Dacia Spring wygląda jak… samochód. Tylko mały
Dacia Spring wygląda jak połączenie dwóch samochodów. Z jednej strony przypomina Dustera. Tylko takiego, który porzucił w diecie mięso i od długich miesięcy żywi się owocami i słońcem. Kształt nadkoli, maski, ułożenie świateł… to wszystko wygląda znajomo, tylko jest zdecydowanie mniejsze.
Choć Dacia Spring aż taka malutka nie jest i zdecydowanie daleko jej do choćby Smarta. Ma 3 701 mm długości, 1 767 mm szerokości z lusterkami, 1 519 mm wysokości oraz 2 423 mm rozstawu osi. Nadal jest to jednak auto bardzo kompaktowe, które wszędzie się zmieści, a mycie go przed zdjęciami, szczególnie na tle wszystkich SUV-ów, to była czysta przyjemność.
Z drugiej strony, szczególnie patrząc z boku, Dacia Spring mocno przypomina Suzuki Ignisa. Ma tę pokraczność, jakby ją ktoś za mocno kopnął z tyłu i na wysokości tylnej osi zrobił się garb, który mieści wszystko to, co w momencie kopnięcia się złożyło w harmonijkę.
Mimo wszystko, jakby nie patrzeć, Dacia Spring wygląda zwyczajnie jak samochód. Nie jak jego tania namiastka na czterech kołach, jak to bywa w przypadku bardzo tanich elektryków. Testowaliśmy najwyższy wariant wyposażenia Extreme, którego cechą charakterystyczną są czarno-białe grafiki na zderzakach oraz bardzo efektowne, matowe lusterka.
Czytaj też: Test nowej Cupry Formentor VZ e-Hybrid. Jedno pytanie – po co?
Czy we wnętrzu jest tak biednie, jak się spodziewacie?
Spotkałem się z opiniami, że wnętrze Dacii Spring to bieda z nędzą i to w ogóle nie wygląda jak samochód. Niby rozumiem, że niektórzy recenzenci są rozpieszczeni Maybachami, ale na rynku są też auta tanie i tak, ludzie nimi jeżdżą. Do auta takiego jak Dacia Spring wsiada się bez żadnych oczekiwań i sprawa od razu wygląda zupełnie inaczej.
Wtedy można dać się zaskoczyć dużym 10-calowym ekranem prosto z nowego Dustera czy 7-calowym ekranem kierowcy. Mamy też skórzany podłokietnik, skórzane elementy na fotelach i całkiem ładny projekt deski rozdzielczej. Ale… trzeba pamiętać, że o ile ekran kierowcy jest standardem, tak ekran główny znajdziemy tylko w najdroższej wersji wyposażenia, podobnie jak skórę na fotelach. Ekran można dokupić do środkowego wariantu, w przypadku najtańszego, cóż, o tym porozmawiamy później.
Ilość miejsca? To zależy. Dwóch chłopa powyżej 180 cm i ponad 90 kg wagi w kurtkach zimowych z przodu ma bardzo przytulnie – ramię w ramię. Ale osoby o bardziej przeciętnych rozmiarach nie będą mieć tego problemu i nawet będą w stanie wspólnie korzystać z podłokietnika. A to jest bardzo ważny element auta, bo pod nim jest schowany hamulec ręczny. Dosłownie schowany i łatwo o nim zapomnieć.
Nie jest to jednak auto dla osób wysokich ze względu na bardzo wysoko osadzone fotele, bez opcji regulacji. Przez co wyższe osoby mają oczy dosłownie prawie na wysokości końca przedniej szyby i to nie tylko wymaga przyzwyczajenia, ale też ogranicza pole widzenia. Z drugiej strony mamy bardzo niskie progi i wysiadanie z Dacii Spring to czysta przyjemność. Zaryzykuje wręcz, że z mało którego auta wysiada się taż tak wygodnie.
