Posiadacze Camry, jak mówi Toyota, narzekali na dwie rzeczy. Zróbcie tu sobie małą przerwę i pomyślcie, o co mogło chodzić? Dokładnie tak, chodziło o archaiczny interfejs i słabe wyciszenie wnętrza. Brzmi jak Toyota. W nowej Camry te rzeczy miały zostać poprawione i co ważne dla jej fanów, auto nie trafiło na wszystkie europejskie rynki i Polska jest jednym z niewielu, na którym można ją kupić. Co ciekawe, poprzednik w zdecydowanej większości trafił do klientów biznesowych, a nowa Toyota Camry ma argumenty, aby przekonać ich do zmiany na nowszy wariant.
Nowa Toyota Camry to piękne auto
Czy nowa Toyota Camry wygląda niepozornie? To zależy, z której strony na nią spojrzymy. Z tyłu jest elegancko, ale dosyć niepozornie. Mamy tu nowe lampy i schowany został wydech, pewnie dla bardziej ekologicznego wyglądu.
Z boku widać, że mamy do czynienia z limuzynowymi wymiarami. Nowa Camry ma 4920 mm długości, 1445 mm wysokości i nie jest przesadnie szeroka, bo z lusterkami jest to 1840 mm. Auto stoi na nieprzesadzonych, ładnie dopasowanych 17 lub 18-calowych felgach.
No i przód, który jest prawdziwą perełką. Szeroki grill, światła charakterystyczne dla nowych modeli Toyoty i tutaj najbliżej im do nowego Priusa, efektowne przetłoczenia na masce. Nowa Camry z przodu wygląda wręcz obłędnie.
Paleta kolorów do wyboru jest… elegancka. Dwa odcienie bieli, dwa odcienie szarości, ciemny granat lub czerwień oraz czarny. Wisienką na torcie jest wariant miedziany i szkoda, że zabrakło go w modelu testowym. Widoczny na zdjęciach wariant srebrny to katalogowo silver diamond.
Czytaj też: Test Mercedes EQE SUV 500 – czy ogromny SUV może być zbyt skrętny?
Wnętrze nowej Toyoty Camry jest jakby luksusowe. Tylko po co to tak błyszczy?
Luksus po japońsku to niestety nadal piano black i błyszczących elementów nowa Camry ma całkiem sporo. O ile fragment na desce rozdzielczej jest do przeżycia, tak już na konsoli środkowej szybciej niż później zacznie się rysować i będzie cały czas zakurzony.
Ponarzekaliśmy, teraz będzie już tylko lepiej. Wnętrze jest więcej niż przyzwoicie spasowane i wykonane z dobrej jakości materiałów. Sporo skórzanych elementów, choć obicie drzwi jest nietypowe, bo skóra jest tu bardzo miękka. Jakby była pod nią jakaś minimalna wolna przestrzeń. Nie powiedziałbym, że to wada, zwyczajnie ten typ tak ma.
Choć auto nie jest szerokie, miejsca jest w nim bardzo dużo. Fotele są bardzo wygodne, w najwyższym wariancie wyposażenia, jaki testowaliśmy, regulowane elektrycznie oraz podgrzewane. Pokonywanie w nich długich tras to czysta przyjemność. Do pełni szczęścia zabrakło tylko panoramicznego dachu.
Zaskakująco dużo dzieje się na tylnej kanapie. Miejsca nie brakuje i dwie osoby mogą tu podróżować w wyjątkowo komfortowych warunkach. Opcjonalnie mamy tu grzanie foteli oraz rolety w drzwiach, ale niespodzianka kryje się w podłokietniku. Widzieliśmy to już w Toyocie Mirai i jest to prosta konsola do sterowania multimediami, klimatyzacją oraz pozycją foteli. Ich oparcia są regulowane elektrycznie, a prawdziwą wisienką na torcie jest elektryczna roleta na tylnej szybie, również sterowana z pozycji konsoli w podłokietniku i co ciekawe, nie da się jej rozsunąć lub zasunąć w żaden inny sposób.
Bagażnik ma pojemność 493 litrów i jak przystało na dużego sedana – jest duży, ale niski. Więc spakujemy tu dużo, ale raczej niewielkich rzeczy. Ogromny plus należy się za siatkę, która wzorowo trzyma wrzuconej do niej rzeczy. To część pakietu cargo, obok gumowej maty w bagażniku, kosztujący 700 zł. W obecnym cenniku jest on dostępny za darmo, więc grzech byłoby nie skorzystać.
Czytaj też: Test Dacia Spring – bierz dopłatę i nie zadawaj pytań
Nowa Toyota Camry dostała odświeżone multimedia
Posiadacze nowych aut Toyoty czy Lexusa poczują się w nowej Camry jak w domu. Multimedia, zgodnie z narzekaniami klientów, zostało odświeżone i już nie straszą archaicznymi grafikami czy napisami agresywnie atakującymi oczy widocznymi pikselami.
