Będą czaić się w głębinach i atakować z zaskoczenia. Polska zrewolucjonizuje swoją marynarkę

Polska nie jest krajem, który może pochwalić się specjalnie zaawansowaną marynarką wojenną. Aktualnie walczymy jednak o to, aby zmienić ten stan rzeczy i kolejnym tego przejawem są okręty podwodne, których zwyczajnie nam brakuje.
ORP Orzeł

ORP Orzeł

Polska przed okrętową rewolucją. Po dekadzie oczekiwań program Orka może wreszcie trafić na dobre tory

Wiecie, że Polska ma dostęp do podwodnej potęgi? No, może w ramach tylko jednego okrętu podwodnego, ale za to jakiego! W marcu 2024 roku dowiedzieliśmy się, że nasze podwodne orlątko wreszcie może ponownie się zanurzyć i tym samym wrócić na służbę. Wtedy Marynarka Wojenna RP poinformowała oficjalnie o zakończeniu prac nad tym okrętem podwodnym, który powrócił na służbę po prawie dziesięciu latach, jako że w czerwcu 2014 roku ten okręt podwodny zawitał do stoczni w celu wymiany akumulatora, ale zamiast szybkiej akcji, skończyło się na rozpoczęciu rozległych prac remontowych. Trzy lata później, bo w 2017 roku, doszło do pożaru podczas rozładowywania akumulatora, co przedłużyło prace remontowe o kolejne trzy lata, w które zaangażowano wiele różnych firm.

Czytaj też: Amerykańskie HIMARSy się chowają. Polska sprawdziła nową broń w akcji

ORP Orzeł

Pozostaje więc najważniejsze pytanie – co dalej? Czy nasz kraj zadowoli się jednym okrętem podwodnym, czy może wreszcie wrócimy do programu Orka, który od dawna ma zapewnić Polsce nowe okręty tej klasy? Jest to o tyle ważne, że ORP Orzeł nie będzie służyć wiecznie, bo pełni służbę od 1986 roku i jego najlepsze lata minęły już dawno. Co więc dzieje się w programie Orka, który ma zapewnić Polsce nowe okręty podwodne? Po raz ostatni usłyszeliśmy o nim coś poważnego w sierpniu 2023 roku, kiedy to Hanwha Ocean zawitała na targi MSPO 2023 w Kielcach w celu prezentacji swojego okrętu podwodnego KSS-III, chcąc zainteresować sobą decydentów w Polsce. Pamiętajmy jednak, że ten program nie jest wcale taki nowy, bo uruchomiono go w 2014 roku właśnie z racji pilnej potrzeby zastąpienia starzejącego się okrętu podwodnego ORP Orzeł typu Kilo (Projekt 877E). Temat jednak nieoczekiwanie wrócił w światło reflektorów.

Czytaj też: Znowu to zrobili! Polska broń jeszcze skuteczniejsza i to nawet przeciwko poradzieckim czołgom

Wygląda na to, że w tej chwili Polska stoi przed kluczową decyzją w sprawie modernizacji Marynarki Wojennej poprzez zakup nowych okrętów podwodnych. Jak poinformował generał Mieczysław Bieniek, a więc doradca szefa MON, w grę wchodzi pozyskanie od dwóch do czterech jednostek i prace mogą ruszyć lada moment, bo program ma szanse trafić do fazy realizacji. Pomimo wieloletnich zapowiedzi, do tej pory nie doszło do podpisania żadnych konkretnych kontraktów, ale ponoć teraz “sytuacja dojrzewa do rozwiązania”, a decyzje o zakupie, leasingu lub budowie w zagranicznych stoczniach mają zapaść niebawem. Kluczowymi kryteriami wyboru będą cena, logistyka, możliwości eksploatacyjne oraz kompatybilność z systemami sojuszniczymi działającymi na Morzu Bałtyckim.

Czytaj też: Polska wprowadza nowy system obrony przeciwlotniczej SA-35MM

Gra jest warta świeczki, bo samo posiadanie okrętów podwodnych to kluczowy element obrony i odstraszania na Bałtyku, a to szczególnie w kontekście rosnącego napięcia geopolitycznego w regionie. Bałtyk jest strategicznym akwenem dla naszego kraju oraz sojuszników z NATO, a sama modernizacja floty podwodnej pozwoli na zwiększenie zdolności monitorowania i reagowania na potencjalne zagrożenia. Do tej pory docierały do nas informacje, że okręty podwodne tworzone w ramach programu Orka muszą wykorzystywać techniki stealth, mają odznaczać się możliwością przeprowadzania długich misji i zdolnością wystrzeliwania pocisków manewrujących.