Toyota Yaris Cross to skrzyżowanie RAV4 i pekińczyka
Kojarzycie pekińczyki? To takie małe, długowłose psiaki, które wyglądają, jakby przydzwoniły nosem w zamknięte drzwi i tak już im zostało. No to dokładnie tak wygląda Toyota Yaris Cross, kiedy patrzymy na nią z przodu.
Auto bardzo przypomina niektórymi elementami Toyotę RAV4, tylko w wersji mini i z mocno ściętym przodem, który wygląda jakby przydzwonił w zamknięte drzwi i tak już mu zostało. Ale żarty żartami, Yaris Cross naprawdę mi się podoba. Wszystko przez to, że auto ma miłe dla oka proporcje. Jest krótkie, ale optycznie wydaje się dosyć szerokie. Takie wręcz zbite, jak zdrowy krasnolud gotowy do przebijania się przez zatłoczone miasta.
Yaris Cross ma 4172-4197 mm długości (w zależności od wersji), 1765 mm szerokości (bez lusterek) i 1595 mm wysokości. Toyota C-HR i za chwilę wyjaśnimy sobie, dlaczego o tym wspominamy, ma wymiary 4362 x 1832 x 1564 mm.
Testowany wariant Yarisa Cross to najlepiej wyposażony Premiere Edition i to dzięki niemu mamy tu 18-calowe felgi Premiere. Względem wariantów podstawowych, podobnie jak w GR Sport, inaczej wygląda też przód, dzięki dodatkowym lampom w dolnej części.
Czytaj też: Test Ford Transit Courier – nowoczesny wół roboczy
Może niektórych zaskoczymy, ale Toyota Yaris Cross to nie jest ciasne auto
Wróćmy teraz do Toyoty C-HR. Jest ona od Yarisa Cross dłuższa o 16,5 cm i szersza o 6,7 cm. Niby niedużo, ale jednak, a można odnieść wrażenie, że to Yaris Cross jest znacznie większym autem. We wnętrzu C-HR czujemy się dosłownie otoczeni i zamknięci w swoim kojcu, a klaustrofobiczne uczucie potęgują nieduże szyby. W Yarisie Cross jest zupełnie odwrotnie i jak na swoje wymiary, zaskakuje przestronnością wnętrza.
Zaskoczyć może też wykonanie, bo w tej cenie można się zdecydowanie spodziewać czegoś o wiele gorszego. A tu mamy skórzane elementy, fakt że sporo plastiku, ale matowego, bez błyszczących elementów. Całość jest naprawdę nieźle spasowana.
Fotele są wygodne. Spodziewałem się, że mogą być zbyt małe, ale nic z tych rzeczy. Regulowane są manualnie, z opcją elektrycznej regulacji odcinka lędźwiowego po stronie kierowcy oraz opcjonalnie 2-stopniowo podgrzewane. Są lekko wyprofilowane i podróżuje się w nich bardzo wygodnie, co możemy potwierdzić po dwóch kilkusetkilometrowych trasach.
Jednego rzeczy w tym wnętrzu brakuje i można pomyśleć, że projektanci chcieli dodać ten element i… coś nie wyszło. Chodzi o podświetlenie na drzwiach i desce rozdzielczej, gdzie mamy jasne, plastikowe wstawki, które na pierwszy rzut oka wyglądają jak paski LED, ale jest to tylko plastikowa dekoracja. A szkoda, bo można było to dodać przynajmniej w najdroższej wersji wyposażenia. Zamiast tego mamy delikatne, punktowe oświetlenie klamek oraz przestrzeni na nogi.
Ogromny, szklany dach widoczny na zdjęciach to niestety dodatkowo płatna opcja. Wpuszcza do środka bardzo dużo światła i ma ciekawie rozwiązane zasłanianie, bo w formie dwóch rolet. Jedna jest, oczywiście ręcznie, rozwijana z przodu do połowy długości okna, druga z tyłu. Ciekawa opcja, ale jeśli mamy odsłonięty tył i chcemy go zasłonić, to z przednich siedzeń nie ma możliwości, aby sięgnąć po roletę.
Z tyłu jest bardzo skromnie i to pod każdym względem. Miejsca nie ma dużo, ale dwie osoby mogą się tu wygodnie rozsiąść i problemy z miejscem na nogi powinny się pojawić dopiero przy ok 190 cm wzrostu. Jedynym luksusem jest tu podłokietnik, który dostajemy po położeniu oparcia środkowego miejsca, więc od razu mamy wgląd do bagażnika. Poza tym nie ma tu portów USB, nie ma nawiewów klimatyzacji. To kolejny element, którego można by się po najdroższej wersji spodziewać.
