Microsoft, który swoją kampanią reklamową chce nas przekonać, że teraz każde urządzenie to Xbox, robi to nie tylko ze względu na słabość swoich stacjonarnych konsol. To także ruch, którym chce zawalczyć o serca milionów graczy (częściowo) mobilnych. Dotychczasowe próby opierające się na Windowsie były o tyle interesujące, co nie zawsze udane. Gdy testowałem Lenovo Legion Go, miałem przeczucie, że potencjał tego typu sprzętów ogranicza forma systemu operacyjnego, na którym pracują.
W tym aspekcie nadchodzą dwie ważne zmiany. Pierwsza wiąże się z tym, że w tym roku doczekamy się zmian w Windowsie na handheldach. Te mają przybliżyć go do konsolowego świata pod względem wygody obsługi i być może w ten sposób uda się zmniejszyć rolę asystentów ukrytych pod przyciskami. Druga zmiana na rynku to otwarcie się innych producentów na Steam OS. Szlaki ma przetrzeć Lenovo, ale ten kierunek może okazać się atrakcyjny dla wielu producentów, którzy nie będą musieli godzić się na warunku Microsoftu.
Czy Nintendo musi bać się Steam OS oraz Windowsa i opartych o te platformy urządzeń? Najpewniej nie, jednak warto spojrzeć na to, jakie sprzęty czekają na nas w 2025 roku, by wiedzieć, jakie są trendy.
Zobacz wideo i zostaw subskrypcję:
MSI Claw – wiara w Intela zamknięta w dwóch rozmiarach
MSI dość późno wszedł na rynek przenośnych konsol, a w dodatku zdecydował się na partnerstwo z Intelem, które nie było do końca udane. Pierwsza generacja była zbyt wysoko wyceniona i nawet szybka korekta tej ceny nie zapobiegła wizerunkowi najmniej udanej konsolki przenośnej spośród tych, które istniały na rynku. Na tym rynku jest jednak miejsce na drugą szansę i tym razem MSI podchodzi do tematu konsol przenośnych nieco inaczej.
Przede wszystkim oferta producenta się rozszerza – tym razem dostaniemy zarówno wersję z 7-, jak i 8-calowym ekranem. Choć nazwy MSI Claw 8 AI+ oraz MSI Claw 7 AI+ nie wyjdą z ust ludzi tak łatwo, jak w poprzedniej odsłonie, tak stworzenie dwóch wariantów konsoli może zwiększyć jej popularność wśród graczy. Początkowo myślałem, że cal różnicy w przekątnej ekranu to niewiele, ale w praktyce wrażenia z rozgrywki są zupełnie inne i sam skłaniałbym się ku mniejszej przekątnej.
Jednocześnie dla tych, którzy wolą grać na większym ekranie, MSI Claw 8 AI+ zaoferuje większy akumulator o pojemności 80Wh zamiast 53 Wh w mniejszym modelu. Przy zastosowaniu panelu IPS może to mieć kluczowe przełożenie na długość rozgrywki. W większym wariancie znajdziemy także dwie wersje układu Intel Core Ultra 7 – 256V z 16 GB RAM-u i 258V z 32 GB RAM-u. Dla mniejszej zarezerwowano tylko wariant Intel Core Ultra 7 258V.
Większy rozmiar to także zupełnie inna ergonomia i odczucia z obcowania z konsolami. Na stoisku obydwie były przypięte do okablowania, ale różnice w masie i wymiarach dało się odczuć niemal od razu. W moim odczuciu 8-calowy wariant przy masie 794 gramów nie ma już za wiele wspólnego z konsolą przenośną, a zaczyna być laptopem bez klawiatury, choć długość większego wariantu dopiero zbliża się do długości Steam Decka. Nieco lepiej niż poprzednik oraz chociażby ROG Ally wypada tu kwestia uchwytów. Nie powiedziałbym, że te są idealnie wyprofilowane, ale z pewnością dają pewniejszy chwyt niż w przypadku większości konkurencji.
Najnowsze urządzenia MSI Claw mnie zaciekawiły. Mają inny, moim zdaniem znacznie bardziej wyrazisty, design i spore maskownice głośników, zza których wydostaje się całkiem przyjemny dźwięk. Dobre wrażenie utrzymuje także ekran z odświeżaniem do 120 Hz i o rozdzielczości Full HD czy Full HD+ (1920×1200 w przypadku modelu Claw 8 AI+ i 1920×1080 w MSI Claw 7 AI+). Różnicą między wariantami, która może mieć znaczenie dla promila odbiorców, będzie kompatybilność z Wi-Fi 7, zarezerwowana wyłącznie dla układu Intel Core Ultra 7 258V w MSI Claw 8 AI+. W 7-calowcu pozostanie nam Wi-Fi 6E. Nie zabraknie szybkiego SSD o pojemności 512 GB lub 1 TB, jak i slotu na karty Micro SD.
