PS5 Pro Enhanced – czy to oznaczenie ma jakiekolwiek znaczenie? Odpowiedź jest… skomplikowana

PS5 Pro jest już kilka tygodni na rynku. Najnowsza konsola Sony wzbudza mnóstwo emocji, a zdania są… cóż, nazwijmy to, mocno podzielone. Na łamach CHIP pojawiła się już pełna recenzja sprzętu, jednak w czasie, w którym mieliśmy okazję testować tę konsolę, oznaczenia PS5 Pro Enhanced doczekały się przede wszystkim produkcje ze stajni PlayStation Studios — co było jak najbardziej spodziewane. Z czasem jednak zdecydowanie więcej tytułów innych firm doczekało się łatki, która ma wnosić wrażenia z gry na wersji japońskiej konsoli z dopiskiem „Pro” w nazwie na wyższy poziom. No i właśnie, jak to z tym PS5 Pro Enhanced jest?
Fot.: Arkadiusz Dziermański

Fot.: Arkadiusz Dziermański

PS5 Pro Enhanced, czyli kluczowy element do lepszego działania na PlayStation 5 Pro

Aby w pełni wykorzystać możliwości PlayStation 5 Pro, gra musi posiadać oznaczenie „PS5 Pro Enhanced”. To jednak zależy wyłącznie od deweloperów, którzy muszą podjąć dodatkowy wysiłek i poświęcić swój czas, by dostosować swoje produkcje do najnowszej konsoli Sony. Tylko wtedy będziemy w stanie odczuć realną różnicę. Jeśli jednak twórcy zdecydują się nie dostosowywać gry do wersji Pro, będzie ona wyglądać tak samo jak na standardowym PS5 lub PS5 Slim. Jest to jak najbardziej zrozumiałe, jednak wprowadza to pewne komplikacje i nie gwarantuje, że każda gra będzie z marszu działać lepiej na PlayStation 5 Pro. 

Czytaj też: Recenzja PlayStation 5 Pro. Ekskluzywny kaprys, który skradł moje serce

Czy są to jednak duże różnice? Zależy, kogo spytacie. To jednak już trochę znak naszych czasów. Bardzo często te poważne zmiany są dla wielu osób niewidoczne — inaczej nie potrafię na przykład wyjaśnić tak doskonałej sprzedaży iPhone’ów z ekranem o odświeżaniu 60 Hz, bo dla mnie już od kilku dobrych lat 120 Hz to absolutne minimum. PS5 Pro w większości opiera się właśnie na czymś takim; jak już pisałem w recenzji tej konsoli, większości z widocznych i najbardziej kluczowych różnic lwia część graczy by nawet nie zauważyła, gdyby nie wskazać palcem i dać bezpośrednie porównanie.

Przed premierą oraz w jej okolicy najbardziej wyróżniały się gry ze stajni PlayStation Studios, ale ze spokojem można założyć, że tacy deweloperzy jak Naughty Dog, Santa Monica Studios, Insomniac Games czy Guerilla Games mieli dostęp do devowej wersji konsoli od dawna i mieli mnóstwo czasu na przygotowanie odpowiedniego patcha. Po premierze PS5 Pro zgłosiło się jednak do nas kilku wydawców spoza PlayStation Studios i bardzo chętnie sprawdziłem, jak te gry sprawdzają się nowej konsoli. Wyniki są… cóż. Zobaczcie sami.

Dla przypomnienia: gry z rodziny PlayStation Studios

Z gier od PlayStation Studios, jak już pisałem we wspominanej recenzji konsoli, sprawdzałem jeszcze Marvel’s Spider-Man 2, The Last of Us Part I czy Ratchet & Clank: Rift Apart. Muszę przyznać, że paradoksalnie najmniejsze wrażenie zrobiło na mnie TLoU. Spider-Man 2 za to śmigał bardzo dobrze już na bazowym PS5 i tam wprowadzał dużo graficznych innowacji (na przykład Miles czy Peter odbijający się w szybach wieżowców, po których aktualnie się wspinają) i chociaż Insomniac dało tu solidny wybór w opcjach dotyczących grafiki i wydajności, to różnicy trudno się doszukać bez lupy.

Świetnie za to sprawdził się Ratchet, gdzie gra — pomimo swojej zdecydowanie najmniej fotorealistycznej grafiki ze wszystkich wymienionych dotychczas produkcji — wyglądała i działała bajecznie. Tak jak twórcy chcieli, jest to next-genowe doświadczenie, teraz nawet jeszcze bardziej. Na wyróżnienie zasługuje także God of War: Ragnarok, który na PS5 Pro nie ma problemu z utrzymaniem stabilnych 60 klatek na sekundę, czasem sięgając nawet wartości powyżej 80 FPS-ów. Na konsoli — niespotykane. Przejdźmy jednak dalej.

Czytaj też: PlayStation Plus Essential na grudzień. Idealna propozycja na świąteczny czas!

