Recenzja OnePlus 13R. Jak nie ma różnicy, to po co przepłacać?

Polityka OnePlusa sprawia, że obok najlepszego oferowanego w danym roku modelu do sklepów trafia także urządzenie nieco tańsze, ale zachowujące sporo czaru. OnePlus 13R otrzymał zatem ubiegłoroczny Snapdragon 8 Gen 3 i kilka innych kompromisów, ale na papierze prezentuje się całkiem okazale. Czy tak jest też w rzeczywistości?
Recenzja OnePlus 13R. Jak nie ma różnicy, to po co przepłacać?

Z OnePlusem 13R miałem wydłużony czas testów, bowiem telefon był ze mną od listopada. Nie byliśmy ze sobą przez cały czas. Najwięcej uwagi poświęcałem innemu modelowi. OnePlus 13 w tym roku zawiesił poprzeczkę wysoko, choć miał też swoje problemy, głównie z oprogramowaniem i przystosowaniem Snapdragona 8 Elite do pracy. W obliczu takiej sytuacji OnePlus 13R z jednostką z poprzedniego roku może wydawać się atrakcyjnym wyborem.

Modele z literą R oczywiście nie są pozbawione kompromisów i rozwiązań pozwalających na ograniczenie ceny. Jednocześnie w dobie taniejących smartfonów i flagowców, które starzeją się powoli (jeśli w ogóle), takie urządzenie nie ma łatwego życia. Czy producentowi udało się stworzyć przekonujący modeli, dzięki któremu zapomnimy o ubiegłorocznym OnePlusie 12?

Elegancki smartfon z płaskim ekranem – oto OnePlus 13R

W kontrze do lekko i mocno zagiętych szkieł, OnePlus 13R prezentuje się płasko. Bynajmniej nie chodzi o to, że nudnawo, choć po prawdzie w tych czasach każdy front smartfonu jest nudny. Po prostu producent postawił na niemal zupełnie płaską taflę szkła z przodu z minimalnymi zaobleniami już poza obszarem dotyku. Folia nie pokryje więc frontu w 100%, ale te 98% powinno wystarczyć. Front zabezpieczono szkłem Corning Gorilla Glass 7i, które nie zgromadziło większych rys, ale dwa czy trzy małe ślady po teście na nim zostały.

Front OnePlusa 13R

OnePlus 13R ma charakterystyczne dla droższych smartfonów tej marki cechy. Jedną z nich jest suwak z trzema stopniami regulacji głośności. Jako, że porusza się on w górę i w dół, to przy wkładaniu telefonu do spodni wielokrotnie włączałem tryb cichy lub z dźwiękiem. Jego umieszczenie jest rozsądniejsze niż w przeszłości i znajduje się on na tyle nisko, by najczęściej mieć do niego dostęp. Z drugiej strony wytłoczony na przycisku wzór nie jest zbyt przyjemny w dotyku, a sam suwak pod palcem pracuje dość opornie.

Po drugiej stronie znajdziemy przyciski głośności oraz blokady ekranu. Te klika się przyjemnie, bowiem mają odpowiedni zapas, ale też są umieszczone na odpowiedniej wysokości i nie ruszają się przesadnie na boki. U góry znajdziemy moduł podczerwieni, a na dole port USB-C, slot na dwie karty Nano-SIM oraz maskownicę głośnika, który jest częścią systemu stereo. Co ciekawe, na bocznej ramce znajdziecie informacje tranzytowe.

Obudowa OnePlusa 13R się wyróżnia

Z tylu postawiono na szkło Gorilla Glass 7i. Ciekawy wzór sprawia, że na urządzenie patrzy się z przyjemnością. Światło rozchodzi się po obudowie bez zakłóceń, a do tego dzięki brakowi napisów poza logiem producenta obudowa prezentuje się minimalistycznie i dość estetycznie. Do tego nie gromadzi odcisków palców oraz nie tak łatwo zobaczyć na nim rysy. Te pojawiły się w mikroskopijnym rozmiarze i ilościach. Obudowę zabezpieczono przed kontaktem z pyłem i wodą zgodnie ze standardem IP65, więc odebranie połączenia w deszczu nie będzie żadnym problemem.

