W zasadzie nie da się przejść obojętnie obok propozycji realme. Bynajmniej nie ze względu na marketing, ale na to, że potrafią oferować całkiem ciekawą specyfikację jak na swoją cenę. Tu zaskoczą obiektywem peryskopowym, tam dadzą większy akumulator, a tu wyglądem zainspirują się zegarkami. Jeśli dodamy do tego mocne promocje u operatorów (właśnie w ten sposób średniopółkowce z tej serii wylądowały u mojej mamy i siostry), wychodzi zestaw, któremu nie tak łatwo się oprzeć, przynajmniej w teorii.
Tak się składa, że z realme 14 Pro+ spędziłem sporo czasu, okazjonalnie podmieniając go na inny telefon z taką samą nakładką. Od razu mogę powiedzieć, że ten miesiąc nie zawsze był miodowy, a łyżki dziegciu niekoniecznie zatraciły swoją gorycz w beczce miodu. Producentowi ponownie udaje się stworzyć smartfon ciekawy, ale czy przez to wart waszych pieniędzy? Przekonajmy się!
Testowany egzemplarz wyposażono w 12 GB pamięci operacyjnej oraz 512 GB pamięci na pliki.
Specyfikacja realme 14 Pro+ oraz zestaw startowy
Nim rozpędzimy się na dobre z recenzją – rzut oka na specyfikację:
Specyfikacja | realme 14 Pro+ |
Wymiary | 163,5 x 77,3 x 8 mm lub 8,3 mm grubości |
Masa | 194 g lub 196 g |
Stopień ochrony IP | IP66, IP68, IP69 (2m pod wodą do 30 minut) |
Wykończenie | Szkło Gorilla Glass 7i (przód), ekoskóra lub tworzywo (tył), ramki z tworzywa sztucznego |
Ekran | 6,83″ zakrzywiony OLED |
Rozdzielczość ekranu | 2800 x 1272 pikseli (450 ppi) |
Odświeżanie ekranu | 60-120 Hz |
Głośniki | Stereo |
Układ obliczeniowy | Qualcomm Snapdragon 7s Gen 3 (4nm) |
Procesor | 1x 2,5 GHz Cortex-A720 + 3x 2,4 GHz Cortex-A720 + 4x 1,8 GHz Cortex-A520 |
Grafika | Adreno 710 |
RAM | 8/12 GB |
ROM | 256 GB, 512 GB UFS |
Slot na kartę Micro SD | Brak |
System | Android 15 |
Nakładka | realme UI 6.0 |
Wi-Fi | 802.11 a/b/g/n/ac/6 (ax), dwupasmowe |
Bluetooth | 5.2, A2DP, LE |
NFC | tak |
Lokalizacja | GPS, Glonass, BDS, Galileo, QZSS |
USB | Typu C, 2.0 |
Czujniki | Akcelerometr, żyroskop, zbliżeniowy, kompas |
SIM | Dual SIM z eSIM |
Czytnik linii papilarnych | Pod ekranem |
Akumulator | Krzemowo-węglowa, 6000 mAh |
Prędkość ładowania przewodowego | Do 80W |
Ładowanie bezprzewodowe | Nie |
Aparat główny | 50 Mpix f/1.8, 24mm, OIS, 1/1,56″, 1,0µm, wielokierunkowy PDAF |
Aparat ultraszerokokątny | 8 Mpix f/2.2, 16mm, 1/4,0″, pole widzenia 112˚ |
Aparat przybliżający | 50 Mpix f/2.7, 73 mm, OIS, 1/2.0″, 0,8µm, wielokierunkowy PDAF, 3-krotny zoom optyczny |
Przedni aparat | 32 Mpix f/2.0, 21mm |
Wideo | 4K/30 FPS, 1080p/60 FPS |
Czasy ładowarek w pudełkach są za nami, ale realme nadal dodaje do telefonów etui chroniące obudowę. W tym przypadku to szary, silikonowy case o dużej elastyczności i nie do końca precyzyjnym wycięciu. Dobrze, że jest, ale to raczej dodatek z tych budżetowych. W pudełku znajdziemy też kabel z USB-A na USB-C, a na sam smartfon naklejono folię. Ta akurat się przyda.
Koniec ery zegarka, teraz realme 14 Pro+ to kameleon, choć z rysami
Pamiętacie design nawiązujący do zegarków, jaki można było znaleźć chociażby w realme 12 Pro+? No to możecie o nim zapomnieć, bo jedynym nawiązaniem jest kształt i lokalizacja wyspy aparatów. Tym razem realme dogadało się z Valeur Designers – domem projektowym z Kopenhagi – by stworzyć nieco inny typ ekoskóry oraz wariant perłowy, zmieniający kolory przy chłodniejszej temperaturze. Ten drugi możecie zobaczyć tutaj. Z kolei użytkowany przeze mnie wariant ekoskóry to tak naprawdę coś na wzór eko zamszu. Obudowa jest miękka w dotyku, a jednocześnie daje poczucie pewnego chwytu i się nie wyślizguje. Dodajmy do tego wyprofilowanie krawędzi wyspy aparatu i na chwyt telefonu nie można narzekać.

