Wiatraki, referendum i Polacy na jednym zdjęciu. Szkoda, że od machania ręką nie da się generować prądu

Miało być epicko, a wyszło jak to u nas. W rolę głównego bohatera tym razem wcielają się mieszkańcy gminy Głubczyce, którzy nie zdali jednego z podstawowych egzaminów przesądzających o dojrzałości społecznej. Po prostu większość z nich nie poszła na referendum. Dotyczyło ono jednej z kluczowych inwestycji na terenie gminy, która z jednej strony budzi od dawna sprzeciw, a z drugiej ma ogromny wpływ na życie obecnych, ale bardziej przyszłych mieszkańców Głubczyc – wiatraki. Nie chodzi tu o słuszność jednej lub drugiej strony, a bardziej o to, że w tak ważnej sprawie ludziom nie chciało się nawet wyrazić własnego zdania.
Wiatraki, referendum i Polacy na jednym zdjęciu. Szkoda, że od machania ręką nie da się generować prądu

W niedzielę 9 lutego odbyło się pierwsze w Polsce referendum dotyczące wiatraków – miejscem akcji są Głubczyce. Część mieszkańców gminy od dłuższego czasu aktywnie sprzeciwiała się powstaniu na jej terenie farmy wiatrowej. Władze postanowiły więc oddać decyzję w ręce obywateli i przeprowadzić w tej sprawie referendum. Liczba osób uprawnionych do głosowania wynosiła 16489. Niestety, według informacji Radia Opole, w niedzielnym głosowaniu udział wzięło zaledwie 4125 osób. Zdecydowana większość z nich (3397 zagłosowała przeciw inwestycji przy 702 głosach za). Sęk w tym, że biorąc pod uwagę frekwencję (25,02%) referendum w sprawie wiatraków okazało się nieważne.

Można więc powiedzieć, że część mieszkańców gminy zadecydowała za większość o dalszych losach inwestycji. Tajemnicą pozostanie opinia na temat wiatraków reszty mieszkańców, którzy nie pofatygowali się na głosowanie. Mogłoby się okazać, że przeciwników jest zdecydowanie mniej niż zwolenników (oczywiście trzeba przyjąć, że wynik nadal byłby na nie i taką decyzję należałoby jak najbardziej uszanować). Inwestor zapowiadał, że przy sprzeciwie mieszkańców zrezygnuje z projektu, więc w Głubczycach raczej wiatraków w najbliższym czasie nie będzie. Pytanie jednak brzmi: w jaki sposób na to wydarzenie zareagują inne gminy, na terenie których planowane są inwestycje OZE?

Czytaj też: Asteroida Bennu może zmienić klimat na Ziemi. Eksperci pokazują dramatyczne prognozy

Zdaje sobie sprawę z tego, że sytuacja dotycząca wiatraków jest zupełnie inaczej traktowana z perspektywy dużego miasta. Wszyscy tu jesteśmy za tańszym prądem i czystszym powietrzem. Z punktu widzenia mieszkańców mniejszych miejscowości i wiosek, priorytety są nieco inne. Po części rozumiem obawy związane ze wpływem na krajobraz i ewentualne skutki oddziaływania na lokalną faunę. Zastanawiam się jednak nad tym czy w obecnej sytuacji możemy sobie jeszcze pozwolić na komfort nie zabierania głosu w ważnych sprawach, odwracanie głowy od coraz bardziej palących problemów i udawanie, że ktoś inny podejmie właściwą decyzję.