Huawei FreeArc to słuchawki idealnie zbalansowane

Podczas prezentacji Huawei FreeArc producent chwalił się ich idealnym wyważeniem. Jeśli odpowiednio położymy je na palcu, to niczym ostrze Thanosa będzie na nim wzorowo balansować. Fajny bajer, ale i bez niego Huawei FreeArc to bardzo fajnie wykonany kawałek elektroniki.
Kształt jest nietypowy. Na upartego można powiedzieć, że to taki zakręcony… plemnik. Niemniej to dzięki temu idealnie oplata ucho i słuchawki trzymają się go jak przyklejone. Całość jest perfekcyjnie wykonana z gumy i tworzywa sztucznego (Huawei przekonuje, że w ponad 80% są pokryte silikonem) oraz zgodna z normą IP57, więc używanie podczas uprawniania sportu, bez względu na pogodę, jest w pełni bezpieczne.

Na zewnętrznej stronie słuchawek znajduje się pole dotykowe do sterowania gestami. Jest to wygodne, nie jest przesadnie czułe i możemy spersonalizować konkretne gesty, więc nie jest tak, że przypadkowe dotknięcie uruchomi nam jakąś funkcję lub zatrzyma odtwarzanie.

Słuchawki są zamknięte w dosyć sporym, jak na douszne słuchawki, etui. Również plastikowe, wzorowo spasowane i otwiera się bardzo pewnie. W etui odbywa się ładowanie i do prądu podłączamy je za pomocą USB-C. Nie ma tu ładowania bezprzewodowego.
Czytaj też: Recenzja Nothing Phone (3a) Pro. Zakochałem się we Frankensteinie
Dla kogo są Huawei FreeArc?

Ergonomiczna, odporna i otwarta konstrukcja czynią Huawei FreeArc idealnymi słuchawkami do uprawiania sportu. Z czym w pełni się zgadzam i jestem wielkim przeciwnikiem używania słuchawek z aktywnym ANC podczas biegania, jazdy na rowerze czy hulajnodze. Podczas poruszania się ze zwiększoną prędkością nie powinniśmy odcinać się od dźwięków otoczenia.
Z bieganiem jest mi obecnie nie po drodze, na hulajnodze nie lubię mieć słuchawek, a na siłowni preferuję słuchawki nauszne, więc teoretycznie nie bardzo miałem co zrobić z Huawei FreeArc. Nie do końca, bo okazały się idealne do korzystania w trakcie pracy.

W naszym biurze niemal zawsze można się spodziewać kuriera, więc nie bardzo mogę się odciąć od domofonu, a w okresie testów nasze biuro było jeszcze niekompletnie umeblowane. Więc słuchanie muzyki przy użyciu większych głośników robiło echo nagłaśniające pół bloku. Z pomocą przyszły Huawei FreeArc, nie tylko do słuchania muzyki, ale i prowadzenia rozmów. Nie muszę się odrywać od robienia zdjęć, nie odcinam się od otoczenia, a mogę w tym czasie swobodnie rozmawiać przez telefon.
W przypadku muzyki FreeArc porównałbym do słuchania jej na dowolnym sprzęcie z wbudowanymi głośnikami, bo zdecydowanie trudno jest porównać wrażenia do korzystania z klasycznych słuchawek. Ale tutaj przechodzimy już do kolejnego tematu.
Czytaj też: Recenzja Xiaomi 15. Kompaktowa bestia bez kompleksów… z jednym “ale”
Huawei FreeArc zaskoczyły mnie jakością dźwięku

