Nothing wygrywa swoją „dziwnością”
Nothing to zjawisko, obok którego zwyczajnie nie sposób przejść obojętnie — i Nothing Phone (3a) Pro jest tego najnowszym dowodem. Carl Pei, nazywany przez niektórych (w moim odczuciu całkiem słusznie) „androidowym Steve’em Jobsem”, po raz kolejny udowadnia, że potrafi tchnąć w świat smartfonów powiew świeżości, którego bardzo potrzebujemy. Człowiek, który kiedyś wyniósł OnePlusa na piedestał „pogromcy flagowców”, od czasu założenia Nothing nie zwalnia tempa i dosłownie z „niczego” stworzył markę, która łączy technologię z artystyczną wizją, przyciągając tłumy fanów nietuzinkowym stylem i odważnym podejściem do designu. Nothing Phone (3a) Pro nie jest tu wyjątkiem — to urządzenie, które intryguje już na pierwszy rzut oka, a im dalej, tym lepiej.


Sam Carl Pei to postać nietuzinkowa i zamiast podążać utartymi ścieżkami, wyznacza własne. Nothing to nie tylko smartfony, ale cała filozofia: od minimalistycznych, futurystycznych projektów, przez błyskające Glyph Interface, aż po kampanie marketingowe, które bardziej przypominają performance niż klasyczną reklamę. Do tego dochodzi submarka CMF, która szturmem zdobyła serca użytkowników — kto nie pamięta CMF Phone 1 z wymiennymi pleckami i śrubokrętem w zestawie czy rewelacyjnych CMF Watch Pro 2 i Buds Pro 2, łączących styl z zaskakująco wręcz przystępną ceną?
Czytaj też: Nothing Phone (2a) za 999 zł? W tej cenie biorę dwa!
Nothing Phone (3a) Pro wpisuje się w tę narrację idealnie. To smartfon, który nie boi się być inny, łącząc ekscentryczny design z funkcjonalnością, a przy tym nie rujnując portfela. Czy Pei po raz kolejny zrewolucjonizował rynek i stworzył nowego „pogromcę flagowców”?


Nothing Phone (3a) Pro — co w pudełku?
Jeśli chodzi o zawartość opakowania, to nie ma tutaj większych zaskoczeń — chociaż samo pudełko może zrobić pozytywne wrażenie. Telefon przychodzi do nas w opakowaniu z wizerunkiem osobliwej wyspy aparatów tego modelu. W środku kryje się jednak porządne, grube i tłoczone kartonowe opakowanie, które otwieramy jak książkę — a wtedy wita nas nie tylko sam smartfon, a także notka od producenta „Welcome to Nothing”.
Czytaj też: Nothing Phone (3a) i (3a) Pro oficjalnie! Ekstrawagancja jest opłacalna
Pod telefonem znajdziemy kabel USB-C – USB-C (całe szczęście, bo masa producentów dalej daje złącza z USB-A z jednej strony), makulaturę oraz kluczyk do szufladki na kartę SIM — ale nie taki standardowy, a z „nothingowym” sznytem, czyli jest to przezroczysty element z małą, wystającą igiełką. Niestety zrezygnowano z przezroczystych końcówek kabla, tak jak miało to miejsce w Nothing Phone (2a) Plus, i kabel jest teraz biały, dość standardowy. Szkoda. Dalej czeka na nas makulatura — ładowarki zatem tu nie znajdziemy (co jest oczywiste, bo teraz już nawet Unia Europejska zwyczajnie na to nie pozwala), ale firma Peia nie dorzuca także żadnego etui czy ochrony na ekran, poza preinstalowaną folią, która uwielbia się rysować od samego patrzenia. Zestaw jest więc dość klasyczny, ale Nothing dołożył do tego swoje ekscentryczne 5 groszy.
Design Nothing Phone (3a) Pro — piękno, którego nie doceni każdy… albo szpetność, która wpadła mi w oko
Przechodząc do designu samego smartfona, to bez zaskoczeń marka pozostaje wierna swojej unikalnej estetyce, która wyróżnia ją na tle konkurencji. Smartfon kontynuuje tradycję szklanych tylnych paneli, co nie tylko nadaje mu elegancki czy premium wyglądu, ale także stanowi wizytówkę Nothing — połączenie minimalizmu z futurystycznym sznytem. Pod przezroczystą taflą szkła znów znajdziemy charakterystyczne światełka Glyph, które są czymś więcej niż tylko ozdobą. To funkcjonalny element, który miga w rytm powiadomień czy muzyki, dodając urządzeniu osobowości i interaktywności, jakiej próżno szukać u innych producentów. Jest ich tu jednak mniej niż do tej pory, czego w modelu (3a) po (2a) można było się spodziewać — światełka znajdują się „tylko” w górnej części smartfona. Możliwe, że w Nothing Phone (3) będzie wielki powrót potężnego świecącego okręgu w centrum rewersu telefonu, z akcentami również na dole.