OnePlus 13R w dłoni – spory, ale przyjemny w odbiorze

Smartfon udało się zamknąć w zgrabnej obudowie o masie 206 gramów. To spore urządzenie, które przez płaskie boki i tył niekoniecznie będzie poręczne dla osób z mniejszymi dłońmi. Szerokość 75,8 milimetra i 161,7 mm wysokości potwierdzają uczucie obcowania z dużym urządzeniem. To delikatnie się poobijało podczas testów i na ramce możecie dostrzec niewielkie wgniecenie. Jako, że jest to ramka aluminiowa, nie stanowi to zaskoczenia. Mimo tego trzeba przyznać, że OnePlus 13R może się podobać, a za zachwytem estetycznym idzie zadowolenie z jakości wykonania.

Płaski ekran o dużej przekątnej – OnePlus 13R dostarcza

Czy w tych czasach, wydając smartfon za 2/3 ceny flagowca, można w ogóle dokonać zmian w ekranie, by ten nie zagrażał droższemu telefonowi w ofercie producenta? OnePlus 13R to przykład tego, że producentom nie zależy na tym, by aż tak różnicować telefony w tym aspekcie, w końcu nawet rozmiar jest tu dość podobny – 6,78 zamiast 6,82 cala z OnePlusa 13. Z perspektywy użytkownika to świetna wiadomość. Na papierze jedyną znaczącą różnicą między 13R a 13 jest rozdzielczość – ten pierwszy stawia na 1264×2780 pikseli (450 ppi), a we flagowym smartfoni to 1440×3168 (510 ppi). Czy to coś, co znacząco wpływało na codzienny komfort użytkowania?

Absolutnie nie, bo OnePlus 13R ma świetny panel. Rozwiązanie LTPO AMOLED potrafi zarówno jasno zaświecić (ponad 2300 luksów przy białym ekranie w trybie HDR), jak i przygasnąć w nocy bez migotania i zielonych szarości. Szkoda, że automatyczna regulacja jasności potrafi się długo zastanawiać, co zrobić – być może ten problem wyeliminuje aktualizacja. Nie ma za to problemów z przejściami od 1 do 120 Hz i tak naprawdę obraz na co dzień wypada bardzo okazale.

Ładny, pełen kontrastu obraz

Nie chodzi tylko o to, że smartfon obsługuje standard Dolby Vision oraz HDR 10+. Kalibracja ekranu to coś, czym producent faktycznie może się pochwalić. Nawet przy dużej jasności nie czułem, by kolory miały wypłowieć, a czytelność prezentowała się znakomicie. Kąty widzenia tego smartfonu są znakomite i niemal każdy mógłby oglądać na nim treści przy niemal niezmienionych parametrach. Biele prezentują się faktycznie biało, z minimalną pomarańczową poświatą, a czernie są głębokie, jak przystało na AMOLED.

To kwestia nie tylko samego panelu, ale i ustawień, które pozwalają zmienić wiele parametrów. Przede wszystkim warto skorzystać z dedykowanych ekranowi trybów wyświetlania obrazu. Jeżeli te nam się nie spodobają, znajdziemy jeszcze koło do regulowania odcienia. W OxygenOS znajdziemy także narzędzia do poprawy jakości wyświetlanego wideo, które, uczciwie mówiąc, działają całkiem dobrze i mamy wrażenie obcowania z wyższą rozdzielczością. Nie jest to najbogatszy zestaw narzędzi w smartfonie, ale w zupełności wystarczy, bo OnePlus 13R świetnym ekranem stoi.

Dźwięk i wibracje, czyli co piszczy w OnePlusie 13R

Na szczęście nie piszczy tam z wiele, bo producent postarał się o bezproblemowe rozwiązanie. Standardowo znajdziemy tu system stereo z większym głośnikiem na dolnej ramce i mniejszym, przeznaczonym raczej do rozmów, w górnej części. Dysproporcja między nimi nie jest znacząca, ale z pewnością da się ją odczuć w domowym zaciszu. Przy odtwarzaniu dźwięku możemy skorzystać z opcji nadania mu dodatkowej przestrzenności, co jednak traktowałbym raczej jako ciekawostkę aniżeli gotowe rozwiązanie. Inne ustawienia pozwalają za to dopasować dźwięk do gier, podcastów, czy muzyki. W tym ostatnim ustawieniu uzyskujemy dostęp do korektora graficznego i ten faktycznie może się przydać.