Jak w każdej nowej Toyocie, ekran główny służy w zasadzie tylko do obsługi multimediów, nawigacji i łączności ze smartfonem (bezprzewodowy CarPlay i Android Auto). Możemy tu wprowadzić bardzo podstawowe zmiany w ustawieniach np. dźwięku czy klimatyzacji i to tyle. Ekran jest duży, jasny i dobrej jakości.
Samą klimatyzacją sterujemy za pomocą fizycznych przycisków pod ekranem głównym. Mamy tu w zasadzie wszystko, czego potrzebujemy i nie wymaga to grzebania w ekranie w trakcie jazdy.
Cyfrowy ekran kierowcy w najtańszej wersji wyposażenia Comfort ma przekątną 7 cali, w pozostałych 12,3 cala, więc zajmuje cała dostępną powierzchnię. Do dyspozycji mamy kilka różnych wariantów zegarów i spory zakres personalizacji. To również tutaj wprowadzamy wszystkie ustawienia dotyczące asystentów i działania auta. Po Menu poruszamy się za pomocą przycisków na kierownicy i początkowo dostanie się do ustawień bywa średnio intuicyjne, bo raz trzeba kliknąć guzik, raz go przytrzymać… Koniec końców szybko można to opanować, bo to również w tym miejscu wyłączamy asystenta prędkości (ISA), który raczy nas piskiem za każdym razem, kiedy auto uzna, że ją przekraczamy.
Nagłośnienie JBL mam wrażenie, że wypada tu lepiej niż w nowych Corollach czy C-HR. Być może to kwestia dodatkowego głośnika umieszczonego w osłonie bagażnika tuż za zagłówkami tylnej kanapy. Niemniej faktycznie jest tu troszkę lepiej. Jak to w przypadku JBL-a dźwięk jest dynamiczny, z wyraźnie słyszalnym basem. To auta w sam raz.
Czytaj też: Test nowej Cupry Formentor VZ e-Hybrid. Jedno pytanie – po co?
Większy silnik lubi się ze skrzynią CVT. Nowa Toyota Camry daje dużo przyjemności z jazdy
Układ hybrydowy Camry składa się z 2.5-litrowego silnika spalinowego o maksymalnej mocy 186 KM i 221 Nm maksymalnego momentu obrotowego (3 200 – 5 200 obr./min) oraz z silnika elektrycznego. Moc systemowa układu to 230 KM, rozpędzajaca naszego sedana 0-100 km/h w 7.2 s, nie mamy więc do czynienia z demonem prędkości, ale za to Camry zachowuje się stabilnie przy wysokich prędkościach.
Jest niska, opływowa i wyposażona w zaskakująco sprężyste jak na Toyotę zawieszenie, więc wszystko przemawia na jej korzyść i faktycznie, podróż drogą ekspresową potrafi być przyjemna, pomimo deszczu i wiatru. Poza tym, że auto posłusznie porusząło się po swoim pasie pomimo podmuchó wiatru i śliskiej nawierzchni, wytłumiało też hałas, który niewątpliwie towarzyszyłby nam w czymś gorzej wyciszonym (bez wytykania palcami). Byłam zaskoczona tym, jak dobrze wyciszone jest to wnętrze. Producent zrobił to do tego stopnia skutecznie, że nie przeszkadzała mi skrzynia e-CVT, której na co dzień nie darzę szczególną sympatią. Jej wycie docierało do mnie jedynie w momentach, gdy naprawdę miała powody do wytężonej pracy, a przypadkowe skoki obrotów i towarzyszące jej mniejsze hałasy zupełnie mi nie przeszkadzały, bo ledwie je słyszałam. Brawo, Toyota – skoro montujecie tę skrzynię w swoich hybrydach, poprosimy o wyciszanie ich wnętrz tak, jak to zrobiliście w Camry!
Jeżeli Wasze drogi prowadzą głównie przez miasto, powodów do narzekania nie będzie wiele. Co prawda widoczność w tylnej szybie jest marna, jednak już w standardowej wersji wyposażenia znajdziemy kamerę cofania z dynamicznymi liniami pomocniczymi, a wersja najwyższa została zaopatrzona w system kamer 360 stopni, więc wszelkiej maści manewry w ciasnych przestrzeniach nie są problemem.
Byłoby wręcz idealnie, gdyby nie skrętność Cóż, jak to w dłuższych Toyotach – jest taka sobie. Mamy tutaj 2 825 mm rozstawu osi, więc wartość raczej standardową przy aucie o długości rzędu 5 metrów, a jednak do parkowania prostopadle trzeba brać porządny zajazd, albo korygować manewr. Nic przesadnie tragicznego, jednak potrafi to być uciążliwe.
