Promienie śmierci II Wojny Światowej. Technologia która wyprzedziła swoje czasy

Lasery i mikrofale nadają dziś zupełnie nowy sens tak zwanym “promieniom śmierci”, czyli broni, która sieje zniszczenie i śmierć w niewidzialny dla ludzkiego oka sposób. Jeśli jednak cofniemy się w czasie do lat 30. ubiegłego wieku, to zrozumiemy, że marzenie o tego typu broni nie jest wcale nowe.
Zdjęcie poglądowe - test lasera DragonFire
Zdjęcie poglądowe - test lasera DragonFire

Nazistowski promień śmierci, czyli marzenie, które mogło zmienić bieg wojny

Kiedy tylko niemieccy naukowcy opracowali akceleratory cząstek (betatrons) w latach 30. XX wieku, to od razu dostrzegli potencjał użycia tej technologii do stworzenia potężnych broni rentgenowskich. Nie byli oczywiście jedyni, bo Amerykanie również stworzyli je w podobnym czasie. Pierwotne urządzenia tego typu były zaprojektowane do przyspieszania elektronów do wysokich prędkości, a jednocześnie stały się dla nazistów podstawą do przedsięwzięcia prac nad tak zwanym”promieniem śmierci”. Ta teoretyczna broń miała na celu unieszkodliwianie silników samolotów, a nawet zabijanie pilotów przez skoncentrowane wybuchy promieniowania, więc można powiedzieć, że wtedy to właśnie naziści wykonali znaczący skok w dążeniu do stworzenia broni energetycznej podczas II wojny światowej.

Czytaj też: USA były o krok od dominacji nad światem. Wtedy Związek Radziecki ukradł ich sekretną broń

Niemiecki akcelerator cząsteczek 6 MeV z 1942 roku

Naukowcy w Niemczech, którzy widzieli wielki potencjał w tej technologii, pracowali niestrudzenie, aby przekształcić akceleratory cząstek w niszczycielskie działa rentgenowskie. Trudno się temu dziwić, bo gdyby im się to udało, to II wojna światowa wyglądałaby zupełnie inaczej, zważywszy na potencjalny wpływ takiej broni na lotnictwo Aliantów. Koniec z kosztowną operacyjnie i niecelną artylerią przeciwlotniczą. Nazistowski promień śmierci siałby spustoszenie wśród wrogiego lotnictwa, co odmieniłoby zapewne losy niejednej bitwy, a przede wszystkim chroniłoby infrastrukturę czy fabryki przed regularnymi bombardowaniami. Nawet bomby Upkeep zdałyby się na nic w obliczu tak skutecznej broni przeciwlotniczej.

Wiemy jednak, jak skończyła się II wojna światowa i wiemy, że naziści nie przekuli praktycznie żadnych swoich marzeń o superbroni na praktyczne sprzęty gotowe do służby na froncie. Co więc poszło “nie tak” w rozwoju promieni śmierci? Dziś wiemy, że dla inżynierów i naukowców w Niemczech głównym wyzwaniem było skupienie promieni rentgenowskich z wystarczającą intensywnością i dokładnością. Tylko dzięki temu mogli osiągnąć pożądane efekty destrukcyjne, a to akurat wymagało innowacyjnej inżynierii i znaczących zasobów. Pomimo włożonych w to wysiłków, nazistom nie udało się sfinalizować tych “promieni śmierci” przed końcem wojny.

Czytaj też: Odbijające się bomby Upkeep, czyli jak Naziści nie zrozumieli geniuszu Brytyjczyka w II WŚ

W kwietniu 1945 roku, kiedy to m.in. siły amerykańskie posuwały się na terytorium niemieckie, przechwyciły kilka prototypów tych eksperymentalnych broni. Oferowały one wgląd w ambitne i czasami desperackie próby nazistowskich Niemiec w wykorzystaniu zaawansowanej technologii do dominacji militarnej, a że nie były liczne, to samo przechwycenie tych urządzeń uniemożliwiło dalszy rozwój i potencjalne wdrożenie promieni śmierci przez Niemców. Tak oto broń rentgenowska trafiła do pokaźnej sfery niezrealizowanych ambicji wojennych, stając się wizją, o której rozprawiali teoretycy, pisali twórcy wszelakiej maści i z którą eksperymentowali nawet wynalazcy pokroju Nikoli Tesli czy Guglielmo Marconiego.

Promień Śmierci – The War of the Worlds

Jednak podczas II wojny światowej, dążenie do promienia śmierci nie było ograniczone do nazistowskich Niemiec. Japońscy naukowcy również badali podobną technologię, rozwijając promień śmierci “Ku-Go”, który miał używać mikrofal generowanych przez duży magnetron. Ich wysiłki spełzły na niczym, ale podobnie jak inne wysiłki w tym zakresie, położyły one podwaliny pod przyszłe bronie skupione na koncentrowaniu energii, a w tym nowoczesne systemy energii kierowanej.

Dzisiejsze promienie śmierci, czyli lasery i mikrofale

Dziś możemy powiedzieć, że granica między rzeczywistością a sferą science-fiction została finalnie zatarta. Regularnie trafiają do nas nowe doniesienia na temat rzeczywistych broni energetycznych, które sieją zniszczenie na lewo i prawo w niewidzialny sposób. Mowa o broni laserowej oraz energetycznej, o której możecie przeczytać w wielu naszych publikacjach: