Ośmieszyli Strefę Czystego Transportu w Warszawie. Stare samochody ciągle w grze

Czy Strefa Czystego Transportu jest czymś, co jest konieczne i co powinno trafić do każdego większego miasta, czy może Warszawa pośpieszyła się z tak surowym zakazem dla kierowców starszych samochodów? Najnowsze dzieło naukowców nie pozostawia co do tego złudzeń.
Ośmieszyli Strefę Czystego Transportu w Warszawie. Stare samochody ciągle w grze

Czy Warszawa Niepotrzebnie Wprowadziła Strefę Czystego Transportu?

W lipcu 2024 roku Warszawa wprowadziła Strefę Czystego Transportu (SCT), obejmującą centralne dzielnice miasta, z zamiarem ograniczenia emisji spalin poprzez restrykcje dla starszych pojazdów. Strefa ta objęła obszar około 37 km², a więc 7% powierzchni stolicy. Dla przypomnienia, od 1 lipca 2024 roku do SCT mogą wjeżdżać jedynie pojazdy spełniające określone normy emisji spalin. W przypadku samochodów benzynowych i z instalacjami LPG, muszą one spełniać normę Euro 2 lub być zarejestrowane po 1997 roku, podczas gdy te z silnikiem diesla muszą spełniać normę Euro 4 lub być zarejestrowane po 2006 roku.

Czytaj też: Renault uruchamia w Polsce usługę najmu samochodów zastępczych. Mobilize Share chce być czymś więcej

Niedawno przeprowadzony test wykazał, że istnieją alternatywne metody zarządzania emisjami bez konieczności wprowadzania restrykcyjnych stref. Naukowcy z Politechniki Mediolańskiej opracowali system wirtualnych czujników, który precyzyjnie szacuje emisje dwutlenku węgla (CO₂) i tlenków azotu (NOx) na podstawie rzeczywistego zachowania kierowców. System ten wykorzystuje proste urządzenia telematyczne wyposażone w GPS oraz jednostki inercyjne do pomiaru przyspieszenia, a w rzeczywistym teście pozwolił zgromadzić dane z ponad 8000 pojazdów i 11 milionów podróży.

Czytaj też: Mercedes stworzył istne akumulatory przyszłości dla samochodów. Koniec z dominacją Chin i USA

Wyniki badań wskazują, że emisje zależą nie tylko od technologii pojazdu, ale także od stylu jazdy. Na przykład istnieje tzw. “zielona prędkość” w zakresie 50–75 km/h, która jest najbardziej efektywna pod względem zużycia paliwa i emisji. Przy niższych prędkościach wzrasta opór toczenia, a przy wyższych – opór aerodynamiczny, co skutkuje zwiększeniem zużycia paliwa i emisji. Zamiast całkowitego zakazu wjazdu starszych pojazdów, możliwe byłoby ustalenie opłat w oparciu o rzeczywiste emisje, uwzględniając m.in. długość trasy, rodzaj drogi czy liczbę gwałtownych przyspieszeń i hamowań. Takie rozwiązanie może być kluczowe w miastach, które mierzą się z rosnącym zanieczyszczeniem powietrza i szukają alternatyw dla restrykcyjnych ograniczeń.

Dzięki takiemu podejściu miasta mogłyby precyzyjniej zarządzać ruchem drogowym, jednocześnie minimalizując emisje i zapewniając większą akceptację społeczną dla takich rozwiązań. Wprowadzenie systemu monitoringu opartego na takich wskaźnikach pozwalałoby nie tylko na personalizację opłat za wjazd do stref czystego transportu, ale także na wprowadzenie dynamicznych systemów motywacyjnych, nagradzających kierowców za ekologiczny styl jazdy.

Czytaj też: Cała prawda o elektrycznych samochodach w Polsce. Twarde dane nie kłamią

W obliczu tych ustaleń pojawia się więc najważniejsze pytanie – czy wprowadzenie SCT w Warszawie było najbardziej efektywnym rozwiązaniem? Być może zastosowanie nowoczesnych technologii monitoringu emisji pozwoliłoby na bardziej elastyczne i sprawiedliwe podejście, promujące zrównoważoną mobilność bez wykluczania określonych grup kierowców? Odpowiedź na to pytanie przyniesie przyszłość, bo tego typu systemy monitoringu mogą odegrać odegrać kluczową rolę w osiągnięciu tych celów, oferując alternatywę dla restrykcyjnych stref czystego transportu. Zwłaszcza że Unia Europejska dąży do redukcji emisji z transportu o 90% do 2050 roku, a to będzie wymagać wielu kroków i rozwiązań.