Pokazali drona Fury. Kiedyś tylko myśliwce były tak zaawansowane
Fury nie jest zwykłym dronem. To autonomiczna platforma bojowa klasy 5, która swoimi parametrami zbliża się do tego, co do tej pory potrafiły tylko najbardziej zaawansowane myśliwce. Chociaż jego zadaniem jest wspierać załogowe maszyny, to coraz częściej można się zastanawiać nad tym, czy aby tego typu drony nie miały wkrótce zacząć zastępować części z nich. Zwłaszcza że nie tylko trzy mocarstwa świata (Chiny, Rosja i USA) inwestują w tego typu sprzęty, bo przecież Australijskie Siły Powietrzne zainwestowały już miliard dolarów australijskich w projekt MQ-28 Ghost Bat, a więc właśnie “lojalnego skrzydłowego” dla myśliwców, który ma je wspierać podczas misji.
Czytaj też: Koniec z domysłami. Nagrali chiński myśliwiec nowej generacji podczas lądowania

Fury został zbudowany z myślą o środowiskach wysokiego ryzyka, gdzie każda misja może skończyć się stratą maszyny. Ale właśnie dlatego jest bezzałogowy. Jego prędkość sięga Mach 0,95 (czyli niemal 1173 km/h), a manewrowość pozwala na wytrzymywanie przeciążeń rzędu 9G, czyli dokładnie tyle, ile wytrzymują współczesne myśliwce piątej generacji. Gdyby tego było mało, modularna konstrukcja Fury’ego pozwala błyskawicznie dostosować go do różnych misji, a w tym zwiadu, walki elektronicznej, precyzyjnego uderzania (stąd możliwość zabrania na pokład dwóch pocisków AIM-120), a nawet współpracy z załogowymi maszynami. Dzięki otwartej architekturze systemu może być wyposażony w różne sensory i uzbrojenie, w zależności od potrzeb misji i teatru działań.

Pełnienie funkcji lojalnego skrzydłowego jest dostępne przede wszystkim dzięki obecności na pokładzie Fury systemu autonomicznego Lattice, który umożliwia mu koordynację z innymi jednostkami, bo zarówno tymi załogowymi, jak i bezzałogowymi, bez udziału człowieka. Dzięki temu to już nie jest tylko narzędzie, a inteligentny partner na współczesnym polu bitwy. W praktyce oznacza to, że może działać w pełnej autonomii, reagując na zagrożenia w czasie rzeczywistym, manewrując z precyzją i uderzając bez chwili wahania… choć co do przeprowadzania ataków, ciągle powinien być autoryzowany przez operatora/pilota.
Czytaj też: Mają tak potężny pocisk, że w połączeniu z FA-50 musieli go osłabić
Chociaż Fury dopiero przygotowuje się do pierwszych testów w ramach programu Collaborative Combat Aircraft (CCA) Sił Powietrznych USA, to już teraz wywołuje poruszenie w branży. Trudno się temu zresztą dziwić, bo jeśli dron dorównuje osiągami maszynie za 80 milionów dolarów, a kosztuje znacznie mniej, to pytanie jest proste -czy pilot w kabinie jest jeszcze potrzebny? Oczywiście tak, bo nic nie zastąpi człowieka w wielu scenariuszach, ale tam, gdzie jest to możliwe, wymienienie go na system będzie na wagę złota. Zwłaszcza że z czasem piloci mogą stać się wręcz operatorami dronów.


Czytaj też: Bezwzględna precyzja, wyjątkowa skuteczność. Myśliwce USA zaczęły latać z potężną bronią
Samo pojawienie się Fury’ego mocno komplikuje sytuację w Australii, bo firma Anduril Industries celuje swoim dziełem bezpośrednio w australijski rynek, obiecując lepsze osiągi i niższe koszty dzięki wykorzystaniu technologii komercyjnych. Gdyby tego było mało, producent deklaruje gotowość do uruchomienia lokalnej produkcji Fury’ego w Australii, więc są szanse, że w kraju zrobi się gorąco, jeśli idzie właśnie o wybór lub inwestycję wojska w nowoczesne drony.