Sony LinkBuds to seria sprzętów, której największym osiągnięciem jest ujednolicenie nazw produktów Sony. Przynajmniej na razie, bo producent kontynuuje tworzenie otwartych słuchawek, ale też zapowiedział głośnik oraz opisywane dzisiaj LinkBuds Fit. Czy producentowi uda się nawiązać do dobrych tradycji i powtórzyć sukces Sony WF-1000 XM5? Przekonajmy się!
Etui jak burger, bo rozchodzi się na boki
Sony zmieniło podejście do designu swoich sprzętów, a seria LinkBuds to unowocześnienie formuły. Stąd chociażby marmurowy wzór na etui czy jego burgerowaty kształt. Taką samą kostkę otrzymacie przy zakupie LinkBuds Open, także widać tu pewien powiew świeżości. Aspekt wizualny pozostawiam do waszej oceny, natomiast ja skupię się na trwałości i ergonomii.
Kształt etui sprawia, że Sony LinkBuds Fit możecie bez problemu zmieścić w kieszeni, o ile nie jest ona obcisła. Wysokość na poziomie 32,6 mm raczej standardowa. W dodatku całość jest na tyle zgrabna i zaoblona, że przyjemnie chwyta się je w dłoń. Nie ma jednak róży bez kolców, a w tym przypadku sporym cierniem jest jakość zawiasu oraz spasowanie górnej połowy z dolną.
Przez szczelinę w tylnej części przedostaje się sporo kurzu, a w dodatku połówki nie trzymają się idealnie. Górną częścią możemy poruszać na boki, co jest szczególnie widoczne po rozłożeniu. Przy większym nakładzie sił zawias się rozpadnie, a magnesy łączące słuchawki nie powstrzymają słuchawek przed wydostaniem się z obudowy.
Pod względem funkcjonalności obudowa prezentuje się dość zwyczajnie. Na tylnej ściance znajdziemy port USB-C oraz przycisk do sterowania (cieszy mnie, że Sony porzuciło system parowania polegający na naciskaniu słuchawek jednocześnie). Na etui składają się dwie części – górną wykonano z błyszczącego, a dolną z matowego tworzywa sztucznego. Na górnej nie zauważyłem na razie żadnych rys, choć te są pewnie kwestią czasu. Na dolnej potrafią się znaleźć za to odbarwienia – jeśli macie spodnie puszczające farbę, lepiej nie chować w nich słuchawek, bo całość zostaje dość widoczna i może zaschnąć w nieprzyjemny dla oka sposób.
Słuchawki z nakładkami – czy to ma sens?
Dla Sony LinkBuds Fit szansą na sukces mają być silikonowe końcówki, od nowości założone na zewnętrzną część słuchawek. Te okrywają panel dotykowy i kończą się podłużnym elementem wystającym poza obrys słuchawek. Ten ma zahaczać się o części naszego ucha. Trzeba przyznać, że to się udaje. Dopasowanie silikonowych “uszek” zdecydowanie należy do mocnych stron zestawu – nie musimy dokręcać ani regulować całości – zwykłe włożenie słuchawek do uszu wystarczy. Nie jest to rozwiązanie tak pewne jak oplątka za uchem, ale z pewnością jest więcej niż wystarczające do codziennej aktywności fizycznej.
Moją jedyną obawą kieruję do zastosowanego materiału. To półprzezroczysty silikon, a jeśli wy lub ktoś w waszej rodzinie przez ostatnie lata mieliście do czynienia z etui do smartfonów, to wiecie, jak wygląda ono po pewnym czasie korzystania i ekspozycji na światło słoneczne. Poza tym wodoodporność w standardzie IPX4 nie jest standardem, który nie poradzi sobie z treningami, ale zdecydowanie odpadają wszystkie aktywności wymagające kontaktu z wodą. Jeśli nie jesteście fanami silikonowych doczepów, to słuchawki trzymają się w uszach i bez nich i nieco łatwiej je wyjąć.
Sound Connect – aplikacja mobilna od Sony
Sony już jakiś czas temu postanowiło zmienić aplikację Headphones na jedno rozwiązanie dla wszystkich sprzętów audio. Sound Connect pobierzecie zarówno na Androida, jak i na iOS. Nie zmieniło się to, że po sparowaniu słuchawek mamy rekordowy maraton przez zgody, logowania się na koncie Sony, synchronizowanie kopii zapasowych, poszukiwanie odpowiednich ustawień dla ucha oraz konfigurację ustawień dźwięku Reality 360 oraz dźwięku dopasowującego się do otoczenia. Z jednej strony może to być ekscytujące przy pierwszym uruchomieniu, ale też wydłuża proces sięgnięcia po najważniejsze ustawienia.
