Test Huawei Mate X6 – sprzętowa perełka, a usługi Google… uruchomiłem

Huawei Mate X6 to najnowszy flagowiec, którym producent chce pokazać światu – patrzcie co straciliście. Bardzo mocny sprzętowo, ze świetnym aparatem i nawet bez problemu uruchomiłem na nim zdecydowaną większość aplikacji i usług, które na nim działać nie powinny. A jednak, czuję niedosyt…
Test Huawei Mate X6 – sprzętowa perełka, a usługi Google… uruchomiłem

Specyfikacja Huawei Mate X6

  • wymiary po złożeniu – 156,6 x 73×8 x 9,9 mm, po rozłożeniu – 156,6 x 144,1 x 4,6 mm, masa 239 gramów,
  • ekran zewnętrzny 6,45 cala, LTPO OLED, 1080 x 2440 piksele, 120 Hz, Kunlun Glass 2,
  • ekran główny 7,93 cala, LTPO OLED, 2240 x 2440 pikseli, 120 Hz,
  • procesor Kirin 920, 12 GB RAM, 512 GB pamięci wbudowanej,
  • aparat główny 50 Mpix (24mm f/1.4-4.0), szerokokątny 40 Mpix (13 mm, 120 stopni), z teleobiektywem 48 Mpix (90 mm, persykop, f/3.0, OIS), laserowy autofocus,
  • filmy 4K@60 fps,
  • przedni aparat – 8 Mpix (w ekranie głównym i zewnętrznym),
  • łączność LTE, Wi-Fi 6, Bluetooth 5.2, NFC, GPS, czytnik linii papilarych we włączniku,
  • akumulator 5110 mAh, ładowanie przewodowe 66 W, bezprzewodowe 50 W, zwrotne bezprzewodowe 7,5 W, zwrotne przewodowe 5 W,
  • cena: 7 999 zł

W zestawie ze smartfonem znajdziemy kabel USB oraz etui. Zestaw testowy zawierał też ładowarkę, ale o niej możecie zapomnieć, bo sprzedaż ładowarek w zestawie ze smartfonami została przez Unię Europejską zakazana. Zamiast pastwić się nad pomysłowością europejskich rządzących, skopmy trochę etui.

Co mi w nim nie pasuje? Z jednej strony bardzo efektowne, bo pokryte skórą. Do tego cieniutkie, więc prawie wcale nie czuć tutaj tego nieprzyjemnego uczucia, że smartfon w etui jest dwa razy większe. A jeśli tego mało, to na tylnej ściance znajdziemy rozkładaną i obracaną stopkę, która pozwala postawić Mate’a X6 w poziomie lub pionie. Fajnie, ale… stopka nie jest ani chowana, ani odczepiana, więc jeśli z niej nie korzystamy to nieprzyjemnie odstaje. Z kolei etui jest wykonane z bardzo cienkiego plastiku i skóra skórą, ale już obramowanie wyspy aparatu nie robi dobrego wrażenia. Pomysł dobry, wykonanie do poprawy.

Patrz Pan Samsung jak się robi składane smartfony

Jeśli spojrzymy na Samsunga Galaxy Z Fold5 i Mate’a X6 to mało kto powie, że ich premiery dzieli ledwie kilka miesięcy. Złożony Fold ma 13,4mm grubości, a rozłożony 6,1 mm. Mate X6 to odpowiednio 9,9 i 4,6 mm. Masa to 253 vs 239 gramów. Może nie do końca jestem fanem obłości składanego Huaweia, ale te liczby to przepaść.

Wystarczy skakania po Samsungu i do podsumowania (mam nadzieję) już do niego nie wrócimy, chociaż przy niemal każdym aspekcie można wskazywać, co Koreańczycy mogliby z łaski swojej poprawić. Pod względem wykonania Mate X6 bardzo wysoko stawia poprzeczkę konkurencji. Zawias działa wzorowo i od kąta mniej więcej 20 stopni można go zatrzymać w niemal każdym momencie. Obudowa jest wodoodporna, zgodnie z normą IPX8 i wykonana z przyjemnych materiałów. Ramka jest aluminiowa, a tylny panel wykonany z ekoskóry.

