Superbroń USA dla Polski. Poszły na nią twoje podatki, więc sprawdź, czego może dokonać

Wyobraźcie sobie broń, która jest w stanie rzucić wyzwanie efektom wielu dekad prac nad zwalczaniem zagrożeń powietrznych. Taka właśnie superbroń stworzona w USA trafi w ręce polskich pilotów, którzy dzięki niej będą w stanie utorować drogę lotnictwu aż do samej stolicy wrogiego państwa.
Superbroń USA dla Polski. Poszły na nią twoje podatki, więc sprawdź, czego może dokonać

Jak 200 rakiet AARGM-ER z USA wzmocni potęgę lotnictwa naszego kraju?

Kiedy tylko lotnictwo zaczęło zwiększać swoją rolę w wojnie, rozpoczęto wielką podróż ku kontrowaniu “śmieci z przestworzy”, która trwa aż do dziś. Wyścig ten będzie trwał tak długo, jak długo widmo wojny będzie wisieć nad naszą cywilizacją i będzie przyjmował coraz to bardziej zaawansowane systemy ziemia-powietrze do przechwytywania zarówno maszyn lotniczych, jak i środków bojowych (pocisków, dronów). Dziś te systemy są już zupełnie czymś innym w porównaniu do np. niemieckich działek kalibru 88 mm z czasów II wojny światowej, bo zagrożenie związane z lotnictwem znacznie urosło, co bezpośrednio wymusiło rozwój systemów przeciwlotniczych do aktualnego połączenia zaawansowanych radarów oraz pocisków o zasięgu liczonym w setki kilometrów.

Czytaj też: Precyzyjne uderzenia z 80 kilometrów. Chiny prezentują nową broń

Kiedyś sprawa miała się prosto. Strzelec dostrzegał zagrożenie na niebie, to próbował je zestrzelić, ale w dobie samolotów stealth, pocisków i bomb o ogromnych zasięgach oraz prędkościach tego typu podejście odeszło do lamusa i tylko napływ dronów bojowych nadał mu drugie życie. Dziś zestrzelenie nowoczesnego myśliwca czy bombowca podczas misji wymaga jego wykrycia na znacznym dystansie i w znacznej odległości, a następnie wystrzelenia w jego kierunku pocisku przechwytującego, który spróbuje dosięgnąć celu, wykorzystując dodatkowe systemy naprowadzania. W takim podejściu pojawia się jednak jeden problem – “jeśli my widzimy ich, oni widzą nas”.

Wystrzelenie AGM-88
Wystrzelenie AGM-88

Wykrywanie wrogiego lotnictwa i pocisków z wykorzystaniem radarów jest skuteczne, ale wystawia stronę broniącą się na kontratak, jako że radary działają poprzez emisję i przechwytywanie fal, które po prostu można wykryć i w efekcie spróbować zaatakować miejsce, w którym są generowane. O ile schemat “wykrycie-atak” ciągle ma sens, tak narodzenie się przed dekadami specjalnych pocisków, które robią dokładnie to podczas lotu, zmieniło zupełnie równowagę sił w tym sektorze. W USA wszystko zaczęło się w latach 80., bo wraz z wprowadzeniem na służbę pocisku HARM (High-speed Anti-Radiation Missile), ale od niedawna Amerykanie zaczęli rewolucjonizować swoje możliwości w tym zakresie, stawiając na nowoczesne AARGM-ER.

Czytaj też: Broń idealna do wojny na wyniszczenie. Strike Missile wchodzi do gry

AARGM-ER to supernowoczesny pocisk przeciwradarowy opracowany przez Northrop Grumman w formie ulepszonej wersji AGM-88E AARGM, bazującej na słynnym HARM firmy Raytheon. Jego głównym zadaniem jest niszczenie wrogich systemów obrony powietrznej, a w tym radarów i wyrzutni rakiet przeciwlotniczych, a więc zwalczanie największego nemezis lotnictwa. Uderzają w cele z dystansu ponad 200 km, wykorzystują zaawansowane systemy naprowadzania na aktywne systemy radarowe, robią użytek z nowoczesnego silnika rakietowego, a do boju mogą ruszyć po wystrzeleniu z myśliwców F-35 lub F-16. Stany Zjednoczone nie mają jednak zamiaru ograniczać ich wyłącznie do własnych sił, czego przejawem było zielone światło na sprzedanie naszemu krajowi 360 rakiet AARGM-ER za 1,275 mld dolarów.

Czytaj też: Nowy sposób na potężniejszą broń. Chińczycy znaleźli go w najprostszym miejscu

28 stycznia 2025 roku minister obrony narodowej naszego państwa, Władysław Kosiniak-Kamysz, podpisał w Warszawie kontrakt na dostawę 200 pocisków AARGM-ER za 745 milionów dolarów. Wiemy, że ich dostawy rozpoczną się w 2029 roku i potrwają do 2035 roku, dając Polsce możliwość przeprowadzenia precyzyjnych uderzeń na poziomie najlepszych sił NATO m.in. w rosyjskie systemy S-300 czy S-400. Skorzystają z nich zapewne myśliwce F-35, bo pamiętajmy, że już w tym roku nasze Siły Powietrzne zaczną zasilać pierwsze dostawy łącznie 32 zamówionych myśliwców piątej generacji.