Jeśli nie jesteście na bieżąco ze smartfonami, to być może OnePlus w waszej wyobraźni figuruje jako marka z pogranicza rynku smartfonów. W ostatnich latach podjęto jednak kilka prób, by wyciągnąć tę markę z wyobraźni geeków i przekierować na nią uwagę zamożnych klientów. Z pewnością firmie udaje się to osiągnąć dzięki jakości produktów – osobiście uważam dwie poprzednie generacje flagowców za bardzo udane.
OnePlus 13 ma misję, by przebić się do masowego odbiorcy. O ile w Chinach nie ma z tym problemu, tak poza granicami tego kraju misja jest trudniejsza. Sprawy z pewnością nie ułatwi fakt, że w tym roku doszło do wewnętrznej konkurencji i na wielu rynkach rywalem będzie także Oppo Find X8 Pro. Do tego “poprzednie” generacje urządzeń wcale nie starzeją się tak szybko, jak kiedyś. Czy uda się przebić oczekiwania?
Z pewnością nie będzie łatwo z tytułu ceny. Przy zakupie u jednego z partnerów OnePlus w Polsce lub w OnePlus Pop Store, zapłacimy odpowiednio:
- Wersja 12/256 GB – 4799 zł;
- Wersja 16/512 GB – 5299 zł.
Oczywiście producent w przedsprzedaży do 21 stycznia dorzuca i gratisy jak OnePlus Watch 2R, jak i zwrot do 400 złotych (dla wersji 16/512 GB; w przypadku 12/256 GB to 200 zł). To jednak wyłącznie rozpraszacz od tego, co ważne: Czy OnePlus 13 to smartfon, który można z czystym sumieniem polecić?
Testowany egzemplarz wyposażono w 16 GB pamięci operacyjnej i 512 GB pamięci na pliki.
OnePlus 13 – specyfikacja i opakowanie
Specyfikacja | OnePlus 13 |
Wymiary | 162,9 x 76,5 x 8,5 mm (8,9 mm w wersji z ekoskórą – Midnight Ocean) |
Masa | 213 g (210 g w wersji z ekoskórą – MIdnight Ocean) |
Stopień ochrony IP | IP68 + IP69 |
Wykończenie | Szkło Ceramic Guard z przodu, aluminiowe ramki, szkło lub ekoskóra z tyłu |
Ekran | 6,82″ LTPO 4.1 ProXDR AMOLED |
Rozdzielczość ekranu | 3168 x 1440 pikseli (510 ppi) |
Odświeżanie ekranu | 1-120 Hz |
Głośniki | Stereo |
Układ obliczeniowy | Qualcomm Snapdragon 8 Elite (3nm) |
Procesor | 2x 4,32 GHz Oryon V2 Phoenix L + 6x 3,53 GHz Oryon V2 Phoenix M |
Grafika | Adreno 830 (1 GHz) |
RAM | 12/16 GB LPDDR5X |
ROM | 256 GB, 512 GB UFS 4.0 |
Slot na kartę Micro SD | Brak |
System | Android 15 |
Nakładka | OxygenOS 15 |
Wi-Fi | 802.11 a/b/g/n/ac/6e/7, trzypasmowe |
Bluetooth | 5.4, A2DP, LE, aptX HD, LHDC 5 |
NFC | tak |
Lokalizacja | GPS, Glonass, BDS, Galileo, QZSS, NavIC |
USB | Typu C, 3.2, OTG |
Czujniki | Akcelerometr, żyroskop, zbliżeniowy, kompas |
SIM | Dual SIM z eSIM |
Czytnik linii papilarnych | Pod ekranem, ultrasoniczny |
Akumulator | Krzemowo-węglowa (Si/C), 6000 mAh |
Prędkość ładowania przewodowego | Do 100W |
Ładowanie bezprzewodowe | Tak, do 50W + 10W zwrotnego |
Aparat główny | Sony LYT-808 50 Mpix f/1.6, 24mm, OIS, 1/1,4″, 1,12µm, wielokierunkowy PDAF |
Aparat ultraszerokokątny | S5KJN5 50 Mpix f/2, 15mm, 1/2,0″, 0,7µm, PDAF, pole widzenia 120˚ |
Aparat przybliżający | Sony LYT-600 50 Mpix f/2.6, 73mm, OIS, 1/1,95″, 0,8µm, PDAF, 3-krotny zoom optyczny |
Przedni aparat | Sony IMX615 32 Mpix f/2.2, 1/2,74″, 0,8µm |
Wideo | 8K/30 FPS, 4K/30/60/120 FPS; HDR 10+ |
Koniec czasów szybkich ładowarek w pudełkach smartfonów OnePlusa. W pudełku zostaje tylko czerwony kabel, trochę instrukcji i kluczyk do tacki na karty SIM.
