O sprawie oraz opiniach ekspertów informuje Rzeczpospolita.pl. Chodzi jak zwykle o nieprecyzyjne przepisy oraz interpretacje jakie przyjmuje fiskus w takich sytuacjach. W przypadku porozumienia z bankiem w kwestii kredytu frankowego, klient otrzymuje pieniądze, które zależnie od instytucji mogą być określane jako kwota dodatkowa, dodatkowe świadczenie albo kwota za odstąpienie od roszczeń. Sęk w tym, że nie są one objęte ulgą z rozporządzenia ministra finansów dotyczącego zaniechania poboru podatku od przychodów powstałych w związku z umorzeniem wierzytelności z tytułu kredytu mieszkaniowego.
W takiej sytuacji fiskus może się domagać (a w zasadzie już się domaga) zapłaty należnego podatku z tytułu dodatkowego przychodu. Jeśli jesteśmy w pierwszym progu skali podatkowej z kwoty przyznanej przez bank zniknie 12%, ale dla drugiego progu to już widoczne 32%. Co ciekawe, jak podkreślają eksperci, to właśnie wypłata tzw. wynagrodzenia za odstąpienie od dalszych roszczeń może wpędzić podatnika w drugi próg podatkowy. Czy da się coś zrobić, żeby w kolejnych przypadkach dało się uniknąć opodatkowania frankowiczów? Oczywiście docelowo można by zrobić nowelizację przepisów i rozszerzyć zakres zaniechania, ale to wymagałoby działania ze strony ministra finansów.
Podobno projekt nowelizacji rozporządzenia przedłużający zaniechanie do końca 2026 roku jest obecnie na etapie konsultacji, więc to byłby dobry moment na taką zmianę. Alternatywnie eksperci zalecają działanie po stronie banków udzielających kredytów frankowych, które weszły w spór z klientami, a obecnie podpisują z nimi ugody w zamian za odstąpienie od dalszych roszczeń. Chodzi o przyznanie kwoty do zwrotu skalkulowanej jako różnica pomiędzy ustalonym saldem kredytu a środkami nadpłaconymi przez kredytobiorcę. Takie rozwiązanie nie podlegałoby opodatkowaniu, ale trudno powiedzieć na ile banki zgodzą się w tej materii na jakąkolwiek modyfikację.