Test Lenovo Yoga Slim 7 Gen 9 15 Aura Edition – mocarny ultrabook w bardzo dobrej cenie

Lenovo Yoga Slim 7 15 Aura Edition to jeden z wielu laptopów producenta z popularnej serii Yoga. Przebijając się przez marketingowa papkę o potędze sztucznej inteligencji zapowiada się na bardzo ciekawy model w kategorii cena/jakość z wyróżniającym się na tle konkurencji ekranem, solidną obudową i dobrym kompromisem pomiędzy wielkością ekranu, a rozmiarami i masą obudowy. Czy faktycznie tak jest?
Test Lenovo Yoga Slim 7 Gen 9 15 Aura Edition – mocarny ultrabook w bardzo dobrej cenie

Specyfikacja Lenovo Yoga Slim 7 15 Aura Edition

  • obudowa o wymiarach 343,8 x 235,4 x 13,9 mm, masa 1,46 kg, zgodna ze standardem MIL-STD810H,
  • ekran IPS o przekątnej 15,3 cala, rozdzielczość 2880 x 1800 pikseli, deklarowana jasność 500 nitów, odświeżanie obrazu 120 Hz, dotykowy,
  • procesor Intel Core Ultra 7 258V,
  • grafika Intel Arc 140V,
  • 32 GB pamięci RAM LPDDR5X 8533 MHz,
  • dysk SST M.2 PCIe 1 TB,
  • 2x USB-C Thunderbolt 4, 1x USB-A, 1x HDMI 2.1, jack 3,5mm,
  • Wi-Fi 7,
  • akumulator 70 Wh,
  • cztery głośniki 2W z DolbyAtmos, cztery mikrofony,
  • Windows 11 Home,
  • cena: 6 599 zł.

Lenovo Yoga Slim 7 15 Aura Edition to ładny laptop, na którego nie mogę patrzeć

Do obudowy Lenovo Yoga Slim 7 15 Aura Edition trudno jest się obiektywnie przyczepić. Jest świetnie wykonana z solidnego, sztywnego, ale lekkiego aluminium, a jej wysoką odporność potwierdza zgodność ze standardem MIL-STD810GH. Więc nie powinny być mu straszne przypadkowe zalania czy upadki.

Z drugiej strony, laptopów z serii Yoga używałem w czasach, w których były to prawdziwe wizualne perełki i do dzisiaj jestem posiadaczem Yogi 910. Z tego powodu patrzenie na to, w którą stronę poszła seria Yoga dosyć mocno mnie boli.

Połówki obudowy są od siebie w przedziwny sposób oddzielone, całkowicie niesymetryczne. Górna jest kanciasta, dolna zaokrąglona. Gdzieś w ciemny las poszła jedna z najbardziej rozpoznawalnych cech serii Yoga, czyli możliwość otwierania klapy jedną ręką. Tutaj tego nie zrobicie. No i zawias nie obraca się o 360 stopni, co było drugą główną cechą serii Yoga.

Całościowo jest to efektowny i świetnie wykonany laptop, który na pewno spodoba się większości osób, ale jak ktoś wie, jaką drogę przeszłą seria Yoga, może być mocno zawiedziony. Trzeba tu docenić grubość konstrukcji, wynoszącą zaledwie 13,9 mm i niską masę 1,46 kg. A nie zapominajmy, że to 15-calowy laptop.

Czytaj też: Test Lenovo Yoga 9i 2-in-1 Gen 9 14 – kto tu odpowiada za wzornictwo?

Ciekawy zestaw portów i brak czytnika linii papilarnych

Pod względem portów Lenovo Yoga Slim 7 15 Aura Edition to jeden z bardziej kompletnych laptopów. Na lewym boku znajdziemy HDMI 2.1 oraz USB-C 4.0 zgodne z Thunderbolt 4 (Display Port 2.1 i Power Delivery 3.1) i gniazdo Jack 3.5mm.

Na boku prawym mamy USB-A 3.2 Gen 2, drugi port USB-C o identycznej specyfikacji jak ten na boku lewym, włącznik i suwak blokady kamery.