IP69, ale i zgrzyt w jakości wykonania
Koniec z konstrukcją, która łączyła wyspę aparatów z metalową ramką. Wewnętrzne testy nie pozwalały jej na przejście przez testy certyfikatu IP68. Dokonano zatem kilku zmian i osiągnięto trwałość na poziomie IP69. Oznacza to tyle, że oprócz zanurzania możecie kierować na urządzenie strumień ciepłej wody. Powiedziałbym, że zasługuje to na pochwałę, ale bardziej przydatna wydaje się możliwość zanurzania urządzenia głębiej, jak w iPhone’ach. Zwłaszcza, że po miesiącu testowania czekała mnie nieprzyjemność, której unikałem zarówno w poprzedniej generacji OnePlusa, jak i innych flagowych urządzeniach.
Chodzi o rysowanie ramy dookoła obudowy. Pod tym względem smartfon zaliczył regres. Farba ma niby matowy sznyt i imituje szczotkowany wygląd, ale całość jest na tyle miękka, że bez problemu gromadzi na sobie rysy. Szkoda, bo bryłę względem poprzednika udało się odchudzić o kilka dziesiątych milimetra oraz odciążyć z kilkunastu gramów. Pod tym względem nadal sporo ważący smartfon trzyma się lepiej niż poprzednika, ale rysy po miesiącu noszenia w kieszeni (czasem z kluczami) stały się dość widoczne. Szkoda, bo szkło z tyłu nie brudzi się i nie ma na nim śladu zmęczenia, a do tego wygląda bardzo okazale w wersji imitującej wyglądem drewno.
OnePlus 13 ma dość standardowy dla tego producenta układ przycisków. Po lewej stronie znajdziemy suwak, który z jednej strony dość opornie porusza się pod palcem, a z drugiej kocha zahaczać się o kieszenie spodni i w ten sposób przełączać tryb cichy na dźwięk lub na odwrót. U góry znajdziemy port podczerwieni. Przyciski głośności oraz blokady ekranu są z kolei z prawej strony i nie sprawiają problemów na co dzień. Kliknięcie jest odpowiednio pogłębione, a do tego nie poruszają się specjalnie na boki. U dołu znajdziemy maskownicę głośnika stereo, port USB-C oraz slot na dwie karty Nano SIM.
Cała magia i odmienność pryska po tym, gdy odwrócimy telefon przodem. Wtedy staje się on dość powtarzalny. Zastosowane szkło Ceramic Guard poradziło sobie z większością sytuacji generujących rysy i na froncie zostały tylko niewielkie ślady. Mniejsze wrażenie robią ramki – niby smukłe, a przez zastosowane szkło jakby wypukłe i dość obecne w wyglądzie frontowej części. To jednak czepialstwo – OnePlus 13 to bardzo miły dla oka smartfon, chyba że nie zadbacie o wygląd ramek.
Ekran ProXDR, ale czy faktycznie taki Pro?
Rozmiar matrycy nie uległ zmianom, ale OnePlus 13 ma wyróżniać się jakością. Jego panel to nowoczesny ProXDR AMOLED z odświeżaniem od 1 do 120 Hz i w rozdzielczości 3168 x 1440p. Całkiem przyjemne zagęszczenie pikseli na cal zapewnia dobrą czytelność, ale pamiętajcie, że od pierwszego uruchomienia telefon generuje interfejs w niższej rozdzielczości i korzysta z adaptacyjnego odświeżania ekranu.
