To po prostu musi być najbardziej szalony silnik rotacyjny w historii. Czy 5000-konne marzenie jest realne?
Wyobraźcie sobie 15,7-litrową, a więc wręcz “czołgową” jednostkę napędową, która porzuca sprawdzający się od dekad układ V na rzecz niszowych, bo obrotowych tłoków. Właśnie tak – niejaki Tyson Garvin, inżynier i założyciel Apex Manufacturing & Design, który marzył o stworzeniu zupełnie nowego, wyjątkowego, a przy tym ekstremalnego silnika Wankla, dopiął niegdyś swego. Dobre 15 lat temu stworzył unikalny silnik dla swojej łodzi wyścigowej, który miał zastąpić fabrycznie zamontowaną jednostkę firmy Chevrolet.
Czytaj też: Nie na wodór i nie na benzynę. Takiego silnika jeszcze na świecie nie było
Owocem tego marzenia okazał się w pełni sprawny 12-rotorowy silnik Wankla o pojemności 15,7 litra, który powstał z bloku aluminium 7075, a więc lekkiego i wytrzymałego materiału stosowanego przez NASA w budowie m.in. promów kosmicznych i rakiet Saturn V. Tak wyjątkowy materiał nie ograniczył jednak wagi silnika do sensownego poziomu, bo ten i tak waży całe 376 kilogramów. Finalnie silnik nie trafił do żadnej łodzi, ale za to pokazał swoje możliwości w teście, kiedy to wygenerował 1085 Nm momentu obrotowego przy 2000 obrotach na minutę oraz prawie 1400 koni mechanicznych na 8500 RPM. Ostatnio jednak na warsztat wziął go Rob Dahm, który wypożyczył silnik od Garvina i postanowił wycisnąć z niego pełnię możliwości, twierdząc, że można z niego wycisnąć aż 5000 koni mechanicznych.
Czytaj też: Nowy rozdział w historii Hondy. BF300 to więcej niż zwykły silnik
Zacznijmy od wyjaśnienia, że Y12, czyli 12-rotorowy silnik rotacyjny, składa się z 12 rotorów, a więc obrotowych tłoków, które odpowiadają za generowanie mocy. Jednak w przeciwieństwie do tradycyjnych silników tłokowych, w których energia jest wytwarzana przez ruch posuwisto-zwrotny tłoków, silniki Wankla działają na zasadzie wirujących rotorów, które obracają się w zamkniętych komorach spalania. Dzięki temu silnik z jednej strony generuje ogromną moc i moment obrotowy, ale wymaga też ekstremalnego chłodzenia oraz dostosowanego układu smarowania i paliwowego. Czy jednak 5000-konne marzenie wirtuoza rotacyjnych silników, czyli Roba Dahma jest w ogóle osiągalne?
Powyżej możecie obejrzeć, jak Rob Dahm ze swoim zespołem potraktował 15-letnie dziedzictwo, wyposażając Y12 w trzy masywne turbosprężarki Garrett G55 96 M24, z których każda może wygenerować ciśnienie doładowania przekraczające 2,76 bara. Nie wszystko poszło jednak tak gładko, bo pierwsze testy wykazały problemy ze zbyt luźnymi rotorami, zmuszając mechaników do całkowitego demontażu i przebudowy silnika. Kolejne testy doprowadziły do kolejnego problemu – rozerwania kolektora dolotowego podczas rozruchu, ale po poradzeniu sobie z nim Y12 wreszcie mógł zaryczeć pełnią mocy, korzystając z paliwa etanolowego, które pali się w niższej temperaturze od tradycyjnej benzyny.
Czytaj też: Tego jeszcze nie widzieliście. Nagrali, jak zrzucają potężne bomby z silnikami
Podczas ostatniego testu silnik osiągnął 6 PSI (0,41 bar) doładowania przy 7700 obrotów na minutę, a turbosprężarki kręciły się z prędkością 47000 obrotów na minutę, a więc znacznie poniżej ich maksymalnej prędkości rzędu 88000 obrotów na minutę. Teraz silnik trafi na stanowisko testowe, gdzie zostanie poddany weryfikacji tego, jak wiele mocy będzie w stanie wygenerować, więc zaktualizujemy ten artykuł, kiedy tylko Rob Dahm pochwali się dokładnymi osiągnięciami Y12.