Wojskowi USA czekali na to trzy dekady. Nuklearna potęga nabierze nowego znaczenia

Uderzy ze strony mórz i oceanów, wspierając potęgę drzemiącą na pokładzie nuklearnych okrętów podwodnych. O czym mowa? Ano o nowej broni USA, którą to amerykańska marynarka wojenna uznaje za kluczową w zastałych czasach.
Wojskowi USA czekali na to trzy dekady. Nuklearna potęga nabierze nowego znaczenia

Za mało broni atomowych. Marynarce Wojennej USA marzy się SLCM-N

Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych posuwa się naprzód w swojej strategii odstraszania nuklearnego, jako że nawiązała właśnie współpracę z przemysłem w celu opracowania Nuklearnego Pocisku Manewrującego Wystrzeliwanego z Morza (SLCM-N). Projekt na taki pocisk, który został ogłoszony w niedawnym Request for Information (RFI) ma dostarczyć amerykańskiej marynarce pomysł na modułowy, wszechstronny i wytrzymały system pocisków manewrujących, który wzmocni strategiczne zdolności USA. To więc dopiero początek prac nad SLCM-N, bo planowane uzyskanie gotowości operacyjnej ma mieć miejsce w 2034 roku fiskalnym.

Czytaj też: Najważniejsza baza USA w Europie “zaatakowana”. Myśliwce wzniosły się w przestworza

Okręt podwodny USA USS Montana MHD

W ogólnym rozrachunku idea nuklearnych pocisków manewrujących wystrzeliwanych z morza nie jest nowa, bo sięga lat 80. XX wieku, kiedy to powstał TLAM-N, a więc wariant pocisku Tomahawk. TLAM-N odznaczał się zasięgiem około 2500 kilometrów i mógł być rozmieszczany zarówno na okrętach podwodnych, jak i jednostkach nawodnych. Jednak na początku lat 90. USA zmieniły priorytety, wycofując tę broń w związku z zakończeniem zimnej wojny, czego efektem było całkowite wycofanie TLAM-N, który został uznany za zbędny w obliczu postępów w innych zdolnościach nuklearnych. Jednak raport Nuclear Posture Review z 2018 roku odnowił zainteresowanie morskimi pociskami nuklearnymi, jako że podkreślał podkreślała potrzebę elastycznych opcji nuklearnych o niskiej mocy.

Czytaj też: Superbroń stała się jeszcze groźniejsza. Chiny zagrały na nosie Japonii, a nawet USA

Dziś zwolennicy SLCM-N argumentują, że taki pocisk wypełnia krytyczną lukę, oferując regionalne odstraszanie bez konieczności rozmieszczania aktywów nuklearnych na terytoriach sojuszniczych, co jest zgodne ze współczesnymi realiami geopolitycznymi. Nie będzie też dokładnie tym samym, czym był TLAM-N, bo SLCM-N wykorzysta zaawansowane technologie do stworzenia systemu zoptymalizowanego do rozmieszczenia pod wodą na pokładzie okrętów podwodnych typu Virginia. Centralnym elementem programu będzie koncepcja “All Up Round” (AUR), która zintegruje jednorazowy booster, pocisk manewrujący zdolny do przenoszenia głowic nuklearnych oraz kanister startowy. Modułowość tej konstrukcji zapewnia łatwą konserwację, modernizację oraz dostosowanie do zmieniających się zagrożeń.

Czytaj też: Stworzyli broń do zadań specjalnych. Lotnictwo USA wejdzie z nią na nowy poziom

Demonstracje prototypów SLCM-N mają mieć miejsce w ciągu najbliższych trzech lat. Sam w sobie program ten stanowi istotny krok w dostosowywaniu zdolności wojskowych USA do zmieniającego się krajobrazu zagrożeń. Łącząc zaawansowaną technologię z doświadczeniami wyniesionymi z historycznych programów, Marynarka Wojenna USA dąży do ugruntowania swojej strategii odstraszania nuklearnego na kolejne dekady. Rozszerzy bowiem swoją tradycyjną triadę, zapewniając sobie dostęp do pocisków z głowicami nuklearnymi, które mogą być wystrzeliwane nawet z nawodnych okrętów.