OnePlus chwalił się wysoką jasnością i faktycznie, ta sięga rzędu 2210-2270 luksów przy wypełnionym białym filmem w HDR na ekranie. To świetny rezultat, ale ani wynik wyjątkowy, ani też lepszy od tego u poprzednika. Nie do końca podobały mi się także kąty widzenia. O ile trzymając telefon w ręku nie odczujemy tego podczas codziennych czynności, tak po odchyleniu i pokazaniu ekranu innej osobie wygląda to mało ciekawie. Szkoda, bo smartfon obsługuje zarówno treści Dolby Vision, jak i HDR 10+.
Z kątami widzenia nie pomogą ustawienia obrazu, których w oprogramowaniu znajdziemy sporo. Przede wszystkim zmienimy odcień wyświetlanych kolorów oraz nasycenie w ramach predefiniowanych ustawień. Warto skorzystać z tej opcji, bo kolory mogą się diametralnie zmienić. Ogólnie smartfon mogę pochwalić za jakość obrazu oraz bezproblemową pracę przy niskiej jasności, bez zielonych szarości oraz różowych bieli. Szkoda, że nie ma tu nic, co mogłoby wyróżnić go na tle innych flagowców, ale z drugiej strony w tych czasach trudno o taką nowość.
Warto napomknąć o tym, że OnePlus 13 obsługuje wzmocnienie dotyku do korzystania z rękawiczek i to rozwiązanie działa bardzo dobrze. Z kolei Aqua Touch 2.0 zupełnie nie spełnia swojej roli w moich testach i podczas deszczu smartfon reaguje tak, jak inne urządzenia, czyli mnoży dotknięcia bez ładu i składu.
Dźwięk i wibracje w OnePlusie 13
OnePlus 13 nie robi nic nowego w zakresie dźwięku, może poza promowaniem dźwięku holograficznego, czyli rozwiązania podbijającego uczucie przestrzenności. Takie ustawienie czasem trafia w ucho, ale głównie nie robi nic wielkiego. Jeśli utwór nie ma mocno wyróżnionych partii dźwiękowych, nie poczujemy efektu. Ogólne ustawienia dźwięku znajdziemy też pod nazwą OReality, która przełącza ustawienia dla kilku rodzajów treści.
Standardowo OnePlus 13 otrzymał głośniki stereo. W tym przypadku warto wyróżnić je za dużą głośność przy jednoczesnej klarowności przez większość czasu. To dobre rozwiązanie jak na smukły smartfon. Udało się zachować dobrą przestrzenność, a wysokie tony brzmią miło bez większych przesterów.
OnePlus 13 dobrze spisuje się także w momentach, gdy musi uruchomić wibracje. Otrzymujemy ustawienia pozwalające na regulowanie mocy wibracji oraz dwóch sposobów ich rozchodzenia się. Obydwa są precyzyjne i przyjemne w odbiorze, dzięki czemu mamy poczucie naciskania klawiszy klawiatury, a nie tylko dotykania ekranu. Ciekawie wypadają wibracje 4D w grach, ale w tytułach kompetetywnych raczej przeszkadzają niż pomagają w odbiorze gry.
W tych aspektach OnePlus 13 trzyma poziom. A jak wygląda sprawa w zakresie wydajności?
Snapdragon 8 Elite w OnePlusie 13 – czy warto?
Czy warto rzucić się na smartfon OnePlusa ze względu na nowy układ obliczeniowy? Snapdragon 8 Elite czerpie sporo z układów ARM, które producent umieścił w ubiegłym roku w laptopach z Windowsem. Duży skok wydajności wynika zarówno z przejścia na 3-nanometrowy proces litograficzny, jak i nowy układ rdzeni procesora – dwóch mocnych oraz sześciu efektywnych energetycznie. Do tego najszybsze obecnie standardy pamięci i teoretycznie mamy czempiona szybkości.
Napisałem teoretycznie, bo choć w recenzji OnePlusa 12 nie narzekałem na spadki wydajności, tak optymalizacja Snapdragona 8 Elite najwyraźniej okazała się wyzwaniem. Niestety tym razem pojawiło się kilka chwil, w których telefon złapał zadyszkę. Potrafił się też mocniej niż Snapdragon 8 Gen 3 czy najnowszy MediaTek Dimensity 9400 nagrzać. Pobieranie dużej ilości danych i granie w bardziej wymagające gry podnosi temperaturę do około 42 stopni na zewnątrz obudowy. Na szczęście jest tu dobry układ do rozprowadzania ciepła i gdy tylko da się OnePlusowi odetchnąć, ten jest gotowy do gry.
