Warunki i zasady świadczenia usług Operatora Wyznaczonego wskazują, że przesyłka wysłana za pomocą PURDE (doręczenie całkowicie elektronicznie) powinna trafić do adresata w ciągu 24 godzin… – czytamy w oficjalnym komunikacie na stronie Ministerstwa Cyfryzacji. To tyle, jeśli chodzi o teorię, bo w praktyce wygląda to niestety dużo gorzej. Już od pierwszych dni stycznia e-Doręczenia mocno kuleją. Elektroniczny odpowiednik listu poleconego za potwierdzeniem odbioru przypomina swój papierowy odpowiednik. Urzędnicy próbujący korzystać z nowego systemu są rzekomo na skraju wytrzymałości.
Wielokrotne próby logowania do skrzynek, przesyłki wiszące od kilku dni w systemie, brak kompletu informacji w treści, a nawet problemy z pobraniem niektórych załączników – to tylko część kłopotów jakie zgłaszają użytkownicy mający do czynienia z e-Doręczeniami. Zdarzały się nawet gorsze wpadki, np. ujawnianie numerów PESEL urzędników zajmujących się doręczaniem elektronicznych listów poleconych. Sprawą zainteresowało się w końcu Ministerstwo Cyfryzacji i do czwartku 23 stycznia zażądało od Poczty Polskiej wyjaśnień.
Czytaj też: ZUS wkracza w erę cyfryzacji. Co to oznacza dla przedsiębiorców?
Minister Cyfryzacji oczekuje od Poczty Polskiej pilnej reakcji. Zespół Centralnego Ośrodka Informatyki podległy Ministerstwu Cyfryzacji pozostaje do dyspozycji Poczty Polskiej w zakresie wsparcia przy rozwiązywaniu problemów technicznych – czytamy na stronie resortu. Intuicja podpowiada mi, że chyba bez takiej pomocy się nie obędzie, a kłopoty krajowego operatora mogą być początkiem końca obecnej struktury Poczty Polskiej, niewydolnej i nierentownej instytucji, którą jak najszybciej należałoby gruntownie przebudować. Gdy odwiedzam placówki pocztowe za granicą, nie znajduję tam nic więcej poza usługami pocztowymi. Dlaczego więc nasze wyglądają jak wielobranżowe markety?