A jak brzmią wbudowane głośniki? To dość standardowa półka, w której nie usłyszycie ani większej głębi, ani nie rozkręcicie głośności nadmiernie. Skupiono się na tym, by dochodziło do jak najmniejszych dystorsji i szumów i faktycznie taki rezultat udało się osiągnąć. Szkoda, że nie czuć tu niuansów i szerokiej sceny, a raczej mocny miks wypośrodkowanych wyższych i niższych tonów. Na szczęście klarowność nie jest na złym poziomie i do oglądania filmów z pewnością takie rozwiązanie wystarczy.

Funkcje czuciowe faktycznie są przestrzenne

OnePlus 13R najpewniej oferuje ten sam silnik haptyczny, co w przypadku droższego brata. O-Haptics to zespół sprytnych rozwiązań, które w obrębie całego systemu dają nam znać o kliknięciach czy przesunięciach. Dzięki temu niejednokrotnie czułem, że faktycznie wchodzę w interakcję z danym elementem, a nie tylko naciskam taflę szkła lub przesuwam po niej palec. W ustawieniach możemy zdecydować o mocy, z jaką dochodzi do interakcji, co także jest zaletą i sprawia, że OnePlus 13R staje się przyjemniejszy w użytkowaniu na co dzień.

Więcej, niż wam potrzeba, czyli o wydajności słów kilka

Moje spotkanie z OnePlusem 13 i Snapdragonem 8 Elite było mało fortunne. Testowany przeze mnie egzemplarz miał tendencję do przegrzewania się i odbierało to sporo satysfakcji. Jednocześnie, patrząc na recenzje z innych redakcji, widzę, że ten problem został zażegnany. OnePlus 13R korzysta z docenionego przeze mnie w recenzji OnePlus 12 Snapdragona 8 Gen 3. Choć to model z poprzedniego roku, a 8 Elite zaliczył spory skok procentowy, nie dajcie się zwieść – to w dalszym ciągu potężna jednostka, której przez wiele lat nic nie podskoczy, a która także jest gotowa na obsługę narzędzi opartych o SI bezpośrednio na urządzeniu.

Po wynikach wydajności widać, że OnePlus 13R nie bierze jeńców. W połączeniu z 12 GB RAM-u i 256 GB pamięci na pliki oferuje pracę, której nie powstydziłby się żaden flagowiec. Zachowywanie aplikacji w pamięci operacyjnej przez całą noc? Proszę bardzo, bateria nawet nie ucierpiała. Animacje uzupełniają ten obraz i dzięki sporej płynności korzystanie z OnePlusa 13R daje sporo satysfakcji. Smartfon ma mniej problemów niż droższy OnePlus 13, a do tego jest bardzo dobrze chłodzony przez komorę parową. Na co dzień nie spotkałem się z przycięciami czy chwilami namysłu, więc jeśli waszym priorytetem jest wydajność i stabilność pracy, to OnePlus 13R ma w tym zakresie spore kompetencje.

Narzędzia rozgrywki w OnePlus 13R

W przypadku gier warto zaznaczyć, że OnePlus 13R oferuje te same narzędzia wspierające rozgrywkę, co model sprzed roku i dwóch lat. Oznacza to, że w środku znajdziemy opcje zwiększające płynność rozgrywki, ale i ukrywające lub zmieniające prezentację powiadomień, a także skróty do aplikacji otwierających się w małych okienkach. Na wydajność wpłynie też wybór jednego z czterech ustawień zarządzania energią. Domyślnie smartfon ustawiono w trzecim z czterech trybów intensywności pracy.

Czytaj także: Recenzja Xiaomi 14T Pro. Cena to problem, ale czy to dobry smartfon?

Nakładka OxygenOS

Smartfony OnePlus od pewnego czasu korzystają z nakładki OxygenOS, która mocno przypomina ColorOS oraz realmeUI. W wersji 15 kontroluje ona Androida 15. Smartfon otrzyma aktualizacje systemu operacyjnego przez 4 lata oraz 5 lat wsparcia aktualizacjami poprawiającymi bezpieczeństwo. To mniej niż bezpośrednia konkurencja jak Samsung czy Google. Na to, czy ma to większe znaczenie, musicie odpowiedzieć sobie sami. Z mojej perspektywy byłoby to istotne, chociażby ze względu na potencjalne nowe funkcje.