A skoro przy grze jesteśmy, wypadałoby wspomnieć, że producent implementuje własne narzędzie do gier z multum opcji ograniczających aktywność w tle oraz optymalizujących rozgrywkę pod nasze potrzeby. Na co dzień część takich optymalizacji znajdziemy w ustawieniach baterii – tu producent zaimplementował 4 stopnie zużywania energii i domyślnie korzystamy z trzeciego najintensywniejszego. To wystarczy, by aplikacje w pamięci operacyjnej utrzymywały się przez długi czas, a przełączanie między nimi wyglądało płynnie. Mimo to mam wrażenie, że w ubiegłorocznej odsłonie tego telefonu wyglądało to płynniej.
OxygenOS, czyli zmiany, które pozwalają odetchnąć i błędy, które zdusiły potencjał
Z pewnością wiecie dobrze, że OxygenOS 15 to nakładka przykrywająca Androida 15. W tym roku prodcent pokusił się o kilka zmian. Zmiany na pewno tego telefonu nie ominą – OnePlus 13 powinien dostawać duże aktualizacje systemu przez 4 lata oraz do 6 lat wsparcia poprawkami bezpieczeństwa. Niby nie jest źle, ale na rynku flagowców nie jest to wybitny rezultat.
Rok temu OnePlus nie wskoczył do wyścigu na sztuczną inteligencję, ale tym razem jest w nim i radzi sobie dwójnasób. Pozytywny odbiór mam wobec rozwiązań AI pozwalających na manipulację zdjęciami. Choć osobiście nie jestem fanem takich rozwiązań, to widzę progres w takich narzędziach jak gumka AI czy doceniam nowości jak podbijanie rozdzielczości zdjęć, które w subtelny sposób poprawia ich jakość.
Te druga twarz dotyczy funkcji, które jeszcze nie działają w języku polskim. Streszczenie strony internetowej to coś, co na pewno dałoby się ogarnąć przy użyciu modelu GPT lub Gemini. Gorzej z tłumaczeniem i streszczaniem rozmów nagranych dyktafonem czy pracą na notatkach – te rozwiązania nie działają w języku polskim. Przynajmniej producent mówi, że kiedyś będą działały…
Są jednak zmiany, które zdecydowanie bardziej cieszą niż sztuczna inteligencja. OnePlus 13 otrzymał nakładkę z nieco odświeżoną warstwą wizualną. Dostaliśmy nowy styl ikon (choć nadal nie możemy wgrywać do nakładki rozwiązań innych producentów z Google Play), ale przede wszystkim zmiany doczekało się centrum kontroli. To podzielimy, wzorem Apple, Xiaomi czy Honora, na dwie sekcje – kontroli przełączników oraz zarządzania powiadomieniami, wysuwane po przeciągnięciu palcem po jednej z dwóch stron ekranu. Dla fanów starego rozwiązania producent zostawił powrót do ustawienia z jednym panelem kontrolno-powiadomieniowym.
To jednak wcale nie największa zmiana wizualna, bo tę stanowją motywy globalne Flux. Tu ponownie znajdziemy nawiązanie do Apple oraz Xiaomi czy Honora. Chodzi o.to, by stworzyć spójny przekaz wizualny od ekranu zawsze aktywnego, przez ekran blokady, do ekranu głównego. W grze pojawiają się więc teksty i zegary, które mogą wejść w interakcję ze zdjęciem. Niestety, nie dodamy w ten sposób własnego tekstu, a część z zegarkiem w ogóle nie korzysta z efektu głębi. Mimo tych mankamentów z pewnością da się tu stworzyć coś miłego dla oka.
Reszta elementów nakładki OxygenOS nie przeszła aż tak dużej metamorfozy. Producent ma już własny pakiet aplikacji, które nie są tak puste jak przed laty i pozwalają na pewną ekspresję i są użyteczne. W dalszym ciągu zewnętrzne narzędzia będą bogatsze w funkcje, ale to co jest, działa dobrze i w miarę bezproblemowo.