A jest tu co konfigurować, bo Sony dość poważnie traktuje swoją aplikację. Podzielono ją na trzy sekcje, z czego najmniej uczęszczaną zapewne będzie “Menu”, oferujące pomoc techniczną oraz kopię zapasową ustawień aplikacji. Najważniejsze i częste ustawienia znajdziemy w sekcji “My Device”. To tutaj przełączymy się między aktywną redukcją hałasu, a przepuszczaniem dźwięku z otoczenia. Sony warto docenić, bo LinkBuds Fit nie tylko automatycznie dopasowują poziom nasłuchiwania otoczenia, ale i dają opcję ręcznej regulacji. Szkoda, że nie jest tak z aktywną redukcją hałasu – tu dostajemy tylko jej włącznik.
Niżej znajdziemy korektor graficzny i tu Sony także zadbało o opcje. Znajdziemy 8 ustawień predefiniowanych oraz opcję stworzenia dwóch własnych. Co więcej, ustawienia te możemy stworzyć podczas słuchania muzyki w ramach rozwiązania “Find Your Equalizer”. Wystarczy wybierać ustawienia preferowanego dźwięku, choć osobiście nie odczułem wielkiej różnicy pomiędzy różnymi wersjami.
Mało? Oprogramowanie może też dopasowywać tryb pracy słuchawek na bazie tego, gdzie przebywamy dzięki “Adaptive Sound Control”. To rozwiązanie łączy informacje o dźwięku dookoła, jak i o lokalizacji naszego smartfonu. To z jego powodu aplikacja prosi nas o skorzystanie z dokładnej lokalizacji, choć podczas korzystania zauważyłem, że w zupełności wystarczy przybliżone położenie. Z tą funkcją poniekąd wiąże się “Auto Play”, dzięki któremu słuchawki uruchomią muzykę ze Spotify gdy je włożymy, ale też gdy rozpoczniemy trening lub spacer. Rozwiązanie rozszerza standardowe uruchamianie dźwięku po tym, gdy włożymy słuchawki do ucha, ale wymaga aktywnego Bluetooth Low Energy.
Czytaj też: Sony LinkBuds Open – jeden rozmiar nie zawsze pasuje
Główny ekran pozwala też na sterowanie połączonymi urządzeniami oraz aktualnie odtwarzanym dźwiękiem. Z tego miejsca przejdziemy też do zbiorczych ustawień związanych z aplikacją i towarzyszącymi jej rozwiązaniami. To tu ustawimy intensywność nasłuchiwania otoczenia, skonfigurujemy dźwięk przestrzenny czy zadecydujemy o priorytecie w sygnale Bluetooth oraz ustawieniach DSEE Extreme. Sekcja zawiera też podsekcję “System”.
W tym miejscu ustawicie, co wydarzy się po jednokrotnym, dwu- i trzykrotnym naciśnięciu płytki dotykowej. Włączycie także gesty realizowane za pomocą głowy (których konfiguracja z telefonami jednak mi się nie udała). To także miejsce na ustawienia połączeń Bluetooth Low Energy i głośności powiadomień.
Jest tego wszystkiego sporo i pominąłem pomniejsze opcje. Problem Sound Connect jest jednak to, że nie do końca się łatwo w tym wszystkim odnaleźć. Zamiast sekcji “Discover” z odznakami i poradami dotyczącymi włączania jak największej ilości ustawień, lepiej byłoby wstawić ustawienia. Ponadto warto byłoby poprawić czytelność i być może dokonać segregacji według innych kryteriów. Ale to i tak najmniejszy problem Sony LinkBuds Fit.
Jak słucha się z Sony LinkBuds Fit? Czy ANC daje radę?
Można czarować dodatkowymi funkcjami czy rozbudowaną aplikacją, ale Sony LinkBuds Fit muszą brzmieć dobrze, najlepiej w jak najszerszym ujęciu. Sony zaimplementowało w słuchawkach przetwornik Dynamic Driver X – ten sam, którego pracę mogliśmy usłyszeć w o wiele droższym modelu WF-1000XM5. Okazuje się jednak, że te same podzespoły nie zawsze oferują ten sam efekt.
