Apple iMac, czyli piękna i bestia
No popatrzcie tylko na tę piękność! iMac idealne wpasowuje się we współczesne wzornictwo Apple i można powiedzieć, że przypomina urządzenia mobilne firmy. Płaskie krawędzie, idealnie docięte narożniki, zaokrąglenia i wielobarwna paleta kolorów to coś, co przyciąga wzrok. iMac to wręcz komputer butikowy, który jest nie tylko narzędziem pracy, ale i idealną dekorację wnętrza.
Tylko z drugiej strony… no popatrzcie na tego archaicznego brzydala! Rozumiem, że gdzieś trzeba zmieścić podzespoły, ale przód iMaca wygląda jak laptopy Lenovo z 2018 roku, gdzie mieliśmy ogromny podbródek pod ekranem. Nie inaczej jest w tym przypadku.
Czytaj też: Pół roku z MacBookiem Pro – zostaję, czy wracam do Windowsa?
Czy komputer w monitorze jest wygodny?
Apple iMac wygląda, ale ma też działać. Jednobryłowa konstrukcja komputera zamkniętego w monitorze na pewne ograniczenia. Pierwszym z nich jest brak możliwości regulowania wysokości ekranu. Ta jest stała. Po części ma to związek z tym, że w podstawie znajduje się otwór, przez który przekładamy piękny kabel w oplocie w kolorze obudowy komputera i znajduje się idealnie na wprost gniazda.
Zmieniać możemy za to nachylenie ekranu i tutaj zakres jest bardzo szeroki. Bez problemu możemy skieorwać ekran po skosie w górę i pokazywać na nim coś osobie stojącej nad nami.
Po premierze nowego Maca Mini pojawił się ogrom hejtu na włącznik umieszczony na spodzie obudowy. No jak z tego korzystać?! Że tak powiem – normalnie. Włączyć i zostawić. To nie są komputery wymagające ciągłęgo włączania i wyłączania. Nieco podobnie jest w przypadku iMaca, w którym włącznik znajduje się na tyle obudowy.
Na tylnej części mamy też cztery porty USB-C zgodne z Thunderbolt 4. Tutaj mam obawy co do tego, że obudowa może się w tym miejscu z czasem porysować, jeśli będziemy próbowali na oślep trafić wtyczką do gniazda.
Na lewym boku obudowy znajduje się jedyne, nieco bardziej wyeksponowane gniazdo i jest to… Jack 3,5mm.
Czytaj też: Apple iMac M3 – ładny i szybki, ale nie do wszystkiego
Apple iMac ma bardzo dobry ekran. Tylko dlaczego tak mały?!
Po czasie spędzonym z iMakiem mam wrażenie, że prawdziwe mogą być teorie, że Apple nie chce robić nim konkurencji dla Studio Display. Przypomnijmy, monitora o przekątnej 27 cali. Ekran, ba!, ekranik iMaca ma przekątną 23,5 cala i to troszkę żart. Monitory rosną w ostatnich latach i mam wrażenie, że 27 cali stało się nowym standardem. I wcale nie chodzi tu o to, że na co dzień pracuję na skromnych 49 calach.
Złośliwie mogę poteoretyzować, że być może Apple specjalnie nie idzie w większe przekątne, bo MacOS nie nadaje się do pracy wielozadaniowej na oknach jak Windows. Co nie zmienia faktu i pewnie jeszcze nie raz to napiszę, że 23,5 cala to mało!
Zanim dalej będę bić ekran iMaca, trochę pozytywów. Jasność ponad 500 nitów, 100% pokrycia palety sRGB, 88% Adobe RGB i 99% DCI-P3 oraz średnia wartość delta E na poziomie 1.14 i to wszystko bez kalibracji. To świetny wyświetlacz do pracy z grafiką cyfrową w formie zdjęć czy filmów.
Ciekawostką jest fakt, że w sieci ze świecą szukać informacji o tym, z jaką częstotliwością jest odświeżany ekran. Możemy tu podłączyć dwa ekrany 6K 60 Hz lub jeden 8K 60 Hz, ale z jaka częstotliwością jest odświeżany ekran – nie wiadomo. Czy ma to jakieś znacznie? Nie ma kompletnie żadnego, bo grać na tym i tak nikt nie będzie.
Rozdzielczość ekranu to 4480 x 2520 pikseli i pojęcia nie mam po co i dlaczego aż tyle. Myślę, że nie bez powodu MacOS w domyślnym widoku Ustawień nawet nie sugeruje wyboru takiej rozdzielczości, bo interfejs robi się przy niej mikroskopijny i niezbyt czytelny.