Jest jednak druga strona tego ekozamszowego medalu. Telefon dość zauważalnie się brudzi. Na początku testów faktycznie nie było z tym problemu – kontakt z tłuszczem czy spoconymi dłońmi nie zostawiał śladu. Najwyraźniej coś musiało się zmienić po dłuższym korzystaniu. W dalszym ciągu nie są to plamy ogromnie widoczne i do ich zobaczenia niezbędne jest światło padające z odpowiedniego kąta.
Szkoda, że tak przyjemnemu wykończeniu nie towarzyszy aluminiowa ramka, a przynajmniej taki lakier na ramce, który sam nie zbierałby odcisków palców. Połyskujące boki obudowy są śliskie i kojarzą mi się z urządzeniem dużo tańszym. Mają natomiast tę zaletę, że powstrzymują, jak cała obudowa, wodę przed dostaniem się do środka zgodnie ze standardami IP68 oraz IP69. To zmiana w dobrym kierunku po IP65 z poprzedniej dostępnej w Polsce serii.



Zaokrąglone boki obudowy niejako sugerują, że producent robi coś, by zmniejszyć wrażenie obcowania z szerokim smartfonem. Niestety realme 14 Pro+ ma 77,3 mm szerokości i nie pomagają mu ani zaokrąglenia obudowy, ani ekranu. Choć nie waży za dużo i nie obciąża ręki, tak nie mogę powiedzieć, by był dla mnie komfortowy w stu procentach. Dość swobodnie ruszają się przyciski umieszczone po prawej stronie obudowy, ale za to mają przyjemny, niewymagający dużego nakładu siły klik. Na dolnej krawędzi znajduje się port USB-C, slot na dwie karty Nano SIM oraz maskownica głośnika, który jest częścią systemu stereo.

Zastosowane w realme 14 Pro+ szkło Gorilla Glass 7i zaoblono z czterech stron, choć jest to lekkie zagięcie i na pewno nie maskuje ono ram okalających ekran. Te nie są za grube i to nie w ich sprawie kieruję największy zarzut. Problemem okazało się rysowanie szkła. Bez upadków i tylko przy kilku wizytach telefonu w kieszeni z kluczami udało się zdobyć masę małych rys przy górnej i dolnej krawędzi szkła, w tym jedną dość znaczącą w górnej części ekranu. Szkoda, bo gdyby nie to, to mógłbym mieć pewność o przyszłość tego smartfonu, a tak mogę jedynie polecić folię/ szkło ochronne i etui.
Ekran jak ze snów? Może nie przesadzajmy, ale realme 14 Pro+ was nie zawiedzie
Producentom średniopółkowych telefonów chyba znudziły się ekrany o szerokości 1080 pikseli. W przypadku realme 14 Pro+ rozdzielczość wynosi 2800×1272 piksele, co ma sens zarówno ze względu na zakrzywienie panelu, jak i ze względu na ogromny rozmiar – 6,83 cala. Dość standardowo dla przedstawicieli tej klasy cenowej otrzymujemy rozwiązanie z odświeżaniem do 120 Hz, ale bez płynnego przechodzenia od 1 do 120 Hz. Smartfon odtworzy materiały w formacie HDR10 i HLG, a w aplikacjach pokroju TikToka umożliwi poprawianie kolorów (i dźwięku), zwiększanie ostrości obrazu i generowanie czegoś na wzór HDR-u. To wszystko przy jasności maksymalnej 1500 nitów w piku i 1200 nitów w trybie wysokiej jasności.

