Koniec marynarzy? Marauder poddaje w wątpliwość konwencjonalne okręty wojenne

Amerykański startup Saronic Technologies z Teksasu zaprezentował Maraudera, czyli autonomiczny okręt nawodny (ASV) o długości ponad 45 metrów, który może działać całkowicie bezzałogowo. Tego typu sprzętu wpisuje się w strategię Waszyngtonu, mającą na celu odbudowę potęgi morskiej Stanów Zjednoczonych w obliczu rosnącej konkurencji ze strony Chin.
Zdjęcie poglądowe
Zdjęcie poglądowe

USA mogą wskrzesić przemysł stoczniowy bezzałogowcami. Marauder nie jest jednak byle dronem nawodnym

W śmiałym ruchu, który może zdefiniować nową erę wojny morskiej i jednocześnie ożywić krajowy przemysł stoczniowy, coraz więcej amerykańskich firm stawia na projektowanie bezzałogowców. Mowa jednak nie o byle małych stateczkach z bronią, a wręcz pełnoprawnych okrętach, których potęga dorównuje tym klasycznym, czyli załogowym, ale znacznie tańszych w produkcji oraz utrzymaniu. Bezzałogowe okręty nie wymagają bowiem żadnych pomieszczeń i sprzętów dla załogi, co znacznie upraszcza ich projekt i nie wymaga opłacania załogi.

Czytaj też: Nowa era wojny dronów. Chiny pokazały swoją potęgę militarną

Proponowany przez Saronic bezzałogowiec nawodny zalicza się do grona tej “nowej fali” dronów nawodnych, co zdradza już sama specyfikacja. Taki dron ma bowiem mierzyć około 45,7 metra długości, zabierać na pokład 40,8-tonowy ładunek, przepływać prawie 6500 kilometrów, dryfować w sposób autonomiczny przez ponad 30 dni, a podczas rejsu rozwijać prędkość rzędu nawet 33,3 km/h. Najważniejsze jest jednak to, że dzięki swojej konstrukcji i specjalnemu oprogramowaniu, Marauder może realizować różnorodne misje: od transportu, przez rozpoznanie, aż po wsparcie operacji wojskowych. Na materiałach nie widzimy wprawdzie żadnej formy uzbrojenia, ale pamiętajmy, że dziś umieszczanie wyrzutni w kontenerach nie jest niczym nowym.

Czytaj też: To nie science fiction. Airbus prezentuje kokpit myśliwca przyszłości

Aby umożliwić budowę Maraudera i przyszłych dronów tego typu, Saronic przejął firmę Gulf Craft z Luizjany, czyli producenta okrętów z dostępem do 40-hektarowej stoczni na wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej. Firma planuje teraz zainwestować ponad 250 milionów dolarów w modernizację zakładu i budować nawet do 50 bezzałogowych jednostek rocznie. Plan nie został więc zrobiony na kolanie w kilka dni, choć tak może się wydawać, jako że sama premiera Maraudera ma miejsce w czasie, gdy amerykański przemysł stoczniowy zmaga się z poważnym kryzysem. Od dziesięcioleci brakuje inwestycji i w efekcie dziś USA produkują mniej niż 1% statków komercyjnych na świecie, podczas gdy Chiny odpowiadają za niemal 50% globalnej produkcji. Z tego powodu prezydent Donald Trump podpisał dekret “przywracania amerykańskiej dominacji morskiej”, który przewiduje m.in. stworzenie Krajowego Planu Morskiego, inwestycje w infrastrukturę stoczniową i zachęty dla sektora prywatnego.

Czytaj też: Broń, która zmieni oblicze wojny. Przy niej pociski Hellfire i Maverick przestaną robić wrażenie

Chociaż Marauder to ważny krok w rozwoju technologii bezzałogowej, to naturalnie pojawiają się pytania o szerszy wpływ tego typu inicjatyw na świat. Czy prywatne startupy, takie jak Saronic, są w stanie nadrobić dekady zaniedbań w przemyśle stoczniowym? Czy wsparcie rządu wystarczy, by realnie konkurować z chińską dominacją na morzach? Realizacja tego typu projektów będzie uważnie obserwowana jako wskaźnik zdolności USA do odzyskania pozycji lidera w dziedzinie morskiej potęgi.