Wydaje się zatem, że MSI wyciągnęło najwięcej lekcji z pierwszej generacji sprzętu. Jednocześnie w dalszym ciągu będzie polegać na aplikacji MSI Center M, która łączy funkcje oprogramowania do zarządzania grami oraz wydajnością. Trudno będzie przekonać graczy ceną, gdyż MSI Claw 7+ AI wyceniono na 799$, a MSI Claw 8 AI+ na 899$. Jeden z konkurentów ma inny pomysł na przenośną konsolę i nie chodzi o Nintendo Switch 2, choć z tym propozycja Lenovo będzie dzieliła zamknięty system.
Lenovo Legion Go S – konsolka ze SteamOS… oraz Windowsem
Lenovo Legion Go było jednym z większych eksperymentów ostatnich lat, przynajmniej ze względu na formę. Odczepiane kontrolery (z czego jeden mógł zmienić się w myszkę lub arcade stick) polaryzowały, a dla mnie przede wszystkim zmniejszały pewność korzystania z całości po złączeniu w jedno. Z pewnością nie było to też zbyt opłacalne rozwiązanie dla producenta. Lenovo Legion Go S pozbywa się zatem tej części.
Spodziewałbym się przy tym, że design konsolki zachowa swoją zadziorność i gamingowy charakter wyrażony ściętymi bokami, ale nie tym razem. Legion Go S jest grzeczny i okrąglutki, choć przyznam, że liczyłem na więcej w zakresie wyprofilowania. Nadal rozmiar konsoli z 8-calowym ekranem daje o sobie znać, a chwyty mogłyby po prostu być grubsze, przynajmniej dla mnie. Producent stara się nieco poprawić chwyt poprzez wzór na tylnej i przedniej części uchwytu.
Lenovo Legion Go S ma mniej przycisków. Zrezygnowano w nim ze znaczącej płytki dotykowej na rzecz rozwiązania wielkości kciuka, ale dokonano też miłej poprawki – przyciski funkcyjne znajdują się teraz w bliżej kciuka. Konsola wydaje się też dość spora, nawet jak na fakt, że ma ekran o przekątnej 8 cali z mniejszą rozdzielczością – 1920×1200 pikseli. Zmiany, jakich dokonał producent, wydają się mieć sens – przy wydajności konsoli większa rozdzielczość rzadko kiedy mogłaby być wykorzystywana. Ważne, że ekran prezentuje dobry obraz, oferuje VRR i jasność na poziomie 500 nitów. Prodcuent nie chwali się zastosowaną technologią, ale po czerniach wnoszę, że będzie to IPS.
Lenovo Legion Go S wyróżnia to, że zadebiutuje w dwóch wersjach. Te jednak nie będą różniły się wyłącznie ilością zastosowanej pamięci czy kolorem. Bazowa wersja wyposażona w 16 GB RAM-u oraz dysk o pojemności 512 GB otrzyma system operacyjny SteamOS. Jeśli widzieliście test Steam Deck, to wiecie, z czym będziemy mieli do czynienia. Wydaje się, że wybór tego systemu pozwala obniżyć cenę, bo konsola ma zadebiutować w maju w cenie około 500$. Wcześniej, bo jeszcze w styczniu, do sprzedaży trafi wersja z Windowsem z większą ilością pamięci – 32 GB RAM-u oraz 1 TB na pliki w cenie 799$. Tańsza wersja z Windowsem powinna pojawić się w maju w cenie 599$.
Lenovo Legion Go S będzie oparty o dwa układy – Ryzen Z1 Extreme lub nowy układ Ryzen Z2 Go. Ten oferuje TDP w zakresie od 15 do 30W, 4-rdzeniowy i 8-wątkowy procesor z taktowaniem do 4,3 GHz w trybie Boost i do 3 GHz na co dzień oraz 10 MB cache. Układ graficzny z rodziny RDNA 2 zaoferuje 12 rdzeni. Pod względem specyfikacji nie ma tu większych zaskoczeń. Legion Go S wyposażono w slot na karty Micro SD, 2 porty USB-C 4 oaz gniazdo słuchawkowe. To wszystko dopełnia ogniwo o pojemności 55,5 Wh, co nieco rozczarowuje przy tym, jak duża to konsola.
Lenovo nie porzuca też projektu Lenovo Legion Go bez dodatkowej literki, za to z odczepianymi kontrolerami. W Lenovo Legion Go 2 możemy spodziewać się zachowania tej samej konstrukcji, ale i obecności AMD Ryzen Z2 Extreme, który na razie nie ma daty premiery rynkowej.
Acer Nitro Blaze 11 – gigant na glinianych nogach?
Do wyścigu na mobilne konsole dołączył Acer, choć w przypadku tego producenta mobilność nie jest głównym wyznacznikiem. Czy konsola przenośna może mieć 11-calowy ekran? Najwyraźniej tak, o ile oczywiście odczepimy od konsoli kontrolery. Niestety tego sprzętu nie znalazłem na targach, a pokazywany był jedynie za zamkniętymi drzwiami. Mimo tego myślę, że warto wspomnieć tu o Acer Nitro Blaze 11, który rozmiarem przytłacza konkurencję, a nawet własne 8,8-calowe i 7-calowe odpowiedniki.
