Boski Orzeł niepokoi, czyli jak nowy chiński dron zmiażdżył przewagę powietrzną USA
Zacznijmy może od tego, co widać na pierwszy rzut oka, a więc tego, że WZ-9 Boski Orzeł jest… ogromny, jak na drona. Mierzy 15 metrów długości, a rozpiętość jego skrzydeł wynosi (wedle spekulacji) od 35 do nawet 50 metrów, ale w praktyce WZ-9 wyróżnia się przede wszystkim swoją unikalną konstrukcją z podwójnym kadłubem połączonym małym skrzydłem przednim. Taki projekt ma nie tylko rozszerzać miejsce na dodatkowy osprzęt, ale też dbać zarówno o aerodynamikę, jak i wytrzymałość strukturalną drona. W ruch wprawia go z kolei silnik turboodrzutowy, umożliwiając (wedle nieoficjalnych informacji) wznoszenie się na pułap 25000 metrów i latanie przez ponad 20 godzin.
Czytaj też: Krąży nad naszymi głowami od miesięcy. Specjaliści zachodzili w głowę, a Chiny odkryły teraz karty

Chociaż dronowi WZ-9 daleko jest do potencjału drzemiącego we wspomnianych myśliwcach czy bombowcach, to i tak ten bezzałogowiec budzi ciekawość całego sektora awiacji, jako przykład nowoczesnego bezzałogowca HALE. To akronim od słów High Altitude Long Endurance, które oznaczają segment dronów latających, mogących nie tylko wzbijać się na wysoki pułap (kilkanaście tysięcy metrów nad poziomem morza), ale też latać przez bardzo długi czas (kilkadziesiąt godzin). WZ-9 wyróżnia się jednak jeszcze czymś – faktem, że został opracowany specjalnie do misji przeciwdziałania technologii stealth.
Technologia stealth od dawna stanowi fundament zaawansowanych sił powietrznych na całym świecie. Sprowadza się do projektowania samolotów w bardzo konkretny sposób, aby możliwie najbardziej zminimalizować ich sygnaturę cieplną oraz radarową. Dzięki temu są w stanie operować nawet w przestworzach chronionych przez systemy przeciwlotnicze, pozostając w ukryciu, co daje znaczącą przewagę strategiczną zwłaszcza podczas precyzyjnych uderzeń w cele na wrogim terytorium. Amerykanie mają w tej kwestii najwięcej do powiedzenia, jako że wykorzystują myśliwce F-22 Raptor, F-35 Lightning Strike oraz bombowce B-2 Spirit, ale oto właśnie Chiny mówią “nie, nie, nie, panie Amerykaninie. Nie z nami te numery”.
Czytaj też: Czy Chiny właśnie przejęły kontrolę nad przyszłością technologii?



Samo wykrycie samolotów stealth to ogromne wyzwanie, które wymaga przełomowych innowacji w radarach i systemach detekcji. Tradycyjne radary mają trudności z identyfikacją takich obiektów ze względu na ich minimalne przekroje radarowe oraz zredukowane sygnatury termiczne i akustyczne. Oto jednak chiński dron WZ-9 “Boski Orzeł” ma dać kres “niewidzialności” tych maszyn. Zawdzięcza to swojemu zaawansowanemu systemowi radarowemu, który jest zaprojektowany specjalnie do przeciwdziałania technologii stealth, wykrywając samoloty na dystansie do nawet 500 km.
Czytaj też: Opracowywali to przez ponad 14 lat. Teraz Chiny rozczytają oceany, jak otwartą księgę
Chiny wyposażyły swojego Boskiego Orła w konforemne radary boczne umieszczone wzdłuż kadłuba (SLAR) oraz w ultraszeroki, dwuzakresowy radar elektroniczny. Dzięki temu dron może wykrywać samoloty stealth na dużych odległościach, choć z ograniczoną precyzją, którą ma poprawiać współpracowanie z innymi egzemplarzami WZ-9 w przestworzach, co tworzy sieć radarową opartą na triangulacji. Dodatkowo w przeciwieństwie do tradycyjnych systemów AWACS, WZ-9 korzysta z bezpiecznych łączy danych, aby działać jako część zintegrowanej sieci. Innymi słowy, Amerykanie muszą poważnie zastanowić się, czy w razie konfliktu stealth będzie czymś, co zagwarantuje bezpieczeństwo samolotom. No, chyba że możliwości chińskiego Boskiego Orła są po prostu przesadzone.