Tym, co szczególnie przyciąga uwagę w Nothing Phone (3a) Pro, jest nowa wyspa aparatów. Ta jest zaskakująco duża i mocno odstaje, porównywalnie do Xiaomi 15 Ultra. Właściwie mam wrażenie, że wyspa odstaje aż za bardzo jak na to, jakie są tutaj aparaty, i jest to zabieg czysto wizualny (dość dziwny, trzeba przyznać). Obiektywy do tego są rozrzucone dość losowo i niefrasobliwie po wyspie, nie wiem, czy z konieczności, czy z wizji artystycznej — ale akurat ich nieregularne rozmieszczenie wpadło mi w oko. Ogólnie całość sprawia wrażenie dopracowanej i spójnej, a jednocześnie odważnej i świeżej.
Czytaj też: Najnowsza aktualizacja Nothing Phone (1) zmienia sposób wyszukiwania informacji na smartfonie
Jeśli chodzi o wymiary, to Nothing Phone (3a) Pro ma 163.52 x 77.50 x 8.39 mm i waży 211 g. Jest to więc naprawdę spory smartfon i dość ciężki, ale nie uznałbym tego za wadę — pewnie leży w dłoni i nie sprawia wrażenia telefonu z budżetowej linii.


Wyświetlacz w Nothing Phone (3a) Pro
Przejdźmy teraz do wyświetlacza Nothing Phone (3a) Pro, który — zgodnie z zapowiedziami — otrzymał spory, 6,77-calowy panel AMOLED. Ekran wyróżnia się bardziej kanciastym designem, co nadaje mu nowoczesny, zdecydowany charakter, choć nie jest to rewolucja w porównaniu do tego, co już widzieliśmy — a i ramki są całkiem cienkie. Rozdzielczość Full HD+ 2392 x 1080 z zagęszczeniem 387 PPI zapewnia przyzwoitą ostrość obrazu, wystarczającą do codziennego użytku, ale raczej niewykraczającą poza standardy w tej klasie. Adaptacyjna częstotliwość odświeżania 120 Hz to z kolei solidny dodatek, który sprawdza się w płynnym przewijaniu czy grach — a niestety do dziś nie jest to standardem u niektórych firm.





Pod względem responsywności ekran robi krok naprzód — częstotliwość próbkowania dotyku wynosi teraz 480 Hz w standardzie, a w trybie gier skacze do imponujących 1000 Hz. To zauważalna poprawa względem Phone (2a), gdzie było to zaledwie 240 Hz, i faktycznie czuć różnicę w szybkości reakcji, zwłaszcza podczas dynamicznej rozgrywki. Jasność też nie rozczarowuje: 1300 nitów w trybie automatycznym radzi sobie w słońcu, a szczytowe 3000 nitów (wzrost o 131% wobec poprzednika) robi wrażenie na papierze, choć w praktyce rzadko kiedy wykorzystamy taki poziom. To solidny wyświetlacz, który ma swoje mocne strony i jego jedyny brak to automatyczne dostosowywanie jasności z iOS, bo to akurat iPhone’y mają niepodważalnie najlepsze na rynku.
Czytaj też: Nothing Phone (3a) Pro w Geekbench. Potwierdzono kluczowy szczegół specyfikacji
Z zewnątrz imponujący — a co w środku?
Sercem Nothing Phone (3a) Pro jest układ Snapdragon 7s Gen 3. To procesor o 33% szybszy od tego w Phone (2a), co brzmi obiecująco, choć w praktyce nie wyrywa z butów — to solidny krok naprzód, ale nie poziom flagowców; jednak w budżetowej linii chyba trudno o coś bardziej pewnego i sprawdzonego. GPU Adreno ma poprawić wydajność w grach, i rzeczywiście, w połączeniu z optymalizacjami systemu, urządzenie działa płynnie w większości scenariuszy. Nothing chwali się też sztuczną inteligencją, która rzekomo zwiększa efektywność w zadaniach AI o 92% — brzmi imponująco, choć trudno ocenić, jak często przeciętny użytkownik to odczuje.