Na tylnej kanapie dwie osoby nie będą mieć wielkich wygód, ale na brak miejsca nie powinny narzekać. Przy 183 cm wzrostu miejsca na nogi miałem nieco na styk, ale pozycja siedzenia była zaskakująco komfortowa.
Suzuki Ignis to nie jedyne skojarzenia z innymi autami, jakie wzbudza Dacia Spring. Drzwi i klapa z przodu i z tyłu to czysta blacha. Więc każde mocniejsze trzaśnięcie daje nam odgłosy rodem z G-Klasy Mercedesa. Mamy tu również podobieństwo do Tesli Cybertruck, bo podobnie jak on, Dacia Spring ma tylko jedną wycieraczkę.
Wnętrze oczywiście nie jest wybitnie wykonane. Cieniutkie drzwi, wszechobecny plastik – jest tanio, ale to nie jest beznadziejna taniość, której stracy dotykać. To nie jest tak, jakbyśmy wsiedli do Daewoo Lanosa czy Kii z początków XXI wieku.
Bagażnik, jak łatwo się domyślić, nie jest duży i ma pojemność 308 litrów. Jest jednak pojemny i byliśmy w stanie zmieścić w nim dużo sprzętu do nagrań, w tym statywy mieszczące się w poprzek, a to już spory wyczyn w tak małym aucie. Duży plus za miejsce na kable do ładowania pod podłogą, więc nie zabierają nam przestrzeni. Dodatkowy schowek znajdziemy z przodu, pod maską. Jest on tak mały, że producent nawet nie uwzględnia go w wymiarach cennikowych. Zmieścimy tam dosłownie większą reklamówkę z zakupami.
Czytaj też: Test BMW M135 xDrive – świetne auto, a fani marki niezadowoleni
Może i tanio, ale interfejs Dacii Spring działa lepiej niż w Volkswagenach
Niektórzy mogą być zaskoczeni tym, jak płynnie działa interfejs Dacii Spring. Mamy tu ten sam ekran i system co m.in. w nowym Dusterze. Nie ma tu wielu opcji, ale działanie interfejsu zawstydza niejedno, znacznie droższe auto. Zwyczajnie działa, do tego błyskawicznie szybko.
Ekran główny służy głównie do sterowania multimediami oraz korzystania ze smartfonu. Android Auto i Apple CarPlay działają bezprzewodowo (!) i zdecydowanie rekomenduję korzystanie z nich, bo fabryczne mapy Here to zdecydowanie nie jest dobre rozwiązanie.
Na ekranie głównym mamy też sterowanie systemami asystującymi, choć nie ma ich zbyt dużo. Jak w innych modelach grupy Renault, Menu pozwala nam skonfigurować własny zestaw ustawień asystentów, w tym wyłączyć piszczącego asystenta prędkości. Po zapisaniu, po każdym uruchomieniu auta wystarczy dwa razy wcisnąć przycisk na desce rozdzielczej i nasze ustawienia zostają wczytane. Prosto i wygodnie.
Ekran kierowcy jest bardzo przyzwoitej jakości. Wyświetla proste, ale ładne i czytelne grafiki, a do wyboru mamy jeden z trzech dostępnych widoków.
Nagłośnienie… jest. Całe dwa głośniki umieszczone w desce rozdzielczej i tak, grają. Nie zadawajcie pytań. Do dyspozycji mamy też kamerę cofania. Podobnie jak w przypadku nagłośnienia – jest i działa. Zastrzeżenia można mieć tylko do tego, że czasem wolno się uruchamia.
Czytaj też: Test nowego Forda Puma – z zewnątrz efektownie, w środku… soundbar
Dacia Spring to nie jest zawalidroga, ale nie zachęca do rajdowej jazdy. Za to zużycie…
Wiem, ze Dacia Spring mocno oberwała w wielu recenzjach i do pewnego stopnia się z nimi zgadzam, ale jest jedno ALE. Rondo PCK. Nie mam tutaj na myśli prawdziwego ronda, a model prezentacji oferty klientowi. Potrzeba – Cecha – Korzyść.