Z pewnością nikomu nie zabraknie jasności, by przeczytać wiadomość w środku dnia, a do tego smartfon dopasuje temperaturę koloru ekranu do otoczenia celem jednolitych rezultatów w każdych warunkach. Jasność maksymalna osiągnięta przeze mnie to około 1050 luksów utrzymujące się na całym ekranie. Żaden rekord, ale w zupełności wystarcza. Dobrze wypadają tu kąty widzenia jak na to, że ekran jest zagięty. Zresztą, to panel OLED, więc kwestie pokroju czerni czy nasycenia barw po prostu stoją tu na wysokim poziomie.




W realme 14 Pro+ znajdziemy zresztą spory zestaw ustawień regulujących kolory na wyświetlaczu. Od gotowych ustawień po suwaki pozwalające na regulowanie odcienia, nasycenia i punktu mocy światła białego, kończąc na tincie, jaką możemy nadać, jest tu co ustawiać. Możemy też ustawić najniższą dozwoloną jasność, dzięki czemu nawet wycieniowany ekran nie będzie zbyt ciemny. Do tego momentu wszystko brzmi pięknie.

Problem pojawia się z automatyczną jasnością, która potrafi się uprzeć, by pozostać w jednym ustawieniu. Gdyby działo się to przy oglądaniu wideo, mógłbym zrozumieć to ze względu na zachowanie jednolitych walorów wizualnych. Niestety, telefon po prostu przysypia i dopiero po ręcznej regulacji z paska powiadomień przypomina sobie, że włączyliśmy automatyczne ustawienie. Jednocześnie tuż po odblokowaniu ekranu szybko dopasuje swoje ustawienia do otocznia. Ot, dwoista natura realme, która objawi się także w temacie wydajności.
Dźwięk i wibracje, czyli realme jednak jest tańsze niż droższe
Z jednej strony w nazwie urządzenia mamy i Pro i Plus, a z drugiej strony żadnego z tych dopisków nie dodałbym do opisu dźwięku i haptyki. W kwestii brzmienia głośników jest tu dość przeciętnie – realme 14 Pro+ nie grzeszy klarownością dźwięku, zwłaszcza na wyższych głośnościach. Uczciwie trzeba przyznać, że potrafi być nieco donioślejszy niż konkurencja, ale wtedy zauważalnie spada jakość słyszanego dźwięku. A nie ma specjalnie z czego spadać, bo producent nie zadbał ani o ciepłe, punktowe basy bez zamułowania i opóźnień, ani o dobrą reprodukcję sopranów, ani o szczególną symetrię między głośnikami. Dysproporcja w dźwięku między nimi jest spora.

W przypadku transmisji dźwięku do słuchawek możemy nieco poprawić tę sytuację za pośrednictwem ustawień. Do wyboru jest jedno z trzech ustawień dopasowanych do tego, co odtwarzamy lub automatyczne decydowanie przez smartfon. Do tego ustawień muzycznych otwiera korektor graficzny, faktycznie zmieniający parametry odczytywanego dźwięku.