Za dodatkowy 1 000 zł ekran może mieć nanostrukturalną powłokę, czyli tłumacząc to na zrozumiały język – będzie matowy. Kwestia gustu, bo jedni lubią mat, inni je. Z mojej strony zdecydowanie przydaje się on wtedy, kiedy pracujemy na co dzień w jasnym pomieszczeniu i w zasadzie to pozycja obowiązkowa, jeśli iMac ma stać np. w recepcji jakiegoś lokalu, bo dzięki temu ekran będzie czytelniejszy.
A czy iMaca można wykorzystać jak monitora? Podobno teoretycznie da się to jakoś zrobić, ale nie działa to na takiej zasadzie, że podpinamy go kabelkiem do laptopa czy komputera stacjonarnego i działa. Trochę szkoda, bo ten ekran, chociaż mały, jest przecież bardzo dobrej jakości.
Czytaj też: Recenzja Apple iPhone 16 Pro Max – czy tu można się do czegoś przyczepić?
Procesor Apple M4 przynosi wzrost wydajności, ale nie jest rewolucją względem poprzednika
Mam wrażenie, że Apple kolejnymi generacjami procesorów M przypomina kolejne generacje mobilnych Snapdragonów. Każda kolejna oferuje X wzrost wydajności oraz Y oszczędności energii. Zaraz będzie coś dla miłośników niewiele znaczących cyferek, a póki co przejdźmy do codziennego użytkowania. Testowna konfiguracja była wyposażona w 10- rdzeniowy procesor, 10-rdzeniowy układ graficzny, 32 GB pamięci RAM i dysk SSD o pojemności 2 TB.
iMac z procesorem Apple M4 działa wzorowo. Przez niemal cały okres testów pracował jak złoto. Nieco zwolnił mi w dwóch przypadkach. Kiedy Firefox z niewiadomych przyczyn zaczął konsumować kosmiczne ilości pamięci RAM i pojawiła się chwilowa, minimalna czkawka interfejsu oraz dosłownie dwa razy delikatnie przycięła mi się jakaś czynności w Lightroomie. Tylko raz komputer zaczął mi się dosłownie zawieszać i nie umiem tego wytłumaczyć, bo działo się to przy otwartych dwóch plikach… Excela. Nie jakiś ogromnych, a bardzo prostych arkuszach z kalendarzami. Dziwna sprawa, ale na szczęście jednorazowa.
Najlepszy wyznacznikiem wydajności jest z mojej perspektywy czas odszumiania pojedynczego zdjęcia w Adobe Lightroom. iMac z Apple M3 potrzebował do tego ok 41 sekund. Laptopy z nowym Snapdragonem Elite potrzebują do tego wieczności, czyli ok 12 minut. Nie, nie żartuję. MacBook Pro z procesorem Apple M3 Max potrzebuje niecałych 10 sekund, a laptopy z Windowsem i grafiką Nvidia RTX 3080 lub 4070 nawet 3-4 sekund. Odszumianie pojedynczego zdjęcia na iMacu z Apple M4 trwa ok 34 sekund. Jest lekka poprawa względem poprzednika i jest to solidny wynik. Nie ma na co narzekać.
iMac nie jest komputerem bezgłośnym i przy mocniejszym obciążeniu zdarza mu się zaszumieć, ale to jakieś 3/4 głośnością laptopa z Windowsem bez obciążenia, więc tutaj nie ma na co narzekać. Wylot wentylatorów znajduje się na dolnej krawędzi obudowy i faktycznie jest ciepło, można tam nagrzać ręce, ale wątpię, aby to komuś na co dzień w czymś przeszkadzało.
Tak wygląda porownanie wydajności iMaca z Apple M4 z wariantem z procesorem M3 oraz używanym przeze mnie na co dzień MacBookiem Pro z M2 Ultra:
Czytaj też: Test Asus ProArt PZ13 – bardzo ciekawy sprzęt. Nie wiem dla kogo, ale mi się podoba
Kilka zdań o funkcjach nowego MacOS i ulepszonej kamerze
Materiałów o MacOS Sequoia jest w sieci zatrzęsienie, więc skupmy się na tym, co przypadło mi do gustu. Bardzo dobrze działa jeszcze większa integracja z iPhonem, którego możemy sparować z komputerem i klonować jego ekran na komputerze. Wiecie, dokładnie to, co jakieś dwa lata temu pokazał Huawei. Ale ciii…
Świetną sprawą jest aplikacja Hasła, czyli w uproszczeniu menadżer haseł. Wszystko mamy tam zabezpieczone i w jednym miejscu, więc dla zapominalskich to bardzo dobre rozwiązanie.
