwyższej klasy żarty, ale zaufajcie mi, że w tym świecie, z odpowiednią muzyką w tle i zachowaniem klockowych bohaterów, naprawdę na twarzy może pojawić się banan. Ja kilka razy szczerze się zaśmiałem i nawet nie jest mi z tego powodu wstyd — humor tutaj jest bardzo zbliżony do tego, co mogliśmy spotkać w kinowych filmach LEGO Przygoda.

Czytaj też: Recenzja Call of Duty: Black Ops 6. Psychodela i karabin to przepis na sukces

Płynny i satysfakcjonujący gameplay. Świetny balans między LEGO a Horizonem 

LEGO Horizon Adventures na pierwszy rzut oka może przypominać kolejną typową grę LEGO, z podobnymi mechanikami i kamerą oraz konstrukcją poziomów. Szybko jednak okazuje się, że produkcja od Studio Gobo zawiera sporo elementów, które zaczerpnięto z oryginalnej serii Horizon od Guerilla Games. Przekłada się to zatem na fakt, że obecne są tu mechaniki charakterystyczne dla przygód Aloy, jak na przykład wspomniany już wcześniej Focus, dzięki któremu możemy namierzać słabe punkty maszyn. Dzięki temu możemy łatwiej pokonać mechanicznych wrogów, celując w ich najważniejsze części.

W grze znajdziemy również możliwość chowania się w wysokiej trawie, aby unikać wrogów, co w produkcji LEGO wygląda wyjątkowo komicznie — nasza postać zamienia się dosłownie w klocek trawy, niewątpliwie idealnie wtapiający się w „roślinność”. Pojawia się tu także różnorodność broni i amunicji, na przykład ogniste strzały, które nabierają dodatkowej mocy po przeleceniu przez źródło ognia, umożliwiając bardziej efektywną walkę. Kiedy mamy dodatkowy przedmiot w postaci butów odrzutowych, to płomień wychodzący z podeszwy może podpalić trawę czy kolczaste chaszcze, odblokowując nam tym samym główną ścieżkę czy drogę do specjalnych budowli lub skrzynek z pieniędzmi.

Czytaj też: Recenzja Until Dawn Remake. Niepotrzebnie odgrzewany kotlet na mrocznej górze

Specjalne umiejętności, rozwijanie postaci i co-op

Gdyż właśnie, LEGO Horizon Adventures oferuje unikalne umiejętności specjalne, takie jak dodatkowy skok, ulepszony łuk z możliwością naciągania na cięciwę wielu strzał jednocześnie, ognisty, lodowy czy elektryczny łuk, tarczę, buty pozwalające na ekspresowe przemieszczenie się na krótkich dystansach, a nawet na zdecydowanie bardziej humorystyczne „uzbrojenie”, jak budka z hot-dogami, której kucharz w rzeczywistości zrzuca bomby na przeciwników. Takie zabawne detale są charakterystyczne dla serii LEGO i świetnie pasują do luźnej atmosfery tej gry.

W LEGO Horizon Adventures możemy wcielić się nie tylko w Aloy, ale również w Varla, Teersę czy Erenda. Każda postać ma inną główną broń, która znacząco wpływa na rozgrywkę — i każda z tych postaci ma specjalne bronie, z których może korzystać. Dla przykładu, Varl nie będzie wiedział, jak korzystać z łuku, za to Aloy nie poradzi sobie z włócznią. Przed każdym poziomem możemy wybrać postać, którą chcemy grać — ale cała czwórka, od momentu odblokowania wszystkich, cały czas nam towarzyszy w historii. Sylwetki ich wszystkich są oczywiście dość mocno przerysowane, ale o to właśnie w LEGO chodzi.

Czytaj też: Darksiders II: Deathinitive Edition – skok na kasę czy ukłon w stronę fanów?

Każda postać leveluje jednak osobno — a jedynym sposobem na wbijanie kolejnych poziomów jest rozgrywanie nią poziomów i pokonywanie rywali. Jeśli chcemy wymaksować więc wszystkich bohaterów, to może to trochę potrwać, ale zdecydowanie pomoże w tym tryb co-op — zarówno kanapowy, jak i online’owy. Ten przynosi mnóstwo frajdy i sprawdza się naprawdę wyśmienicie; zarówno w sytuacji, kiedy gracie z dorosłym kumplem, swoją drugą połówką, czy — zakładam — ze swoją pociechą.