To, co smuci, to potraktowanie wibracji w realme 14 Pro+ po macoszemu. Nie jest to zaawansowana haptyka, ale to jeszcze można przeżyć i większość ludzi nie zwróci na to uwagi. Większość odczuje za to, że wibracje są po prostu głośne, a do tego niekoniecznie precyzyjne, na przykład przy wpisywaniu znaków na klawiaturze. To wszystko składa się na obraz smartfonu, który “ujdzie” w podstawowych kwestiach związanych z dźwiękiem i wibracjami.
Największym wrogiem realme 14 Pro+ jest realme, czyli wydajność i optymalizacja
Dla realme priorytetem w serii numerycznej nie jest sucha wydajność. Snapdragon 7s Gen 3 nie jest najwydajniejszym możliwym rozwiązaniem, ale oferuje architekturę rodem z najdroższych układów obliczeniowych z jednym mocnym rdzeniem (o taktowaniu 2,5 GHz), trzema wydajnymi rdzeniami (2,4 GHz) i czterema energooszczędnymi (1,8 GHz). Do tego 8 lub 12 GB RAM-u oraz 256 lub 512 GB pamięci na pliki. Producent nie chwali się konkretnym standardem i być może robi to celowo, bo realme 14 Pro+ demonem wydajności, delikatnie mówiąc, nie jest i to raczej wina optymalizacji.







Po uruchomieniu galerii na zdjęcia musimy poczekać więcej niż chwilę. Ponadto smartfon wybitnie nie radzi sobie z Messengerem, przez którego zwykła zmiana orientacji z aktywnym dymkiem czatu to mordęga. Jednak i bez udziału tej aplikacji potrafi on mocno się zamyślić. Najgorzej wypadało uruchamianie aplikacji aparatu. Nie dość, że ta potrafi przez kilka sekund uruchamiać się bez jakiejkolwiek płynnej animacji to jedno.
Do tego dochodzi brak podglądu i szarpany podgląd bez płynności. Wyjście do ekranu głównego lub przełączenie aplikacji też mocno miesza w oprogramowaniu, a animacje nie dają rady nawet przy 60 Hz. Oczywiście to wszystko wtedy, gdy kilka programów jest w procesach, ale kto w tych czasach kasuje aktywne procesy, zwłaszcza że smartfon dobrze utrzymuje aplikacje w pamięci operacyjnej?

To zaskakujące, bo realme ma przecież sporo narzędzi do zarządzania urządzeniem. Dla fanów wydajności przygotowano tryb GT, który nagrzewa odczuwalnie obudowę przy dłuższych sesjach z grami. Jednocześnie realme 14 Pro+ nie przegrzewa się nadmiernie w grach i przy dłuższym obciążeniu, bo komora parowa dość dobrze rozprowadza ciepło po obudowie. Jedynie pobieranie wielu treści przez 5G (np. podczas przewijania po TikToku) czyni urządzenie nieprzyjemnym w dotyku z powodu przegrzania.

Dla graczy producent przygotował znane od lat narzędzie wysuwane z boku do regulowania płynności i wydajności, ale także i narzędzie do przeznaczania konkretnych ilości RAM-u dla danych gier. Za przydział może też odpowiadać sztuczna inteligencja. Gracze realme 14 Pro+ jednak raczej nie wybiorą, a reszta osób powinna poczekać na aktualizacje. Jak na razie jedna otrzymana podczas testów niewiele naprawiła.
Czy realme UI wreszcie odcięło się od innych nakładek?
Pewne rzeczy się nie zmieniają, ale czy jest wśród nich nakładka realme UI w wersji 6.0? Ta przykrywa Androida 15, a producent obiecał 5 lat wsparcia w globalnym wariancie urządzenia.






Smartfony realme nieco unowocześniły się wizualnie, przede wszystkim dzięki zastosowaniu motywów Flux. To największa zmiana, bo spersonalizujemy wygląd nie tylko tapety, ale i poszczególnych elementów na ekranie blokady. Te mogą zachowywać też ciągłość od poziomu ekranu zawsze włączonego, aż po pulpit. Oczywiście nie oznacza to nielimitowanej swobody – na przykład w tapetach z tekstem nie napiszemy nic, a jedynie wybierzemy jedno z kilku haseł. Do tego nie ma tu zewnętrznych widżetów. Jest to jednak krok w dobrą stronę.