Słuchawki Sony LinkBuds Fit nie są wybitnym sprzętem do słuchania dźwięku. Może, gdy jesteśmy w trakcie treningu, to dźwiękowe wodotryski nie są tak ważne, ale tutaj po prostu jest płytko i cicho. Maksymalna głośność tych słuchawek, niezależnie od tego, które wkłady zastosujemy, jest o wiele niższa niż u konkurencji. Nie powiedziałbym, że te słuchawki brzmią źle. Z pewnością brakuje im sprawczości, by były jednocześnie głośne i precyzyjne oraz dosadne w dostarczaniu basu czy wyciąganiu wysokich partii. Wszystko brzmi tu dość jednolicie.
Liczyłem, że korektor graficzny zrobi więcej na rzecz jakości dźwięku, ale nie do końca daje on efekty, jakich się spodziewałem. Jasne, nieco bardziej wyeksponujemy niższe lub wyższe partie, ale odbywa się to dość odczuwalnym kosztem dla reszty dźwięku. Nie chodzi tu tylko o to, jak działają nasze uszy, ale dość słyszalny staje się brak głębi. Jeśli zwiększymy ekspozycję sopranów, bas stanie się wyraźnie bardziej płaski. Jeśli podbijemy głośność na każdej z częstotliwości, spadnie jakość.
Ta bynajmniej nie jest zła. Po prostu słuchawki konkurujące z innymi rozwiązaniami za około 800 złotych muszą mieć w sobie to coś. Nawet przy włączeniu technik DSEE nie miałem poczucia, że dociera do mnie więcej zniuansowanego dźwięku, który mógł przepaść przy słuchaniu bezstratnych formatów. Bez nich wszystko prezentuje się płasko. Najlepiej słuchawki spisywały się podczas słuchania utworów popowych oraz podcastów, ale to raczej nie posłuży dla wielu osób za rekomendację. LDAC jako kodek niewiele tu poprawił.
Większa dysproporcja między konkurencją a Sony odbywa się w zakresie pracy mikrofonów. Tu już mocno odczujemy, że pomimo tej samej technologii co z flagowych WF-1000XM5, dokonano bolesnych cięć. Słuchawki nie odetną nas od otoczenia, a w wytworzonej kontrfali powstało sporo szumów oraz nie uniknięto większości irytujących, niekoniecznie głośnych dźwięków. Jeśli przy aktywnym ANC jesteście w stanie wyraźnie słyszeć rozmowę w tramwaju kilka metrów od was, to coś jest nie tak.
Inne problemy Sony LinkBuds Fit
To nie wszystko, co doskwierało mi przy korzystaniu z Sony LinkBuds Fit. Pierwszy z nich dotyczy dostarczania sygnału. Na początku myślałem, że sprawę rozwiąże aktualizacja oprogramowania, ale to było w najnowszej odsłonie. Potem myślałem, że może to przez wybór wyższej jakości dźwięku, ale ponownie – pudło. W aplikacji ustawiłem priorytet na bezproblemowe przesyłanie dźwięku. Potem sprawdziłem słuchawki z dwoma smartfonami – obydwa z Bluetooth 5.4, a więc i wyższym standardem niż LinkBuds Fit, oferujące Bluetooth 5.3. Dźwięk brzmiał nieco lepiej na Google Pixel 9 Pro niż na Xiaomi 14T Pro, ale nie rozwiązało to wszystkich przypadłości.
W przypadku spaceru miastem, z telefonem w kieszeni, słuchawki nie odbierają lub nie konwertują odpowiednio szybko wszystkich pakietów danych. W efekcie czasem dźwięk wydaje się mechaniczny, z cyfrową kompresją, ale z zachowaniem treści. W innych momentach nie dotrze do nas znaczna część wypowiedzi, bo albo usłyszymy cyfrowy bałagan, albo nic. Nie rozumiem, jak można dopuścić do takiej sytuacji w przypadku sprzętu dla sportowców, gdzie urządzenie przesyłające sygnał będzie w ciągłym ruchu.
