Już kilka miesięcy temu NASA poinformowała, że Słońce weszło w maksimum swojej aktywności w 11-letnim cyklu aktywności. Choć pierwotnie zakładano, że do maksimum dojdzie dopiero w drugiej połowie 2025 roku, to jednak Słońce się tym razem nieco pospieszyło.
Aktywność słoneczną widać od wielu miesięcy bardzo wyraźnie. Niemal co kilka dni możemy przeczytać o kolejnym rozbłysku na powierzchni Słońca, a co kilka tygodni dowiadujemy się także o kolejnym koronalnym wyrzucie masy, która czasami pędzi prosto w kierunku Ziemi.
Czytaj także: Czeka nas coś poważnego? Zbliża się superrozbłysk na powierzchni Słońca
Tym razem jednak jest nieco inaczej. Otóż w atmosferze Słońca powstała naprawdę potężna wyrwa, tzw. dziura koronalna. Jej średnicę szacuje się na około 800 000 kilometrów. To naprawdę spore rozmiary, jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że średnica Słońca to niecałe 1,4 miliona kilometrów. Można zatem powiedzieć, że dziura koronalna zajmuje większą część tarczy słonecznej.
Z samej definicji dziura koronalna to obszar, na którym pole magnetyczne ulega otwarciu, przez co wiatr słoneczny ze Słońca z tego obszaru może uciekać ze znacznie większą prędkością niż zwykle. W tym przypadku szacuje się, że wiatr słoneczny oddala się ze Słońca z prędkością nawet 500 kilometrów na sekundę.
Jak donoszą astronomowie monitorujący powierzchnię naszej gwiazdy dziennej, silny strumień właśnie tego wiatru powinien dotrzeć do Ziemi 31 stycznia i 1 lutego, a to z kolei może doprowadzić do burzy geomagnetycznej klasy G1. Nie jest to oczywiście najsilniejsza burza geomagnetyczna, bowiem G1 jest najsłabszą burzą tego typu na skali od G1 do G5. Nie zmienia to jednak faktu, że potencjał do wystąpienia zorzy polarnej jest.
Czytaj także: Jeśli myśleliście, że wiemy wszystko o Słońcu, to był to błąd. Komputer ujawnił jego nowe sekrety
Warto tutaj pamiętać, że cząsteczki wiatru słonecznego zmierzające w kierunku Ziemi z dużą prędkością uderzą pole magnetyczne naszej planety. Ze względu na to, że mówimy tutaj o naładowanych cząsteczkach, to linie pola magnetycznego otaczające naszą planetę skierują ją w stronę biegunów Ziemi, gdzie zderzą się one z cząsteczkami gazów, prowokując ich świecenie, które z powierzchni Ziemi będzie widoczne jako zorza polarna.
Czy jest zatem na co czekać? Tego niestety nie sposób przewidzieć. Pogoda kosmiczna jest z zasady bardzo trudna do przewidzenia. Czasami zatem — dokładnie tak jak w przypadku komet — wydaje się, że będziemy świadkami istnego spektaklu na niebie, aby potem musieć obejść się smakiem. W innych przypadkach wydaje się, że burza geomagnetyczna będzie względnie spokojna, a rano dzień zaczynamy od informacji o tym, że kilka godzin wcześniej po niebie wędrowały fenomenalne zielone światła. Chociaż jakby nie patrzeć, to w tej nieprzewidywalności jest pewien urok, wszak uchwycenie czegoś tak ulotnego, zawsze jest powodem do zadowolenia.