Pojemność bagażnika zależy od rodzaju napędu. Przy napędzie na przód jest to bardzo solidne 397 litrów, przy AWD już znacznie skromniejsze 320 litrów. W drugiej opcji miejsca nie mamy zbyt dużo, ale też nie jest to auto na długie rodzinne wypady. Zakupy zmieścimy, ale nie ma ich za co zamocować, bo zabrakło tu miejsca na choćby niewielkie haczyki.
Czytaj też: Test Lexus RX 500h – tak się zrywa ze stereotypami!
Są ekrany, są przyciski – Yaris Cross to bardzo praktyczne auto
Wygląd wnętrza Yarisa Cross mocno zależy od wariantu wyposażenia. W dwóch najtańszych dostajemy ekran poprzedniej generacji o przekątnej 9 cali ze starym interfejsem, obudowany ogromnymi ramkami i wielkimi przyciskami po bokach oraz klasyczne zegary. W czterech droższych mamy już większy ekran o przekątnej 10,5 cala z nowszym, o wiele przyjemniejszym dla oka interfejsem. W trzech najdroższych wariantach dostaniemy też cyfrowy kokpit z bardzo ładnym ekranem kierowcy.
To zdecydowanie najlepszy z elementów multimedialnych, obok systemu kamer, jakie znajdziemy w nowych Toyotach. Ekran kierowcy jest wysokiej jakości, prezentuje dopracowane i miłe dla oka grafiki i pozwala na sporą personalizację jeśli chodzi o wygląd zegarków i wyświetlane informacje dodatkowe. Ogromny plus i później dowiecie się, dlaczego to w tym modelu istotne, za możliwość włączenie klasycznego, a nie hybrydowego obrotomierza. Oczywiście większość kupujących uzna to za zbędną rzecz, ale jeśli ktoś lubi wiedzieć, na jakich obrotach jedzie, to będzie na pewno z tego zadowolony.
Ekran główny też jest dobrej jakości. Niezmiennie niewiele na nim ustawimy, bo ustawienia auta i działania interfejsu wprowadzamy na ekranie kierowcy przyciskami na kierownicy, ale do korzystania z Android Auto czy Apple CarPlay jest jak znalazł i oba smartfonowe interfejsy działają bezprzewodowo w każdej wersji wyposażenia. Brawo Toyota!
Sterowanie klimatyzacją i przyciski na kierownicy są fizyczne. Guzików nie jest za dużo, mamy klasyczne pokrętła, więc wygoda obsługi jest dzięki temu na bardzo wysokim poziomie.
Opcjonalne nagłośnienie JBL jest przyzwoitej jakości. W mieście możemy się cieszyć dynamicznym brzmieniem z nieprzesadzonym basem. W trasie… nie do końca, bo przy prędkościach autostradowych Yaris Cross bardzo cierpi i praca silnika połączona z wyraźnie słyszalnym oporem powietrza skutecznie zagłusza muzykę.
Toyota Yaris Cross w każdej wersji jest wyposażona w kamerę cofania, co jest miłym i przydatnym dodatkiem, a system kamer 360 to opcja lub standard dla wariantu Premiere Edition. Podobnie jak w droższych modelach Toyoty, przydatny jest przezroczysty widok auta, co znacznie poprawia orientację w otoczeniu. Obraz jest przyzwoitej jakości, również w słabym oświetleniu, a linie pomocnicze działają wzorowo.
Czytaj też: Widziałem Dacię Bigster – szykuj portfel, bo duży Duster Ci się spodoba
Toyota Yaris Cross to auto stworzone do miasta…
Yaris Cross jest dostępny z 1.5-litrowym, 3-cylindrowym silnikiem o mocy 92 KM, do tego wybieracie napęd na przednią oś lub AWD-i. Co do przekładni, niestety, mamy tutaj e-CVT ze wszystkimi tego konsekwencjami. Nie jestem fanką hałasu, jaki potrafi robić, ale automat to automat, w korkach wolę e-CVT od jakiejkolwiek ręcznej skrzyni biegów. Wracając do silnika – ponieważ Yaris Cross jest pełną hybrydą, silnik spalinowy współpracuje z silnikiem elektrycznym, a moc całego układu to 116 KM lub 130 KM (w zależności od wybranej przez Was wersji).
Jak Yaris cross sprawuje się w mieście? Wzorowo, a jak inaczej miałby się sprawować? Jest mały, więc zmieści się wszędzie, a manewrowanie nim jest śmiesznie proste, jest zawieszony nieco wyżej, niż standardowy Yaris, więc wsiadanie i wysiadanie jest ułatwione (docenią to w szczególności osoby starsze), do tego pali mało i kosztuje niewiele. Idealne narzędzie do transportowania kierowcy z punktu A do punktu B. Szczególnych emocji z tego nie będzie, ale też nie jest to auto zaprojektowane z myślą o kierowcach szukających emocji za kierownicą. Toyota doskonale zna swoich klientów i wie, że znajdą się całe rzesze pragmatycznych ludzi, którzy skuszą się na Yarisa Cross.