Do pełni szczęścia brakuje dowolnego czytnika kart pamięci i czytnika linii papilarnych. Tutaj jedyną blokadą laptopa, jaką możemy wprowadzić poza standardowym hasłem, jest skan twarzy.

Domykając temat łączności laptop ma szybką kartę sieciową Intel BE201 z obsługą WI-Fi 7 i kamerę do wideorozmów o skromnej rozdzielczości 2 Mpix z czujnikiem podczerwieni (do skanowania twarzy). Jest przyzwoitej jakości, ale na rynku są już znacznie lepsze rozwiązania.

Czytaj też: Test Asus ProArt PZ13 – bardzo ciekawy sprzęt. Nie wiem dla kogo, ale mi się podoba

Klawiatura Lenovo Yoga Slim 7 15 Aura Edition ma bardzo duży skok

To kolejna zmiana, która na przestrzeni lat pojawiła się w serii Yoga, ale akurat ta wydaje mi się, że wyszła na dobre. Przed laty klawiatury w serii Yoga miały bardzo niski skok. To były takie malutkie, mocno plastikowe sprężynki. Trochę podobne do tego, co mamy dzisiaj w MacBookach Apple’a.

Przyciski są duże, lekki wyprofilowane i wciskają się miękko oraz jak na laptopa, dosyć głęboko. Skok jest spory i można powiedzieć, że bliżej jest mu do laptopów typowo biznesowych, choćby z serii ThinkPad, niż ultrabooków. Gdzie zazwyczaj mamy twardą klawiaturę z minimalnym skokiem. Osobiście preferuje rozwiązania właśnie takie, jakie mamy w Yodzie Slim 7 15 i wprowadzanie dłuższych tekstów za pomocą tej klawiatury to czysta przyjemność. Przyciski są oczywiście podświetlane na biało.

Spotkałem się z opinią, że klawiatura jest głośna. W standardach laptopowych tak, faktycznie słychać ją nieco mocniej, ale na pewno nie nazwałbym tych klawiszy głośnymi.

Touchpad… jest i trudno o nim powiedzieć coś odkrywczego. Wydaje się dosyć szeroki, jest sporych rozmiarów, nie ma tu odpowiedzi haptycznej, to klasyczna, fizycznie wciskana płytka dotykowa. Jego powierzchnia jest odpowiednio śliska i wygodna podczas codziennego użytkowania.

Czytaj też: Pół roku z MacBookiem Pro – zostaję, czy wracam do Windowsa?

Ekran to dosłownie najjaśniejszy punkt Lenovo Yoga Slim 7 15 Aura Edition

Ekrany OLED coraz częściej pojawiają się w laptopach, ale w modelu Yoga Slim 7 15 Aura Edition Lenovo stawia na dotykowego IPS-a, który ani trochę nie odstaje od OLED-owej konkurencji. Choć mówimy tu tylko o egzemplarzu testowym, bo dostępny jest wariant z ekranem OLED, ale bez dotykowego panelu.

Wyświetlacz o przekątnej 15 cali i rozdzielczości 2880 x 1800 pikseli otaczają niesymetryczne ramki. Po bokach mają grubość zaledwie 5 mm, ale już na górze i na dole są znacznie szersze.

Ekran bardzo mocno zaskakuje jasnością i odwzorowaniem kolorów. W pierwszej kolejności można pomyśleć, że to może być panel OLED i to robi ogromne wrażenie. Potwierdzają to pomiary, w których wyświetlacz wypada bardzo dobrze.

Mamy tu wysoką jasność, która w najjaśniejszym punkcie potrafi przekraczać 500 nitów, przy średniej wartości na poziomie 478 nitów dla całego panelu. Pokrycie kolorów DCI-P3 to 99%, 100% dla palety sRGB i 87% dla AdobeRGB. Średnia wartość delta E to 2.4, więc większość osób nie powinna zauważyć gołym okiem żadnych przekłamań kolorów, a kalibracja ekranu potrafi wyśrubować ten wynik do okolic 1. Dostajemy więc świetny ekran do praktycznie wszystkich zastosowań – typowo rozrywkowych, biurowych, ale i profesjonalnej pracy z filmami i zdjęciami.