Wspólnym mianownikiem konsol Acera będzie zastosowany układ – to AMD Ryzen 7 8840HS, który pierwotnie powstawał z myślą o laptopach, aniżeli o konsolach przenośnych. Zaimplementowany układ AMD Radeon 780M ma dość podobne parametry, ale jego moc wykonawcza ogranicza się do 15W zamiast do 30W w przypadku Ryzen Z1 Extreme. Karta zaoferuje 12 rdzeni do obsługi Ray Tracingu i jej wyniki nie są dużo lepsze od tego, co osiąga GTX 1650.
Cena 1199 euro raczej nie zachęci do kupna wielu osób, zwłaszcza, że mówimy o sprzęcie opartym o Ryzen 7 8840HS, który może i będzie wydajniejszy, ale niekoniecznie tak energooszczędny. Producent spróbuje zrekompensować te braki 16 GB pamięci LPDDR5X o szybkości 7500 MT/s oraz nawet 2 TB dysku SSD NVMe PCIe Gen 4 (choć do Polski pewnie dotrze wersja 512 GB). Nie zabraknie obsługi USB-C 4, pełnoprawne USB 3.2 oraz Wi-Fi 6E, a całość pracuje na Windowsie 11.
Ekran o przekątnej 10,95 cali także wygląda niczego sobie. W większej wersji otrzymamy panel z odświeżaniem do 120 Hz, a w mniejszej – do 144 Hz. Obydwa zaoferują rozdzielczości 2560×1600 pikseli, a więc więcej niż średnia. Producent obiecuje jasność na poziomie 500 nitów oraz kompatybilność ze standardem AMD FreeSync Premium. Dla największego wariantu konsoli przygotowano także podstawę tak, by odczepić kontrolery od ekranu. W planach jest także oficjalne narzędzie do łączenia dwóch kontrolerów w jednego pada, jak ma to miejsce w przypadku Nintendo Switch. To rozwiązanie najpewniej okaże się przydatne, bo Acer Nitro Blaze 11 waży już nieco ponad kilogram. Szkoda, że nie udało się przy tak dużej masie wcisnąć większego ogniwa niż to o pojemności 55 Wh.
Ceny nie wydają się nadmiernie konkurencyjne. Acer Nitro Blaze 7 ma kosztować 799$, Acer Nitro Blaze 8 – 899$, a Acer Nitro Blaze 11 – 1099$.
Powiew retro w wydaniu konsolowym – handheld od Atara i MyArcade
W obliczu drogich konsol przenośnych miłą odmianą był sprzęt, który nie będzie rywalizował na specyfikację, a zamiast tego powalczy o serca nostalgicznych graczy. Atari GameStation Go to propozycja, która wzbudziła najwięcej uśmiechu na mojej twarzy, także dlatego, że niezwykle poważnie potraktowano w niej materiał źródłowy. Sprzęt już od pierwszego złapania w dłoń emanuje aurą klasyka. Widać to chociażby po sposobach sterowania – Znajdziemy tu zarówno D-Pad, jak i trackball oraz… pokrętło i klawiaturę alfanumeryczną. Gier na Atari 2600, 5200 i 7800 wyszło sporo, więc dla każdego coś miłego. W dodatku z tyłu znajdziemy dwa porty USB-C do podpięcia kontrolerów.
Atari GameStation Go od MyArcade ma kosztować 149,99$. Co dostaniemy za tę cenę? Bliżej nieokreśloną specyfikację, bowiem producent nie podzielił się detalami dotyczącymi wnętrza. Wiemy za to, że w środku znajdziemy bazę 200 gier, kultowych dla czasów konsol Atari, ale i kilka nieco nowszych produkcji, jak Centipede. Przede wszystkim jednak klasyki, które do nowoczesnych standardów podciągnięto dzięki opcji zapisu w dowolnym momencie oraz oznaczaniu podświetleniem, z których kontrolerów powinniśmy skorzystać. To podświetlenie pojawia się także w menu, co przydaje się o tyle, że nie postawiono na ekran dotykowy.
Własny system operacyjny może sprawić, że czas pracy na baterii nie będzie zbyt dużym rozczarowaniem. Producent nie podaje konkretnej specyfikacji, więc pozostaje jedynie mieć nadzieję na dobre rezultaty. Atari GameStation Go będzie podobny do wcześniejszych rozwiązań. Nie zabrakło gniazda słuchawkowego, slotu na karty Micro SD oraz HDMI do podłączenia do większych ekranów. I choć mógłbym mieć pretensje o gigantyczne ramki dookoła ekranu czy jakość wykonania, która przy pierwszym złapaniu nie powaliła, tak wydaje mi się, że to po prostu bardzo miły sprzęt, z którego wielu graczy będzie miało pociechę, zapewne porównywalną z tą, jaką może dać Nintendo Switch 2.