Nawet w maksimum aktywności na powierzchni słońca zdarzają się okresy względnego spokoju i z takim też mieliśmy do czynienia aż do niedzieli. Sytuacja jednak zmieniła się o godzinie 10:06 polskiego czasu w niedzielny poranek 8 grudnia. Wtedy to, jak donoszą specjaliści zajmujący się na co dzień monitorowaniem aktywności na Słońcu, z obszaru plam słonecznych AR 3912 wyemitowany został silny rozbłysk klasy X, czyli najsilniejszej klasy ze wszystkich możliwych. Co więcej, rozbłyskowi towarzyszył także koronalny wyrzut masy (CME, ang. coronal mass ejection). Z powierzchni gwiazdy wyrzucony został olbrzymi obłok plazmy i pola magnetycznego, który rozpoczął swoją podróż w przestrzeń międzyplanetarną.
Czytaj także: Dostrzeżono rozbłyski słoneczne 10 000 razy silniejsze niż wszystkie dotychczas. To rzeczywistość
W sytuacji kiedy do koronalnego wyrzutu masy dochodzi w centrum tarczy gwiazdy widocznej z Ziemi, taki obłok po dotarciu do Ziemi uderza w magnetosferę naszej planety i wywołuje tzw. burzę geomagnetyczną. Tym razem jednak do rozbłysku i CME nie doszło w centrum dysku, a więc obłok nie kieruje się w naszą stronę.
Specjaliści przewidują, że ten konkretny obłok jedynie otrze się o naszą planetę. Jeżeli nawet jakiś wpływ na pole magnetyczne zostanie zarejestrowany, to będzie on raczej umiarkowany i dojdzie do niego dopiero w godzinach wieczornych w środę 11 grudnia.
Co do zasady, rozbłyski, do których dochodzi na powierzchni Słońca, klasyfikowane są pod względem mocy od kategorii A, przez B, C, M, aż po kategorię X. Rozbłyski klasy X są praktycznie niezauważalne, ale już te przyporządkowane do kategorii M oraz X mogą istotnie wpłynąć na otoczenie Ziemi.
W momencie rozbłysku z powierzchni Słońca emitowane są impulsy promieniowania rentgenowskiego i ultrafioletowego, które zmierzają w kierunku Ziemi z prędkością światła. Tym samym niemal natychmiast dochodzi do jonizacji górnych warstw atmosfery ziemskiej, a to z kolei prowadzi do pojawienia się zakłóceń w komunikacji radiowej na powierzchni naszej planety. Tak też było i tym razem. Naukowcy potwierdzili bowiem wystąpienie radiowego blackoutu nad południowym obszarem Afryki.