Co gamingowego jest w SteelSeries Arctis Gamebuds?
Zapewne już nie raz widziałeś bezprzewodowe słuchawki dokanałowe “dla graczy”. Zwykle producenci określali tym mianem te modele, które umożliwiały włączenie trybu niskiego opóźnienia, mającego za zadanie walczyć z rozjeżdżaniem się obrazu z audio. Arctis Gamebuds to jednak coś zupełnie innego, bo te dokanałowe słuchawki TWS mają po prostu całkowicie zastąpić modele nauszne. Czy to ma rzeczywiście sens? Zastanówmy się nad tym.
Czytaj też: Recenzja Google Pixel Buds Pro 2. Czy Google zna się na słuchawkach?
Największym wyróżnikiem Arctis GameBuds jest fakt, że producent wziął doskonale znaną nam formę i dołożył do niej… odbiornik radiowy i przejściówkę z USB-C do USB-A. Właśnie tak – cała rewolucyjność tego modelu sprowadza się bezpośrednio do dodatkowego sposobu łączności ze sprzętami i rzeczywiście ma to sens. Radiowa łączność spisuje się bowiem lepiej względem połączeń Bluetooth, oferując zerowe opóźnienie i kompresję, okazalszy zasięg, szerszą kompatybilność ze względu na odbiorniki do wpięcia w port USB, ale jednocześnie wiąże się to z energetycznym kosztem, bo po prostu Bluetooth 5.0 wymaga od działania mniejszej ilości energii, co jest ważne zwłaszcza przy graniu na urządzeniach mobilnych.
Innymi słowy, forma Arctis GameBuds rzeczywiście ma sens, jako że aktualnie na rynku co bardziej zaawansowane słuchawki bezprzewodowe umożliwiają jednoczesne połączenie z dwoma urządzeniami po Bluetooth z płynnym przełączaniem się między nimi, tak Arctis GameBuds pozwalają na to samo… ale w ramach jednoczesnego połączenia po Bluetooth i radiowym 2,4 GHz. Nie liczcie jednak na płynne przełączanie się między urządzeniami, bo jest to możliwe wyłącznie manualnie – poprzez trzykrotne wciśnięcie przycisku na jednej ze słuchawek. Z drugiej jednak strony przychodzące połączenia telefoniczne dają o sobie znać w trybie radiowym, więc nie musicie przejmować się tym, że zignorujecie telefon podczas grania.
Swoją drogą, Arctis GameBuds są dostępne w wersji dedykowanej konsoli PlayStation oraz Xbox. Różnica między tymi dwoma modelami sprowadza się do odbiornika oraz adaptera. Wariant dla Xboxa ma przewód USB-A do żeńskiego USB-C oraz przełącznik trybu na odbiorniku radiowym, a ten dla PlayStation odbiornik bez przełącznika oraz prosty adapter USB-C do USB-A, a nie przewód. Co więc wybrać? Wygląda na to, że najsensowniejszym wyborem jest wersja dla konsoli Microsoftu, bo wspiera ona nie tylko nowe Xboxy, ale też konsole PlayStation, pecety oraz tak naprawdę wszystkie sensowne sprzęty z portem USB-C lub łącznością Bluetooth. Niezależnie od podjętego wyboru, w zestawie znajdziecie 30-cm przewód USB-A do USB-C z myślą o ładowaniu oraz wymienne gumki w tradycyjnym rozmiarze S, M oraz L.
Gdzie ten gaming w Arctis GameBuds?
Mimo gamingowego charakteru firma SteelSeries nie skąpała słuchawek Arctis GameBuds w czerni i czerwieni, a to ewidentnie zrobiło dobrze temu modelowi. Nie są to może najefektowniej wyglądające dokanałowe słuchawki, ale ewidentnie wyróżniają się na rynku i 48,7-gramowe etui z matowego tworzywa sztucznego jest jednym z tego powodów. O ile bowiem białe pchełki o fikuśnym kształcie nie przyciągają aż tak bardzo wzroku, tak biało-czarne etui sygnowane logo producenta na górze i logo standardu Qi na dole, może po prostu się podobać. Taką formę szkatułki uatrakcyjniają różne płaskie powierzchnie (mniejsza na dole i większa na górze) oraz czarny pasek na łączeniu podstawy z wieczkiem, który jest tak naprawdę wypełnieniem środka etui i “zapewnia dom” zarówno samym słuchawkom, utrzymującym się na magnesie, jak i radiowemu odbiornikowi.