Poprawiono też pracę na wielu oknach, ale nadal daleko temu do Windowsa. Na pewno plusem jest łatwiejsze podzielenie ekranu na pół. Wystarczy, jak w Windowsie, złapać okno, przesunąć do bocznej krawędzi i zostanie uno ustawione na połowie ekranu. Drugie nie pojawi się automatycznie obok, jak w Windowsie, trzeba to zrobić ręcznie. Trzy okna aplikacji jednocześnie możemy mieć tylko w układzie – jedno z lewej, dwa z prawej (jedno nad drugim), a nie trzy obok siebie jak… w Windowsie.
Nowa kamera ma poprawioną jakość, ale też ciekawe funkcje. Śledzenie czy wybór tła w trakcie połączenia to nie jest żadna rewolucja, ale działa to bez zarzutów. Za to bardzo udaną opcją jest widok na biurko. Ustawiamy w nim obszar, który kamera ma widzieć i wszystko to, co w nim pokażemy, automatycznie ma zmienianą orientację, dostosowaną do ekranu rozmówcy. Czyli jeśli chcemy komuś pokazać książkę, to nie musimy kombinować z tym, jak ją prawidłowo obrócić, wystarczy ją otworzyć w wyznaczonym wcześniej obszarze. Łatwiej to pokazać, niż opisać, więc odeślę Was tutaj do wideo na początku tekstu.
Czytaj też: Test Lenovo Yoga Slim 7 Gen 9 15 Aura Edition – mocarny ultrabook w bardzo dobrej cenie
Z Magic Keyboard da się korzystać, ale Magic Mouse to wymysł szatana
Miejmy to za sobą – Magic Mouse to urządzenie kompletnie nieużywalne! Bynajmniej z powodu portu ładowania na dole, w którym nie widzę nic złego. W końcu mysz z wyprzedzeniem sygnalizuje rozładowanie. Problemem jest tu praktycznie żadna precyzja sterowania kursorem. To jak rozbijać schabowe młotem pneumatycznym czy karmić dziecko procą.
Byłem pewny, że to może kwestia ustawienia odpowiedniej czułości, ale nic z tego. Piękny sprzęt, fajnie się na nim obsługuje gesty, ale szybciej bym się nauczył obsługiwać Windowsa samym dotykiem, niż MacOS za pomocą Magic Mouse.
Za to z klawiaturą Magic Keyboard da się żyć. Jest cieniutka, ekstremalnie płaska i ma jeszcze niższy skok klawiszy. Tak jak jestem fanem klawiatur niskoprofilowych, tak w tym przypadku ten profil jest nawet nieco zbyt niski. Da się na tym pracować, można się przyzwyczaić, ale upierając się, że będę na tym pisać przez cały okres testów nie ukrywam, że momentami się trochę męczyłem. Duży plus, że można jej używać bez podkładki pod nadgarstki, w zasadzie to używanie jej z podkładką byłoby wręcz trudne, drugi za opcjonalne Touch ID, więc do komputera logujemy się odciskiem palca, ale jeśli ktoś dużo pisze, to warto pomyśleć nad czymś innym.
Czytaj też: Po co komu myszka z klawiaturą, czyli test SteelSeries Aerox 9 Wireless
Apple iMac to sprzęt dobry, choć dziwny
Obiektywnie Apple iMac z procesorem Apple M4 to bardzo udany sprzęt. Wydajny, genialnie wyglądający, ze świetnym ekranem i w kategorii wydajny komputer Apple wcale nie aż tak drogi. Testowany wariant to najmocniejsza konfiguracja kosztująca 15 149 zł. Ceny zaczynają się od 6 999 zł, a bardzo solidną opcję skonfigurujemy w okolicach 10 000 zł.
Otwarte pozostaje pytanie – dla kogo jest iMac? Według mnie to zdecydowanie sprzęt butikowy. Idealnie sprawdza się wszędzie tam, gdzie komputer jest eksponowany. W recepcji, sklepie, punkcie usługowym. Jakby nie patrzeć, to zdecydowanie dodaje prestiżu wnętrzu. Na co dzień będzie to ciekawa opcja dla osób szukających kompaktowego, wydajnego komputera stacjonarnego. To, co sam bym tutaj zmienił, to zdecydowanie przekątna ekranu. iMac, jeśli nie w standardzie, to przynajmniej jako jedna z dostępnych opcji, powinien mieć ekran o przekątnej 27, a najlepiej 32 cali.