W tę planszówkę zagrywam się od pięciu lat, czyli recenzja Patchworka w nowym wydaniu

Kojarzycie ten film, książkę czy grę wideo, do której ciągle wracacie i nigdy nie zaczynacie mieć jej dość? Taką właśnie grę planszową chcę wam dziś przedstawić, bo choć po raz pierwszy zagrałem w nią w 2019 roku i mam już na karku całe setki rozgrywek, to nadal nie mam jej dość.
W tę planszówkę zagrywam się od pięciu lat, czyli recenzja Patchworka w nowym wydaniu

Patchwork już po skrzydłami Rebel

Patchwork nie jest niczym nowym na rynku gier planszowych, bo zadebiutował w 2014 roku, ale w Polsce ta gra planszowa trafiła właśnie na półki w odświeżonej formie za sprawą wydawnictwa Rebel. W pudełku niczego nowego wprawdzie nie uświadczycie, ale z drugiej strony niektóre grafiki na pudełku doczekały się delikatnych szlifów, a instrukcja graficznego odświeżenia. Innymi słowy, nie jest to żadne nowe wydanie, a ot coś na zasadzie nowego wydruku, który nawet pudełkiem nie odbiega od oryginału. 

Czytaj też: Promienie śmierci II Wojny Światowej. Technologia która wyprzedziła swoje czasy

558-gramowe pudełko skrywa w sobie instrukcję w języku polskim, trzy grube tekturowe plansze (dwie dedykowane graczom i jedna dwustronna główna), 33 kawałki materiału o różnych kształtach, 50 żetonów guzików, 5 łatek, znacznik bonusu punktowego, dwa pionki graczy i jeden pionek neutralny. Tylko te dwa ostatnie elementy są wykonane z czegoś innego, niż tektura, bo z drewna, ale jeśli idzie o trwałość tej gry, to mogę was zapewnić, że jeśli utrzymacie kafelki z dala od wody, to nawet po latach nie będą wyglądać źle.

Patchwork to robota dla dwóch 

W tej grze planszowej, która została oceniona na poziomie 7.6 w rankingu BGG, mierzą się dwaj gracze. Nie mniej, nie więcej. Każdy dostaje swoją planszę podzieloną na siatkę 9×9, garść guzików (to waluta) i stawia swojego pionka na planszy głównej, która reprezentuje długość gry i określa momenty dobierania waluty czy łatek. Rozgrywka polega na kupowaniu różnego rodzaju materiałów rozproszonych dookoła planszy głównej (dostępne kafelki określa pozycja drewnianego pionka) i układania ich na własnej planszy tak, aby w toku gry zakryć jej możliwie najwięcej. Im więcej “dziur” będziecie mieli na planszy, tym więcej guzików będziecie musieli “oddać” pod koniec gry, a musicie wiedzieć, że to właśnie liczba guzików określa zwycięzcę.

Czytaj też: Niemieckie działo słoneczne z 1929 roku. Wyprzedzili swoją epokę

Proste? Proste. Tyle tylko, że nie. O ile pierwsza rozgrywka w Patchworka może przypominać coś na zasadzie Ubongo, to po kilku próbach zaczniecie odkrywać, że na tych prostych regułach można podejść do gry bardzo taktycznie. Dobieranie kształtów to bowiem tylko część zabawy, jako że przykładowo jedne kafelki kosztują więcej, a drugie zmuszają was do przesunięcia się dalej na planszy głównej. Z drugiej strony są też takie, które są tanie i duże, ale za to odznaczają się trudnym do ułożenia kształtem, a nawet takie, które możemy uznać za żyły złota guzików, bo tak się składa, że liczba dobieranych regularnie guzików jest zawsze zależna od tego, jak wiele guzików znajduje się na waszych materiałach. 

Wyżyny grania w Patchworka to z kolei doglądanie nie tylko własnej planszy, ale też tej przeciwnika, aby nie tylko podbierać mu kluczowe kafelki, ale też wykupować te kafelki, które po przesunięciu w ich miejscu pionka, uniemożliwią mu np. zakup jakiegokolwiek materiału. Wtedy zostanie zmuszony do “dogonienia” nas na planszy w celu zebrania guzików, tracąc tym samym swoje cenne ruchy. Innymi słowy, Patchwork to taka typowa gra planszowa, która pod prostymi zasadami skrywa głębię, ucieleśniającą się wraz z każdą kolejną rozgrywką. Nie jest jednak pozycją idealną.

Czytaj też: Fotografia obliczeniowa. Jak zostaliśmy gotowaną żabą.

Sam fakt, że po pięciu latach nadal jestem w stanie grać w Patchworka i dobrze się przy tym bawić, jest dla mnie jednoznacznym potwierdzeniem, że gra ta jest warta polecenia. Nie oznacza to jednak, że jest wolna od wad. Nabrałaby zupełnie więcej smaku, gdyby tylko zestaw materiałów był przynajmniej o połowę okazalszy, a my przy każdej rozgrywce losowalibyśmy inną pulę dostępnych kafelków. Dwustronność samych materiałów i plansz można było również znacznie lepiej wykorzystać, zapewniając oryginałowi więcej trybów rozgrywki czy modyfikatorów, ale przede wszystkim w nowych wydaniach wydawcy powinni wreszcie postarać się o zabezpieczenie krawędzi tekturowych elementów. Nie tylko wyglądałoby to lepiej, ale też zagwarantowałoby znacznie okazalszą trwałość.