Haawei FreeArc to na dobrą sprawę głośniki, które zakładamy na uszy. Typowo słuchawkowe, głębokie brzmienie uzyskamy tylko w sytuacji, kiedy dosłownie włożymy ich końcówkę do ucha, ale czego nie zrobicie, zaraz i tak się minimalnie wysuną.
Wrażenia słuchowe są bardzo głośnikowe i dosłownie, gdyby miał porównać to do czegoś, to właśnie do słuchania muzyki z dowolnego źródła stojącego w pewnej odległości od nas. Nie ma tu takiego głębokiego, mocnego brzmienia znanego ze słuchawek i trudno to opisać, ale jakość brzmienia nie jest wcale zła. Jest… inna. Bas jest słyszalny, dźwięk jest szczegółowy wokale bardzo zrozumiałe i dominują tu średnie tony. Jeśli uruchomicie średniej klasy mikrowieżę, taką w okolicach do 1000 zł to podobne brzmienie zaoferują właśnie FreeArc. Z tą różnicą, że będzie się ono poruszać razem z nami.

Wszystko to jest zaskakująco dobre i gra znacznie lepiej, niż się spodziewałem, ale… do mniej więcej 80% poziomu głośności. Po tym jest dramat i dźwięk staje się przesterowany i drażniąco piskliwy. Nie widzę jednak powodu, aby przekraczać ten poziom głośności, bo FreeArc grają bardzo głośno. Podczas korzystania z nich w zamkniętym pomieszczeniu już 20-30% to jest max.

Podczas pokazu przedpremierowego bardzo sceptycznie podszedłem do jednej deklaracji producenta i chodzi tu o coś, co możemy nazwać odwróconym ANC. Redukcja hałasu działa tak, że za pomocą emitowania odpowiednich częstotliwości powoduje, że dźwięki otoczenia nie docierają do naszego ucha. FreeArc mają robić to samo, tylko… odwrotnie. Czyli do otoczenia mają się nie przedostawać dźwięki emitowane przez słuchawki. Nie do końca to kupowałem i tu muszę przeprosić, bo działa to znacznie lepiej, niż się spodziewałem. Dźwięk nie jest całkowicie odcinany, ale dobre 70% nie wydostaje się na zewnątrz. Słychać jakieś brzęczenie, ale w odległości mniejszej niż 2 metry. Do autobusu nie polecam, ale poza tym – sprawdza się.

W kwestii rozmów FreeArc sprawdzają się wzorowo i tak jak na co dzień raczej nie używam słuchawek do rozmów, tak w nich potrafiłem spędzać długie godziny. Jakość rozmów jest bardzo dobra w obie strony, a w razie potrzeby słuchawki mogą być sparowane z dwoma urządzeniami jednocześnie. I tak, nie męczą w trakcie użytkowania, są bardzo wygodne. Choć oplatają ucho, to w żaden sposób go nie ściskają i trzymają się go bardzo solidnie. Nawet jeśli będziecie z nimi biegać czy wykonywać gwałtowne ruchy, zachowują się jak przyklejone.
Czytaj też: Recenzja realme 14 Pro+ po miesiącu. Nowe bajery, te same szmery
Huawei FreeArc to udane słuchawki, ale dla specyficznego odbiorcy

Huawei FreeArc to zaskakująco udany sprzęt, ale nie dla każdego. Zwyczajnie nie każdy potrzebuje tak bardzo otwartej konstrukcji słuchawek. Niemniej dla wszystkich, którzy uprawiają sport będą idealnym wyborem, ale też sprawdzą się w środowisku typowo biurowym dla każdego, kto nie chce, nie lubi lub nie może całkowicie odciąć się od otoczenia. W takim otoczeni sprawdzają się również dobrze jak w trakcie uprawiania sportu.

Nie powiedzieliśmy sobie jeszcze o czasie pracy. Mówimy o czasie do 7 godzin odtwarzania muzyki, a etui ładujące pozwala doładować słuchawki do pełna trzy razy. To bardzo solidny wynik.
Cena nie wydaje się wygórowana, bo mówimy o 399 zł, ale jest to obecna cena promocyjna. Cena regularna to 499 zł i… no jakoś te 399 zł bardziej mi pasuje. Wydaje się idealna w stosunku do tego, co słuchawki mają do zaoferowania.