Na start — Horizon Zero Dawn Remastered. Guerilla Games zgodnie z oczekiwaniami zrobiła sztukę

Zanim jednak gry zewnętrznych deweloperów, kilka słów o Horizon Zero Dawn Remastered. Premiera PlayStation 5 Pro zbiegła się w czasie z wydaniem zremasterowanej wersji pierwszych przygód Aloy. Ognistowłosa łuczniczka doczekała się odświeżonej wersji swojej produkcji, co również wywołało sporo mieszanych zdań wśród graczy — i muszę przyznać, że ja sam uważam, że przepalanie budżetów na tego typu projekty jest nieco bez sensu. Chociaż wiadomo, że remaster ogólnie prezentuje się lepiej, to wizja odświeżania gry z 2017 roku, zaledwie z poprzedniej generacji konsol, wydaje mi się specyficzną decyzją. Nieco zrozumiałem jednak sens tego przedsięwzięcia, kiedy włączyłem tę grę na PS5 Pro.

Czytaj też: Sony ratuje stare gry. Historia PlayStation waży już ponad pół petabajta!

Na nowej konsoli Sony produkcja Guerilla Games dostała osobny tryb „Maksymalna jakość (Pro)”, który sprawia, że w końcu czujemy, że mamy do czynienia z nową generacją (4 lata po jej debiucie, rychło w czas). Płynność na poziomie minimum 60 klatek, a do tego przepiękna grafika, która czerpie wszystko co najlepsze ze wszystkich nowości w Pro, czyli bardziej wydajny procesor graficzny, zaawansowany ray tracing i PSSR — nowy system skalowania obrazu napędzany przez AI. Światło robi tutaj kolosalne wrażenie, grafika zapiera dech w piersiach, a przy tym gameplay się nie krztusi i naprawdę trudno tutaj oderwać się od trybu fotograficznego. Klasa.

F1 2024. Piękno, którego nie docenimy

F1 2024 to jedna z gier od Electronic Arts, która dostała upgrade do PlayStation 5 Pro. Tutaj akurat EA naprawdę ma się czym chwalić — dzięki wspomnianemu PSSR, F1 2024 jest grą wyścigową, która działa w 60 FPS-ach w rozdzielczości 8K. Wiem, że temat 8K w przypadku PS5 jest nieco ironiczny — w końcu takie oznaczenie widniało na pudle bazowej wersji konsoli (na Pro, co ciekawe, już go nie ma), ale tu faktycznie sztuczna inteligencja robi swoje i na odpowiednim telewizorze po prostu widać tę jakość. To jest zdecydowanie godne pochwały.

Czytaj też: PlayStation Portal wreszcie ma sens! Teraz będziesz chciał kupić handhelda Sony

Znaczną robotę robi tutaj również ray tracing. Świat odbijający się od metalicznej karoserii bolidu przed startem wyścigu, odbijające się światło od gorącego asfaltu, a przede wszystkim wyścig w deszczu w nocy — bajka. Ale właśnie, jest tu pewien haczyk.

F1 2024 to gra, która ma takie tempo, że tych rzeczy nie jesteśmy w stanie zauważyć podczas rozgrywki. To podobny case (choć w drugą stronę), co koślawe drzewa poza torami w Gran Turismo 7. Po wyścigu, oglądając powtórki, można było się z tego pośmiać, ale podczas samej rozgrywki nikt na to ni zwrócił uwagi. Bo nie ma na to zwyczajnie czasu. To samo jest w F1, jednak tutaj trudno jest dostrzec to piękno podczas grania. Ray tracing robi wrażenie na oglądanych gameplayach, ale na same wrażenia z gry… cóż, po prostu nie wpływa w żaden sposób. Niemniej, Electronic Arts poradziło sobie tutaj naprawdę solidnie.

Czytaj też: UDNA – rewolucja od AMD coraz bliżej. Pojawi się w PlayStation 6

No Man’s Sky, czyli feniks odrodził się z popiołów i nie przestaje być coraz lepszy, ale…

Historia No Man’s Sky to prawdziwa sinusoida. Od niezwykle wyczekiwanej gry z niemożliwymi do spełnienia oczekiwaniami graczy, przez wielką wtopę na premierę i rozczarowanie wszystkich, po kawał świetnej i dopracowanej, lecz niedocenianej produkcji. Hello Games, mimo 8 lat od premiery, nie zamierza się poddawać i jako jedno z pierwszych studiów wypuściło łatkę do swojej gry na PS5 Pro. W konsekwencji dostajemy NMS w 8K i widać to od razu, ale sytuacja jest mniej stabilna z FPS-ami w tym przypadku.

Tutaj ogólnie trudno o większe ekscytacje. Droga, jaką przeszli twórcy, jest szczerze imponująca — ale trwa już niemal dekadę, a No Man’s Sky od początku nie należało do najpiękniejszych gier. Obraz jest tutaj ostry jak tylko może być, ale wizualnych uniesień raczej na próżno szukać. Ot, fajna ciekawostka i jeśli chcecie dalej eksplorować kosmos, to warto. Ale czy specjalnie bym tę grę kupił pod względem posiadania nowej konsoli Sony? Powątpiewam.