Pisałem to już przy okazji niedawnego testu FeeBudsów Pro 4 i podobne uczucie mam w przypadku Mate’a X6 – bije od niego dalekowschodnia elegancja. Szczególnie w brązowo-srebrnym wariancie. Biorąc do ręki flagowy, drogi smartfon często ma się uczucie, że to faktycznie droga rzecz, ale fajnie byłoby mieć ją w kieszeni. Mate X6 nie do końca – drogie, efektowne, ale zamiast do kieszeni to wrzuciłbym go do gabloty, bo wygląda to tak drogo, że aż szkoda używać. Jeśli Huawei przestawi się na stałe na tego typu wzornictwo to nie wiem, jak podejdą do tego klienci.

Konstrukcyjnie przyczepię się jeszcze do jednej małej rzeczy i są to przyciski. Włącznik i regulacja głośnością są blisko siebie i są to długie, cienkie przyciski. Co prawda włącznik jest bardziej płaski, ale i tak zdarzało mi się dosyć często je ze sobą pomylić. Chyba lepszą opcją byłoby rozdzielenie ich na dwie połówki obudowy, albo przynajmniej odsunięcie od siebie.

Czytaj też: Recenzja Asus ROG Nuc 970 – forma i potencjał zachwycają, ale mam z tym sprzętem kilka ALE

Zewnętrzny ekran o idealnych proporcjach

Panel OLED o przekątnej 6,45 cala i rozdzielczości 1080 x 2440… ok, miałem nie mówić o Samsungu, ale jest dokładnie taki, jaki powinien być w Foldzie5. Jest węższy niż w przypadku urządzeń o klasycznej budowie, ale jednocześnie na tyle szeroki, że nie czuć najmniejszego dyskomfortu w trakcie wprowadzania na nim tekstu. Do tego bardzo wygodnie obsługuje się do jedną ręką.

Choć ekran zewnętrzny jest świetnej jakości, jasny (niecałe 1050 nitów, choć producent deklaruje 2500) i wygodny w obsłudze, to jednak delikatne zwężenie go to idealny motywator do tego, aby jak najczęściej korzystać z ekranu głównego.

Czytaj też: Recenzja OnePlus 13R. Jak nie ma różnicy, to po co przepłacać?

Huawei Mate X6 ma bardzo duży ekran główny i chyba dobijamy do granic rozmiarów

Przekątna 7,93 cala, panel OLED i niemal kwadratowe proporcje (rozdzielczość 2240 x 2440 pikseli) dają nam świetny ekran prawie do wszystkiego. Przeglądanie Internetu, dokumentów, komiksów, mediów społecznościowych, praca wielozadaniowa – w tym wszystkim sprawdza się świetnie.

Kwadratowe proporcje pozostawiają niedosyt w trakcie oglądania filmów, bo spora część ekranu zawsze się marnuje i wprowadzenie tekstu jest na granicy wygody. Co ciekawi mnie szczególnie ze względu na to, że Azjaci, a nie oszukujmy się, że przecież to jest główny rynek zbytu, mają raczej mniejsze dłonie. Moje są raczej przeciętnych rozmiarów i wygoda wprowadzania tekstu jest dosłownie na styk. Początkowo robiłem bardzo dużo błędów i… dopiero wtedy (brawo ja!) zajrzałem do ustawień klawiatury i włączyłem tryb dzielony. Jest w nim o wiele wygodniej, ale mimo wszystko, większego ekranu nie chciałbym mieć w smartfonie.

Sam ekran jest bardzo dobrej jakości. Pod względem czerni, kolorów czy kątów widzenia nie można mu nic zarzucić. Jasność to niecałe 1200 nitów i nie jest to wartość rekordowa, ale w pełni wystarczająca do wygodnego użytkowania w pełnym słońcu.

Standardowe pytanie – czy to widać. Momentami bardziej czuć pod ręką niż widać, oczywiście mówimy o miejscu zgięciu ekranu. Mam wrażenie, że pomaga tu jego jakość i nasycenie kolorów, które bardzo skutecznie to maskują. Ale tak, widać, czuć, ale kto miał okazję korzystać ze składanego smartfonu przez dłuższy czas ten wie, że to kompletnie w niczym nie przeszkadza, a modelach o takiej budowie rzuca się to w oczy znacznie mniej, niż w klapkach. Gdzie praktycznie przy każdym przewijaniu czegokolwiek przesuwamy palcem po zgięciu.