Niestety, OnePlus 13 nie zasłużył na to, bym opisał go tylko jako “w miarę bezproblemowy”. Ubiegłoroczny czar i bezbłędne podejście do wielu rzeczy ustąpiło pośpiechowi i głupim błędom. Dymki czatu znowu działają, jak chcą, a smartfon mocno nie lubi się z Messengerem, nie pokazując czasem jego powiadomień. Najzabawniejsza sytuacja dotyczyła tego, że klikałem jedną ikonę, a otwierała się druga aplikacja. Zdarzały się też sytuacje, w których przez chwilę reakcja na dotyk była mniej udana. OxygenOS można jeszcze wyprostować aktualizacjami i na to liczę.
To wszystko zajmuje sporo miejsca, bo z 512 GB dla użytkownika zostaje zaledwie 460 GB. To też nie dziwi, bo takie rozwiązania jak inteligentny pasek boczny z funkcją chowania w nim dokumentów i zdjęć lub wyciętych z nich naklejek to tak naprawdę osobna aplikacja. Zaimplementowano tu jeszcze więcej animacji w tak zwanej kapsułce w górnej części urządzenia. Do implementacji podobnych rozwiązań nie garną się jednak producenci zewnętrzni, więc mówimy tu zapewne o modzie. OxygenOS da się polubić, ale w tej odsłonie – pomimo błędów.
Polubiłem się za to zarówno z ultradźwiękowym czytnikiem linii papilarnych, jak i z odblokowaniem twarzą. Możliwe, że są to najszybsze rozwiązania na rynku, a z pewnością reagują błyskawicznie na nasz dotyk na co dzień.
Łączność w OnePlus 13
Czy ktoś tu jest zaskoczony tym, że flagowiec działa flagowo? Zaskakiwać mogłaby jedynie pewna nieprecyzyjność nawigacji w dużym mieście, choć tu trzeba oddać OnePlusowi 13, że wiele smartfonów się myli. Na szczęście pomyłek nie doświadczyłem przy działaniu innych rozwiązań. Znajdziemy tu zarówno szybkie Wi-Fi 7, jak i bezproblemowe 5G, które jednak podnosi temperaturę telefonu swoją pracą.
Smartfon zdaje się być gotowy na przyszłość. Nie doświadczyłem problemów w rozmowach, a ich jakość w ramach Wi-Fi Calling jest bardzo dobra. Ciekawostką jest rozwiązanie BeaconLink, które w największym skrócie robi z kompatybilnych smartfonów (Oppo i OnePlus) krótkofalówki łączące się ze sobą przez Bluetooth. O ile to rozwiązanie lepiej zadziała w lesie niż w mieście, tak codzienne korzystanie z Bluetooth wypada w porządku. Nie zabrakło NFC, a z mniej oczywistych rozwiązań – pilota podczerwieni.
Czy Hasselblad jest grzechu wart? Zdjęcia i filmy z OnePlus 13
W tym okresie, w którym za oknem mamy więcej nocy niż dnia, OnePlus 13 ma niełatwe zadanie – przekonać, że może być fotograficznym smartfonem na każdą okazję. Pomóc w tym ma zarówno moc sztucznej inteligencji, jak i możliwości układu Snapdragon 8 Elite. W okrągłej wyspie aparatów znajdziemy trzy oczka, po 50 megapikseli każde. Poza aparatem głównym o szerokim kącie widzenia (24 mm) znajdziemy ultraszeroki kąt (15 mm) oraz ekwiwalent trzykrotnego zoomu (73 mm).
Aplikacja aparatu w smartfonach OnePlus 13 to w zasadzie standard. Cieszy, że w głębi ustawień możemy ustalić sobie konkretną ogniskową przy uruchomieniu oraz czy smartfon zapamięta ustawienia przy uruchamianiu. Nowością jest tryb akcji z przyspieszeniem podglądu do 60 klatek na sekundę i opcją ustrzelenia nawet 7 klatek na sekundę bez rozmycia ruchu (o działaniu efektu później). “Nowością” są predefiniowane tryby, które decydują o pracy algorytmów i przykładowo w trybie “Sylwetka” w mniejszym stopniu wyciągane są detale z czerni na bliższym planie. Dziwne, że w erze zaawansowanej AI w oprogramowaniu taką kwestię pozostawia się użytkownikowi. Nie zabrakło też kilku dodatkowych trybów jak “efekt makiety i “Xpan” (imitacja kamer analogowych) oraz bardziej standardowych jak panorama. Brakuje profesjonalnego trybu wideo z nagrywaniem w innych proporcjach niż 2,35:1.