Poza tym możecie liczyć na delikatne wyżłobienie, które ułatwia unoszenie wieczka, codzienną dawkę motywacji skrótem GLHF na jego wewnętrznej części oraz dostęp do portu USB-C dedykowanemu procesowi ładowania i diody funkcyjnej, która informuje o aktualnym poziomie naładowania etui. Samo wieczko otwiera się tylko do blisko 90 stopni, a choć zamyka się je z przyjemnym dla ucha trzaskiem (niestety plastiku o plastik przez małą ilość gumy na krawędziach), to jego zawias woła o pomstę do nieba. Nie gwarantuje bowiem wysokiej stabilności, przez co nawet przy podnoszeniu etui za wieczko nie tylko słyszycie, ale też czujecie w dłoni ocierające się o siebie plastikowe elementy.
Same 5,3-gramowe słuchawki chronione technologią Water Resistance (IP55) są już wykonane wzorowo i mam wrażenie, że projektanci brali przykład od najlepszych, bo modelach z serii Jabra Elite. Ich wewnętrzna część bardzo dobrze układa się w małżowinie, trudna do ściągnięcia (ale nie nałożenia!) gumka wypełnia szczelnie kanał słuchowy, a zewnętrzna część z przyciskiem nie wystaje zbytnio poza samo ucho. Połączenie z urządzeniami inicjują z kolei dopiero po wyciągnięciu z etui, a nie po samym podniesieniu wieczka i od razu podpinają się do aplikacji zarówno w przypadku jej wersji mobilnej, jak i desktopowej. O nich przeczytacie poniżej, ale zapewnię was już teraz, że w kwestii samego oprogramowania firma SteelSeries bardzo się postarała, bo zaprojektowała grubo ponad setkę specyficznych ustawień pod konkretne gry wideo.
Można oczywiście narzekać na to, że producent zdecydował się na fizyczne przyciski na obu słuchawkach, a nie stosowne panele dotykowe, ale oba rozwiązania mają swoje wady i zalety. W przypadku przycisków w Arctis GameBuds możecie być spokojni o przypadkowe aktywacje czy brak reakcji, bo takie właśnie rozwiązanie zwiększa kontrolę nad słuchawkami, choć musicie zdawać sobie sprawę, że przy każdym wciśnięciu przycisku będziecie wpychać słuchawkę w ucho, a to do najprzyjemniejszych doznań po prostu nie należy.
SteelSeries Arctis GameBuds na co dzień
Chociaż Arctis GameBuds zostały stworzone dla graczy, to oczywiście można je wykorzystywać tak, jak typowe dokanałowe słuchawki TWS. Ba, nie musicie martwić się o to, czy nadadzą się na siłownię, do biegania i tym bardziej do wygłuszania świata dookoła podczas codziennego spaceru lub dojazdu do pracy. W tej akurat kwestii od razu można pochwalić SteelSeries za świetny projekt słuchawek, które trzymają się na miejscu, jakby były przyklejone do uszu, a tym samym gwarantują fenomenalnie spisującą się pasywną izolację hałasu z otoczenia.
Jednak nie liczcie na to, że tak samo wypada technologia aktywnego wyciszania lub podbijania dźwięków. Tryb ANC coś tam wprawdzie robi, ale radzi sobie miernie z wyciszaniem hałasu, a Hear-Through nawet na najwyższym poziomie tylko przeciętnie zwiększa słyszalność dźwięków z otoczenia. Nie jest to więc może najgorsze zrealizowanie technologii aktywnego zarządzania dźwiękiem otoczenia, bo wyciszają dobrze m.in. hałasujący laptop, komputer czy klimatyzację, ale daleko jest jej do ot, dobrego poziomu.
Czytaj też: Test Tronsmart Mirtune H1, czyli jak karabińczyk rewolucjonizuje głośnik mobilny
Za jakość dźwięku odpowiadają z kolei nieokreślone przetworniki o paśmie przenoszenia od 20 do 20000 Hz, które przy połączeniu Bluetooth 5.3 robią użytek z sygnału kodowanego z użyciem podstawowego kodeka SBC. Z drugiej strony tylko w tym trybie możecie liczyć na WearSense, czyli automatyczne pauzowanie i wznawianie odtwarzania muzyki przy odpowiednio wyciąganiu i wkładaniu słuchawek do uszu. Jednak niezależnie od tego, jakiego trybu łączności użyjecie, “gamingowo skrojone” brzmienie Arctis GameBuds będzie po prostu bardzo dobre… choć nie w momencie, jeśli wiecie, jaka jest różnica między np. kodekiem SBC i LDAC, a nawet robicie z tego użytek. Nieco zawiedzeni mogą być jednak gracze, którzy uwielbiają podbite średnie tony oraz subbasy, bo podstawowe strojenie ewidentnie ich nie docenia na korzyść tych wyższych, co ma najpewniej ułatwić m.in. wychwytywanie kroków wroga w wirtualnym świecie. Pamiętajcie jednak – ustawienia equalizera mogą zdziałać cuda.