RAM Booster to kolejna funkcja, która pozwala rozciągnąć pamięć operacyjną do 20 GB, ale wiemy, jak to w praktyce bywa z takimi rozwiązaniami. Realna korzyść zależy od tego, ile fizycznego RAM-u dostaniemy w podstawie. Chłodzenie też poszło do przodu: większa komora vapor chamber (4500 mm²) redukuje temperaturę o 23% względem Phone’a (2a), co przekłada się na stabilniejszą pracę podczas dłuższych sesji grania czy obciążenia.
Czytaj też: Nowy Nothing Phone już za chwilę! Tajemnicza zapowiedź rozpala wyobraźnię
A co jeśli chodzi o baterię? Nothing Phone (3a) Pro oferuje ogniwo o pojemności 5000 mAh, co w teorii daje do dwóch dni pracy, ale w typowym użytkowaniu faktycznie trzyma się nieźle. Zużycie energii spadło o 8% dzięki Snapdragonowi, co według Nothing oznacza dodatkowe 30 minut dziennie. Szybkie ładowanie 50 W ładuje akumulator do 50% w niecałe 20 minut, co jest dobrym wynikiem, choć konkurencja w tej cenie zazwyczaj oferuje więcej — ale warto pamiętać, że są też producenci, którzy za większe pieniądze oferują mniej. Podzespoły są solidne i dają radę, dokładnie tak, jak można było się spodziewać — ale nie ma tu fajerwerków, które wyróżniłyby ten model na tle rywali. Smartfon poradził sobie jednak ze wszystkimi testami benchmarkowymi (co nie udało się ostatnio Xiaomi 15), których wyniki możecie zobaczyć poniżej.




Nothing OS 3.0: kilka nowości, ta sama specyficzna nakładka
Przejdźmy teraz do Nothing OS w Nothing Phone (3a) Pro, które bazuje na Androidzie 15 i wprowadza kilka nowości. System wzbogacono o autorskie aplikacje, takie jak Galeria Nothing, Aparat czy Pogoda — to miły dodatek, ale nie różnią się one znacząco od tego, co znamy z innych nakładek. Największą zmianą jest nowy poziom personalizacji: możemy pobawić się monochromatyczną nakładką, dostosować ekran blokady czy szybkie ustawienia.





Ciekawostką jest wsparcie dla eSIM w Phone (3a) Pro, co jest bardzo praktyczne i co często w budżetowych smartfonach sprawia, że zwyczajnie nie mógłbym z nich na co dzień korzystać. Nothing obiecuje też solidne wsparcie — 3 lata aktualizacji Androida i 6 lat poprawek zabezpieczeń oraz pomniejszych ulepszeń. To przyzwoity wynik, który daje pewność, że telefon nie zestarzeje się zbyt szybko, choć w tej klasie cenowej zaczyna to być standardem. Ogólnie Nothing OS działa płynnie i wygląda charakterystycznie, czemu właśnie chciałbym chwilę poświęcić.
Czytaj też: Nothing aktualizuje kolejne smartfony do wersji Nothing OS 3.0, bazowanej na Androidzie 15
Podczas pierwszej konfiguracji smartfona można wybrać między interfejsem Nothing a standardowym wyglądem Androida. Zdecydowałem się na opcję producenta i choć niektóre rozwiązania bardzo mi się podobają, to do innych trudno mi się przyzwyczaić, co nieco utrudnia nawigację. Z jednej strony dostajemy minimalistyczny, monochromatyczny ekran z charakterystycznym „pikselowym” stylem — przypominającym 8-bitowy design, choć zamiast kwadratów mamy tu kółka. Całość świetnie wpisuje się w estetykę marki, a dedykowane widgety dodają charakteru, co przekłada się na to, że ekran główny wygląda naprawdę efektownie.





