Foto-Hity, czyli co poszło, jak trzeba
Miejsce 3 – Canon EOS R5 II – to nie jest flagowiec, jednak jest dużo bardziej uniwersalny niż EOS R1
Tegoroczne premiery aparatów fotograficznych przeszły bez wielkich zaskoczeń, zabrakło też konstrukcji przełomowych. Z pewnością taką nie był Sony A1 II, a wyczekiwany długo Canon EOS R1 okazał się sporym zawodem dla wielu tych, którzy oczekiwali prawdziwego flagowca i realnej konkurencji dla Sony A9 III pod względem szybkości działania.
Tymczasem R1 okazał się aparatem bardzo dobrym, ale wyspecjalizowanym. Przy braku szczególnie wyróżniających się premier natomiast na wyróżnienie zasługuje Canon EOS R5 II, konstrukcja bardzo dopracowana i uniwersalna – z sensorem BSI Stacked CMOS o wysokiej rozdzielczości, bardzo sprawnym układem AF i wbudowanym odszumianiem AI oraz znakomitymi trybami video. Canon EOS R5 II nie jest konstrukcją przełomową, jego wybór oznacza też skazanie na firmową optykę, gdyż producent, choć ustąpił w kwestii alternatywnej szklarni do APS-C, pozostaje nieugięty w kwestii pełnoklatkowej, jednak w 2024 roku trudno wskazać aparat lepszy.
Miejsce 2 – chińskie manufaktury rzucają wyzwanie potęgom
Chińscy producenci alternatywnej optyki już w zeszłym roku dostarczyli powodów do obaw wielkim tego świata. Zeszłoroczne premiery obiektywów Viltrox 75 mm f/1.2 i 27 mm f/1.2 dla matryc APS-C dowiodły, że można wyprodukować w miarę tani sprzęt o doskonałych parametrach optycznych.
W tym roku takich przypadków jest znacznie więcej – Arkowi Dziermańskiemu niezwykle spodobał się TTArtisan 75 mm f/2 ED, który jest niesamowicie tani, a mimo to oferuje bardzo porządną jakość obrazu i sprawność AF, a z kolei moją uwagę przyciągnął znów Viltrox – pełnoklatkowy Viltrox AF 135 mm f/1.8, który jeszcze oficjalnie nie trafił do sprzedaży, ale z dostępnych testów i sampli wynika, że znów za rozsądną (choć już niekoniecznie niską) kwotę otrzymamy obiektyw, który może stawać w szranki z najlepszymi. O TTArtisan wspomnę także z powodu świetnej repliki Biotara, w której zakochałem się zupełnie, a o której pisałem tutaj.
Miejsce 1 – Sigma, wielka Sigma (nie, nie chodzi o młodzieżowe słowo roku, ale pasuje)
To, co Sigma w tym roku wyrabia z optyką, przechodzi ludzkie pojęcie – co najmniej 4 premiery pełnoklatkowych obiektywów mogłyby rywalizować o miejsce w zestawieniu hitów – Sigma 28-45 mm f/1.8 DG DN Art, Sigma 24-70 mm f/2.8 DG DN Art II, Sigma 28-105 mm f/2.8 DG DN Art, Sigma A 14 mm f/1.4 DG DN Art – każdy z nich znacznie tańszy od swojego odpowiednika systemowego, a jakościowo równie dobry lub… lepszy.
A do tego Sigma nie porzuciła przecież APS-C i na początku roku zaprezentowała świetną Sigmę 10-18 mm f/2.8 DC DN Contemporary, nie mówiąc, że pokonała sprzeciw Canona i „naprawiła” jego aparaty niepełnoklatkowe, wprowadzając na rynek bodaj wszystkie swoje najważniejsze szkła tego typu w wersji RF-S.
Foto-Kity – co mogło pójść nie tak?
Miejsce 3 – Panasonic Lumix S9
W kategorii fotograficznych kitów nie miałem większych wątpliwości, ze trzecie miejsce należy się Panasonicowi za aparat Lumix S9. Mały aparat pełnoklatkowy, oferujący w poręcznej formie wysoką jakość obrazu – tego się przecież nie da zepsuć, prawda? Otóż Panasonic powiedział „potrzymaj mi kota” i udowodnił, że owszem, da się. Miałem okazję testować Lumixa S9 i byłem naprawdę zawiedziony tym, co Panasonic zrobił z pomysłem.
