Za mało doceniasz elektryczne samochody. Dziś to wręcz luksus na kołach!

Trudno kłócić się z tym, że elektryczne samochody to przyszłość. Ich rozwój postępuje nawet nie z roku na rok, a z miesiąca na miesiąc, dzięki coraz to nowszym odkryciom i wynalazkom w zakresie ich systemu napędowego. Jednak czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jak wielki postęp zaliczyły do tej pory te pojazdy, dla których niektórzy uznają, że kilkudziesięciominutowy postój w trasie, to nic złego?
Za mało doceniasz elektryczne samochody. Dziś to wręcz luksus na kołach!

Jak wzrósł zasięg elektrycznych samochodów w ciągu dekady?

Od lat największym problemem elektrycznych samochodów są ich akumulatory. Pomińmy oczywiście ich wysoką cenę u dealerów i ciągły brak używanych egzemplarzy na rynku, które pozwoliłyby większej liczbie kierowców przekonać się do nich. Akumulatory to problem. Koniec, kropka. Ich ładowanie zajmuje zbyt długo, zasięg na jednym ładowaniu jest zbyt mały, a ciągły brak rozległej i zaawansowanej infrastruktury pogłębia te problemy. Co np. mają zrobić właściciele mieszkań bez dostępu do ładowarek na miejscach parkingowych? Dla nich kupno elektrycznego samochodu to przecież nic innego, jak początek problemów, przekładających się na straty ogromnej ilości czasu.

Czytaj też: Ci ludzie walczą o tanie elektryczne samochody, dla których zapomnisz o spalinowych modelach

Źródło

Musimy jednak zdawać sobie sprawę, że aktualne samochody elektryczne wręcz nas rozpieszczają, bo przeszły ogromną transformację w ciągu ostatnich dziesięciu lat. W 2024 roku medianowy zasięg tych pojazdów osiągnął bowiem rekordowy wynik 455 km na jednym ładowaniu, a tak przynajmniej wskazuje najnowszy raport amerykańskiego Departamentu Energii USA (DoE). To znaczący wzrost w porównaniu do medianowego zasięgu wynoszącego zaledwie 135 km w 2014 roku, a tak ogromny postęp uczynił te samochody elektryczne bardziej praktycznymi i atrakcyjnymi dla większej liczby klientów.

Czytaj też: Wsadzili sztuczną inteligencję do systemu elektrycznego samochodu. W efekt trudno uwierzyć

Zasięg rzędu 135 km wyjaśnia zresztą to, dlaczego dekadę temu samochody elektryczne były uważane za niszowe produkty, które na dodatek były przeznaczone głównie do krótkich miejskich podróży. Trzykrotny wzrost zasięgu w tak krótkim czasie (w 2016 roku ten wynik wynosił 351 km) to jednak nie tylko kwestia rozwoju akumulatorów i ciągle rosnących pojemności, ale też praca wykonana w zakresie aerodynamiki. Owoce tych wysiłków zdają się jednak spowalniać, bo wzrost z 2023 do 2024 roku wyniósł zaledwie 21 km, a to z kolei oznacza nie tyle brak miejsca na poprawki, a zbliżanie się do tego mitycznego złotego środka.

Zasięg bliski 500 kilometrów ma być bowiem wystarczający dla większości użytkowników, więc teraz producenci samochodów mogą skupić się m.in. na obniżaniu cen oraz dopracowywaniu akumulatorów pod innymi względami niż tylko ich pojemność czy gęstość energetyczna. Jeśli z kolei idzie o maksymalny zasięg na jednym ładowaniu, to król tego wyniku jest tylko jeden. Mowa o modelu Lucid Air, który wedle testów EPA może przejechać aż 830 km na jednym ładowaniu, czyli aż ponad 6 razy więcej niż wspomniany Nissan Leaf sprzed dekady.

Czytaj też: Nie kupuj elektrycznego samochodu! Lepiej posłuchaj prezesa firmy, która je produkuje

W rzeczywistości zasięg ten jest oczywiście mniejszy, co tyczy się zwłaszcza chłodniejszych partii świata czy pór roku. Pewne jest jednak, że nie patrzymy aktualnie na kres rozwoju akumulatorów, bo przyszłe ulepszenia w zakresie zasięgu elektrycznych samochodów będą ciągle zależeć od przełomów w technologii właśnie magazynów energii. Najbardziej obiecujące są aktualnie akumulatory półprzewodnikowe, a więc ze stałym elektrolitem, które obiecują szybsze ładowanie, większą gęstość energii i lepsze bezpieczeństwo. To właśnie one mogą wprowadzić elektryczne samochody na zupełnie nowy, nieznany jeszcze do tej pory poziom i tyczy się to nie tylko osobówek, ale też samochodów, które wymagają jeszcze większej wydajności (ciężarówek, dostawczaków czy wołów roboczych).