Wielkie pieniądze z NaszEauto stoją niewykorzystane. Polacy nie chcą elektryków

Program NaszEauto ruszył z kopyta. Na chętnych na zakup auta elektrycznego czekają dziesiątki tysięcy złotych, producenci wprowadzają szalone obniżki cen, a kupujących… brak. Program będzie musiał zostać rozszerzony, inaczej nie uda się go wykorzystać.
Wielkie pieniądze z NaszEauto stoją niewykorzystane. Polacy nie chcą elektryków

60 wniosków tygodniowo w programie NaszEauto

Ministerstwo Klimatu i Środowiska podsumowało dotychczasowe efekty programu NaszEauto. Do tej pory złożone zostały 1 322 wnioski, co daje nam 60 wniosków tygodniowo. W tym mamy 186 aut zezłomowanych w celu uzyskania wyższego dofinansowania, 126 wniosków osób z kartą Dużej Rodziny i 225 wniosków złożonych przez osoby z najniższego progu dochodowego.

Liczba 1 322 wniosków przekłada się na kwotę niecałych 39 ml zł. To oznacza, że w ramach programu zostało jeszcze do rozdania 1,561 mld zł, a program trwa do 30 czerwca 2026 roku. W tym tempie nie uda się go zrealizować, a na horyzoncie już mamy…

Czytaj też: Są efekty programu NaszEauto. Flagowy SUV Kia tańszy o 1/3

Kolejne dopłaty do elektromobilności

Wiceminister Ministerstwa Klimatu i Środowiska zapowiedział rozdysponowanie kolejnych 6 mld zł na wsparcie elektromobilności, tym razem dla przedsiębiorców. Chodzi o dopłaty do elektrycznych ciężarówek kategorii N2 w kwocie do 400 tys. zł oraz do 700 tys. zł w przypadku kategorii N3. Nie wiem jak Wy, ale ja jeszcze nie widziałem na polskich drogach tego typu aut z napędem elektrycznym.

Duża w tym zasługa braku infrastruktury ładowania, ale i na to pojawią się pieniądze. Dokładnie miliard złotych na rozbudowę sieci ładowania dla transportu ciężkiego i ten program ruszy już 31 marca. To ciekawa taktyka, że państwo będzie dokładać się do zakupu elektrycznych ciężarówek i w tym samym czasie dopiero zacznie rozbudowę sieci ładowania.

Na tym nie koniec, bo będzie jeszcze jeden miliard złotych, tym razem na rozbudowę sieci energetycznych, aby w ogóle były w stanie wytrzymać ładowanie dużych aut prądem wysokiej mocy.

Czytaj też: Test MINI Cooper SE. Nieracjonalna miłość do elektrycznego gokarta 

Brzmi jak kabaret? Trochę tak

Wszystko to brzmi jak nieśmieszny żart i chciałoby się podsumować, że do elektromobilności zabieramy się od d… niewłaściwej strony. Państwo chętnie dopłaci do aut elektrycznych i ktoś chyba myśli, że przy mizernie rozbudowanej sieci ładowania ludzie rzucą się na dopłaty. To błędne koło, bo rozbudowa sieci idzie bardzo opornie ze względu na ślamazarność w załatwianiu związanych z tym spraw urzędowych oraz niewystarczającą jakość sieci energetycznych. Wszystko to wzajemnie się wyklucza.

Całą tę sytuację da się zrozumieć. Rządzący w jakiś sposób muszą wydać pieniądze z KPO i mają na to mało czasu. Nie da się w rok nadrobić wielu lat zaniedbań poprzedników, którzy mieli węgiel na oczach i nie widzieli problemu kiepskiej jakości sieci przesyłowych czy braku ładowarek. Więc najwyraźniej uznano, że lepiej te pieniądze wydać głupio, niż je stracić.

Patrząc na to, co dzieje się wokół dopłat i elektromobilności w Polsce mam wrażenie, że jedynym sposobem na wykorzystanie dopłat w ramach programu NaszEauto będzie jego modyfikacja. Zdjęcie kryteriów dochodowych, albo wprowadzenie dofinansowania nie kwotowego, a procentowego. Przykładowo rząd dopłaci 50% wartości auta. Nie widzę innego sposobu na to, aby dało się skutecznie przepalić unijne środki.