Bezużyteczne jest korzystanie z automatycznego przełączania się między redukcją hałasu, a przepuszczaniem mikrofonów. Z jednej strony słuchawki w ogóle nie wykrywają tego, że ktoś do nas mówi, a z drugiej, potrafią zareagować na nasze byle kichnięcie, zaśmianie się lub odchrząknięcie czy żwawszy wydech powietrza. Po aktywacji dostajemy dobre kilkanaście sekund, w trakcie których słuchawki nie wrócą do odtwarzanego dźwięku, a czasem dzieje się to nawet bez wciśnięcia pauzy. W efekcie musicie wracać do danego momentu podcastu czy utworu. Co więcej, nawet jeśli czasem utwór zostanie przerwany podczas mówienia i włączycie go w trakcie tej przerwy (bo na przykład westchnęliście, ale macie telefon pod ręką), to i tak nie usłyszycie dźwięku, dopóki tryb nasłuchiwania się nie włączy.
Trudno zrozumieć mi taki nacisk na przepuszczanie dźwięków otoczenia, ale tylko, gdy to my zaczniemy interakcję. Mógłbym to tłumaczyć tym, że być może te słuchawki ma bronić jakość mikrofonów i zbierania odgłosów z otoczenia, ale tu także doszło do wpadki. Speak-To-Chat tak naprawdę zbiera wszystko, co nas otacza, ale okala to znacznie słyszalnym zaszumieniem. W efekcie lepiej po prostu wyjąć słuchawki z uszu, co z dodatkowym elementem mocującym nie jest tak szybkie. Rozmówcy też nie byli do końca zadowoleni z jakości mojego głosu i musiałem zdejmować słuchawki.
Z mniejszych niedogodności warto wspomnieć o tym, że przełączanie się między ustawieniami z poziomu słuchawek wymaga wprawy i cierpliwości. Jeśli już uda nam się poprawnie dotknąć przestrzeni reagującej na nasz gest, i tak musimy odczekać, aż słuchawki zrozumieją, czego od nich wymagamy. Do tego każdy taki wybór to osobny komunikat – dźwiękowy albo za pomocą głosu.
Szybkie ładowanie i czasy pracy
Na stronie Sony pojawiła się informacja, że czas ładowania akumulatora to około 3 godzin, co dla tak małego i lekkiego etui byłoby bardzo słabym rezultatem. Dokonałem więc pomiaru na szybkiej ładowarce przewodowej i wypadło to o wiele lepiej. Przez pierwszy kwadrans samo etui odzyska 23% energii, przez pół godziny – 47%, a całość naładujecie od 0% do 100% w godzinę i 10 minut. Szkoda, że nie doświadczymy tu indukcji – konkurencja w tej cenie oferuje taki standard.
Zbliżone do konkurencji będą za to czasy pracy. Jest tu sporo zmiennych, ale najważniejsze jest to, że słuchawki nie pracują przesadnie krótko. Około 5 godzin z włączonym ANC to dobry rezultat, który możemy przedłużyć o godzinę, gdy mikrofony nie będą dla nas pracować, wyłączymy DSEE Extreme oraz dopasowywanie warunków pracy do otoczenia.
Ładowanie słuchawek odbywa się stosunkowo szybko. Pierwsze 5 minut daje między 20-24% naładowania. Po 10 minutach jest to już 45-47%, a po kwadransie około 70%. Potem proces zwalnia i pchełki odzyskują pełnię energii po około 30 minutach.
Sony LinkBuds Fit mogły wypaść o wiele lepiej
Nie wiem co Sony robi w zakresie tego, jak brzmią jego słuchawki, ale to nie pierwsza sytuacja, gdy, zdawałoby się, kompletny produkt, cierpi przez to, jak zignorowano w nim kwestię dźwięku. To zresztą nie pierwsza sytuacja i zastanawia mnie, co czyni firma z tak bogatym doświadczeniem w tej kwestii. W teorii wszystkie elementy są tu już niemal gotowe – aplikacja, choć chaotyczna, jest pełna ciekawych rozwiązań i daje użytkownikom to, czego mogliby się spodziewać w tej cenie.
Niestety, Sony nie robi zbyt wiele po stronie technicznych aspektów produktu. Korektor graficzny nie pomógł w wydobyciu z LinkBuds Fit czegoś więcej, a mikrofony nie do końca oferowały jakość, do jakiej mogliśmy się przyzwyczaić. Dodajmy do tego problemy z łącznością i mamy produkt, który przegrywa ze słuchawkami od producentów smartfonów. Nie przekonują mnie silikonowe nakładki – Sony powinno w LinkBuds Fit zadbać o łączność, jakość dźwięku oraz mikrofonów, a dopiero potem sprzedawać słuchawki w cenie, gdzie inni producenci potrafią zdziałać cuda.