Kierowca poruszający się przede wszystkim po mieście, który zamiast sterczeć w korkach, chce legalnie jeździć BUS \-pasami i nie chce płacić za parkowanie w strefach płatnego parkowania. Dodatkowo nie ma ochoty wydać dużo ani na samo auto, ani na jego eksploatację. Ma dostęp do gniazdka w garażu/przy miejscu parkingowym, więc elektryk byłby jak znalazł. Potrzebny byłby taki, który zużywa niewiele prądu, najlepiej mały i sprytny, aby nie było zastanawiania się, czy zmieści się na danym miejscu parkingowym, ani czy przejedzie przez zastawioną przez inne auta, ciasną uliczkę. No i jeszcze, żeby nie kosztował dużo. Niezły katalog potrzeb klienta, prawda?
Prawie wszystkie te potrzeby spełniają małe elektryki dostępne na rynku, ale niestety, są one drogie, w szczególności jeżeli rozmawiamy o autach nowych, które klient chce nabyć w korzystnym finansowaniu. No i tutaj właśnie, cała na biało, wchodzi Dacia Spring. Zapewnia kierowcy wszystkie przywileje płynące z jeżdżenia elektrykiem po mieście, a do tego jest niedroga i zużywa niewiele prądu. Auto podczas jazdy po mieście zużywało 13-14,8 kWh/100 km, kiedy temperatury oscylowały w granicach 0°C, a Spring stał pod chmurką, więc dzień zaczynał na zimnej baterii – warunki wybitnie niesprzyjające dla elektryka, ale nawet przy najgorszym spalaniu, jakie uzyskaliśmy (14,8 kWh/100 km), przy baterii o pojemności 26,8 kWh, prądu wystarczyłoby na ponad 180 km, a przy wyniku najlepszym, ok 206 km. Ceny samego auta? Opiszemy je dokładnie poniżej, ale po uwzględnieniu dopłaty 27 000 zł w programie Mój Elektryk, da się to kupić nawet za 49 900 zł, a możliwe, że w kolejnej edycji będzie jeszcze taniej. Tak, mówimy o elektryku z salonu.
Ładowanie? Droższe wersje wyposażenia mają gniazdo DC obsługujące ładowanie z mocą do 30 kW i jest to wartość osiągalna. Auto do 80% ładuje się w 45 minut, a ładowanie do 100% od ok 13% zajęło nam równą godzinę. Ładowanie AC to prawie 7 godzin dla mocy 3,7 kW oraz 4 godziny dla 7,4 kW, a z domowego gniazdka uzupełnimy prąd w niecałe 11 godzin.
Cóż, Dacia Spring niewątpliwie posiada cechy, które idealnie wpasowują się w potrzeby części kierowców, więc wierzę, że nie muszę Wam literować korzyści płynących z tych cech, bo tylko ślepy by ich nie zauważył.
Do osób, które przecierają oczy ze zdumienia i są przekonane, że to brzmi zbyt dobrze, aby mogło być prawdziwe – wszystko zależy od Waszych oczekiwań. Jeżeli sądzicie, że za tą cenę należy Wam się komfort i prowadzenie godne średniej półki, cóż, ponownie odsyłam Was do ceny. Jeżeli uważacie, że ręczny hamulec postojowy w 2024 roku to abominacja – jak wyżej.
Spring jest autkiem niewielkim, mieszczącym się wszędzie i zawracającym prawie w miejscu – potrzebuje do tego zaledwie 9,63 m i mówimy tutaj o średnicy zawracania, a nie promieniu skrętu. Oferuje całkiem przyzwoitą widoczność, zmieścicie też do niej nawet spore zakupy, a jeżeli trochę ją przyciśniecie, wersja o mocy 65 KM… Cóż, nie będzie zawalidrogą. Sorry, na nic innego nie możecie liczyć.