Nie obyło się jednak bez problemów. Część aplikacji dostosowuje się do Nothing OS, ale ich ikony stają się mniejsze i czarno-białe, co może być mylące. Inne natomiast w ogóle się nie adaptują, przez co obok monochromatycznych ikon pojawiają się kolorowe, zaburzając spójność interfejsu. Można to skorygować za pomocą zewnętrznych aplikacji, ale nie powinno to być konieczne. Choć widać tu pewne niedociągnięcia, to mimo wszystko Nothing OS to interesujące odświeżenie klasycznego wyglądu systemu i nie wiem czy najlepsza, ale na pewno najciekawsza nakładka na Androida dostępna na rynku.




iPhone 16 dodał bezsensowny przycisk? Nothing postanowił przebić Apple
Essential Space w Nothing Phone (3a) Pro to nowa funkcja, która wprowadza cyfrowe centrum notatek oparte na sztucznej inteligencji, obsługiwane dedykowanym fizycznym przyciskiem Essential Key. Umieszczony na boku urządzenia, ten błyszczący dodatek działa prosto: pojedyncze wciśnięcie przechwytuje treści (np. zrzut ekranu czy zdjęcie), dłuższe przytrzymanie nagrywa notatkę głosową, a podwójne kliknięcie przenosi do zapisanych materiałów. Pomysł jest ambitny — zebrać notatki, zdjęcia i audio w jednym miejscu, z AI, która na przykład transkrybuje głos czy wyciąga informacje z zapisanych treści, jak daty z biletów.
Czytaj też: Stabilny Nothing OS 3.0 z nowym Androidem w końcu trafia na smartfony
Na razie Essential Space jest w fazie wczesnego dostępu, więc jego możliwości są ograniczone, ale Nothing zapowiada rozwój: Camera Capture (zapisywanie zdjęć z analizą AI), Smart Collections (automatyczne grupowanie treści) i Focused Search (szybkie wyszukiwanie) mają pojawić się później. Przycisk jest po początkowym zapoznaniu intuicyjny, choć jego położenie blisko zasilania może powodować przypadkowe wciśnięcia — znajduje się zaraz pod przyciskiem blokady. To typowy dla Nothing eksperyment — nietuzinkowy i z potencjałem, ale jeszcze niedopracowany. Dla tych, co lubią porządek w cyfrowym chaosie, może być użyteczne, choć na razie to bardziej obietnica niż przełom.

Obietnica, która nie jestem pewien, czy zostanie spełniona. Przycisku użyłem kilka razy na początku, a potem o nim zapomniałem, tak samo jak o całym Essential Space. Szkoda, że nie da się w Ustawieniach zmienić funkcjonalności tego przycisku, bo już iPhone’owe włączenie aparatu jest bardziej przydatne. Nie działa to najlepiej i zwyczajnie nie ma to większego sensu — łatwiej i szybciej jest mi odpalić Notatnik i tam zapisać myśli, niż trzymać przycisk z boku, nagrywać głosówkę, a potem czytać średnio udaną transkrypcję własnych wypocin.
Czytaj też: Nothing przywraca kultową grę Snake w zupełnie nowej odsłonie
Glyph, czyli udany i sprawdzony już eksperyment
Powiedzmy sobie szczerze: kto nie lubi światełek? Nawet bez klasycznego RGB robią wrażenie, a Nothing nawet w świecie smartfonów postawił na to rozwiązanie. Umieszczone z tyłu smartfona paski LED nie świecą przypadkowo — każde ich zapalenie ma konkretny cel. Możemy aktywować powiadomienia Essential, które sprawiają, że diody będą świecić, dopóki nie odczytamy notyfikacji. Jest też funkcja Kompozytora, pozwalająca tworzyć unikalne kombinacje świetlno-dźwiękowe przypisane do kontaktów.
Jednym z najciekawszych i najbardziej przydatnych dodatków jest Flip to Glyph — gdy telefon leży ekranem do dołu, dźwięki są automatycznie wyciszane, a powiadomienia sygnalizowane jedynie przez podświetlenie. Glyph może także pełnić rolę timera, alternatywnej latarki czy subtelnego doświetlenia zdjęć portretowych. Dodatkowo synchronizuje się z muzyką, na przykład ze Spotify, działając podobnie jak żarówki Philips Hue. Możliwość konfiguracji świateł i dźwięków dla powiadomień i połączeń daje sporo opcji personalizacji.