Ekran pokrywa błyszcząca powłoka, więc użytkowanie laptopa poza domem jest trudne, ale nie niemożliwe. Wysoka jasność robi co może, ale zdecydowanie nie jest to komfort matowych powłok. Kąty widzenia są niemal maksymalne i dopiero przy ekstremalnym wychyleniu zobaczymy, że kolory nieco bledną.

Wyświetlacz jest dotykowy, co potrafi być przydatne podczas codziennej pracy. Szczególnie kiedy sporo czytamy lub przewijamy dokumenty czy strony internetowe. Windows niezmiennie jest średnio przygotowany do obsługi dotykowej, więc pełna obsługa komputera nie jest idealna, choćby w przypadku częstych operacji na plikach.

Czytaj też: Recenzja Apple iPhone 16 Pro Max – czy tu można się do czegoś przyczepić?

Lenovo Yoga Slim 7 15 Aura Edition ma ultrabookową wydajność, ale da się na tym pograć

Nie jestem fanem benchmarków, więc fani niewiele mówiących wykresów będą rozczarowani. Powiedzmy sobie tylko, że w nich Lenovo Yoga Slim 7 15 Aura Edition wypada bardzo dobrze. To jeden z najwydajniejszych laptopów z procesorem Intel Core Ultra 7 i lepsze wyniki w benchmarkach notują modele z Intelem Core Ultra 9 lub AMD Ryzen 9 i są to rezultaty lepsze o 10-15%, a znacznie lepsze wyniki rzędu 30% lub więcej dostaniemy dopiero po uzupełnieniu specyfikacji o dedykowany układ graficzny pokroju GeForce’a RTX 4050.

Pochwalić trzeba też szybki dysk – WD SN740, który według benchmarku CristalDiskMark oferuje odczyt sekwencyjny na poziomie 5170 MB/s i zapis 4740 MB/s. To nie są rekordowe, ale bardzo dobre wyniki.

Sporym zaskoczeniem jest dla mnie fakt, że układ graficzny Intel Arc 140V pozwala całkiem komfortowo pograć w gry. W starszych tytułach pokroju GTA V czy Wiedźmina 3 możemy mieć nawet 60 klatek na sekundę w wyższych ustawieniach graficznych, ale i w nowszych nie ma tragedii. W Baldur’s Gate 3 i nawet Cyberpunku 2077 możemy uzyskać płynne 30 klatek animacji na średnich detalach. Tak, drodzy posiadacze RTX-ów 4090, 30-klatek to jest płynna animacja. Zapytajcie posiadaczy Xboxów Series S.

Jeśli chodzi o pracę kreatywną to… zależy. Edycja zdjęć w Adobe Lightroom (przy zakupie laptopa mamy 2 miesiące dostępu do Adobe Creative Cloud za darmo) jest na ogół wygodna. Nie ma problemu z szybkim podglądem zdjęć, działaniem funkcji, laptop nie zawsziesza się przy nakładaniu masek, ale polgł przy najbardziej wymagającym zadaniu, jakim jest odszumianie. Odszumienie pojedynczego zdjęcia trwa 55 sekund, więc słabo na tle sprzętu Apple, który potrzebuje do tego od kilku do kilkunastu sekund, ale z drugiej strony laptopy z Windowsem i Snapdragonem X Plus potrzebują do tego kilkunastu… minut.

Bardziej wymagającym zadaniom towarzyszy wysoka kultura pracy. Przy maksymalnym obciążeniu chłodzenie laptopa nie generuje hałasu wyższego niż 45 db, a do ok 45 stopni potrafi się nagrzać obudowa, ale w części pod ekranem, więc trzymanie laptopa na kolanach nie powinno stanowić problemu.

Czytaj też: Test FlexiSpot E7 Pro – elektrycznie regulowane biurko dostępne w dużej promocji

Funkcje dodatkowe i o co chodzi z tym AI?