Zdjęcia z głównego aparatu OnePlusa 13 nie zawodzą. Bardzo pozytywnie wypada HDR, przynajmniej dopóki nie próbuje on wyciągnąć detali z ewidentnie czarnego elementu zdjęcia. Tak czy inaczej w słoneczny dzień miło się patrzy na zdjęcia pełne detali, z niewielką ilością szumów (ale odnotowuję też, że w pochmurne dni brzegi kadru mają go więcej), bez artefaktów i zgrzytów oraz bez nadmiernego wyostrzenia. Czy to idealne zdjęcia? Nie zawsze, zwłaszcza, gdy autofokus nie garnie się do pracy i nawet dotknięcia ekranu nie wyostrzają tego, co trzeba. Nie wszyscy polubią też mocno nasycone ciepłe barwy i podwyższanie temperatury barwowej w sztucznie oświetlonych pomieszczeniach.
OnePlus powiela błąd poprzednika. W moim odczuciu zdjęcia są nieco przepalone, dopóki w ustawieniu ekspozycji nie zejdziemy z nią do poziomu -0,3EV. W przeciwnym wypadku dostajemy bardzo nasycone i tętniące kolorami fotografie, ale też zbyt mocno doświetlone w niektórych elementach. Gdy chodzi o ustawienia, niezbyt przyjemnie wypadł tryb akcji. Ruch da się zarejestrować płynniej tylko wtedy, gdy jest dużo światła, w przeciwnym razie będzie on rozmyty. W dodatku to rozwiązanie dodaje poświatę wokół obiektów przy minimalnym ruchu dłonią. Co za to sprawdza się dobrze, to tryby fotografii pokroju sylwetki czy sceny.
Nie do końca polubiłem się z zoomem. Bazowe, trzykrotne powiększenie wypada bardzo przyjemnie dla oka i jeśli tylko nie rozmyje nam się ujęcie, to mamy na nim sporo detali. Niestety rozmywa się czasem i bez dużego ruchu ręką z naszej strony, zwłaszcza gdy telefon wybierze do przybliżenia główny aparat, a nie dedykowany zoomowi. To dobry aparat do portretów, z przyjemnym dla oka rozmyciem poza głównym planem, a oprogramowanie go obsługujące nie myli się przy odwzorowaniu koloru cery. Zwykłe kadry z trzykrotnym przybliżeniem także wyglądają dobrze, choć na większych ekranach szybko zobaczycie utratę detali przy zdjęciach z dalszymi planami.
Co ciekawe, do powiększenia na poziomie 6x zachowuje się akceptowalny stopień jakości, dzięki któremu urządzenie może konkurować z fizycznymi obiektywami o tym powiększeniu (jak chociażby ten Oppo Find X8 Pro). Gorzej robi się przy większych ekwiwalentach ogniskowych i zdjęcia zaczynają pływać. Po dwudziestokrotnym przybliżeniu zaczyna się zabawa w akwarelę. Jeszcze gorzej wygląda to od 60- do 120-krotnego przybliżenia. Po co je w ogóle dodawać? Może po to, by promować przybliżenie z użyciem AI, ale to należy potraktować jako mało śmieszny żart. Taki obraz przydaje się tylko do opowiedzenia o tym, co widzieliście, nie do odwzorowania detali.
Mniejsze wrażenie w tym roku robi na mnie aparat ultraszerokokątny, który nie robi nic ponad stan, a do tego potrafi niezbyt elegancko zaszumieć na brzegach kadru. Mimo to w centrum kadru szczegółowość prezentuje się dobrze, a kolorystyka najczęściej wygląda podobnie, jak w zdjęciach z aparatu głównego. W ciągu dnia otrzymujemy sporo detali z dobrą rozpiętością tonalną i bez przepaleń tak długo, jak mocne źródło nie znajduje się na brzegu kadru. Nie doświadczyłem tu nadmiernego efektu rybiego oka czy innych problemów z jakością soczewki, ale ten obiektyw zdecydowanie potrzebuje sporo światła.