Nie wiem, czy tym krokiem jest implementacja sztucznej inteligencji. O ile lubię gumkę AI jako narzędzie do usuwania ludzi, tak ta nie zawsze dokona korekty w wysokiej jakości, a czasem nawet nie rozpozna człowieka. Z pomocą przychodzi inteligentne zaznaczenie, które działa już lepiej, ale i tak na dwoje babka wróżyła i czasem zdjęcia “poprawionego” przez AI nie można obejrzeć w jakimkolwiek przybliżeniu.

Sztuczną inteligencję wykorzystuje też inteligentna Pętla AI, gdzie zrzut ekranu lub… zdjęcie relacji z Instagrama można przeciągnąć do krawędzi, a tam pojawi się kilka sugerowanych aplikacji, gdzie je przeniesiemy. Istnieje też funkcja wyodrębniania poszczególnych elementów tekstowych i wizualnych z ekranu (choć nie zawsze dobrze to działa w języku polskim), by potem przenosić je w ramach wspomnianej wcześniej pętli.

Niezmiennie od lat smartfony realme są wyposażone w szereg aplikacji do zarządzania całokształtem obsługi. Przez to otrzymujemy chociażby inteligentny pasek boczny, do którego przeciągniemy zdjęcia oraz inne pliki. Wybierzemy też z jego poziomu przypisane przez nas aplikacje. Nawet zrzuty ekranu doczekały się ulepszenia w postaci automatycznego pikselowania zdjęć. To jednak w gruncie rzeczy to samo doświadczenie, nawet jeśli przez ostatnie lata doczekało się kilku ewolucji.





W pewnych miejscach nakładka realme UI przypomina to samo, co kilka lat temu. To w dalszym ciągu pstrokate rozwiązanie, nawet jeżeli mamy opcję ustawienia koloru ikon dopasowanego do kolorów wiodących w systemie (na razie w wersji beta, a więc część aplikacji nie idzie na rękę). Tym ikonom zmienimy też kształt i rozmiar, usuniemy podpisy lub zastąpimy je czymś innym. Możemy też korzystać ze sklepu realme, który jednak nie oferuje bogatej gamy zastępczych ikon. Podobnie nakładka upiera się przy czcionce Roboto (tej brzydkiej) dla języka polskiego, gdy inne kraje mają ładniejszy font. Możemy za to pobrać zastępczy krój pisma ze sklepu z motywami.

W smartfonie zdarzają się irytujące błędy. O tych związanych z odpalaniem części aplikacji już wspomniałem, ale realme 14 Pro+ potrafi dość mocno uprzeć się przy jednej orientacji ekranu i później jej nie zmieniać. To dziwne, bo podobieństw do poprzednich wersji nakładki realme, jak i rozwiązań Oppo czy OnePlusa nadal jest tu bardzo wiele. Jednocześnie kilka rzeczy poszło tu w nieco inne strony i zobaczymy, czy to część większej tendencji w przyszłości. Może w przyszłości uda się też sprawić, by z 512 GB na pliki zostawało nieco więcej niż 461 GB dla użytkownika.
Czytaj także: Test POCO X7 Pro – wydajny, wodoszczelny i z AI, ale czy warto kupować go już teraz?
Krótko o biometrii. Na froncie smartfonu umieszczono optyczny czytnik linii papilarnych, jak dla mnie umieszczony nisko, ale nie za nisko. Z pewnością da się do tego przyzwyczaić, podobnie jak do faktu, że nie jest najszybszy, ale żwawy. W połączeniu z niejednokrotnie szybszym rozpoznawaniem twarzy, mamy do czynienia ze smartfonem dość prędko się odblokowującym. I to w sumie nie taki zły wynik w tej klasie.
Wyjątkowo rzadkie problemy realme 14 Pro+ z jakością rozmów
Z reguły akapit o modułach łączności to sama nuda. Ludzie dowiadują się z niego, że wszystko działało. Niestety (albo stety), o realme 14 Pro+ nie mogę napisać z automatu, że łączność egzekwuje dobrze. Jak inaczej zrozumieć to, że w środku miasta lub na wsi pod nadajnikiem, przy znakomitym zasięgu, rozmówcy narzekają, że mnie nie słyszą zbyt wyraźnie i to samo mogę powiedzieć o nich. Sprawa nie dotyczy mikrofonu – po prostu podczas rozmów słychać znaczną kompresję. Działo się to także przy Wi-Fi Calling, co zaskakuje mnie podwójnie.


