Ostrzegali przed zaćmieniem Słońca. To tylko przypomnienie, że ślepa wiara w OZE nie jest drogą

Kto by pomyślał, że z powodu zaćmienia Słońca usłyszymy nie tylko ostrzeżenie co do tego, aby nie wpatrywać się prosto na gwiazdę naszego Układu Słonecznego bez np. przyciemniających okularów? To zjawisko astronomiczne jest w dzisiejszych czasach na tyle problematyczne, że wpływa bezpośrednio na stan energetyki w Polsce.
Ostrzegali przed zaćmieniem Słońca. To tylko przypomnienie, że ślepa wiara w OZE nie jest drogą

Fotowoltaika w cieniu Księżyca, czyli cenna lekcja na przyszłość

Zaćmienia Słońca to fascynujące zjawiska astronomiczne – widowiskowe, rzadkie i… nieco problematyczne dla systemów opartych na fotowoltaice. Chociaż trwają zaledwie kilkadziesiąt minut, to dla całej energetyki słonecznej oznaczają nagły, przewidywalny spadek wydajności. W Polsce, gdzie moc zainstalowana paneli słonecznych przekracza już 21,6 GW, nawet częściowe zaćmienia mogą wpływać na lokalny bilans energetyczny. Nie bez powodu więc Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) monitorują prognozy astronomiczne i uwzględniają zaćmienia w planowaniu. Wydają też ostrzeżenia i przypomnienia, aby operatorzy rynku energii odpowiednio skorygowali prognozy produkcji i zabezpieczyli ewentualne niedobory.

Czytaj też: Chiny zaskakują świat. Patrzysz i nie wiesz, czy tego nagrania nie zrobiła sztuczna inteligencja

Tego typu problem “fotowoltaiki w cieniu Księżyca” będzie oczywiście rósł wraz z ilością energii pozyskiwanej ze Słońca. Zwłaszcza że wpływ tego zjawiska astronomicznego jest ogromny. W trakcie zaćmienia 29 marca 2025 roku Księżyc zasłonił do 16,5% tarczy słonecznej w północno-zachodniej Polsce i szacuje się, że przy bezchmurnym niebie miało się to przełożyć na kilkunastoprocentowy spadek pozyskiwanego prądu z promieni słonecznych. Nieźle, jak na zjawisko, które trwa kilkadziesiąt minut, a choć to z jednej strony niewiele w skali kraju, to z drugiej strony wystarczająco dużo, by wymagało to korekt w planowaniu pracy sieci energetycznej.

Nie jest to oczywiście pierwszy taki przypadek, bo w 2015 roku, czyli podczas zaćmienia nad Europą, systemy musiały zmierzyć się ze skokowym spadkiem produkcji z fotowoltaiki na poziomie 17 GW. Tylko dzięki odpowiedniemu przygotowaniu nie doszło wtedy do destabilizacji sieci, a takie przypadki pokazują, że nawet przewidywalne zjawiska naturalne mogą wpływać na produkcję energii. Musimy bowiem pamiętać, że samo zaćmienie to sytuacja wyjątkowa, krótka i w pełni przewidywalna. Znacznie większym zagrożeniem dla fotowoltaiki są zjawiska pogodowe – długotrwałe zachmurzenie, mgła czy opady śniegu. Niemniej jednak zaćmienie przypomina o czymś ważnym: energetyka słoneczna nie działa w próżni i nie powinna być jedyną podporą systemu energetycznego.

Czytaj też: Zapomnij o akumulatorach. Chiny opracowały coś lepszego dla elektrycznych samochodów

Zdjęcie poglądowe paneli słonecznych

Tu wchodzimy w scenariusze teoretyczne – jak ekstremalne erupcje wulkaniczne, globalne pożary czy tzw. nuklearna zima, której widmo ciągle majaczy gdzieś w horyzoncie zwłaszcza dziś, a więc w czasach powrotu do wzmożonych zbrojeń w atomowe bronie. W takich scenariuszach dostęp do promieniowania słonecznego mógłby być ograniczony na tygodnie czy miesiące, co radykalnie obniżyłoby wpływy energetyczne do sieci z fotowoltaiki. To oczywiście skrajne sytuacje, ale ich istnienie podkreśla konieczność dywersyfikacji źródeł energii. W praktyce bowiem, aby cały system energetyczny był odporny na te przewidywalne i nieprzewidywalne scenariusze, to musi bazować na różnych i niezależnych od siebie technologiach.

Czytaj też: Nikt nigdy tego nie osiągnął. Te “okna słoneczne” zbudują nam lepszą przyszłość

Oprócz fotowoltaiki istotne są elektrownie wiatrowe, wodne, biomasowe, a także nowoczesne formy magazynowania energii. Tylko rozbudowany miks energetyczny, wsparty przez elastyczne systemy zarządzania popytem i produkcją, może zapewnić stabilność w każdej sytuacji – nawet gdy Słońce na chwilę zniknie za Księżycem.