Jak te oczka bronią się nocą? Całkiem dobrze. Ponownie należy brać poprawkę na to, że im więcej ciepłych barw w kadrze, tym bardziej przesycone będą zdjęcia, ale ich jakość jest naprawdę dobra. Co ciekawe, OnePlus 13 nie używa tak często trybu nocnego, a gdy już to robi, rejestrowanie ujęć trwa nieco ponad sekundę i kilka sekund, by móc na nie spojrzeć po przetworzeniu. Fotografie są dobrze rozjaśnione, ale nie rozlewa się na nich światło. To czasem może się dość niefortunnie odbić od szkła osłaniającego soczewki. Problemem jest nie zawsze udane odszumianie, przez co na szarym niebie zanieczyszczonym światłem zdarzają się plamy w odcieniach różu bądź zieleni.
To jednak mankamenty rzadsze niż częstsze. Ponadto tryb nocny działa dobrze z każdym z tylnych aparatów, choć różnice w kolorystyce czy szczegółowości są odczuwalne. Czy to najlepszy tryb nocny? Nie powiedziałbym, właśnie ze względu na małe mankamenty. Czy jednak jest on godny zaufania? Zdecydowanie tak, zwłaszcza, gdy chcecie uwiecznić coś z kilku perspektyw i nie będziecie nadmiernie przyglądać się brzegom kadru.
Co z dodatkowymi trybami? Zdjęcia makro najlepiej robić tu aparatem z trzykrotnym przybliżeniem, bo ten może szybko zmienić obszar ogniskowania za pomocą ikony kwiatka wyskakującej w rogu aplikacji aparatu. Wypadają dobrze, choć tak naprawdę nie do końca są one “makro”, a raczej wyglądają jak zoom z bliską ostrością. To jednak oznacza też lepszą jakość niż przy 99% rozwiązań makro. Niekoniecznie lepszą niż w smartfonach Pura od Huawei, ale na co dzień zupełnie akceptowalną.
Tryb portretowy to z kolei zaleta tego telefonu. Z pewnością ma dużo więcej detali niż ten Oppo Find X8 Pro, ale też i dobry poziom detali jak na tryb portretowy w ogóle. Czasem zdarzają się problemy z ostrością, zwłaszcza, gdy jest nieco ciemniej, ale nie są one regułą. Kolory cery są w porządku, a odcięcie, choć wydaje się jeszcze nieco sztuczna, zbliżyło się do rzeczywistego efektu, jaki dałby obiektyw przy różnej przysłonie. Mam nadzieję, że producent poprawi odcięcie postaci od kadru, ale po nałożeniu jednego-dwóch filtrów na zdjęcie efekt jest trudny do zobaczenia gołym okiem.
Przedni aparat daje solidne rezultaty, ponownie dzięki dość wiernemu odwzorowaniu cery i dobrej szczegółowości. Zdjęcia nie zawsze są ostre, ale gdy są, to oferują wszystko, czego się po nich spodziewam. Dobrą szczegółowość uzupełnia całkiem udany HDR. Do tego odcięcie przy włączonym rozmyciu w wielu momentach wypada autentycznie. Nie jest to poziom głównego aparatu, ale na co dzień jest więcej niż wystarczający, podobnie jak wideo w rozdzielczości 4K.
Wideo nagrane OnePlusem 13 nie dostanie ode mnie szczególnego wyróżnienia. Z pewnością mogę docenić je za przyjemne kolory i dobrą stabilizację, ale widzę też pewne ograniczenia. W ciemniejszych fragmentach jasnego wideo szumi, aż miło, a do tego korekty ekspozycji nieraz pojawiają się z odczuwalnym opóźnieniem. Szkoda, bo sama rozpiętość tonalna jest odpowiednio szeroka, a kolory utrzymują specyfikę podobną do tej tej, którą zarejestrujemy podczas robienia zdjęć. Jest więc zatem trochę zbyt mocnego nasycenia, ale nie jest to nic, co byłoby zaskakujące. Wideo w formacie Dolby Vision HDR to w sumie nic dla mas w tej chwili i kupując ten telefon nie odczujecie specjalnej przewagi w tej dziedzinie, tak samo jak nie jest to smartfon lepszy od konkurencji w aspekcie wideo.
Czytaj też: Test Apple iPhone 16 Pro Max – do czego służył ten guzik?
