Turcja pomyślnie przetestowała zaawansowany pocisk manewrujący SOM-J z myśliwca F-16
Pocisk SOM-J ma ciekawą historię. Został zaprojektowany przez odpowiednik amerykańskiej agencji DARPA (turecki instytut badawczy TÜBİTAK SAGE) pierwotnie z myślą o wewnętrznych komorach uzbrojenia tureckich myśliwców F-35, ale USA wycofały się z kontraktu po zakupie przez Turcję rosyjskiego systemu przeciwlotniczego. Nie oznaczało to jednak najwyraźniej odłożenie SOM-J na półkę, a dalszy jego rozwój oraz ruszenie z produkcją w zakładach firmy Roketsan. W sumie trudno się temu dziwić, bo tego typu broń można dostosować do samolotów spoza piątej generacji albo po prostu zrobić własną maszynę latającą stealth z wewnętrznym magazynem na tak potężne pociski. To drugie Turcja zresztą zrobiła.
Czytaj też: Izraelska technologia spotyka amerykańską potęgę wojskową. Znamy szczegóły przełomowej umowy

Konstrukcja SOM-J nie jest przypadkowa. Została specjalnie zoptymalizowana pod kątem niskiej wykrywalności radarowej i skutecznego rażenia zarówno celów lądowych, jak i morskich. Dlatego właśnie charakteryzuje się trapezoidalnym kształtem, składanymi, tandemowymi sterami w układzie X oraz wysuwanymi skrzydłami, które zwiększają zasięg pocisku, robiąc z niego coś w rodzaju “małego samolotu”. Zwłaszcza że pocisk ma dostęp do zaawansowanego napędu strumieniowego, do którego powietrze dostarczają dwa wloty powietrza przy ogonie.
Czytaj też: Jeździ, strzela i rzeki forsuje, a utraty wieży się nie boi. Chiny mają wojskowy pojazd nowej generacji

Teraz z kolei Turcja osiągnęła ważny kamień milowy, przeprowadzając pierwszą oficjalną próbę ogniową właśnie swojego zaawansowanego lotniczego pocisku manewrującego SOM-J, a więc rodzaju broni, który jest dziś wręcz kluczowy dla każdego wojska. Test odbył się 21 marca 2025 roku i został zrealizowany z wykorzystaniem myśliwca F-16 Block 40 przeciwko obiektowi morskiemu. Podczas sprawdzianu pocisk został odpalony nad wodami otwartymi i pomyślnie wykonał manewry w locie, a w tym znaczną zmianę kierunku, po czym precyzyjnie trafił w kontener znajdujący się na dryfującej barce. Pocisk testowy był pozbawiony głowicy bojowej, co pozwoliło ocenić dokładność naprowadzania i właściwości aerodynamiczne bez faktycznego zniszczenia celu.
Jednym z najważniejszych aspektów testu była demonstracja możliwości aktualizacji celu po odpaleniu za pośrednictwem łącza danych. Dzięki tej funkcji operatorzy mogą w trakcie lotu zmieniać cel, anulować atak, modyfikować misję lub kompletnie wyłączyć transmisję, co znacznie zwiększa elastyczność operacyjną. Nie wiemy jednak tego, jakie dokładnie możliwości ma SOM-J zarówno w zakresie zasięgu, jak i naprowadzania zwłaszcza na cele ruchome, choć pewna jest obecność w nim głowicy na podczerwień oraz możliwość lotu tuż nad terenem. Wątpliwości budzi też odporność systemu łączności danych w warunkach aktywnej walki radioelektronicznej.
Czytaj też: Chińskie monstrum na pierwszym zdjęciu. Czym jest to wojskowe dzieło?
Teraz pewne jest, że SOM-J ma zostać zintegrowany z tureckimi rodzimymi projektami, bo myśliwcem 5. generacji KAAN oraz bojowym dronem Baykar Kızılelma. Oba programy są w fazie rozwoju i mają zapewnić Turcji zaawansowane zdolności do autonomicznych uderzeń.