Pracownicy salonów Apple zauważyli zwiększone zainteresowanie zakupem iPhone’ów, przypominające gorączkę zakupów świątecznych, co sugeruje, że konsumenci starają się nabyć urządzenia przed potencjalnymi wzrostami cen. Producent podjął więc kroki w celu uniknięcia negatywnych skutków nowych ceł importowych nałożonych przez USA na towary z Chin, transportując drogą lotniczą spore ilości iPhone’ów oraz innego sprzętu z Indii do Stanów Zjednoczonych. Według informacji opublikowanych przez serwis Times of India, do USA poleciało w sumie aż pięć samolotów cargo. Co ciekawe, producenci smartfonów z systemem Android pozostają zaskakująco nieaktywni w obliczu tych samych wyzwań.
Sęk w tym, że mogą być oni w dużo bardziej komfortowej od Apple sytuacji. Dla przykładu koreański Samsung ma bardziej zdywersyfikowany łańcuch dostaw oraz produkcji smartfonów. Posiada fabryki w wielu krajach, w tym w Wietnamie (objętym niższym, 43-procentowym cłem), Indiach (26%), Brazylii (10%), Indonezji (32%) i Korei Południowej (25%), co daje mu większą elastyczność w porównaniu z Apple, które produkuje 90% iPhone’ów w Chinach. Warto jednak pamiętać, że w dłuższej perspektywie wzrost kosztów produkcji spowodowany cłami prawdopodobnie zostanie przeniesiony na konsumentów. Co więcej, jeśli ceny iPhone’ów wzrosną, efekt ten może rozprzestrzenić się również na rynek telefonów z systemem Android.
Czytaj też: Cła Trumpa na Chiny sięgną sufitu? Nowy iPhone może kosztować fortunę
W obliczu wyższych ceł nałożonych na Chiny, Indie mogą stać się jeszcze ważniejszym centrum produkcyjnym dla Apple, korzystającym z relatywnie niższych stawek celnych na eksport do USA (na towary z Indii nałożono 26-procentowe cło). Klasyczna sytuacja kryzysowa, dla jednych fatalna w skutkach, dla innych szansa na wzrost. A dla miłośników telefonów Apple mieszkających w USA mam jeszcze jedno słynne powiedzenie: play stupid games, win stupid prizes.