Astronomowie nazywają ją gwiazdą śmierci. Niedaleko Ziemi zapanował niedawno wielki chaos

WR 104 to obiekt oddalony o około 8000 lat świetlnych od naszej planety. Być może nikt nie zwróciłby na niego większej uwagi, gdyby nie fakt, że w rzeczywistości jest to układ podwójny, w którym najwyraźniej właśnie ginie pewna gwiazda.
Astronomowie nazywają ją gwiazdą śmierci. Niedaleko Ziemi zapanował niedawno wielki chaos

W skład tamtejszego duetu wchodzi gwiazda Wolfa-Rayeta i gwiazda typu OB. Wokół rozciąga się natomiast mgławica powstała w wyniku interakcji zachodzących między tymi ciałami. W pewnym momencie naukowcy zaczęli określać WR 104 mianem gwiazdy śmierci. Tylko dlaczego?

Czytaj też: Ukryte pokłady gazu napędzały powstawanie gwiazd wcześniej, niż sądzono. Przełomowe odkrycie

Odpowiedź jest prosta: jej gwałtowna i wysokoenergetyczna śmierć mogłaby doprowadzić do wyrzucenia w kierunku Ziemi promieniowania, które mogłoby dotrzeć w nasze okolice. Teraz – w oparciu o najnowsze badania – wiemy jednak, iż taki scenariusz nie jest możliwy. Ustawienie tego układu podwójnego sprawia, że potencjalne emisje będą zmierzały w odwrotnym kierunku.

Jak wyjaśniają autorzy publikacji zamieszczonej w Monthly Notices of the Royal Astronomical Society, tamtejsza orbita jest nachylona co najmniej o 30 lub 40 stopni względem płaszczyzny nieba. Z kolei tytułowa gwiazda ma masę około 13-krotnie większą niż Słońce. Nie to jest jednak najbardziej szokujące: znacznie bardziej interesujący wydaje się fakt, że mówimy o obiekcie mającym zaledwie 7 milionów lat.

Określanie WR 104 mianem gwiazdy śmierci odnosiło się do perspektywy wytworzenia groźnego rozbłysku, który mógłby dotrzeć do Ziemi

W kosmicznej skali czasu to niczym mrugnięcie okiem, ponieważ wiele gwiazd istnieje od miliardów lat i nic nie wskazuje na to, by miały zakończyć swój żywot w najbliższym czasie. Kiedy mówimy o gwieździe Wolfa-Rayeta, to takowa zaczyna tracić masę w bardzo szybkim tempie, co prowadzi do jej nieuchronnej i często bardzo gwałtownej śmierci. W tym przypadku mówimy o układzie podwójnym, z którego w przestrzeń trafiają wysokoenergetyczne emisje.

Pochodzący stamtąd pył przyjmuje spiralny kształt na skutek oddziaływania grawitacyjnego zachodzącego między obiema gwiazdami. Druga z nich jest bardzo gorącym, masywnym i jasnym obiektem nazywanym gwiazdą typu OB. Na podstawie archiwalnych danych astronomowie uznali, że obie gwiazdy dzielą orbitę kołową o okresie wynoszącym 241,54 dnia. Dzielący je dystans to natomiast około dwóch jednostek astronomicznych, przy czym jednak taka jednostka oznacza odległość między Ziemią i Słońcem.

Czytaj też: Zagadkowa planeta zszokowała astronomów. Pędzi przez wszechświat, choć nie ma gwiazdy

Druga z gwiazd ma masę około 30 razy większą od Słońca. Podobnie jak towarzyszka, także emituje zderzające się ze sobą wiatry, w efekcie czego zachodzi produkcja rozgrzanego pyłu. Powstające w takich okolicznościach ciepło może zostać zaobserwowane z Ziemi dzięki wykorzystaniu instrumentów przystosowanych do śledzenia emisji podczerwonych. O ile dotychczas naukowcy sugerowali, jakoby układ WR 104 był skierowany bezpośrednio w stronę Ziemi, tak teraz wnioski okazały się odmienne.

I trzeba to uznać za pozytywną wiadomość, ponieważ w przeciwnym razie do naszej planety mogłyby dotrzeć emisje potężnego, zabójczego promieniowania. Przy dzielącej nas odległości – wynoszącej kilka tysięcy lat świetlnych – taki rozbłysk mógłby mieć dla ziemskiego życia fatalne konsekwencje. Na szczęście tego typu obawy nie są już aktualne, ponieważ ustawienie WR 104 sprawia, że potencjalna eksplozja będzie skierowana w przeciwnym do Ziemi kierunku.