Skok technologiczny w walce powietrznej. Korea Południowa uzbraja FA-50 i KF-21 w pocisk Cheonryong
Cheonryong, czyli “Smok Niebios”, to 4,9-metrowy pocisk manewrujący wystrzeliwany z powietrza, który został opracowany przez południowokoreańską Agencję Rozwoju Obronności (ADD) we współpracy z firmami LIG Nex1 i Hanwha Aerospace. Projekt rozpoczął się w 2018 roku i oparty jest częściowo na technologii pozyskanej z niemieckiego pocisku Taurus KEPD 350, a to szczególnie w zakresie obróbki metali do głowic penetrujących. Określa się go również mianem KALCM, a to dlatego, że jest to akronim od słów Korean Air-Launched Cruise Missile.
Czytaj też: Stworzyli słynne karabiny AK, a teraz pokazali prototyp nowej broni

KALCM waży około 1300 kg, posiada konstrukcję stealth trudnowykrywalną dla radarów, napęd turboodrzutowy zdolny do rozpędzenia pocisku do prędkości około 1070 km/h oraz zaawansowane systemy naprowadzania, takie jak nawigacja inercyjna, GNSS i termowizyjny system naprowadzania końcowego. Te ostatnie gwarantują precyzję rzędu 1-2 metrów (CEP). Głowica tego pocisku nie jest jednak byle maszynką do siania zniszczenia, bo została zaprojektowana z myślą o neutralizowaniu podziemnych celów, takich jak centra dowodzenia. Wielką zaletą pocisku ma też być paliwo o trwałości 5–10 lat, co z kolei eliminuje konieczność tankowania tuż przed misją, a tym samym zwiększa gotowość bojową.

Chociaż Cheonryong początkowo opracowano z myślą o KF-21, to jego testy rozpoczęto na FA-50 jako rozwiązaniu tymczasowym, bo przecież południowokoreański myśliwiec Boramae dopiero co zmierza na służbę i trafi do masowej produkcji w 2026 roku. Taka decyzja potwierdza jednak szeroką kompatybilność KALCM, bo FA-50 to przecież lekki myśliwiec naddźwiękowy oparty na samolocie szkoleniowym T-50 Golden Eagle, o maksymalnej masie startowej 12,3 tony i rozwijanej prędkości do Mach 1.5. Integracja z cięższym pociskiem nie obyła się jednak bez cięć, bo wymagała m.in. redukcji ładunku paliwa dla zachowania osiągów FA-50 w locie, co obniża zasięg z 500 do 350 km.
Czytaj też: Kolos wjechał na środek pustyni, a wokół zapadła cisza. Wtedy wystrzelił tajemniczą broń

Sama integracja pocisków Cheonryong z samolotami krajowej produkcji wpisuje się w strategię uniezależniania się Korei Południowej od zagranicznych dostawców uzbrojenia i wzmacnia jej pozycję eksportową. FA-50 odniósł już przecież sukcesy eksportowe, trafiając m.in. do Filipin, Iraku, Tajlandii, Indonezji, Polski i Malezji, a samo dodanie do tego samolotu zaawansowanego pocisku manewrującego może jeszcze bardziej zwiększyć atrakcyjność tej platformy dla kolejnych klientów. Zwłaszcza że uzbrojenie ich w Cheonryong znacząco zwiększa zdolności uderzeniowe na dużych dystansach… choć z drugiej strony sama opłacalność i praktyczność uzbrajania lekkich myśliwców w tak zaawansowane pociski jest nieco wątpliwa.
Czytaj też: Zrobili broń idealną. Przeleci pół kontynentu i uderzy tam, gdzie nikt się nie spodziewa
Rozwój i wdrożenie pocisku Cheonryong do FA-50 i KF-21 to istotny krok w rozwoju koreańskiego potencjału militarnego. To nie tylko zwiększa elastyczność operacyjną tych samolotów, ale też wzmacnia pozycję Korei Południowej jako liczącego się producenta nowoczesnego uzbrojenia. Przyszłość programu Cheonryong może mieć istotny wpływ na bezpieczeństwo w regionie i decyzje zakupowe innych państw na całym świecie. Aktualne plany obejmują rozpoczęcie masowej produkcji w 2029 lub 2030 roku oraz wyprodukowanie łącznie 200 pocisków do 2031 roku. Pełne wdrożenie na służbę ma nastąpić wcześniej, bo w 2028 roku.