Star Wars Jedi: Survivor. Tutaj się zadziały bardzo dziwne rzeczy

Star Wars Jedi: Survivor, jak i pierwsza część cyklu od EA i Respawn Entertainment, to jedna z lepszych gier fabularnych od Electronic Arts od naprawdę dawna. Przygody Cala Kestisa są nieźle poprowadzone i poza kilkoma mankamentami, to naprawdę świetne produkcje. Jedi Survivor na bazowej wersji PS5 lubił się jednak krztusić i mieć problemy z płynnym działaniem, szczególnie na trybie graficznym, więc byłem bardzo ciekaw zmian, jakie przyniesie PS5 Pro Enhanced. Cóż…

Czytaj też: PlayStation 5 Pro od środka. Co Sony zmieniło w konstrukcji konsoli?

Kiedy wybierzemy tryb wydajności, to gra działa naprawdę świetnie i przy tym nie ma powodu do kompleksów pod względem grafiki. Kiedy przełączymy jednak na tryb graficzny, który ma aktywować ray tracing, lecz ja sam żadnej różnicy nie widziałem, ani w lokacjach z wodą, ani z idealnie zachodzącym słońcem, to Ocalały zamienia się w film poklatkowy. Nie ma tutaj mowy nawet o stałych 30 klatkach na sekundę, co jest wynikiem żenującym jak na 2024 rok… a co dopiero na PS5 Pro. Nie mam pojęcia, z czego to wynika, ale było to niezwykle rozczarowujące doświadczenie.

Warto poznać tę historię, bo to serio jedna z lepszych propozycji od EA, ale zdecydowanie w trybie wydajności. Z tym, że obecnie gra niewiele gorzej działa i wygląda w tym trybie na bazowym PS5, więc tutaj również brakuje argumentów do tego, żeby specjalnie sięgać po wersję konsoli z dopiskiem „Pro”.

Te gry rzekomo podnoszą poprzeczkę jeszcze wyżej

Z gier, które ponoć na PS5 Pro wyglądają bajecznie, lecz nie miałem okazji sam się o tym przekonać, warto wymienić Final Fantasy 7: Rebirth oraz Alan Wake 2. Według głosów w sieci oraz dostępnych porównań, to właśnie te gry robią na ludziach takie wrażenie, jak na mnie zrobił Horizon Zero Dawn Remastered — a Alan Wake 2 faktycznie wygląda wręcz nierealnie jak na standardy konsolowe. Tutaj sam nie mogę niestety zabrać głosu, ale w tego typu artykule powinny paść tytuły tych gier.

Czytaj też: PlayStation 5 Pro zachwyca w pierwszych testach Unreal Engine 5

Wyróżnienie: Game Boost i gry z PS4 na sterydach 

Na koniec chciałbym jeszcze pochwalić nową w PlayStation 5 Pro funkcję Game Boost, która dba o stabilizację oraz poprawę wydajności dla wybranych tytułów z PS5 i PS4. W ustawieniach można również włączyć zastosowanie lepszej grafiki do wszystkich gier z PS4 (co polecam zrobić), ale mogą wystąpić pewne problemy, o czym informuje nas menu konsoli. Ja sam się jednak do tej pory na takie nie napotkałem, a wręcz przeciwnie.

Game Boost nakłada na starsze gry swego rodzaju wyostrzający filtr. Dzięki temu wszystkie gry — co mi się szczególnie rzuciło w oczy przy inFamous: Second Son — są zdecydowanie bardziej ostre i faktycznie wyglądają nieco bardziej współcześnie. Ba, w moim odczuciu praca sztucznej inteligencji robi tutaj lepszą robotę, niż niejeden remaster. Game Boost to w moim odczuciu cichy bohater nowej konsoli Sony, któremu każdy powinien dać szansę — i wątpię, żeby się miał przy tym rozczarować.

Czytaj też: To już 30 lat, odkąd mamy na rynku PlayStation! Z tej okazji pojawia się coś specjalnego

Odpowiedź na tytułowe pytanie

Czy oznaczenie PS5 Pro Enhanced ma więc jakiekolwiek znaczenie? Nie usatysfakcjonuję większości z Was tą odpowiedzią, lecz jak zawsze: to zależy. Horizon Zero Dawn Remastered, Alan Wake 2, Final Fantasy 7: Rebirth — to do tej pory najwięksi beneficjenci nowej wersji konsoli od Sony. Godne wyróżnienia jest także God of War: Ragnarok, Ratchet & Clank: Rift Apart czy wspomniane już F1 2024. Ale w tle mamy takie Star Wars Jedi: Surviror, No Man’s Sky czy The Last of Us Part I, gdzie różnice są… cóż, niemalże niewidoczne, a czasem nawet okazują się rozczarowującymi babolami. Wnioski po dłuższym czasie obcowania z konsolą i większą porcją gier do przetestowania pozostają więc dokładnie takie same, jak w premierowej recenzji.