Wersja 65 KM z 113 Nm momentu obrotowego przyspiesza 0-100 km/h w 13,7 s, natomiast wersja 45 KM i 125 Nm – w zawrotne 19,1s. Uwierzcie, że nie potrzeba więcej – pozycja za kierownicą (siedzi się trochę jak na stołku), ekstremalnie miękkie zawieszenie pozwalające bujaniem odczuć wszelkie nierówności i podejrzanie luźny układ kierowniczy sprawiały, że wolałam stanąć po tej statecznej stronie barykady, niezależnie od tego czy akurat się spieszyłam, czy nie. Spring po prostu nie jest stworzony do dynamicznej jazdy, to, jak się prowadzi, będzie skutecznie odwodziło od niej również Was.
Czytaj też: Test Toyota Yaris Cross – nie zabieraj jej na autostradę
Najlepiej wyposażona Dacia Spring jest droga, ALE…
Najpierw omówmy ceny katalogowe, bez uwzględniania dopłat z programu Mój Elektryk.
45-konna Dacia Spring kosztuje 76 900 zł i… nie polecam Wam jej. Jest tania, jasne, ale goła jak święty turecki. Nie ma tam klimatyzacji (nawet manualnej), z tyłu mamy szyby na korbki, nawet regulacja lusterek jest ręczna. Wersja dla odważnych.
W przypadku 65-konnego Springa mamy do wyboru 3 linie wyposażenia: Expression za 86 000 zł, Extreme za 90 600 zł oraz… Cargo za 92 400 zł. Uprzedzam pytania – tak, Cargo jest 2-miejscowa, ma kratkę i pojemność bagażową ponad 1000 l. Nie pytajcie mnie dla kogo to jest, zakładam, że chętni się znajdą. Jest najdroższa, ale też najlepiej wyposażona, więc jakiś potencjał ma.
Wróćmy do Expression i Extreme. Szczegóły znajdziecie w cenniku, ale mamy tutaj klimatyzację (manualną), dotykowy wyświetlacz 10’’, Android Auto i Apple CarPlay, znajdą się czujniki parkowania, a nawet kamera cofania. Niektóre elementy znajdziemy w standardzie danej linii, za inne trzeba dopłacić, ale to w zasadzie tyle jeśli chodzi o nowoczesne udogodnienia. Summa summarum – podstawowe udogodnienia są, a jeśli szukacie luksusów, polecam wybór innej marki, za inne pieniądze.
Skoro znamy ceny podstawowe, porozmawiajmy przez chwilę o dopłatach. Wszystkie opcje Dacii Spring się do nich kwalifikują, więc w zależności od warunków jakie spełniacie Wy jako klienci, możecie dostać dopłatę 18 750 zł lub 27 000 zł. Tyle możecie odliczyć od podanych powyżej cen na dzisiaj, ale to nie wszystko. Chodzą słuchy, że wraz z nową edycją programu dopłaty mają sięgać nawet 40 000 zł. Nie jest to oficjalna informacja, ale jeżeli okaże się prawdziwa, po spełnieniu warunków uczestnictwa w programie, za najdroższego Springa zapłacicie ok 52 000 zł, czyli prawie o połowę taniej.
Czytaj też: Test Ford Transit Courier – nowoczesny wół roboczy
Dacia Spring to nie jest auto dla każego, a chętnych może nie zabraknąć
To, że Dacia Spring nie jest dla każdego, jest oczywiste, toteż producent nie reklamuje jej jako odpowiedzi na każdą potrzebę transportową potencjalnego klienta, są jednak tacy, w których potrzeby ten mały elektryk wpasowuje się idealnie. Tani, ekonomiczny, zmieści się wszędzie. Prowadzenie go nie będzie sprawiało szczególnej przyjemności, ale osoba pragmatyczna, traktująca auto wyłącznie jako narzędzie do transportu, nie będzie się tym szczególnie przejmować.
Dużo wskazuje na to, że dopłaty do aut elektrycznych wzrosną w 2025 roku, bo w końcu musimy jakoś wydać pieniądze z KPO. Dacia Spring za niewiele ponad 50 000 zł będzie wtedy wyglądać bardzo korzystnie.