Enceladus jest zdecydowanie mniejszy od naszego naturalnego satelity, choć jednocześnie stanowi szósty największy księżyc Saturna. Ale to nie jego rozmiary wzbudzają sensację, lecz wyniki badań sugerujące, iż na miejscu panują warunki, które z naszej perspektywy mogłyby kojarzyć się z życiem.
Czytaj też: Gigantyczny ocean ukryty na Marsie. Poszukiwacze życia pozaziemskiego od lat czekali na tę wiadomość
W takim kontekście doniesienia o istnieniu tajemniczej ciemnej plamy na powierzchni Enceladusa okazują się wyjątkowo intrygujące. Już samo jej istnienie podsyca atmosferę, a co dopiero powiedzieć o fakcie, że naukowcy dostrzegli jej znikanie w zaskakująco krótkim czasie? Cynthia B. Phillips z Jet Propulsion Laboratory stanęła na czele zespołu zajmującego się tą sprawą. Wraz ze współpracownikami próbowała wyjaśnić, co dokładnie stoi za tą tajemniczą strukturą.
Badacze wykorzystali materiały dostarczone za sprawą misji Voyager i Cassini. W takich okolicznościach próbowali zidentyfikować wszelkie zmiany zachodzące w objętym obrazowaniem regionie Enceladusa. Właśnie wtedy stało się jasne, że na powierzchni tego księżyca Saturna okresowo pojawiła się plama mająca około kilometra średnicy. O ile dało się ją dostrzec na fotografiach z 2009 roku, tak na materiałach powstałych trzy lata później nic takiego nie miało już miejsca.
Enceladus to lodowy księżyc Saturna. Astronomowie zwrócili uwagę na ciemną plamę widoczną na jego powierzchni. Wystarczyły zaledwie trzy lata, aby doszło do jej zniknięcia
W toku analiz naukowcy potwierdzili, że zagadkowe zniknięcie nie jest pokłosiem błędów w obrazowaniu. Później trzeba było się przekonać, czy istnienie tej struktury mogło być następstwem rzucenia cienia przez jakiś zewnętrzny obiekt? W tym przypadku również nie udało się wykazać, by proponowane wyjaśnienie mogło być prawdziwe. Co więcej, z czasem okazało się, że obiekt ten najprawdopodobniej jest czerwonobrązowy. Taka kolorystyka jest nietypowa w zestawieniu z ogólną kolorystyką spotykaną na Saturnie.
Czytaj też: Na Księżycu sporo się dzieje. Tamtejsze uderzenia zarejestrowano na filmie, a astronomowie są w kropce
Obecnie za najpowszechniej rozpatrywany scenariusz uznaje się ten, w myśl którego w powierzchnię Enceladusa coś uderzyło. W efekcie wierzchnia warstwa została naruszona – odsłoniła się natomiast ciemniejsza, ukryta pod spodem. W takim przypadku moglibyśmy założyć, że lodowe osady z czasem zaczęły przykrywać tę wyrwę, dzięki czemu po kilku latach nie dało się jej dłużej dostrzegać. Z drugiej strony, przeprowadzone modelowanie sugeruje, jakoby do ponownego zakrycia takiego otworu w warunkach panujących na Enceladusie potrzeba było… aż 100 lat. Oczywiście symulacje mogą być błędne, dlatego nie możemy wykluczyć, że wariant z obiektem uderzającym w powierzchnię księżyca Saturna nie ma racji bytu.