O reszcie mogę wypowiedzieć się, że spełnia rynkowy standard. Moduły lokalizacji potrafią się zagubić w niektórych miejskich dżunglach, ale co do zasady odnajdują nas bez większego kłopotu. Łączność w ramach Wi-Fi działa prawidłowo, a dość spodziewanie sieć 5G nagrzewa urządzenie. Smartfon oferuje bezproblemowy Bluetooth, a ciekawostką jest dostęp do aplikacji O+ Connect pozwalającej na przenoszenie plików między smartfonem Oppo i rozwiązaniami Apple.
Jakie zdjęcia i filmy rejestruje realme 14 Pro+?
Podobnie jak w ubiegłorocznej odsłonie (czyli w Polsce realme 12 Pro+), tak i tutaj producent stawia na zestaw trzech aparatów. Główna jednostka oferuje ten sam rozmiar matrycy (1/1,56″), 50 megapikseli rozdzielczości i przysłonę f/1.8. Zmniejszono rozdzielczość trzykrotnego przybliżenia z 64 do 50 Mpix, ale rozjaśniono lekko przysłonę (z f/2.8 do f/2.7) i dodano wielokierunkowy predyktywny autofokus. Na papierze podobni wygląda też aparat ultraszerokokątny. Jaśniej prezentuje się za to aparat do selfie, który zyskał też możliwość nagrywania wideo w 4K.

Aplikacja do zdjęć to w dalszym ciągu rozwiązanie oparte na przełączaniu się między trybami. “Nowością” są sceny, gdzie przy okazji określonego środowiska możemy zarejestrować zdjęcia z wiedzą, co jest istotne dla kadru w danych warunkach. Dzięki temu na koncercie sylwetka wokalisty zostanie przyciemniona celem nieprzepalenia sceny, a fajerwerki nie rozleją się na kadrze przez zbyt długi czas naświetlania. Reszta rozwiązań jest dość typowa z wyłączeniem trybu “ulica”, który należy traktować jako tryb semiprofesjonalny z wyborem kilku ogniskowych oraz automatycznym powiększaniem po dotknięciu obiektu na zdjęciu.

Patrząc na zdjęcia dochodzę do wniosku, że sposób procesowania kolorów przez realme 14 Pro+ trzeba polubić. Telefon nie zrobi wszystkiego, by mieć jak najwięcej detali w cieniach, za to zrobi wszystko, by kadr był nasycony. Producent stosuje HDR (na który musimy poczekać po zrobieniu zdjęcia kilka sekund), który faktycznie wyciąga z kadru detale, najczęściej nie przesadzając z rozjaśnianiem cieni i przyciemnianiem jasnych punktów. Balans bieli będzie preferował ciepłe barwy i zmieni oblicze na zimne dopiero w mocno pochmurne dni. Wszystko po to, żeby kolory niemal wybuchały nam w twarz.