Aparat ma oczywiście swoje plusy – jakość obrazu jest naprawdę dobra, stabilizacja też, ale co z tego, skoro korpus ma koszmarną ergonomię – niewygodnie się go trzyma, brakuje EVF, przyciski są zbyt ukryte i trudno z nich korzystać, a pokrętła wymagają ekstra gimnastyki. Do tego po stronie sprzętowej mamy jeszcze przeciętnie działający AF, a dość wolno działający sensor wyposażony został wyłącznie w elektroniczną migawkę. W tej formie aparat jest nieznacznie tańszy od większego S5 II i gorszy pod każdym innym względem. Nawet wtedy jednak mógłby mieć sens, gdyby nie brak odpowiednio małej optyki dla Lumixa S9. Panasonic wprowadził taki do oferty – i zdecydowanie pogorszył sprawę.
Miejsce 2 – Panasonic 26 mm f/8 pancake
Dochodzimy bowiem do bezapelacyjnego miejsca drugiego, czyli do absolutnie kuriozalnego obiektywu Panasonic 26 mm f/8, którego założeniem była współpraca właśnie z małym Lumixem S9. Istotnie, taki zestaw wygląda na bardzo poręczny – i tu koniec zalet. Obiektyw jest niesamowicie ciemny – ma przysłonę f/8 bez możliwości zmiany – i pozbawiony jest autofocusu. Na stronie Panasonica znajdziecie całą gamę sloganów reklamowych, uzasadniających taką konstrukcję – jest to lektura dla ludzi o mocnych nerwach, jednostki wrażliwsze mogą bowiem spodziewać się paroksyzmów niekontrolowanego śmiechu.
Odkładając marketingowy bełkot na bok – Viltrox ma w ofercie obiektyw 28 mm o podobnych rozmiarach, ale z AF i jasnością f/4,5 – i do tego o połowę tańszy, niż Panasonic. Canon wypada jeszcze lepiej, ma bowiem w ofercie naleśnik 28 mm nie tylko z AF, ale przy okazji także o jasności f/2.8 – nieco droższy, ale wciąż bardzo rozsądnie wyceniony.
Propozycji Panasonica nie da się obronić – jest jak strzał klientowi w pysk i poprawka z drugiej strony w jednym. To, że ten niezwykły obiektyw nie zajął pierwszego miejsca w kategorii fotograficznych kitów, Panasonic może zawdzięczać jedynie wyjątkowej w tym roku konkurencji.
Miejsce 1 – iPhone 16, Camera Control button
Bezapelacyjnym królem fotograficznych kitów roku 2024 jest bowiem Apple i przycisk Camera Control, który zadebiutował w smartfonach iPhone 16/Plus/Pro/Pro Max. Ta niezwykła, ociekająca amazingiem „innowacja” miała wznieść obsługę aparatu na nowy poziom – i wzniosła. Tyle że nie na plus.
Projekt miał być przyciskiem migawki, ale wyposażonym w dodatkowe funkcje usprawniające wykonywanie zdjęć bez konieczności sięgania do ekranu dotykowego. Tyle że przygotował go ktoś, kto nie miał pojęcia o obsłudze aparatu i tego, jak MUSI działać przycisk migawki. W rezultacie przycisk nie jest fizyczny, tylko haptyczny, oferuje fatalny feedback, wymaga mocnego wciśnięcia do zadziałania, a do tego upchnięto pod nim tyle funkcji dodatkowych, że trudno się przy ich użyciu nie pomylić. Jakby tego było mało, w początkowej wersji oprogramowania zabrakło funkcji najbardziej oczywistej – blokady AF/AE po częściowym wciśnięciu przycisku i dopiero w iOS 18.2 taka się znalazła w oprogramowaniu, jednak domyślnie nie jest nieaktywna.
