Niespodziewany kryzys energetyki słonecznej, czyli dlaczego musimy odłączać własne źródła odnawialne?
Jako obywatele możemy być dumni. Polska stała się jednym z liderów energetyki słonecznej w Europie, bijąc kolejne rekordy w rozwoju fotowoltaiki. Mając dostęp do około 22-GW łącznych instalacji na terenie całego kraju, zajmujemy trzecie miejsce na kontynencie, ustępując jedynie Niemcom i Hiszpanii. Problem w tym, że tak szybki rozwój fotowoltaiki przyniósł nieoczekiwane konsekwencje, bo oto właśnie krajowa sieć energetyczna nie jest w stanie poradzić sobie z nadmiarem produkowanej energii. Do lata jest z kolei daleko, więc możemy się tylko domyślać, że z tygodnia na tydzień sprawa ta będzie coraz bardziej problematyczna.
Czytaj też: Koniec z akumulatorami w garażach i piwnicach. Pokazali przyszłość magazynowania prądu

Odnawialne źródła energii są kluczowe dla lepszej, bardziej ekologicznej i tańszej przyszłości, ale do niedawna nie mówiliśmy zbyt często o ich ukrytej wadzie – ryzyku doprowadzania do przeciążania sieci. Niedawno poczuliśmy efekt tego na własnej skórze, bo 8 lutego 2025 roku Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) po raz pierwszy w tym roku musiały interweniować, redukując produkcję energii słonecznej o 113 MW, aby uniknąć destabilizacji sieci. Kilka tygodni później, 21 lutego, konieczne było ograniczenie o kolejne 468 MW i problem ten pojawia się coraz wcześniej każdego roku. W 2023 roku pierwsze ograniczenia nastąpiły w kwietniu, w 2024 roku już w marcu, a w 2025 roku sieć nie wytrzymała już w lutym. Wszystko wskazuje więc na to, że polska infrastruktura energetyczna nie nadąża za rosnącą produkcją energii ze słońca.
Głównym powodem ograniczeń jest fakt, że polska sieć energetyczna nie została zaprojektowana z myślą o tak szybkim wzroście odnawialnych źródeł energii. Chociaż produkcja fotowoltaiczna gwałtownie rośnie, to jednocześnie rozwój magazynów energii i infrastruktury przesyłowej nie nadąża. To o tyle problematyczne, że przeciwieństwie do elektrowni węglowych, które można regulować w zależności od zapotrzebowania, panele fotowoltaiczne działają zgodnie z dostępnością światła słonecznego, często produkując duże nadwyżki w godzinach szczytu. Są tak powiązane z pogodą, że jakiekolwiek szacunki co do potencjalnej wygenerowanej energii są po prostu niemożliwe, więc nie możemy też np. nagiąć tradycyjnych elektrowni tak, aby dynamicznie reagować na energię produkowaną nie tylko z paneli fotowoltaicznych, ale też turbin wiatrowych.
Czytaj też: Prąd z ciepła. Tak wydajnego generatora świat jeszcze nie widział

Aktualnie w Polsce dręczy nas przede wszystkim ograniczona pojemność magazynowania prądu, brak odpowiedniej infrastruktury przesyłowej oraz nieefektywne wykorzystanie prądu latem i w godzinach popołudniowych, kiedy to realne zapotrzebowanie na prąd nie jest tak wysokie, jak np. w zimowe wieczory i poranki. Efekt? Konieczność odłączania instalacji fotowoltaicznych od sieci, co przekłada się na brak generowanej energii, a tym samym brak zwrotu z jakichkolwiek inwestycji. Eksperci jednak uspokajają, że ograniczenia są tymczasowe i nie wpływają znacząco na długoterminową opłacalność projektów.
Czytaj też: Pompa ciepła w zimie pożera masę prądu. Specjaliści rozwiązali właśnie jej największy problem
Na całe szczęście rząd i operatorzy sieci dostrzegają pilność sytuacji i planują już wielomiliardowe inwestycje w infrastrukturę energetyczną. Polskie Sieci Elektroenergetyczne zapowiedziały program inwestycyjny o wartości 64 miliardów złotych, który obejmie 5000 km nowych linii przesyłowych 400 kV, 28 nowych stacji elektroenergetycznych i modernizacja 110 już działających, budowę magazynów energii oraz nową linię HVDC Pomorze-Śląsk, aby wspomóc przesyłanie energii między północną a południową Polską. Jeśli zapowiadane inwestycje zostaną zrealizowane na czas, to nasz kraj może jeszcze bardziej zwiększyć moce odnawialne i za dekadę pokrywać ponad połowę zapotrzebowania właśnie energią odnawialną.