Siódma planeta w kolejności od Słońca, będąca gazowym olbrzymem, to bez wątpienia interesujący obiekt. Występujące tam mechanizmy nierzadko całkowicie różnią się od tych spotykanych na Ziemi, dlatego naukowcy przykładają wielką wagę do ich lepszego zrozumienia. W ramach ostatnich wysiłków udało im się dojść do potencjalnego wyjaśnienia fenomenu mającego postać zagadkowych spadków temperatur na Uranie.
Czytaj też: Nowo odkryta egzoplaneta zaskakuje aktywnością. Uwiecznił ją teleskop Webba
Ten wyróżnia się na tle innych planet Układu Słonecznego ze względu na fakt, iż kąt jego nachylenia wynosi aż 98 procent. W przypadku większości pozostałych planet oś obrotu jest natomiast prostopadła do ich płaszczyzny orbitalnej, Zdaniem astronomów tak nietypowe ustawienie Urana może stanowić pokłosie dawnej kolizji, która naruszyła jego orbitę. Jakby dziwactw było mało, ten gazowy olbrzym cechuje się obrotem wstecznym. Podobny fenomen dotyczy Wenus oraz Plutona, który od 2006 roku jest uznawany za planetę karłowatą.
A im bardziej zagłębiamy się w zjawiska zachodzące na Uranie, tym ciekawszy nam się on wyda. Wystarczy wspomnieć, że górne warstwy tamtejszej atmosfery mogą rozgrzewać się do nawet 500 stopni Celsjusza. Tamtejsza korona rozciąga się na 50 000 km nad powierzchnią, a jej temperatura spada, co dodatkowo komplikuje zrozumienie panującej w jej obrębie sytuacji.
Naukowcy próbowali wyjaśnić, co jest źródłem zmian temperatur mierzonych na Uranie
Przelot sondy Voyager 2 w pobliżu Urana, mający miejsce w 1986 roku, umożliwił przeprowadzenie pomiarów temperatur. Na przestrzeni lat wielokrotnie powtarzano ten wyczyn z wykorzystaniem teleskopów. Wnioski wyciągnięte na tej podstawie były dość jasne: górna atmosfera tej planety się ochładza, a temperatura spadła o połowę.
Astronomowie wykluczyli w międzyczasie wpływ sezonowych zjawisk na ten fenomen, podobnie jak udział aktywności Słońca i jego 11-letnich cykli. Prawdopodobne rozwiązanie tej niezwykłej zagadki zostało niedawno zaprezentowane na łamach Geophysical Review Letters. Co jest więc sprawcą całego zamieszania? Według autorów przytoczonej publikacji: wiatr słoneczny.
Czytaj też: Następcy Elona Muska już tu są i pobili dwudziestoletni rekord. Branża kosmiczna patrzy z podziwem
Ma on postać strumienia naładowanych cząstek emitowanego z najbardziej zewnętrznej warstwy Słońca, czyli korony. Zmiany dotyczące wiatru słonecznego wydają się pokrywać z tym, jak kształtowane są temperatury w atmosferze Urana. Na przykład w okolicach 1990 roku średnie ciśnienie wiatru słonecznego zaczyna spadać i może dostrzec korelację ze zmieniającą się temperaturą Urana. Co istotne, liczba fotonów docierających do Urana nie prowadzi do wzrostu tamtejszych temperatur, natomiast słabnący wiatr słoneczny prowadzi do rozszerzania magnetosfery.
Ta chroni Urana przez wiatrem słonecznym, co pozwala zrozumieć, dlaczego zachodzące w niej zmiany mają przełożenie na zagadkowe spadki temperatur. Kluczowym wnioskiem płynącym z ostatnich badań jest to, że o ile w przypadku planet pokroju Ziemi światło gwiazd kontroluje temperaturę termosfery, tak na bardziej oddalonych planetach rola ta przypada wiatrowi słonecznemu.