Po kilku miesiącach od wprowadzenia Camera Control przez Apple wydaje się, że największą zaletą przycisku jest możliwość jego całkowitej dezaktywacji. Wszystkie regulacje, które da się wykonać za jego pomocą, można zrobić szybciej i wygodniej wprost z ekranu, także samo wyzwalanie migawki przyciskiem ekranowym daje mniejsze ryzyko poruszenia, przycisk bowiem, jak wspominałem, wymaga niemałej siły do zadziałania. Dodatkową wadą, jaką wprowadza Camera Control, jest osłabienie konstrukcji etui – poza firmowymi, wyposażonymi w kryształ szafiru przewodzącego dotyk, większość ma bowiem tylko ogromne wycięcie.
Apple udowodniło przyciskiem Camera Control, że da się skomplikować rzeczy proste, a głupi pomysł podlany srogą dawką amazingu i marketingowego bełkotu pozostaje głupim pomysłem. Z Camera Control korzystają nieliczni, a reszta go ignoruje bądź zupełnie przycisk wyłączyła i zapomniała o jego istnieniu. Niestety, już pojawiają się pomysły na kopie tego rozwiązania i pozostaje mieć nadzieję, że nie będzie to nagminne – na szczęście Sony w smartfonach Xperia udowodniło już dawno, że sprzętowy przycisk migawki może mieć sens, jeśli jest zrobiony dobrze.
Wyróżnienia
W 2024 roku wiele innych wydarzeń zasługiwało na uwagę i miało szansę trafić do hitów lub kitów. Na zakończenie zatem parę wyróżnień – niektóre z nich dotyczyć będą spraw dużych, inne zupełnie małych, które zwróciły uwagę moją lub redakcyjnych kolegów.
Wyróżnienia negatywne
- Xiaomi, za smartfon Xiaomi 14 Ultra, obdarzony parującym wewnątrz obiektywem głównego aparatu – tyleż za wadę sprzętową, co za próbę zamiecenia problemu pod dywan
- Apple, za problemy jakościowe z matrycami iPhone’ów 16 Pro/Pro Max, w wyniku których na zdjęciach astrofotograficznych wykonanych z najdłuższymi czasami naświetlania pojawiają się niebieskie pasy i za odmowę naprawy i wymiany dotkniętych problemem urządzeń.
- Komputer Świat, za recenzję Nikona Z6 III, przygotowaną na kolanie, a w szczególności za bardzo marny materiał zdjęciowy (w części zresztą pożyczony z zewnątrz) towarzyszący recenzji
- Canon, za licencjonowanie bagnetu RF innym producentom wyłącznie dla formatu APS-C
- Viltrox i Sirui, za totalny brak komunikacji zwrotnej w prawie sprzętu do testów
- Sony i Canon – za płatne aktualizacje firmware aparatów fotograficznych
Wyróżnienia pozytywne
- Adobe, za coraz bardziej rozwiniętą sztuczną inteligencję w Photoshopie i Lightroomie, oszczędzającą masę czasu przy edycji trudniejszych przypadków
- Huawei za makro w smartfonie Pura 70 Ultra wykonywane teleobiektywem
- Google za serię Pixel 9 – dobra jakość zdjęć, ale przede wszystkim niesamowicie wygodna aplikacja do obsługi aparatu, z wieloma niestandardowymi funkcjami, daje to wyróżnienie
Na zakończenie gość specjalny – rok 2024 był wyjątkowy także pod względem wydarzeń na naszym niebie. Słońce w szczycie aktywności dostarczyło wielu okazji do obserwowania wspaniałych zórz, a że po raz pierwszy każdy z nas może mieć prognozę kosmiczną w smartfonie, a w sieciach społecznościowych pojawiły się kanały informujące o takich wydarzeniach na żywo, poszła za tym także obfitość wspaniałych fotografii tych zjawisk. Jakby tego było mało, w październiku odwiedziła układ słoneczny bardzo jasna kometa C/2023 A3 (Tsuchinshan–ATLAS), która także stała się wdzięcznym obiektem dla fotografów. Niby nie od nas to zależy, ale… warto było patrzeć w niebo i wycelować tam aparaty.