OnePlus 13R oferuje ten sam narzędzi, co flagowy brat. Obydwa telefony zostały wyposażone w rozwiązania oparte o sztuczną inteligencję. Nie będę się o nich zbytnio rozpowiadał z dwóch powodów. Po pierwsze, pisałem o nich w recenzji OnePlusa 13, a że w znacznej mierze opierają się o wysyłanie danych na zewnętrzne serwery, to nie ma tu powodu by twierdzić, że zadziałają inaczej. Po drugie: funkcje opierające się o modele językowe, jak generowanie podsumowań nagrań czy stron internetowych, nie działają w języku polskim. Do tego zestaw narzędzi jest mniej okazały niż chociażby w przypadku Samsunga, który ma własne narzędzia pozwalające na generowanie obrazków.

Co mi po asystencie notatek, skoro nie działa po polsku?

Na razie sztuczna inteligencja nie działa szczególnie na korzyść jej odbiorcy, przynajmniej w smartfonach OnePlusa. Nie znajdziemy tu asystenta, który mógłby przejąć kontrolę nad naszymi aplikacjami i robić rzeczy za nas. Nie zaciągnie on informacji, by wygenerować dla nas plan dnia i dostarczyć nam sugestie dotyczące naszego zdrowia. Nie otrzymamy inteligentnych sugestii dotyczących tego, co obejrzeć, przynajmniej, dopóki sami nie zapytamy. Niby sztuczna inteligencja jest już wszędzie, a nie da do końca odczuć się jej obecności.

Da się za to odczuć odświeżenie wizualne, na które z pewnością wiele osób czekało. Nie jest to rewolucja, ale krok w miłą dla oka stronę został poczyniony. Nowe opcje personalizacji to między innymi motywy Flux, kontynuowane między Always-On Display, ekranem blokady i pulpitem. Zyskujemy personalizację tapet poprzez dodanie im rozmycia, ale możemy także wybrać motyw, na którym to tekst będzie miał dominującą rolę. Istnieją także motywy z przenikaniem obiektów z naszych zdjęć z zegarami. Niestety, nie dodamy własnego tekstu, a część motywów z zegarem nie wykorzystuje efektu głębi, więc jest jeszcze pole do nadrobienia braków względem konkurencji, która podobne rozwiązania miała już wcześniej.

Do doku plików przeniesiemy zdjęcia i dokumenty tak, jak na komputerze – przeciągając

Reszta nakładki OxygenOS z pewnością nie zaskoczy nikogo, kto przez kilka nie miałby z telefonem styczności. Wyjątkiem może być obecna od roku funkcja wycinania obiektów ze zdjęć poprzez przytrzymanie na nich palca oraz przenoszenia ich do doku plików, skąd łatwo wrzucimy je do programów graficznych. Aplikacje producenta mają coraz bogatszy zestaw przydatnych funkcji, choć najczęściej nie są konkurencją dla odpowiedników ze sklepów z programami. W dalszym ciągu mamy dużą swobodę personalizacji układu i wyglądu ikon, ale bez opcji wgrywania własnych.

Na zdjęciach widzicie też nowy wygląd panelu kontrolnego, który od nowości oddzielono od panelu powiadomień. Jednocześnie możemy wrócić do starego porządku. W ustawieniach znajdziemy cały szereg narzędzi, które mogą uprzyjemnić nam korzystanie z telefonów, jak pasek boczny z aplikacjami i skrótami do kilku podstawowych akcji czy opcja uruchomienia jednej z kilku aplikacji przesunięciem palca na czytniku linii papilarnych tuż po odblokowaniu. Nie zawstydzono się też na myśl o kopiowaniu Apple i postawiono na kilka animacji z “kapsułką” okalającą wyspę aparatu. Z jednej strony nie musimy zaglądać do panelu powiadomień, by zobaczyć chociażby upływ czasu, a z drugiej kopia ta jest wybrakowana i nie współpracuje z zewnętrznymi aplikacjami.

Kapsułka jak z pewnego urządzenia z jabłkiem

Widać, że OxygenOS czerpie z trendów jednocześnie starając się zachować choć odrobinę własnego wyrazu. Poniekąd to się udaje, ale nie jest to coś, co przychodzi łatwo. Jeśli producent chce ułatwić w ten sposób przesiadkę z iOS – rozumiem. Szkoda, że tak bardzo brakuje kreatywności w projektowaniu wizualnym w nowoczesnych smartfonach. Cieszy za to, że OnePlus 13R nie doświadczył błędów, jakie trapiły jego większego brata. Oprogramowanie w obecnym stanie nie sprawiało kłopotów i nawet niesławne Dymki Czatu uruchamiały się prawidłowo.