Czytaj też: Recenzja iPad mini (2024). Ani trochę go nie potrzebujesz, ale i tak będziesz go chciał

Pracy wielozadaniowej nie ogarniam, ale Huawei Mate X6 bardzo dobrze dopasowuje interfejs aplikacji do ekranu

Nie ma opcji, nie da się uniknąć porównań do Samsunga, a tu bardzo go potrzebujemy. Smartfony Galaxy Fold mają dwa ekrany i dwa interfejsy. Czyli jak ustawimy sobie ikony na ekranie zewnętrznym, to na głównym musimy to zrobić jeszcze raz. Mate X6 przenosi to, co mamy na ekranie zewnętrznym na połówkę głównego i dokłada do niego drugą połowę. Może Wam to zwyczajnie pokaże. Ekran zewnętrzny:

ekran główny:

Które rozwiązanie jest lepsze? Zastanawiam się nad tym od lat, bo składane smartfony Oppo czy OnePlusa mają takie samo rozwiązanie jak Huawei i nadal nie wiem.

Interfejs jest świetnie przygotowany. Płynne animacje, przechodzenie okien aplikacji, czuć że tego nikt nie kleił na kolanie. Do tego i tu trochę wyprzedzimy fakty, przechodzenie aplikacji z ekranu zewnętrznego na główny działa na ogół wzorowo nawet w przypadku aplikacji, które oficjalnie nie powinny tu działać. W tym choćby Mapy Google. Wiele aplikacji otwiera się w trybie tabletowym, jak przeglądarki internetowe i jest to bardzo wygodne rozwiązanie. Również Menu główne może mieć wygląd znany z tabletów. Są też aplikacje, których perfekcyjne dopasowanie do ekranu bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły, jak Tidal czy Instagram.

Przyznaję, że są tu rzeczy, których nauczenie się trochę mnie przerosło, ale też dlatego, że prace na wielu oknach aplikacji na 8 calach uważam za rzecz karkołomną. Choć podobno są ludzie, którzy z tego korzystają, więc tak, można to zrobić i jest to możliwe aż na trzech oknach aplikacji jednocześnie. Możemy je ułożyć obok siebie. Do tego możemy mieć trzy okna w dowolnym układzie, jedno na pełnym ekranie i dwa pływające, większe lub mniejsze. Pewnie gdybym nie miał wyjścia to nauczyłbym się tym operować, ale zwyczajnie nie wykonuję na co dzień na smartfonie czynności, które by tego wymagały. Choć jednoczesne notowanie na jednym oknie i możliwość robienia zdjęć na drugim… kuszące.

Czytaj też: Recenzja iPhone 16 Pro. Perfekcja jest nudna? 

Huawei Mate X6 uruchomił mi większość aplikacji, których oficjalnie uruchomić nie powinien

Na wstępnie zaznaczmy, że nie będę tutaj pisać żadnych poradników co do tego, jak to zrobić. W sieci ich nie brakuje, nie brakuje też problemów z tym związanych oraz potencjalnych rozwiązań. Z czego sam musiałem skorzystać.

Wszystko sprowadza się tu do zainstalowania aplikacji o nazwie Micro G, dzięki której Mate X6 udaje, że jest smartfonem z Androidem. Udaje bardzo skutecznie, bo bez problemu uruchomiłem Mapy Google, YouTube czy przeglądarkę Chrome i mogłem się na nich zalogować na swoje konto Google. Nie ma też przeszkód, aby instalować aplikacji ze Sklepu Play, a nawet się do niego zalogować i w zasadzie prościej będzie napisać co mi nie działało, niż co udało mi się uruchomić. I tak, aplikacji, przynajmniej w moim przypadku, bez problemu się aktualizują, choć na ogół trzeba to zrobić ręcznie.

Najbardziej przeszkadzał mi brak możliwości dwuetapowego uwierzytelniania logowania. Czyli jeśli gdzieś logujecie się kontem Google i macie dwuetapowe logowanie aktywne, to na smartfonie czy tablecie (w tym Apple’a) dostajecie powiadomienie z potwierdzeniem logowania. Na Mate’a X6 takie powiadomienie nie przychodzi. Druga rzecz, z którą częściowo miałem problem to działanie aplikacji transportowych jak Uber, które nie zawsze prawidłowo wyświetlały mapę i blokowały się przy zamówieniu przejazdu. Było to momentami losowe i być może da się to uruchomić tak, aby działało prawidłowo. Początkowo nie szło mi też samo uruchomienie niezbędnych komponentów do działania usług Google i pomógł mi jeden z wątków bodajże na Reddicie, tłumaczący, że w trakcie instalacji trzeba odpowiednio uruchamiać poszczególne opcje. Mniejsza o szczegóły, okazało się to bardzo proste, o ile już miałem instrukcję przed oczami. No i niestety, niezmiennie nie ma tu Android Auto.

