Test Mini Cooper S – takiego wyposażenia w tej cenie się nie spodziewacie

Mini Cooper to już więcej niż auto. To ikona, która na stałe wpisała się w krajobraz polskich ulic. Spalinowy, 5-drzwiowy Mini Cooper S może wyglądać niepozornie, ale jego wyposażenie w stosunku do ceny spowodował u nas opad szczęki.
Test Mini Cooper S – takiego wyposażenia w tej cenie się nie spodziewacie

5-drzwiowy Mini Cooper S wygląda do bólu klasycznie

Arkadiusz Dziermański
Zdjęcia – Arkadiusz Dziermański, CHIP.PL

Wnętrze Mini Coopera S, do którego zaraz przejdziemy, jest bardzo nowoczesne i futurystyczne. Czego nie można powiedzieć o jego zewnętrznej powłoce. Tutaj mamy najbardziej klasyczną klasykę, jaką tylko możemy sobie wyobrazić.

Sylwetka, kształt świateł, piękne 17-calowe felgi, bardzo duże lusterka… Gdyby tylko zabrać z auta elementy nowoczesne, takie jak kamery, światła LED zamienić na coś starszego i trudno będzie powiedzieć, czy jest to egzemplarz z 2025 czy 2005 roku. I to jest w tym wszystkim piękne!

Niezmiennie, na co często zdarza mi się narzekać, brakuje mi tu widocznej, ładnej końcówki wydechu. W końcu to usportowiona odmiana Mini i byłby to idealny dodatek.

Bardzo ciekawym dodatkiem jest za to opcjonalny, dwukolorowy dach. Tak jak nie jestem fanem tego typu rozwiązań, tak w Mini wygląda to bardzo efektownie.

5-drzwiowy Mini Cooper S ma 4036 mm długości, 1970 mm szerokości z lusterkami, 1464 mm wysokości i 2567 mm rozstawu osi. To kompaktowe miejskie auto, którym bez problemu można manewrować w zatłoczonym mieście.

Czytaj też: Nissan X-Trail e-Power – wady i zalety flagowego SUV-a

Wnętrze Mini Coopera S jest nietypowo wykonane i bardzo futurystyczne

O ile z zewnątrz mamy klasykę, tak w środku… już nie do końca. Do pięknego, okrągłego ekranu OLED jeszcze przejdziemy, ale bardzo ciekawy jest tutaj dobór materiałów.

Kwestię ceny poruszymy później, ale nowy Mini Cooper S nie kosztuje dużo i to po części widać we wnętrzu. Skórę znajdziemy tylko na fotelach. Deska rozdzielcza, drzwi czy malutki schowek w tunelu środkowym są pokryte przyjemny w dotyku, miękkim materiałem. Reszta jest plastikowa, ale jest on sprytnie schowany, bo elementy plastikowe są umieszczone w miejscach, których na co dzień nie dotykamy, przez co na dobrą sprawę ich nie zauważamy.

Materiałowe wykończenie jest efektowne, ale czy w jasnych odcieniach będzie praktyczne w dłuższej perspektywie? Mam mieszane uczucia, bo czyszczenie tego może być upierdliwe.

W nietypowy sposób rozwiązane zostało podświetlenie wnętrza. Sama deska rozdzielcza nie ma żadnych LED-ów, a za podświetlenie odpowiada niewielki projektor umieszczony za ekranem. Dlaczego tak? Czy to coś zmienia? Trudno powiedzieć, bo wygląda to ładnie, wcale nie gorzej niż w przypadku klasycznych LED-ów. Być może jest to tańsze w produkcji, niemniej nie ma tu powodów do narzekania.

5-drzwiowy Mini Cooper S nie jest dużym autem i to częściowo czuć we wnętrzu. Częściowo, bo z przodu nie ma tragedii. Jest tu przestronnie, a opcjonalnie elektrycznie regulowane fotele są wygodne i w dłuższych trasach siedzi się w nich bardzo komfortowo. Dodatkowo, również opcjonalnie, fotel kierowcy może mieć funkcję masażu, a oba opcję podgrzewania.

