Ministerstwo Cyfryzacji wraca do pomysłu blokowania treści w internecie
Najnowsze zmiany w projekcie ustawy o zmianie ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną oraz niektórych innych ustaw dotyczą bowiem przyznania prezesowi Urzędu Komunikacji Elektronicznej uprawnień do wydawania nakazów dotyczących blokowania treści w internecie bez zgody sądu, w szybkim postępowaniu administracyjnym. Cała procedura miałaby trwać w zależności od okoliczności od 2 do 21 dni, a decyzja miałaby rygor natychmiastowej wykonalności.
Jak wskazuje Konrad Siemaszko z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka (via Dziennik Gazeta Prawna), zgodnie ze stanowiskiem ETPCz blokowanie treści przed wyrokiem sądu może być stosowane jedynie w szczególnych przypadkach, wymagających pilnego działania. Problemem ma być też bardzo szeroki zakres treści, które mogłyby być blokowane.
Musimy lepiej chronić obywateli na platformach społecznościowych!
— Krzysztof Gawkowski (@KGawkowski) January 13, 2025
Demokratyczne wartości i wolność słowa są dla rządu i Ministerstwa Cyfryzacji najważniejszą wartością.
Przepisy, które projektujemy mają służyć zwalczaniu nielegalnych treści w internecie, w tym nielegalnych…
Czytaj też: Samsung sprawi, że spojrzę z rozczarowaniem na iPhone’a. Bixby nowej generacji przemówi po polsku?
UKE nigdy nie miało w zakresie zadań badania takich spraw i trudno spodziewać się, by w zasobach kadrowych i instytucjonalnych nagle znaleźli się eksperci mający pojęcie o moderacji treści w internecie czy tematyce wolności słowa i dóbr osobistych. W tej sytuacji nawet decyzje podejmowane w najlepszej wierze mogą być pospieszne i nieprawidłowe, a co gorsza, najbardziej zainteresowana osoba, która opublikowała problematyczny wpis i powinna być stroną w postępowaniu, dowie się o decyzji ostatnia, gdy wejdzie już w życie.
Owszem, decyzję można zaskarżyć do sądu administracyjnego – tyle że to trwa, a ewentualna szkoda związana z zablokowaniem powstaje w zasadzie natychmiast. Do tego sądownictwo administracyjne nigdy nie zajmowało się sprawami związanymi z naruszaniem dóbr osobistych i własności intelektualnej, bada zgodność z prawem działania organów administracji publicznej – wzmiankowane kategorie spraw zaś przynależą do kognicji sądów powszechnych, które mają dużo lepiej nadające się do tego narzędzia prawne no i odpowiednią praktykę oraz kadry.
.@gazetaprawnapl goni za clickbajtem – w dzisiejszych czasach w zasadzie nie jest to dziwne 🙂
— Michał Gramatyka 🇵🇱🇪🇺 #Hołownia2025 (@McGramat) January 13, 2025
"Prawi" szaleją, bo nie za bardzo wiedzą o czym rozmowa (może z wyjątkiem @jciesz który, jeśli w ogóle dezinformuje to robi to z rozmysłem, bo się na rzeczy po prostu zna).
A fakty… pic.twitter.com/Eu4tmDWsEf
Jak takie regulacje spiszą się w praktyce, zależy oczywiście od UKE, który w ostatnich lat działał stosunkowo profesjonalnie. Patrząc jednak na praktyki powszechne w latach 2015-2023, to trudno nie myśleć z niepokojem o tym, jak mogłoby to wyglądać, gdyby posłużono się tym słabo kontrolowanym narzędziem do tłumienia nieprzychylnych opinii.
@CYFRA_GOV_PL dodało do projektu wdrożenia DSA „procedurę do walki z nielegalnymi treściami”. Co to za treści? To np. naruszenia prawa własności intelektualnej i dóbr osobistych albo mowa nienawiści.
— Fundacja Panoptykon (@panoptykon) January 13, 2025
Walka ta jest niepokojąca. Dlaczego? Zapraszamy na wątek 🧵1/ pic.twitter.com/q9IYwUCB3Q
– Osoba, która byłaby niezadowolona z powodu krytyki, która ją spotyka w internecie – np. burmistrz, przedsiębiorca, a nawet instytucja publiczna czy gmina – nie musiałaby już inicjować długiego procesu sądowego. Mogłaby zamiast tego złożyć wniosek do prezesa UKE, wskazując, że dana treść narusza jej dobre imię – co mogłoby w bardzo szybkiej procedurze doprowadzić do natychmiastowego usunięcia nieprzychylnego komentarza – stwierdza Konrad Siemaszko z HFPC (dla DGP)
Projekt zmian jest procedowany w rządzie i daleka jeszcze przed nim droga, zanim trafi pod obrady Sejmu. Do tego czasu wciąż jeszcze wiele może się w nim zmienić, a i w trakcie prac parlamentarnych można go będzie poprawić. Szkoda tylko, że znów pojawiają się takie kontrowersyjne pomysły, wdrożenie DSA w Polsce bowiem nie wymaga tak daleko idących regulacji.