Gdyby nie to upierdliwe potwierdzanie logowania dwuetapowego z wykorzystaniem konta Google, nie czułem kompletnie żadnego ograniczenia w dostępie do usług i aplikacji względem smartfonu z Androidem i iOS. Tak, aplikacje trzeba czasem pobrać z innych miejsc, tak zwiesiłem się na instalacji Micro G i zajęło mi to dwie godziny i tak, Mate X6 nie jest smartfonem dla każdego i kupujący musi być świadomy tego, że napotka podobne problemy. Nie są one jednak nie do przeskoczenia.

W trakcie testów miałem służbowy wyjazd do Barcelony i na wszelki wypadek, gdyby jednak coś się wysypało, miałem ze sobą drugi smartfon. Ostatecznie tak, użyłem go, ale tylko dlatego, że iPhone 16 Pro Max automatycznie synchronizuje mi notatki z laptopem, ale pod względem czysto użytkowym nie był mi do niczego potrzebny. Wliczając w to choćby otwieranie kart pokładowych przed lotami.

Czytaj też: Test Shark HD440SLEU FlexStyle – najlepszy przyjaciel kobiety

Huawei Mate X6 nie działa jak flagowiec

Zastosowany tu procesor Kirin 9020 to jednostka wykonana w 7 nm procesie technologicznym, a jego wydajność możemy stawiać obok Snapdragona 8 Gen 1, który miał swoją premierę w maju 2022 roku. To widać w benchmarkach, ale benchmarki nie odpowiadają za działanie smartfonu, więć ten temat pomińmy.

W codziennym użytkowaniu niestety czuć, że Huawei Mate X6 ma braki względem flagowej konkurencji. Zastanawiam się, na ile wpływ mają na to zainstalowane aplikacje, które tu działać nie powinny, ale jest tu wyraźne opóźnienie. To nie jest tak, że smartfon się wiesza, tną mu się animacje i ewidentnie brakuje mu wydajność. Chodzi o sytuacje, kiedy strona internetowa wczytuje się nieco wolniej, relacja na Instagramie pojawia się z lekkim opóźnieniem i czuć to dopieto wtedy, kiedy mamy jakieś porównanie z wydajniejszym sprzętem. Jeśli tak, to początkowo łatwo odczujemy, że przesiadamy się na mniej wydajne urządzenie. Nie jest to na szczęście doświadczenie porównywalne z przesiadką ze smartfonu za 6000 zł do takiego za 500 zł.

A jak już przy podzespołach jesteśmy to dodajmy tu tylko, że na wyposażeniu nie mamy łączności 5G. A raczej mamy, tylko nie działa ona w Polsce, więc zostaje nam samo LTE. Jakość rozmów stoi na bardzo dobrym poziomie, a do dyspozycji mamy też Wi-Fi 6, NFC z działającymi płatnościami zbliżeniowymi oraz we włączniku jest wbudowany szybko działający czytnik linii papilarnych.

Czytaj też: Recenzja OnePlus 13 po miesiącu. Pechowa trzynastka?

Huawei król! Czyli aparaty i zmienna przysłona w Mate X6 robi ogromną różnicę

Huawei nie szczędził na aparatach Mate’a X6 i mamy tu specyfikację znaną choćby z flagowej serii Pura 70, ale bez aparatu głównego z 1-calową matrycą (typu-1), choć obiektyw ma zmienną przysłonę w zakresie f/1.4-f/4.

Od dłuższego czasu nie robię zdjęć smartfonami, poza tymi typowo testowymi, a Mate X6 przywrócił mi chęć korzystania z mobilnej fotografii. Jakość zdjęć jest bardzo dobra, algorytmy ich przetwarzania nie są przesadnie inwazyjne i korzytanie z aparatów to czysta przyjemność.

Z tym przetwarzaniem może źle się wyraziłem, bo edycja zdjęć przez algorytmy smartfonu jest potężna, ale nie ma tu sytuacji, kiedy smartfon próbuje nam coś dorysować lub podkolorować rzeczywistość. W efekcie fotografie są dopieszczone i efekt powinien zadowoloć każdego i to w zasadzie bez względu na to, z którego z trzech aparatów korzystamy.