Wracając do samych kamer – w ciągu dnia na nie będziecie narzekać na jakość obrazu, jednak w nocy potrafi być ziarnisty. Czepiałabym się, gdyby Camry została wyceniona jak sedan segmentu premium, ale ponieważ producent nie próbuje oszukiwać klientów, nie ma co narzekać. Tym bardziej że jest tutaj jeden genialny element – spryskiwacz kamery cofania! Auto wie, kiedy jest zabrudzona i pyta kierowcę, czy ma ją wyczyścić. Wystarczy wciśnięcie odpowiedniego przycisku, a po chwili mamy czyściutką kamerę i dobrej jakości obraz! Sprawdzaliśmy to, kiedy w Warszawie pełno było brudnego, roztapiającego śniegu i uwierzcie – nie było najmniejszego problemu, spryskiwacz radził sobie z tym doskonale. Dodatkowym bonusem jest to, że ilość wody i kąt pod jakim kamera jest czyszczona sprawiają, że tył auta nie wygląda jakby zsikało się ono w majtki, w przeciwieństwie choćby do BMW iX. Jak widać, da się to zrobić dobrze. Funkcja jest dostępna tylko w najwyższej wersji wyposażenia, ale nie dziwię się, też bym kazała sobie za coś takiego dopłacać.
Czytaj też: Test BMW M135 xDrive – świetne auto, a fani marki niezadowoleni
Hybrydowa Toyota to oszczędna Toyota
To, że hybrydy Toyoty są ekonomiczne, wiedzą wszyscy. To, że V generacja tych hybryd jest bardzo ekonomiczna, wiedzą prawie wszyscy. Nie inaczej jest tutaj. Spójrzcie na te wyniki, mając w pamięci warunki, w jakich je osiągnęliśmy (zima), które nie sprzyjały ekonomicznej jeździe.
Trasa | Spalanie na 100 km |
Miasto | 5,5l |
Trasa do 90 km/h | 5,2l |
Droga Ekspresowa (tempomat 120 km/h) | 5,8l |
Autostrada (tempomat 140 km/h) | 7l |
Biorąc pod uwagę temperatury w styczniu śmiało można powiedzieć, że latem Camry bez problemu będzie w stanie zejść poniżej 5 l/100 km podczas jazdy po mieście i na trasach podmiejskich, a to wszystko przy 2.5-litrowym silniku! Ale nawet zimą, spójrzcie na wyniki, jakie osiągnęliśmy na trasach szybkiego ruchu. Niecałe 6 litrów na ekspresówce i 7 litrów na autostradzie to jakiś kosmos! Uprzedzam wszelkie wątpliwości – nie, nie ciągnęliśmy się za TIR-ami. Na ekspresówce jechaliśmy 120 km/h, a na autostradzie 140 km/h. Mogę napisać tylko jedno – brawo, Toyota! Po raz kolejny z resztą.
Czytaj też: Test Toyota Yaris Cross – nie zabieraj jej na autostradę
Ceny nowej Toyoty Camry mogą otworzyć oczy
Toyota Camry jest dostępna w trzech liniach wyposażenia: Comfort za 166 300 zł, Prestige za 184 800 zł oraz Executive za 203 400 zł.
Ponieważ pomiędzy poszczególnymi wersjami nie ma wielkiej różnicy w cenie, już podstawowa wersja jest wyposażona przyzwoicie. Mamy tutaj m.in. światła główne w technologii LED, dwustrefową klimatyzację, ładowarkę do smartfonu, inteligentny tempomat, kamerę cofania, czy system bezkluczykowego dostępu do samochodu.
Wersja Prestige (“średnia” półka) zawiera nieco więcej smaczków, m.in. skórzaną tapicerkę, wentylowane przednie fotele, większy cyfrowy wyświetlacz kierowcy, czy elektryczną regulację kolumny kierównicy, natomiast wersja Executive ma po prostu wszystko. Znajdziemy tutaj m.in. system kamer 360 stopni, wyświetlacz head-up, podgrzewane przednie fotele oraz skrajne siedzenia na tylej kanapie, tylny podłokietnik o którym pisaliśmy wcześniej, system Premium Audio JBL, czy pamięć ustawień fotela kierowcy.
To w zasadzie wszystko. Jasne, są dodatkowe pakiety, ale dotyczą one zabezpieczeń antykradzieżowych i innych akcesoriów, wszelkie elementy o których pisaliśmy powyżej wchodzą w skład poszczególnych wersji wyposażenia, a wersja Executive ma po prostu wszystko, co producent oferuje w tym modelu i osobiście bez wahania zdecydowałabym się właśnie na Executive.
Za niewiele ponad 200 000 zł dostajemy bajery jakich na próżno szukać w wielu autach o połowę droższych, zapakowane w bardzo ponętną powierzchowność, napędzane cholernie ekonomiczną hybrydą. Świetny deal.
Czytaj też: Test Lexus RX 500h – tak się zrywa ze stereotypami!
SUV-y SUV-ami, nowa Toyota Camry na brak zainteresowania nie będzie narzekać
Nie mogłam się doczekać testu Toyoty Camry, bo tak bardzo spodobała mi się jej powierzchowność. Oczekiwałam ślicznego, ekonomicznego (to w końcu Toyota) sedana i oczywiście dostałam go, ale nie spodziewałam się, że będę miała do czynienia z tak wieloma nowoczesnymi rozwiązaniami i z tak bogatym wyposażeniem, w końcu mówimy o aucie za 200 000 zł w 2025 roku! Jeżeli szukacie sedana i niekoniecznie chcecie rozstawać się z większą iloscią gotówki (lub co miesiąc płacić sporo za leasing), koniecznie musicie przyjrzeć się z bliska temu modelowi!