Z tyłu szału nie ma. Co widać też na zdjęciach, ale kanapa jest na tyle dobrze zapadnięta i nachylona, że siedząc tutaj aż tak tego braku miejsca nie odczujemy. Szczególnie jeśli chodzi o miejsce na nogi. Wyposażenie jest tu skromne, bo nie ma podłokietnika, mamy tylko jeden uchwyt na napoje, ale za to dwa porty USB-C.

Bagażnik jest malutki i ma 275 litrów pojemności, ale optycznie wydaje się większy. Dużą rolę odgrywają tutaj płaskie boki, więc jest dzięki temu bardzo ustawny, więc wrzucenie tu kilku walizek nie jest problemem. Z drugiej strony coś czuję, że wakacyjne wyjazdy tym autem byłyby zdecydowanie dwuosobowe.

Czytaj też: Pierwsza jazda Ford Capri. Legenda przekształcona w elektrycznego SUV-a okazała się dobrym pomysłem?

Nowy Mini Cooper S to technologiczna perełka, ale bez tego jednego elementu go nie kupuj!

Całe centrum sterowania nowego Mini Coopera S to okrągły ekran OLED. Nie kojarzę innego auta europejskiego producenta, które miałoby ekran organiczny i to ogromna zaleta. Dostajemy pięknie nasycone kolory, perfekcyjną czerń, maksymalne kąty widzenia – technologiczna perełka! Sam ekran jest też bardzo cieniutki i jego obudowa nie zajmuje dużo miejsca.

Pamiętajmy jednak, że to jedyny ekran w tym aucie, a head-up jest dodatkowo płatny. Dlatego też jeśli go nie mamy, to nawet podstawowe informacje, jak prędkość czy wskazówki nawigacji są niewidoczne i trzeba oderwać wzrok od drogi, aby zerknąć na wyświetlacz. Warto o tym pamiętać i wydaje nam się, że nowy Mini Cooper bez head-upu nie ma najmniejszego sensu.

Nowy Mini Cooper S ma ten sam interfejs, jaki znamy z nowych aut BWM, ale w kompletnie innej szacie graficznej. Wygląda to znajomo, ale mimo wszystko wymaga przyzwyczajenia. Niestety podobnie jak w BMW interfejs jest zbyt rozbudowany i przekombinowany. Opcji w Menu głównym jest zdecydowanie za dużo i tego zwyczajnie trzeba się nauczyć, poznać rozkład i koniecznie przypisać skróty do najczęściej używanych funkcji, takich jak choćby wyłączenie dźwięku asystenta prędkości.

Pewnie zastanawiacie się, co stanie się jeśli podłączymy Android Auto lub Apple CarPlay (tak, w końcu w Mini działa Android Auto!)? Nie, interfejs nie dopasuje kształtu do okręgu i pojawi się w formie prostokąta. Wygląda to przedziwnie, ale nie traci na funkcjonalności.

Poza funkcjami użytkowymi na ekranie mamy ogrom bajerów wizualnych. Różne warianty pięknych prędkościomierzy, animacji, tapet, dźwięków, odgłosów… Można by o tym zrobić osobny materiał, bo jest tu tego bardzo dużo.

Fizycznych przycisków mam niewiele, brakuje wśród nich sterowania klimatyzacją. Tę regulujemy na ekranie i jest to co prawda bardzo wygodne, ale nie aż tak intuicyjne i szybkie jak w przypadku fizycznego pokrętła.

Nagłośnienie Harman/Kardon bardzo mnie zaskoczyło. W tak małych autach brzmienie głośników zazwyczaj nie jest wybitne, a tu proszę – da się! Mamy tu przyjemny, nieprzesadzony bas, słyszymy bardzo dużo szczegółów, dźwięk jest przestrzenny i otacza nas z każdej strony. Pod tym względem ktoś zrobił tu kawał bardzo dobrej roboty.

Czytaja też: Pierwsza jazda BYD Sealion 7 – elektryk, a prowadzi się jak spalinowy

Mini Cooper S, czyli miejski gokart

Sylwia Januszkiewicz

Mini Cooper S wyposażono w 4-cylindrowy silnik o pojemności 2.0 l, dysponujący mocą 204 KM i 300 Nm momentu obrotowego. Pomimo tego, że mamy tutaj napęd na przód, ten niewielki hatchback potrafi sprawiać człowiekowi radość z jazdy. Przez długi czas obserwowałam kierowców Coopera S i zastanawiałam się, co takiego sprawia, że zachowują się, jakby siedzieli w gokartach. Jasne, przyspieszenie 6,8 s 0-100 km/h na pewno nie zniechęca do dynamicznej jazdy, ale ci kierowcy zazwyczaj sprawiali wrażenie, jakby ich życie zależało od tego, czy będą najszybsi na drodze.