Wydaje się, że problemem OnePlusa 13 jest tempo reakcji na ruch i przypadkowe drgnięcia mogą popsuć odbiór części zdjęć, zwłaszcza nocą. Gdyby to dało się poprawić, byłby to smartfon z fotograficznej czołówki, a tak pozostaje dla mnie nieco poza nią. Poza trybem portretowym nie widziałbym większego powodu, by nie wybrać poprzedniej generacji urządzeń.
Bateria większa, czas pracy nadal dobry
Pora na nową erę akumulatorów. Ogniwa krzemowo-węglowe o łącznej pojemności 6000 mAh powinny pozwolić na dłuższy czas pracy na jednym ładowaniu. I w zasadzie tak jest, tylko że nie zawsze. Przy wysokiej rozdzielczości i stałych 120 Hz mogłem pracować intensywnie przez 6,5-7 godzin. To bardzo dobry rezultat, choć czasem, przy użyciu 5G, musiałem ładować telefon jeszcze przed snem. Najczęściej jednak baterii wystarczyło na spokojną dobę, a mniej zafiksowani na punkcie mediów społecznościowych użytkownicy z pewnością wyciągną 8-9 godzin pracy na włączonym ekranie. Solidny wynik, ale Snapdragon 8 Elite w tym roku nieco osłabił potencjał na efekt wow.
Jako, że jestem w posiadaniu 100-watowej ładowarki SuperVOOC, mogłem sprawdzić tempo ładowania telefonu przewodowo. W pierwszy kwadrans zyskacie 62% energii, a po pół godzinie będzie to 92%. Pełne naładowanie to kwestia 37 minut, co odbieram jako bardzo dobry rezultat (choć oczywiście nie rekordowo szybki), zwłaszcza, że telefon ładuje jednocześnie dwa ogniwa po 3000 mAh każde.
Jako, że OnePlus dostarczył do mnie ładowarkę AirVOOC o mocy do 50W, byłem w stanie sprawdzić, jak szybko ładuje się ich smartfon w ramach indukcji. W ramach AirVOOC w pierwszy kwadrans odzyskamy 31% energii, a po pół godzinie będzie to już 58%. Zgodnie z obietnicą producenta, do pełnego ładowania wystarczy 55 minut, jeśli tylko dysponujecie kompatybilną kostką do ładowania.
Na czas testów producent dostarczył także etui z magnesami przypominającymi MagSafe i 50-watową mini ładowarkę łączącą się z urządzeniem. Tutaj czasy są nieco gorsze, bo na naładowanie czekałem 75 minut, ale w dalszym ciągu dobre. Z drugiej strony, jeśli mam już kompatybilną ładowarkę 50W, to po co mi jeszcze dodatkowy, bezprzewodowy i przyklejający się do obudowy gadżet? Gdyby był to powerbank, to wtedy byłoby o czym gadać.
OnePlus 13 czasem ociera się o perfekcję, czasem od niej odbija
Zanim przeczytacie podsumowanie, wiedzcie, że OnePlus 13 to smartfon godny polecenia. Jednocześnie jego oficjalna wycena jest dość niekorzystna na naszym rynku, a podwyżkę zgotował nam zapewne Qualcomm. Wydaje się też, że to on jest źródłem niektórych niepowodzeń w oprogramowaniu.
To, co zadziałało w poprzednim modelu, to właśnie troska o oprogramowanie. W tym roku tej nieco zabrakło. Nie stało się nic złego, bo to w dalszym ciągu bardzo potężne urządzenie, ale niektóre błędy i nagrzewanie się układu Snapdragon 8 Elite zdecydowanie nie sprzyjają dobremu odbiorowi. Są to też rzeczy, które nie trapiły poprzednich generacji, stąd taki obrót spraw wydaje się jeszcze dziwniejszy.
OnePlusa 13 dobrze się używa, bo ma solidne podzespoły. Czasem w parze za tym idzie oprogramowanie, czasem odpuszcza na krok. Poza rysowaniem się bocznych ramek nie ma tu żadnych wad krytycznych i pod wieloma względami jest to ewolucja pomysłów z poprzedniego roku. Zapewne za pół roku będzie to lepszy smartfon niż obecnie, a i cena spadnie. Na ten moment żaden z niego zabójca flagowców i pozostaje wierzyć, że dzięki temu smartfon niebawem będzie tańszy.