Jeśli z kolei myślicie, że za pośrednictwem łącznie czterech mikrofonów wbudowanych w Arctis GameBuds będziecie w stanie bez problemu porozmawiać, to mam złe wieści. Chociaż da się za ich pośrednictwem przeprowadzić krótką rozmowę telefoniczną, to przy dłuższym meetingu czy graniu w pełne emocji gry rankingowe, nie spisują się specjalnie dobrze. Posłuchajcie sami:
Zmieniając ustawienia w aplikacji mobilnej i korzystając z Arctis GameBuds w trybie radiowym, wszystkie zmiany są od razu odzwierciedlane, dzięki czemu możemy w ten sposób eksperymentować podczas grania z np. ponad stoma specjalnymi ustawieniami equalizera pod konkretne gry (głównie te najpopularniejsze). Przyjemnie? Przyjemnie. Zwłaszcza że poza podstawowymi ustawieniami producent oferuje też dfostęp do swojej funkcji Sonar (tylko na pecetach), która to stanowi cyfrowe centrum dowodzenia w kwestii słuchawek, obejmując przede wszystkim ustawienia equalizera oraz balans między różnymi źródłami dźwięku. Widać też, że producent ciągle poprawia swoją aplikację oraz firmware Arctis GameBuds, bo w toku testu dostałem dwa razy stosowne aktualizacje.
Wytrzymałość Arctis GameBuds na jednym ładowaniu
Jeśli wiecie, że z Arctis GameBuds będziecie korzystać każdego dnia i to intensywnie, to zapewne interesuje was kwestia ich ładowania. Proces możecie realizować zarówno przewodowo, jak i bezprzewodowo (Qi), a poniżej znajdziecie najważniejsze informacje na temat możliwości akumulatorów tych słuchawek.
- Proces ładowania etui i słuchawek Arctis GameBuds od totalnego rozładowania
- 30 minut
- słuchawki do ~80%
- etui do 40%
- 50 minut
- słuchawki do 100%
- etui do 50%
- 90 minut
- etui do 100%
- 30 minut
- Proces ładowania słuchawek (jeden cykl zbija około 30% naładowania etui)
- 5 minut
- około 42%
- 10 minut
- około 50%
- 20 minut
- około 62%
- 30 minut
- około 85%
- 40 minut
- 100%
- 5 minut
Jeśli z kolei idzie o wytrzymałość, to wspomniane przez producenta 10 godzin jest jak najbardziej możliwe do osiągnięcia, ale wyłącznie przy połączeniu Bluetooth. Postawcie na łączność radiową, to wynik ten spadnie do około 8-9 godzin, a jeśli dołożycie do tego ANC i jednoczesną łączność z dwoma urządzeniami, to możecie liczyć na 7-8-godzinną wytrzymałość. Niepokojące w moim egzemplarzu było z kolei to, że najpierw rozładowaniu ulega prawa słuchawka, a dopiero później lewa, która ma jeszcze 15-20% naładowania w zapasie. Sugeruje to jednak wadę mojego sampla testowego.
Test Steelseries Arctis GameBuds – podsumowanie
Tanio nie jest. Tak w skrócie można powiedzieć o kierowanych do graczy słuchawkach bezprzewodowych Arctis GameBuds, które SteelSeries wyceniło na ponad 700 złotych, ale w sklepach znajdziemy już oferty za 600-700 zł. Nie jest to więc mało i to szczególnie za słuchawki TWS, ale z drugiej strony musimy pamiętać, że Arctis GameBuds oferują coś, czego w innych modelach nie znajdziemy – tryb radiowy, a tym samym koniec z opóźnieniem i rozjazdem na poziomie dźwięk/obraz. Jeśli więc tego szukacie w swoich nowych słuchawkach, to Arctis GameBuds będą strzałem w dziesiątkę. Pamiętajcie jednak, że bez dedykowanego mikrofonu raczej się nie obejdzie, ale poza tym odnoszę wrażenie, że z tego modelu będzie zadowolony każdy, kto wie, na co dokładnie się pisze.
Czytaj też: Zakazane słuchawki Samsunga. Recenzja Samsung Galaxy Buds3 Pro
Musimy jednak pamiętać, że Arctis GameBuds to nie najlepsze słuchawki TWS w tej cenie i tyczy się to jakości dźwięku oraz skuteczności ANC. Jeśli więc wiecie, że z radiowego odbiornika definitywnie nie skorzystacie, to lepiej wyjdziecie na zakupie albo tańszego, albo po prostu bardziej zaawansowanego sprzętu tego typu. Nie oznacza to jednak, że w Arctis GameBuds nie można się zakochać – wręcz przeciwnie, bo poza wszechstronnością w zakresie połączenia, oferują też nienaganny komfort oraz wytrzymałość na jednym ładowaniu.