Cóż, kiedy znalazłam się za kierownicą, bardzo szybko poczułam się podobnie. Przyspieszenie, świetnie zestrojony układ kierowniczy i sztywne zawieszenie sprawiały, że Cooper S nad wyraz chętnie wykonywał moje polecenia i przeskakiwał między samochodami, dzięki swoim rozmiarom mieszcząc się w każdą wolną przestrzeń. Miałam wrażenie, że znalazłam się w Mario Cart, a auto mówi do mnie: no dawaj, dawaj, możemy szybciej, sprawniej, lepiej! Cooper S prowadził się świetnie, ale przecież jeździłam autami o wiele szybszymi, bardziej sportowo zestrojonymi, a mimo wszystko nie grały mi na ambicji tak jak ten niepozorny hatchback! Nie wiem w czym tkwi tajemnica Mini Coopera S, ale jeżeli lubicie jeździć dynamicznie, a jednocześnie cenicie sobie auta kompaktowe, radziłabym się nim poważnie zainteresować.

Jedynym elementem do którego trzeba się przyzwyczaić, to niezbyt sprawne uruchamianie się turbo. Jeżeli poruszamy się z niską prędkością i chcemy asertywnie przyspieszyć, nawet przy wciśnięciu gazu w podłogę, Cooper S potrzebuje dobrych 2s do załapania, o co chodzi kierowcy i wejścia w obroty, które pozwolą na dynamikę. Pierwszego dnia mocno kręciłam na to nosem, ale kiedy już wiedziałam, czego mogę się spodziewać, dostosowanie stylu jazdy nie było problemem.

Czytaj też: Dacia Spring – Cybertruck i G-Klasa w małej formie

Może nie każdy się spodziewał, że jedną z największych zalet nowego Mini Coopera S będzie… spalanie

Cooper S nie jest modelem szczególnie zelektryfikowanym, a silnik 2.0 potrzebuje nieco paliwa, więc spalanie w mieście nie będzie powalało na kolana, jednak w ogólnym rozrachunku wypada to nieźle:

Miasto6,7 l/100 km
Trasa do 90 km/h (70-90 km/h)5,1 l/100 km
Droga ekspresowa (tempomat 120 km/h)6,1 l/100 km
Autostrada (tempomat 140 km/h)7,1 l/100 km

Jak widzicie, w trasie wyniki są po prostu świetne, natomiast w mieście takie jakich można się spodziewać po aucie, które hybrydą nie jest. A przynajmniej nie oficjalnie.

Czytaj też: Test Toyota Camry – takich aut jest coraz mniej

Technologie w służbie kierowcy

Producent zadbał o to, żeby Cooper S prowadził się świetnie, ale nie zapomniał o wyposażeniu go w technologie, które mogłyby zawstydzić niejednego producenta, w końcu wiemy, kto stoi za brytyjską marką. Mam tu oczywiście na myśli elementy o których wspominał Arek (wyświetlacz, head-up, etc.), ale nie tylko.

System kamer 360° oferuje obraz wysokiej jakości z dynamicznymi liniami, nawet podczas korzystania z niego w nocy. Możemy przełączać się pomiędzy widokami z poszczególnych kamer, jednak nie zdarzyła mi się sytuacja w rzut z góry nie byłby wystarczający do manewrowania w ciasnych miejscach. Jeżeli zdaniem Coopera S mocno zbliżycie się do przeszkody, na wyświetlaczu zobaczycie animację, która pokaże zbliżenie na element auta, który potencjalnie może zostać uszkodzony, jeżeli będziecie kontynuować manewr. Naprawdę, ciężko jest to auto przeszorować korzystając z tych kamer.

