Z rozczarowaniem przyjęliśmy deklarację rządu o rezygnacji z pełnego oskładkowania umów zleceń. Obecnie Polska jest jednym z nielicznych krajów w Unii Europejskiej, gdzie umowy zlecenia nie są w pełni oskładkowane. W konsekwencji część firm tnie koszty pracy, co daje im przewagę konkurencyjną nad przedsiębiorstwami zatrudniającymi wszystkich pracowników na umowach o pracę. W ten sposób państwo promuje umowy niestandardowe, a zarazem pogłębia kryzys systemu emerytalnego – czytamy w komunikacie, jaki na swojej stronie internetowej publikuje Związkowa Alternatywa.
Pierwsze doniesienia sugerujące wycofanie się z pełnego ozusowania umów cywilnoprawnych pojawiły się już pod koniec listopada. Zleceniobiorcy mogą mieć powód do zadowolenia, ale tylko w krótkim horyzoncie czasowym. W ich kieszeniach zostaje na bieżąco więcej pieniędzy, ale nie trafiają one na ich konta emerytalne, więc ostatecznie mogą na tym stracić. Decyzja o porzuceniu oskładkowania rzutują również negatywnie na perspektywę wypłaty kolejnych środków z Krajowego Planu Odbudowy (KPO), a przed polskim rządem czas trudnych negocjacji.
Czytaj też: Unia Europejska wymusza zmiany w Apple. Co czeka użytkowników iPhone?
Jak informuje Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, w ramach alternatywnej reformy na rynku pracy rząd planuje wzmocnić Państwową Inspekcję Pracy (PIP), aby skuteczniej chronić prawa pracowników. Mamy w Polsce przepisy chroniące pracowników, ale żeby to prawo działało, musi być instytucja, która ma wystarczającą siłę i sprawczość, żeby to prawo egzekwować – mówi w rozmowie z Fakt.pl minister odpowiedzialna za fundusze i politykę regionalną. W dyskusji jest również kwestia zmian w stażu pracy. Co się jednak stanie, jeśli Komisja Europejska nie przyjmie tych argumentów? Tak czy siak, efekty rozmów w Brukseli w sprawie propozycji alternatywnych reform będą znane na początku przyszłego roku.