Wielka Brytania rozpoczyna budowę największego w historii atomowego okrętu podwodnego – HMS Dreadnought
Rewolucja nuklearnej potęgi na wyspach trwa, choć dzieje się nie tylko po cichu, ale też od wielu lat. Chociaż dopiero teraz, bo 20 marca, Wielka Brytania zorganizowała symboliczną ceremonię położenia stępki pod HMS Dreadnought, to w praktyce konstrukcja tego okrętu podwodnego powstaje już od 2016 roku, a ostateczny montaż zostanie realizowany w zakładach BAE Systems w Barrow-in-Furness. Do tej pory skonstruowano już 16 modułów okrętu, które teraz zostaną zintegrowane, a w całej konstrukcji znajdzie się m.in. 42,5 kilometra rur i około 20000 kabli, co pokazuje złożoność tego okrętu podwodnego.
Czytaj też: Izraelska technologia spotyka amerykańską potęgę wojskową. Znamy szczegóły przełomowej umowy

HMS Dreadnought nie jest oczywiście jedynym egzemplarzem w swoim nowoczesnym typie, bo dołączą do niego trzy inne okręty – HMS Valiant (cięcie blach trwa od 2019 roku), HMS Warspite (od 2023 roku) oraz HMS King George VI (pełna produkcja jeszcze nie ruszyła), zastępując w latach trzydziestych cztery okręty podwodne typu Vanguard, na których opiera się w połowie brytyjskie odstraszanie nuklearne.
Okręty typu Dreadnought będą rewolucyjne na tle innych podwodnych okrętów, których zadaniem jest wyruszanie na wielotygodniowe misje i czajenie się w głębinach z pociskami balistycznymi wyposażonymi w potężne głowice atomowe. Już same gabaryty robią wrażenie, bo mają wypierać 17200 ton i mierzyć prawie 154 metrów długości. Na pokładzie pomieszczą około 130-osobową załogę, a w ruch wprawi je nowoczesny napęd strugowopompowy (pump-jet) zasilany reaktorem jądrowym Rolls-Royce PWR3, który ma zapewniać praktycznie nieograniczony zasięg operacyjny.
Czytaj też: Jeździ, strzela i rzeki forsuje, a utraty wieży się nie boi. Chiny mają wojskowy pojazd nowej generacji

Kiedy już HMS Dreadnought wejdzie do służby, co według założeń nastąpi za około 5-7 lat, będzie pełnił rolę nowego okrętu podwodnego z bronią strategiczną i zastąpi obecne okręty typu Vanguard. Znajdzie się na nim 12 wyrzutni przystosowanych do pocisków balistycznych Trident II D5, które są zdolne do rażenia celów oddalonych nawet o 12000 kilometrów. Teoretycznie daje to możliwość przenoszenia ponad setki głowic jądrowych, znacznie wzmacniając brytyjskie siły nuklearnego odstraszania… ale w praktyce Brytyjczycy nie planują wykorzystywać każdej wyrzutni w pełnym zakresie. Wyrzutnie, rozmieszczone w trzech modułach po cztery (tzw. “quad packs”), nie są ograniczane żadnymi formalnymi traktatami międzynarodowymi, a decyzja o mniejszej liczbie odpalanych pocisków wynika z polityki minimalnego odstraszania oraz czynników kosztowych.

Jeśli zaś chodzi o same pociski Trident II D5, to mogą one być wyposażone w różne głowice termojądrowe w liczbie od 1 do nawet 12. W wariantach spotykanych w arsenale amerykańskim mowa na przykład o głowicach W88 (o mocy 475 kiloton) lub W76 (o mocy 100 kiloton), choć musimy pamiętać, że Brytyjczycy opracowali własne wersje głowic W76 (Holbrook). W hipotetycznej konfiguracji maksymalnej dałoby to do 96 głowic (przy założeniu umieszczenia 8 pocisków z 12 głowicami każdy) o łącznej mocy ponad 10000 kiloton albo 64 głowice o łącznej sile rażenia sięgającej ponad 30 megaton. W praktyce jednak zarówno Stany Zjednoczone, jak i Wielka Brytania stosują ograniczoną liczbę głowic, co wynika z przyjętych doktryn i kosztów. Mimo to nawet ułamek tej teoretycznej mocy jest ogromny w zestawieniu z bombą zrzuconą na Hiroszimę, która miała moc rzędu około 15 kiloton.
Czytaj też: Chińskie monstrum na pierwszym zdjęciu. Czym jest to wojskowe dzieło?
Wielka Brytania jest więc w trakcie dążenia do przepotężnych okrętów podwodnych z pociskami balistycznymi, a szacowany koszt projektu wynosi około 31 miliardów funtów (ok. 155 miliardów złotych), co rodzi pytania o priorytety wydatków z budżetu obronnego. Finalnie jednak nowe okręty mają być tańsze w eksploatacji od tych, z których kraj aktualnie korzysta.