Czytaj też: Pierwsza jazda KIA EV3 – kompaktowy elektryk sunie podbić polski rynek
… ale z miasta nie lubi wyjeżdżać
Yaris Cross czuje się świetnie w mieście i w trasach podmiejskich, ale z trasami szybkiego ruchu bywa różnie. Z drogami ekspresowymi jeszcze sobie radzi, jednak autostrady ewidentnie go męczą. Przy prędkości 140 km/h wchodzi na obroty powyżej 4000 obr./min (bez opcji włączenia obrotomierza byśmy tego nie wiedzieli) i utrzymuje je nawet przy stałej prędkości. Przejechaliśmy na tempomacie 50 km mierząc spalanie i wskazówka ani razu nie spadła poniżej 4000 obr./min. Możecie się domyślić, z jakim hałasem się to wiązało. Jeśli spróbujecie przyśpieszyć z prędkości ok 130 km/h to obroty będą znajdować się w czerwonej skali. Wysiłek auta widać z resztą doskonale w wynikach spalania:
Miasto | 3,2-4,2 l/100 km |
Trasa do 90 km/h (70-90 km/h) | 4,3 l/100 km |
Droga ekspresowa (tempomat 120 km/h) | 6,4 l/100 km |
Autostrada (tempomat 140 km/h) | 9,8 l/100 km |
Tak, spalanie w mieście jest wręcz niedorzecznie niskie, więc jeśli zależy Wam na ekonomicznym aucie, trudno o lepszy wybór. Wracając do autostrady – ponieważ mieliśmy przed sobą długą trasę, a wynik 140 km/h nas zaskoczył, postanowiliśmy również sprawdzić, jak Yaris Cross zachowa się przy 130 km/h i po 40 km komputer pokładowy pokazał nam 8,4 l/100 km. Nie są to najlepsze wyniki, ale pamiętajmy, że nikt przy zdrowych zmysłach nie kupi tego auta do jazdy po trasach szybkiego ruchu, a okazjonalne wyższe spalanie da się przecież przeżyć.
Czytaj też: Test Lexus UX 300h – genialne wnętrze! Tylko co tu tak ciasno?
Tanio, bardzo tanio!
Ceny Yarisa Cross zaczynają się od 104 300 zł i sięgają 139 700 zł. W przełożeniu na leasing, producent podaje zakres cen od 899 zł/mc do 1196 zł/mc (nie są w to wliczone ewentualne dodatkowe opłaty m.in. za lakier, czy opcjonalne pakiety) przy umowie na 36 miesięcy i 10% wpłaty własnej. Co do dodatkowych warunków – odsyłam do dealera, ale w dzisiejszych czasach, za nowe auto, kwota oscylująca w granicach 1000 zł miesięcznie robi wrażenie!
Tym bardziej, że nawet najtańsza wersja jest przyzwoicie wyposażona! Mamy tutaj automatyczną klimatyzację, kamerę cofania, nawet tempomat adaptacyjny! Wraz z kolejnymi wersjami zyskujemy kolejne udogodnienia, a cena nie szokuje w żadnej z nich. W efekcie, w najdroższej wersji, kosztującej 139 700 zł, mamy już wyświetlacz head-up, system kamer 360°, asystenta parkowania, system monitorowania martwego pola, 18-calowe opony, elektrycznie otwieraną klapę bagażnika, podgrzewaną kierownicę i przednie fotele i kilka innych zabawek, których w życiu nie spodziewałabym się w aucie za taką cenę.
Jeśli myślicie, że to jest zbyt piękne, aby było prawdziwe, a systemy wspomagające o których napisałam wcześniej na pewno są marnej jakości, zaskoczę Was. Wszystko działa sprawnie i pomaga kierowcy, będziecie korzystać z udogodnień oferowanych przez producenta z przyjemnością.
Czytaj też: Test Mercedes Klasa E – najbardziej zaawansowany Mercedes w historii
Popularność Yarisa Cross nie powinna nikogo dziwić
Yarisów Cross mamy na polskich drogach mnóstwo i szczerze mówiąc, wcale mnie to nie dziwi. Auto wygląda całkiem przyjemnie, jest tanie, pali tyle, co nic i wyposażono je przyzwoicie. Jeżeli szukacie solidnego środka transportu, a nie potrzebujecie dużego SUV-a i tylko okazyjnie pojawiacie się na trasach szybkiego ruchu, czego chcieć więcej?