Jak przekłada się to na jakość zdjęć? Te są dobre. Z ręki zrobimy fotografie, które można od razu wrzucić na media społecznościowe. Szczegółowość jest dobra, także ze względu na brak nadmiernego wyostrzania. Na zdjęciach otrzymujemy przyjemne dla oka rozmycie dalszego planu, a autofokus łapie właściwe detale nawet bez dotykania panelu. Jednocześnie czas naświetlania i responsywność aplikacji nieco kuleją, więc wasze zwierzęta najczęściej będą rozmyte. Na zdjęciach nie odczuwa się obecności artefaktów czy defektów. Czasem jedynie ekspozycja mogłaby być nieco niższa, ale to nic wielkiego. Za dnia aparat główny robi dobre zdjęcia.
















Jak sprawa ma się z aparatem przybliżającym? Dwójnasób. Niby jakość jest dobra i trudno się do niej przyczepić, zwłaszcza mając na uwadze klasę cenową urządzenia. Z drugiej strony szału nie wzbudzi to, że te zdjęcia nieraz są ciemne i dużo ciemniejsze od fotografii z głównego obiektywu. Jest to zoom funkcjonalny do przybliżenia 6x (a więc dwukrotnego cyfrowego zoomu z tego aparatu), bo wtedy zachowuje odpowiednią ilość detali bez wchodzenia na wyższe poziomy szumu. Działa przy tym jako makro, co dla części osób będzie miłe. Nie próbujcie tylko powiększeń kadru wyższych niż 10-krotne. Jakość leci na łeb na szyję, a AI nie daje rady dorysosywać aż tyle szczegółów.



















Aparat ultraszerokokątny mocno odstaje w kontraście do dwóch pozostałych oczek z tyłu. Nie chodzi tylko o rozdzielczość, ale i o poziom zaszumienia, który jest wysoki za dnia i bardzo wysoki nocą. Przez to znikają niektóre wzory z budynków, a sztuczne wyostrzanie odbiera plastyczny, miły dla oka wygląd. Do tego część obiektów dostaje poświatę. Niższa jest skuteczność HDR-u, a do tego dochodzą typowe problemy dla tego typu ogniskowych, jak efekt rybiego oka. Ogólnie zdjęcia te są ciemniejsze i mają mniej detali w cieniach, ale zachowują nasyconą kolorystykę, niemal nigdy podobną dla pozostałych aparatów. Zdecydowanie pora na coś lepszego.













Nim o zdjęciach nocnych, warto wspomnieć o systemie trzech diod doświetlających scenerię. Oprócz ciepłej i zimnej dołożono niemalże pomarańczową diodę. To daje pole do popisu przy zdjęciach jedzenia czy produktu, bo inaczej niż zwykłe diody eksponuje to cechy produktu.
Da się osiągnąć efekt ciepłego, przytulnego zdjęcia, ale i uczynić kadry bardziej stonowanymi. Wszystko dzięki menu z suwakami regulującymi moc światła, jak i priorytet nadany zimnemu lub ciepłemu oświetleniu. Myślę, że wiele osób doceni to rozwiązanie.
Zdjęcia nocne nie zapiszą się szczególnie w historii smartfonów. Po pierwsze należy pamiętać o tym, by nie wpuścić światła z np. latarni w taki sposób, by przysłoniło znaczą część kadru. Gdy to się uda, należy mieć stabilną rękę – niektóre fotografie rejestruje się nawet po 3 sekundy. Po trzecie – warto korzystać z włączającego się trybu nocnego. Szczególnie ma się to do obiektywu ultraszerokokątnego, bo tylko wtedy jest szansa, że coś zobaczycie w kadrze.












Poza tym noc nie jest mistrzowską porą dla realme 14 Pro+, bo zdjęcia nadal potrafią mieć odczuwalną dozę szumów. Szczegółowość pozostaje najlepsza w przypadku nieruchomych kadrów, ale jeśli ktoś jest w ruchu, to trudno będzie o dużą ostrość. Cieszą naturalne, nieprzekłamane kolory w porównaniu do wydarzeń rejestrowanych za dnia. Udaje się zmniejszyć rozbłyski świetlne i dodać obiektom szczegółów, ale to nic ponad średnią na rynku.