Jak pisałem już w recenzji Nothing Phone (2a) Plus, Glyph to dla mnie coś w stylu Dynamic Island — teoretycznie zbędny bajer, z którym niewiele aplikacji współpracuje, ale który dodaje charakteru i wyróżnia smartfon na tle konkurencji. Czy rzeczywiście często z niego korzystałem? Niekoniecznie. Czy zdarzał się irytować? Czasem. Czy mimo to uwielbiam ten telefon? Zdecydowanie.
Czytaj też: Recenzja Nothing Phone (2a) Plus. Nie wiem, po co powstał, a i tak go kocham
Aparaty w Phone (3a) Pro
Przejdźmy do aparatów w Nothing Phone (3a) Pro, które reklamowane są jako najbardziej zaawansowany system fotograficzny w historii marki. Główny sensor to 50 megapikseli, z czujnikiem 1/1,57, kątem widzenia 84°, ekwiwalentem ogniskowej 24 mm, 43% szybszym autofokusem i większą pojemnością pikseli w porównaniu do poprzednika. Algorytmy AI redukują szumy i poprawiają kolory, co sprawdza się w słabym świetle, choć nie dorównuje topowym flagowcom.




Dalej mamy peryskopowy teleobiektyw Sony LYTIA 600 (50 MP, 1/1,95 cala, f/2.55, ekwiwalent 70 mm), oferujący 3-krotny zoom optyczny i bezstratne powiększenie do 6x. Optyczna stabilizacja obrazu i funkcja telemakro (ostrzenie z 15 cm) to praktyczne dodatki, ale 60-krotny ultra zoom wspomagany AI to bardziej ciekawostka niż użyteczne narzędzie. Ultraszeroki kąt, uzupełniający zestaw, to 8 MP z polem widzenia 120 stopni — poprawny, lecz niczym się nie wyróżnia. Co jest jednak dość mocno zauważalne, to fakt, że Phone (3a) Pro średnio radzi sobie z „zamrażaniem” chwili — telefon musimy trzymać sztywno i sami zadbać o całą stabilizacje, pomimo zapewnień producenta. Dawno aż tyle zdjęć w galerii nie miałem rozmytych, co na tym telefonie.












































Aparat przedni to 50 MP z nagrywaniem 4K, stabilizacją AI i o 74,4% jaśniejszymi nagraniami nocnymi (redukcja szumów o 33,7%). Selfie są ostre, a wideo przyzwoite, choć stabilizacja czasem zawodzi w ruchu. Aparaty w (3a) Pro to solidny zestaw z peryskopem jako mocnym punktem, ale nie zmieniają one reguł gry w swojej klasie — to krok naprzód, nie przełom, chociaż nadal solidna propozycja w budżetowej półce.
Czytaj też: Nothing Ear (open) – to nie są zwykłe otwarte słuchawki








W tej cenie nie można wybrzydzać
Świetny design, unikalny system, solidne bebechy, niezawodne chłodzenie, konkretny wyświetlacz, nieodstająca od konkurencji bateria — a ile za Nothing Phone (3a) w wersji Pro trzeba zapłacić? Lepszy model z serii (3a) dostępny jest wyłącznie w wariancie 12+256 GB i został wyceniony na 2049 zł, ale już teraz, chwilę po premierze, można ten smartfon znaleźć w sklepach z elektroniką za mniej niż 2 tysiące złotych. W tych pieniądzach to na pewno najbardziej ekscentryczna propozycja na rynku, ale skusiłbym się jednocześnie o stwierdzenie, że jedna z lepszych. Nothing zawsze zyskuje dodatkowe punkty stylu, ale też po prostu nie zawodzi — i chciałbym żyć w świecie, w którym wszystkie budżetowe smartfony są tak porządne i tak… po prostu „jakieś”.