Huawei Mate X6 to idealny przykład pokazujący, po co w smartfonie obiektyw ze zmienną przysłoną. Z jednej strony mówi się dużo o tym, że większy otwór przysłony daje nam lepsze zdjęcia w trudnych warunkach oświetleniowych i tak, jest to prawda, ale działa to również w drugą stronę. Przysłona przymyka się wtedy, kiedy światła jest za dużo, a efekty… oj to robi wrażenie. Zobaczcie tylko, jak piękne są te rozbłyski słońca:

Uzyskanie ich bez domknięcia przysłony byłoby niemożliwe i zerknijmy na drugi przykład. Jest to zdjęcie wykonane aparatem głónym, cyfrowy zoom z wykorzystaniem tego samego aparatu oraz te same ujęcie z aparatu z teleobiektywem:

Efektowna gwiazdka zniknęła, bo przysłona aparatu była zbyt mocno otwarta i właśnie w takich sytuacjach zmienna przysłona bywa równie przydatna, co w przypadku słabego oświetlenia.

Drugim mocarnym punktem aparatu Mate’a X6 jest tryb makro. Uzyskujemy go w aparacie z teleobiektywem i zawsze potwarzam, że to o wiele lepsze rozwiązanie, niż robienie makro w aparacie z obiektywem ultraszerokokątnym. Efektny są OBŁĘDNE!

Huawei Mate X6 może też pochwalić się bardzo dobrym trybem zdjęć nocnych. Tutaj co prawda algorytmy mają pełne ręce roboty, aby uzyskać takie efekt, bo podbicie kolorów kadru jest ogromne, a i samych kolorów jest tu zwycajnie dużo, ale efekt finalny jest miły dla oka. Kolory nie są przesadzone, nie są zbyt ciepłe i robi to bardzo dobre wrażenie.

Zdjęcia przykładowe:

Czytaj też: Test Samsung Galaxy Ring – opaska sportowa bez ekranu i… kilku innych rzeczy

Duża bateria, ale czas pracy Mate’a X6 nie jest wybitny

Huawei Mate X6 jest zasilany akumulatorem (w zasadzie to dwoma) o pojemności 5110 mAh. Wydaje się sporo i wśród flagowców to jedne z pojemniejszych ogniw, ale czas pracy nie jest tutaj wybitny.

Na ogół smartfon działał mi do wieczora i w okolicach godziny 21 dobijałem już do okolic 10% energii. Winy szukałbym prawdopodobnie w procesorze i testy czasu pracy, przeprowadzane choćby przez serwis GSMArena pokazują, że ciągły czas pracy na włączonym ekranie głównym to niecałe 9 godzin, podczas gdy inne smartfony o tej samej budowie osiągają wyniki w przedziale 10-13 godzin. Nie ma tragedii, nie musimy ładować smartfonu 2-3 razy dziennie, ale po tej pojemności akumulatora spodziewałem się lepszych wyników, niż praca do wieczora trochę na styk.

Za to złego słowa nie można powiedzieć o czasie ładowania. Dzięki obsługi maksymalnej mocy ładowania na poziomie 66 W mamy tu ładowanie do pełna w ok 50 minut. W 15 minut uzupełnimy ponad połowę zapasu energii, a w 30 minut ponad 80%. Pamiętajmy, że mamy tu również szybkie ładowanie bezprzewodowe z mocą 50 W.

Czytaj też: Recenzja Apple iMac M4 – nie za mały ten ekran?

Huawei Mate X6 to kolejny już smartfon z gatunku – co by było, gdyby…

… Donald Trump nie zepsuł na rynku smartfonów. Blokady handlowe nałóżone w 2020 roku to nie był tylko cios w Huaweia, ale coś, co zmieniło działania wszystkich producentów smartfonów. Samsung opanował rynek i nie musi robić nic innowacyjnego, aby pozostawać na fotelu lidera, a chińscy producenci staraja się zbytnio nie wychylać ze swoimi produktami.

Huawei robi co może i nie pierwszy raz daje nam smartfon będący pokazem siły. Świetnie zrobiony, z cieniutką obudową, jednym z najlepszych aparatów na rynku, zaskakująco dopracowanym interfejsem i szybkim ładowaniem. Większości tych rzeczy nie znajdziecie w serii Galaxy Fold. Huawei robi co może, ale cały czas nie jest w stanie przeskoczyć tematu procesora, który odstaje od czołówki rynku i dostępności aplikacji Google. Choć trzeba przyznać, że coraz mniej kryje się z tym, że są na to metody i to metody bardzo skuteczne, które rozwiązują zdecydowaną większość problemów.

Huawei Mate X6 pozostanie w sferze ciekawostek i pewnie znajdzie nabywców wśród osób, które szukają wyróżniającego się smartfonu, dla których nieco dłuższa konfiguracja sprzętu nie stanowi problemu. Ile takich osób będzie? Trudno powiedzieć, ale coś czuję, że na pewno ich nie zabraknie.