Lenovo, jak dzisiaj niemal każdy producent dowolnej elektroniki, chwali się wykorzystaniem AI w swoim laptopie. Yoga Slim 7 15 Aura Edition to urządzenie z Coopilot+ PC, więc do dyspozycji dostajemy dedykowany przycisk na klawiaturze do wywołania asystenta Microsoftu. Czyli coś, co można uruchomić na dowolnym komputerze z poziomu przeglądarki internetowej. Oczywiście mamy tu dodatkowe funkcje w postaci choćby generowania napisów na żywo w trakcie rozmowy, ale sam Coopilot jako asystent nie jest, póki co, wybitnym narzędziem.

Znacznie ciekawszą funkcją jest Smart Share w ramach Intel Unison. Pozwala ona na sparowanie smartfonu z laptopem i prostą wymianę plików, a nawet wysyłanie wiadomości i nawiązywanie połączeń z poziomu komputera. Nie jest to aż tak zaawansowana integracja jak w przypadku sprzętu Apple czy Huaweia, ale mimo wszystko to duże ułatwienie, a sam proces parowania ogranicza się do zeskanowania kodu QR i przeklikania szeregu zgód na obu urządzeniach.

Dodajmy też, że Yoga Slim 7 15 Aura Edition jest objęty dodatkową ochroną Lenovo Smart Care, czyli zdalnym dostępem do pomocy technicznej. Więc jeśli nam coś nie działa, nie musimy zawracać głowy rodzinnemu informatykowi, w Lenovo są ludzie, którzy się tym zajmą.

Czytaj też: Test Google Pixel 9 – najlepszy kompaktowy smartfon, czy tylko smartfon z Androidem?

Lenovo Yoga Slim 7 15 Aura Edition rozpieszcza czasem pracy

Czas pracy to duży problem laptopów z Windowsem na tle konkurencji Apple’a, ale Lenovo Yoga Slim 7 15 Aura Edition skutecznie z tym walczy i osiągane czasy działania robią wrażenie.

W przypadku pracy biurowej i jasnością ekranu ustawioną na 60% możemy liczyć nawet na 16-17 godzin ciągłej pracy z dala od ładowarki. Przy maksymalnym obciążeniu, podczas grania w gry przekroczenie dwóch godzin nie jest wyzwaniem, a zazwyczaj laptopy mają dość po niecałej godzinie. Praca mieszana, czyli trochę Internetu, dokumentów, edycji zdjęć, ze zmienną jasnością ekranu co jakiś czas, to bez większych problemów 9-12 godzin pracy.

Jeśli to za mało to dodajmy, że dzięki technologii Rapid Charge czas ładowania nie przekracza jednej godziny. Do ładowania możemy użyć dowolnej ładowarki o mocy przynajmniej 65 Watów.

Lenovo Yoga Slim 7 15 Aura Edition to dzisiaj jeden z ciekawych laptopów z Windowsem. I ta cena!

Brutalna prawda jest taka, że jeśli szukamy długo działającego laptop to najlepszym wyjściem jest Apple MacBook Air. Lenovo Yoga Slim 7 15 Aura Edition to model, który bardzo skutecznie rzuca mu rękawicę.

15-calowy laptop ważący mniej niż 1,5 kg, świetnie wykonany, z wybitnym ekranem, bardzo wygodną klawiaturą, szybkim dyskiem i pamięcią, bardzo dobrą wydajnością, zapewinający kilkanaście godzin pracy biurowej. Do tego da się tu całkiem wygodnie pograć w gry, choć najlepiej starsze tytuły.

Wady? Nic, co byłoby dla tego modelu dyskwalifikujące – brak możliwości otwarcia klapy jedną ręką, dyskusyjne wzornictwo na tle historii serii Yoga, przeciętna kamera czy pchania na siłę rozwiązań AI, które niewiele wnoszą do codziennego użytkowania. To nic, co przeszkadzałoby w zakupie.

Nie możemy też zapominać o cenie, bo 6 599 zł to niska kwota, jak na to, co dostajemy i patrząc na to, ile potrafi kosztować konkurencja. Za tyle zdecydowanie warto!