Czy elektryczny rower jest trwały? Rozkręcili silnik e-bike po przejechaniu 10000 km

Większe zużycie hamulców i opon, okazalsza waga oraz większe obciążenie amortyzatorów i obręczy, ale za to mniejsze obciążenie układu napędowego. Pod względem inżynieryjnym elektryczny rower to coś znacznie więcej niż tylko “rower ze wspomaganiem”, ale jak to jest z jego najważniejszym elementem? Czy przez obecność silnika i akumulatora e-bike zmierza na wysypisko w ekspresowym tempie?
Czy elektryczny rower jest trwały? Rozkręcili silnik e-bike po przejechaniu 10000 km

Jak wygląda silnik elektrycznego roweru po dłuższym okresie użytkowania?

Prostota jest na wagę złota. Im bowiem mniej elementów składa się na dany sprzęt, tym ten sprzęt trudniej jest zepsuć, a na dodatek łatwiej utrzymać w dobrym stanie. Elektryczne rowery są z kolei bardziej skomplikowane od każdego rodzaju “zwyczajnego roweru”, a to rodzi pytania na temat tego, czy nie pójdą na złom szybciej od swoich nieelektrycznych odpowiedników. W praktyce bowiem zwyczajne rowery jest bardzo łatwo naprawić. Zwłaszcza w porównaniu do e-bike z silnikiem między korbami czy akumulatorem zintegrowanym z ramą, które… no cóż, wymagają już poważnego serwisu, a nie jednego wieczoru w garażu czy piwnicy.

Czytaj też: Aluminiowo, tanio i przede wszystkim dobrze. Nie szukasz może nowego ciekawego roweru?

Dlatego właśnie tak ważne są odpowiedzi na temat trwałości zwłaszcza silnika roweru elektrycznego, bo każdy z nas przecież wie, jak to jest z akumulatorami – te tracą swoje możliwości wraz z każdym cyklem ładowania i rozładowywania. Jeśli to warianty niezintegrowane, to sprawa jest prosta, bo wystarczy tylko zamówić stosowny zamiennik i wymienić zużyty akumulator. Z silnikiem w piaście koła również jest stosunkowo prosto, bo jeśli producent nie wyczarował czegoś nietypowego z tarczą hamulca, to wymiana obręczy zajmie tyle, ile przełożenie dętki oraz opony. Co jednak w momencie, kiedy silnik jest zintegrowany z ramą, bo łączy się z korbami? Wtedy nie jest już tak kolorowo.

Właśnie dostaliśmy odpowiedź na pytanie, jakim dokładnie stanem może pochwalić się silnik elektrycznego roweru po przejechaniu znacznego dystansu. Oczywiście musimy traktować to nie jako gwarancję tego, jak będzie wyglądać każda jednostka, bo poszczególne modele są od siebie różne. Dodatkowo środowisko czy charakter jazdy rowerzystów są również na tyle odmienne, że ten sam e-bike w rękach różnych użytkowników może wyglądać i sprawdzać się zupełnie inaczej po tym samym okresie użytkowania. Co więc odkryli twórcy kanału Zweirad Hoogendoorn, otwierając silnik Bosch Active Line Plus po przejechaniu około 10000 km?

Czytaj też: Zrobili elektryczny rower nowej generacji. Wygląda obłędnie, ale jego cena powoduje atak serca

Przy użyciu podstawowych narzędzi (wkrętarki akumulatorowej, klucza Torx-25 oraz śrubokręta płaskiego) eksperci rozebrali obudowę silnika, zdejmując w procesie plomby gwarancyjne i wtedy ujrzeli… zaskakująco minimalne zużycie elementów. Łożyska, kluczowe dla płynności działania każdego układu mechanicznego, obracały się swobodnie, a główne koło zębate o skośnym zazębieniu wyglądało niemal jak nowe. Podobnie wypadł wał napędowy i podzespoły elektryczne, które nie wykazywały widocznych uszkodzeń ani degradacji. Jedynym drobnym mankamentem był osad z kurzu i zanieczyszczeń wewnątrz obudowy, ale taki osad jest typowy przy regularnym użytkowaniu i nie ma większego wpływu na pracę silnika.

Czytaj też: Tryb Gravel+, czyli jak Orbea Denna wkłada tajną broń w ręce rowerzystów

Te wnioski po otwarciu silnika są ważne dla każdego z nas, bo tak się składa, że kompaktowy i ważący 3,2 kg Bosch Active Line Plus to jeden z najczęściej stosowanych modeli w rowerach elektrycznych. Jest montowany między korbami, zapewnia do 50 Nm momentu obrotowego, generuje do 250 watów mocy znamionowej i 415 watów mocy maksymalnej, a pracuje w zakresie od 40 do 100 obrotów na minutę. Oczywiście jedna jaskółka wiosny nie czyni, więc dopiero kilka kolejnych lat odpowie nam dokładnie na pytanie, czy aby na pewno silniki w elektrycznych rowerach nie były ich piętą achillesową, ale na wiele przykładów typu rozbiórek nie ma co liczyć. Ingerencja w jednostki od razu bowiem unieważnia gwarancję i prowadzi do ryzyka uszkodzenia uszczelnień, więc nie jest zbyt powszechna. Aktualnie jednak nie słyszymy prawie w ogóle o awaryjnych silnikach w e-bike, co zwiastuje ich kolorową przyszłość.