Wygląd ustawień w OxygenOS

To wszystko sprawia, że z 256 GB dla użytkownika zostało około 217 GB. Część z tej pamięci pochłonęły algorytmy rozpoznawania palca za pośrednictwem czytnika optycznego, który gości pod ekranem. Ten działa całkiem szybko, choć nie tak błyskawicznie jak ultradźwiękowe rozwiązanie z OnePlusa 13. Czasem szybciej zadziała odblokowywanie twarzą, którego zabezpieczenia opierają się tylko o działanie przedniej kamery. Nakładka OxygenOS ma sporo rzeczy poprawnie lub dobrze przemyślanych – teraz pora dogonić konkurencję pod względem innowacyjności, by zgarnąć palmę pierwszeństwa, przynajmniej w świecie Androida. OnePlus 13R nie zawiedzie was podczas codziennej pracy.

Łączność w OnePlusie 13R, czyli czy Beacon Link wygryzie krótkofalówki?

OnePlus 13R spisuje się pod względem łączności jak flagowiec. Jedyne niewielkie problemy napotkałem podczas korzystania z usług lokalizacyjnych, gdy telefon niekoniecznie prezentował dobry kierunek mojego ruchu, ale najczęściej po chwili wszystko wracało do normy. To oznacza, że w OnePlusie 13R gra niemal wszystko. Zarówno łączność poprzez Wi-Fi wypadała odpowiednio, jak i bezproblemowo korzystałem z sieci 5G. Telefon produkował bardzo przyjemną jakość połączeń dla moich rozmówców, nawet gdy nie korzystałem z Wi-Fi Calling.

Łączność Bluetooth w OnePlus 13R pozwala wykorzystać BeaconLink

OnePlus 13R w kwestii łączności nieco wyróżnia się na rynku. Producent zaimplementował w oprogramowaniu rozwiązanie Beacon Link, które przy pomocy Bluetooth i bez sygnału sieci komórkowej potrafi uczynić z urządzenia coś na wzór krótkofalówki. Na ten moment rozwiązanie pojawiło się w kilku smartfonach Oppo i OnePlus, ale kto wie – może stanie się popularniejsze. Ważne, że smartfon obsługuje eSIM. Bezproblemowo radzi sobie także z łącznością Bluetooth.

OnePlus 13R – jakość zdjęć i wideo. Czy to tu dokonano najmocniejszych cięć?

Jakoś trzeba było zmniejszyć cenę względem ubiegłorocznego modelu, prawda? Przynajmniej w teorii zdjęcia z OnePlusa 13R mogą wyglądać mniej okazale. Postawiono na zestaw trzech aparatów z tyłu. O ile główna matryca i obiektyw przybliżający mają po 50 megapikseli, tak ultraszeroki kąt to 8 Mpix. Zrezygnowano przy tym z nagrywania w rozdzielczości 8K i nie zaimplementowano kalibracji Hasselblada oraz powiązanych z nią rozwiązań portretowych. Nie znajdziemy też dwutonowej diody, a zamiast niej – dwie diody LED. Do tego z przodu znajdziemy 16, a nie 32 Mpix i nie nagramy nim wideo w 4K.

Dodatkowe tryby fotogradii w OnePlus 13

Aplikacja aparatu prezentuje się dość standardowo. Z plusów warto nadmienić, że możemy ustawić ogniskową, z jakiej domyślnie mają być robione zdjęcia głównym aparatem – ekwiwalent 23, 28 lub 35 mm. Dwa ostatnie ustawienia oczywiście obniżą jakość, ale mogą być lepsze w odbiorze od szerokiego kąta. Aparatu ultraszerokokątnego nie użyjemy do nagrywania wideo w 4K. W smartfonie nie doczekaliśmy się trybu profesjonalnego do nagrywania wideo z prawdziwego zdarzenia, a zamiast niego mamy tryb Film, rejestrujący tylko w 2,35:1 i z podstawowymi opcjami.