Dobrze wypada przedni aparat i czuć dobrą szczegółowość jak na tę cenę. Nie ma problemu ani z przepaleniami cery, ani z przepaleniami tła. Kolorystyka jest podkręcona, ale nie tak mocno jak przy głównym aparacie. Zdjęcia prezentują się przyjemnie dla oka. Podobnie rzecz ma się z trybem portretowym. Może i odcięcie nie jest tu najdokładniejsze, ale wygląda mile dla oka, a kolory twarzy są zachowane bez przesadnego docieplania lub ochładzania odcienia naszej cery. Do takich zadań realme 14 Pro+ sprawdzi się dobrze.
Materiały wideo nagrane realme 14 Pro+ są poprawne. Nieraz zaskakuje przytłumienie dźwięku, ale poza tym nie ma tu niespodziewanych rezultatów. Wideo wyglądają na rozsądnie wystabilizowane bez nadmiernego efektu galarety. Autofokus chwyta się głównego obiektu z dobrą prędkością.
Duża bateria… i duży kłopot z optymalizacją?
Nie zrozumcie tego nagłówka źle – tu nie ma dramatu. Dla realme 14 Pro+ akumulator o pojemności 6000 mAh, większy o 1000 mAh niż przed rokiem, nie przekłada się na znacząco dłuższe czasy pracy na jednym ładowaniu, a przy wykorzystaniu sieci 5G te potrafią być nawet gorsze. To nie zawsze smartfon na komfortowy dzień z dużym obciążeniem. Na co dzień wystarczył na 5-6 godzin czasu z włączonym ekranem przy korzystaniu z Wi-Fi i okazjonalnym 5G.






Bliżej 5 godzin będziemy po korzystaniu z samej sieci 5G. Do tego potrafi stracić 6-7% naładowania w ciągu nocy. Nic przyjemnego, a to wszystko bez trybu GT drenującego baterię urządzenia szybciej. Realme 14 Pro+ przetrwa dzień u mniej zaawansowanych użytkowników, ale montażyści wrzucający swoje produkcje na media społecznościowe nie przeżyją bez powerbanka całego dnia.

A powerbank też będzie musiał raczej być z tych specjalnych, by wykorzystać pełnię potencjału ładowania. Do 80W mocy wykorzystamy w ramach ładowania SuperVOOC, a dla reszty technologicznego świata zostaje Power Delivery z 55W. Jako, że realme 14 Pro+ nie współpracował z moją ładowarką z SuperVOOC, nie podam najszybszego możliwego czasu ładowania. Moje najszybsze ładowanie od 0 do 100% trwało 85 minut, przy czym po pierwszy kwadransie miałem 26% naładowania, a po pół godzinie – 49%. Nie uzyskamy tu możliwości ładowania indukcyjnego.
Nie jest źle i realme 14 Pro+ znajdzie swoich fanów. Czy to wystarczy?
Gdybym miał być klientem chcącym kupić nowy telefon, pewnie spoglądałbym na coś sprzed roku lub dwóch. Patrząc jednak tylko na tę perspektywę, żaden telefon pokroju realme 14 Pro+ nie będzie miał szansy. A trzeba realme tę szansę dawać, bo znowu udało im się wyprodukować ciekawy smartfon z trwałą obudową, dobrym ekranem, bogatą nakładką i kilkoma smaczkami. Niestety, przy okazji zapomniano wyeliminować największy błąd – skopaną optymalizację.

Wygląda na to, że realme 14 Pro+ poradzi sobie nawet z gęstą konkurencją. Choć wspomniane na początku prawie flagowce mogą być mocniejsze, tak już teraz realme ma dla nich ciekawą alternatywę. Osobiście chciałbym trochę więcej jakości fotograficznej, ale udało się nie popsuć zdjęć ani wideo. Jeśli realme zadba o dobry cykl rozwoju, to realme 14 Pro+ okaże się bardzo ciekawym wyborem dla wielu osób. Pamiętajcie tylko, by sprawdzić, czy tak duży smartfon odpowiada wam lub waszym bliskim.