Każdy kolejny osiągnięty poziom automatycznie ulepsza naszą postać, dodając jej kolejne serce do zdrowia, ulepszając zadawane obrażenia i tym podobne. Możemy jednak kupować inne ulepszenia, które tyczą się już wszystkich bohaterów. Chodzi o takie perki jak dłuższe działanie efektów na rywalach, zaczynanie każdego poziomu z losową ulepszoną bronią i dodatkiem i tym podobne. Bardzo fajny system — szczególnie, że wydawanie pieniędzy w tym miejscu może nie być wcale takie proste. To nie jest bowiem jedyne miejsce, w którym możemy zostawić wirtualną walutę.

Czytaj też: Nowy Dragon Age będzie dla każdego – dosłownie!

Trzeba ulepszyć wioskę — przyda się parkiet z DJ-ką, ale stacja startowa dla rakiet kosmicznych również nie przeszkodzi

Naszym hubem wypadowym w LEGO Horizon Adventures jest wioska, którą możemy rozwijać w miarę postępów w grze. Jak to wygląda? Jesteśmy w stanie budować nowe budynki, dobudowywać nowe struktury obok większych budowli czy zmieniać wygląd dostępnych elementów. Co ciekawe, każda z większych budowli to swego rodzaju inwestycja — po skończeniu każdego poziomu możemy podejść do swojego lokalu i zebrać zarobione pieniądze.

Cały hub jest również niezwykle customizowalny — jak już wspomniałem w śródtytule, możemy wybudować DJ-kę, stację startową dla rakiet kosmicznych, ale też japońskie chatki, tor przeszkód z LEGO Ninjago, obserwatorium czy stół z ucztą dla członków naszego plemiona. Do tego możemy zmieniać kolory trawy i ścieżek, ścian budynków, małych akcentów przy ścieżkach i wiele więcej. Jeśli macie jakąś koncepcję na wioskę Carja, macie tu spore pole do popisu.

Czytaj też: Pierwsze wrażenia z Diablo IV: Vessel of Hatred. Kiedy mrok i nienawiść wzbudzają ekscytację

Ważnym punktem jest również możliwość personalizowania postaci. Aloy może przebrać się za policjanta, założyć strój hot-doga, wystroić się na alpakę, a nawet może zamienić swój korpus na polówkę cieśli z włosami na klacie czy zapuścić brodę. Dowolność jest tutaj ogromna, a limitem jest wyłącznie nasza wyobraźnia. Ja co prawda nie jestem fanem takiego eksperymentowania i w rozgrywce stawiam na zwykłe stroje, ale przeklikując się przez ten „kreator postaci”, zgubiłem się na kilkanaście dobrych minut.

Dostępne są też dodatkowe misje społeczności, które znajdziemy na tablicy na środku wioski. Są to zabawne i mało oczywiste side-questy, za które jesteśmy nagradzani złotymi klockami — tymi samymi, które otrzymujemy po zakończeniu misji fabularnych, i których odpowiednia ilość to kamień milowy do odblokowania nowych elementów w wiosce. W późniejszym etapie produkcji pojawiają się również czerwone klocki, które zdobywamy po ukończeniu specjalnych misji, ale tutaj — dla dobra Waszych doznań — nie chcę wdawać się w większe szczegóły. W skrócie — naprawdę jest tu co robić.

Czytaj też: Recenzja EA Sports FC 25. Trochę nowości, trochę rozczarowań i… gwarantowany sukces

Niespecjalnie wierzyłem w LEGO Horizon Adventures, lecz naprawdę pozytywnie się zaskoczyłem

Obawiałem się, że LEGO Horizon Adventures to będzie kolejna do bólu generyczna gra LEGO, która zostanie po prostu osadzona w świecie Horizona. Nie spodziewałem się tutaj niczego szczególnie udanego, a — całe szczęście — pozytywnie się zaskoczyłem. To absolutnie nie jest wybitny tytuł, który może walczyć o tytuł GOTY — ale jednocześnie nikt od tej gry tego nie oczekiwał. Finalnie to niezwykle przyjemna produkcja, która sprawia mnóstwo frajdy i wywołuje uśmiech na twarzy.

Poczucie humoru? Jest. Absurdalne pomysły? Są. Zaadaptowanie mrocznego świata w zabawną, klockową rzeczywistość wyszło naprawdę świetnie i wszystko się tutaj spina. Brakuje mi trochę większej ilości sekwencji budowania w rozgrywce, brakuje trybu wspierającego moc PS5 Pro od premiery, można też oczekiwać nieco niższej ceny, bo jednak 300 zł za grę LEGO to dość sporo, ale finalnie za każdym razem, kiedy odpalałem tę grę, na mojej twarzy pojawiał się banan, który nie znikał aż do momentu wyłączenia konsoli. LEGO Horizon Adventures to tylko i aż bardzo przyjemna gra, która jest idealnym kompanem na zimowe wieczory.