Zacznijmy jednak od zdjęć. Dziwne, że przy matrycy 50 Mpix OnePlus 13R tak mocno stawia na odszumianie i wyostrzanie zdjęć, także w ciągu dnia. Fotografiom może i nie brakuje plastyczności, ale mogłoby być na nich zwyczajnie więcej szczegółów – widać, że telefon próbuje to nadrobić. Nie ma tu tak dobrego HDR-u jak w OnePlusie 13, choć i tak zdjęcia mają dobrą rozpiętość tonalną. Kolorystyka w większości momentów jest bliska rzeczywistości, a jedynie przy dużej ilości ciepłych elementów saturacja zostaje podkręcona ponad stan. Zdjęcia za dnia z głównego obiektywu mogłyby mieć także więcej detali w cieniach, gdyż elementy z częściową przezroczystością nieraz potrafią stać się czarne.

Byłoby jednak nieuczciwością powiedzieć, że OnePlus 13R robi złe zdjęcia. Te potrafią mieć naprawdę przyjemną kolorystykę, ładne rozmycie i głębię. Docenić należy to, że w kadr nie wpada przesadnie dużo niechcianych odbić, jak i to, że telefon dośc płynnie reaguje i przełącza się w tryb makro, gdy obiekt jest blisko. Telefon pozbawiono szybkiej migawki jak w OnePlusie 13, ale większość ujęć nie jest rozmyta. Wybieranie wysokiej rozdzielczości zdjęć poprawia szczegółowość, ale nie zmniejsza wrażenia wyostrzenia.

Sytuacja pogarsza się, gdy wybieramy inne aparaty. Przejście między aparatem głównym a ultraszerokokątnym jest bolesne. Zmienia się balans bieli i kolorystyka, a do tego znacznie kurczy się ilość detali. To poprawny aparat w tym sensie, że nie doświadczymy w nim nadmiernego efektu rybiego oka (ale też pole widzenia nie jest wybitnie szerokie) i znacznego zaszumienia na brzegach kadru, przynajmniej w dobrym świetle. Maleje ilość detali w cieniach, ale na szczęście nie dochodzi za często do przepalenia kadru. Niestety, na zdjęcia lepiej patrzeć tylko z perspektywy małego ekranu – na monitorze ich jakość nie powala. Tym niemniej nadadzą się do wrzucenia do internetu.

Wyższą rozdzielczość oferuje aparat z podwójnym przybliżeniem. Smartfon czasem wykonuje zdjęcia głównym obiektywem i dodaje przybliżenie cyfrowe. Inaczej jest tylko przy dobrych warunkach. Jest to zrozumiałe, bo gdy już włączy się w gorszym oświetleniu, zauważymy sporo cyfrowego szumu. Choć zdjęcia zachowują podobną specyfikę, tak widać w nich mniej detali. Do tego sporym problemem jest bardzo długi czas naświetlania, przez co pewne zdjęcia są poruszone mimo stabilnej ręki przez większość czasu. Nie jest to zły aparat, ale jego jakość zdecydowanie mogłaby być lepsza.

Nocą dysproporcje między obiektywami rosną, a tryb nocny stracił nieco z magii, jaką dało się zobaczyć w OnePlusie 12 czy OnePlusie 13. Widać dość agresywne odszumianie, a jednocześnie nocne światło wygeneruje szumy w nie do końca czarnych częściach nieba. Nie zawsze punkty świetlne są tutaj odpowiednio uchwycone, więc potrafią się rozlewać poza swój obszar świecenia. Ostatecznie zdjęcia nie wyglądają źle, a tryb nocny potrafi zwiększyć szczegółowość, przynajmniej w głównym obiektywie. Jednocześnie cześć zdjęć nie jest zbyt wyraźna, bo czas naświetlania znacznie się wydłuża, zwłaszcza przy innych aparatach niż główny. Na szczęście w żadnym przypadku nie dochodzi do przepaleń.

Przedni aparat o rozdzielczości 16 Mpix to nic, czego nie widzielibyśmy w innych smartfonach. Jakość w dobrym świetle jest dobra i sporo szczegółów, ale nie wnoszą nic szczególnego na rynku, zwłaszcza, że telefon jest blisko flagowców na rynku. Kolory cery zachowane są względem naturalnego wyglądu. Odcięcie w trybie portretowym wypada prawidłowo, ale nie w każdych warunkach i wymaga dobrego oświetlenia oraz mniej bujnych włosów. Fotografie zachowują dobrą ostrość i trudno o rozmazane zdjęcie.