Kolejnym elementem jest asystent parkowania. Wielokrotnie pisałam, że asystent asystentowi nie równy i pozostaje to prawdą. Prawda pozostaje również to, że asystent w którym maczali palce Bawarczycy, pozostaje jednym z najlepszych na rynku. Możemy z niego skorzystać na dwa sposoby. Klasycznie – uruchamiamy asystenta, toczymy się, auto szuka miejsca. Kiedy je znajdzie, pokazuje je nam i pyta, czy ma tam zaparkować (tak, umie prostopadle i równolegle). Jeżeli tak, klikamy to miejsce, a auto zajmie się resztą, kierowca po prostu czeka na wykonanie manewru. Drugi sposób jest moim zdaniem znacznie lepszy i mało który producent tym dysponuje.

Załóżmy, że na parkingu widzimy wolne miejsce. Podjeżdżamy do niego i ustawiamy się tyłem, tak jakbyśmy chcieli zaparkować. Wrzucamy wsteczny. Mini zobaczy, że jest wolne miejsce, a wsteczny podpowie mu, że kierowca prawdopodobnie chce w nie wjechać. Wtedy samo, bez aktywacji asystenta zapyta Was, czy ma tam zaparkować. Wam pozostaje wyrażenie zgodny i koniec – auto działa, Wy się o nic nie martwicie.  Jeżeli jest ciasno, będzie wykonywało korekty, aby w końcu stanąć między liniami/zaparkowanymi autami, włączy tryb parkingowy i da znać, że manewr został zakończony. Pozwala to na szczędzenie czasu – przy sposobie o którym pisąłam wcześniej, szukanie wolnego miejsca potrafi mu chwilę zająć, a tutaj cała operacja przebiega sprawnie. Wiem, że tak małe auto z systemem kamer 360° jest łatwo zaparkować, ale dla osób, które np. sprawnie parkują prostopadle, ale równolegle już niekoniecznie (albo odwrotnie), ten asystent będzie wybawieniem.

Również system półautonomicznej jazdy (aktywny tempomat połączony z systemem utrzymywania pośrodku pasa ruchu) stoi na wysokim poziomie. Widzi linie nawet w trudnych warunkach (noc, deszcz), nie wykonuje agresywnych manewrów, do utrzymywania w pasie wystarczają mu lekkie korekty, a po ominięciu przeszkody przyspiesza sprawnie. Nie ma się do czego przyczepić.

Czytaj też: Test Mercedes EQE SUV 500 – czy ogromny SUV może być zbyt skrętny?

Cena to ogromne zaskoczenie Mini Coopera S

Muszę przyznać, ceny mnie trochę zszokowały. Skupmy się na testowanym wariancie. Mini Cooper S w linii Flavoured (jest tylko jedna droższa linia wyposażenia), do tego lakier, dach Multitone i najwyższy pakiet wyposażenia XL, a wszystko zamyka się w 166 800 zł, w 2025 roku!

Nie dość, że wygląda to fajnie, ma ekran OLED którym wszyscy się tak ekscytują, prowadzi się tak jak pisałam powyżej, do tego wszystkie te technologie, a całość za niecałe 170 000 zł – to naprawdę jest konkurencyjna cena.

Jeżeli nie potrzebujecie zabawek premium, możecie też zrezygnować z pakietów dodatkowych, albo wybrać jeden z tańszych. Mini Cooper S w linii Flavoured, w wersji podstawowej kosztuje 147 700 zł, natomiast najtańszy (Linia Essential bez pakietów dodatkowych) to zaledwie 128 900 zł. Szczegóły znajdziecie w konfiguratorze, zachęcam Was do klikania, możecie się mocno zdziwić cenami.

Czytaj też: Test Dacia Spring – bierz dopłatę i nie zadawaj pytań

Z hejterki do fanki Mini – nowy Cooper S czyni cuda

Nie ukrywam, że nie należę do oddanych fanek Mini. Poprzedni Cooper w wersji elektrycznej bynajmniej nie powalił mnie na kolana, a na Countrymana po prostu nie mogłam patrzeć. Chociaż nowy Cooper S wygląda fajnie, nie byłam do niego zbyt przyjaźnie nastawiona i zupełnie szczerze, wiłam się jak piskorz, próbując uniknąć tego testu. Kiedy już go odebrałam i pojeździłam, moje nastawienie diametralnie się zmieniło, a kiedy zobaczyłam, ile kosztuje, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jeżeli szukacie nowoczesnego hatchback, który w dodatku pozwala na radość z jazdy, Mini Cooper S powinien znaleźć się na szczycie Waszej listy.