Czytaj także: Recenzja Honor 200 Pro. Elegancki smartfon – nie tylko z wyglądu

Wideo nagrywane przez telefon byłoby całkiem w porządku, gdyby nie agresywna korekta ekspozycji. W związku z tym smartfon nie do końca spisuje się podczas spacerów. Statyczne ujęcia ujawniają, że wideo jest wyostrzane, a do tego da się dostrzec pewne szumy, które unaoczniają się przy mocnym świetle. Mało okazała jest rozpiętość tonalna i choć nie dochodzi do przepaleń, to trudno też jednocześnie o czytelne słońce i park dookoła niego jednocześnie.

Stabilizacja poza tym, że “pompuje” obraz, to po prostu reaguje mniejszą korektą na nasz ruch. Dobrze prezentuje się autofokus, gorzej pozostałe obiektywy i rekomenduję nagrywanie wyłącznie głównym. Ultraszeroki kąt mocno odstaje, niezależnie od światła, a do tego rejestruje tylko w 1080p. Podwójny zoom najczęściej po prostu nie jest aktywowany, a do tego zoom nie zawsze jest płynny.

Widać, że OnePlus 13R to smartfon, którego wykastrowano fotograficznie i pod względem wideo. Są urządzenia z ubiegłego roku, które spisują się pod tymi względami dużo lepiej.

OnePlus 13R potrafi pracować długo na jednym ładowaniu

Podobnie jak w OnePlusie 13, tak i w OnePlusie 13R postawiono na ogniwo o pojemności 6000 mAh zawierające w sobie ogniwo krzemowo-węglowe. Inaczej niż w droższym bracie, jest to jedna komora akumulatora, przez co moc ładowania obniżono do 80W (co w dalszym ciągu jest dobrym wynikiem). Potrzebowałem 47 minut do napełnienia akumulatora od 0 do 100%. W pierwszy kwadrans OnePlus 13R odzyskuje 40% energii, a po pół godzinie – 72%. Nie naładujemy go bezprzewodowo.

Może ładowanie indukcyjne mogłoby uzupełniać energię w ciągu dnia, ale prawda jest taka, że z OnePlusaem 13R nie trzeba tego robić. Telefon bezproblemowo wystarczy na intensywny dzień z nagrywaniem wideo, oglądaniem wideo i okazjonalnym graniem. Dla większości osób mniej eksploatujących smartfon, OnePlus 13R zapewnia spokojne dwa dni pracy. To wynik, którego z pewnością pozazdrości konkurencja. Smartfon pracował przez ten czas w standardowym trybie użytkowania, a czas potrafi się znacznie skrócić przy najwyższej wydajności i intensywnej rozgrywce. Mimo tych uwag jest on po prostu bardzo dobry.

OnePlus 13R to świetny smartfon ze średnią wyceną

Spodziewałem się, że OnePlus 13R będzie odczuwalnie tańszy niż iPhone 16 lub Samsung Galaxy S25. Jest od nich odrobinę tańszy, a cenowo leży niebezpiecznie blisko OnePlusa 12, ubiegłorocznego, w dalszym ciągu świetnego smartfonu, który ma trochę więcej funkcji i lepsze aparaty. Gdyby patrzeć tylko na cenę, trudno byłoby uzasadnić sobie zakup tego smartfonu. Jeżeli jednak wyjmiemy ją poza nawias, to w równaniu znajdziemy sporo zalet. OnePlus 13R oferuje świetny ekran, bardzo dobrą wydajność i niemal bezproblemowe oprogramowanie. Może się podobać lub nie, ale zasadniczo realizuje większość założeń dobrego smartfonu.

OnePlus 13R ma w sobie sporo dobrego

Jedynym większym brakiem OnePlusa 13R jest niższy od większości stopień wodoodporności. IP65 to parametr, który tak naprawdę oznacza wytrzymałość w starciu z deszczem i niewiele więcej. Do tego widać, że kompromis fotograficzny ustawia go pod tym względem niżej niż wiele urządzeń konkurencji i nawet chińska konkurencja pokroju Xiaomi 14T Pro ma tu przewagę. Szkoda, że OnePlus nie podchodzi agresywniej do wyceny tego urządzenia, bo mogłoby postraszyć inne smartfony w okolicy 3000 złotych. Zasłużyło na wyróżnienie za jakość, ale szukajcie go na promocjach.