iPhone bez podwyżki? Cła Trumpa nie obejmą wszystkich rzeczy z Chin

Najpierw było sporo hałasu i wzajemnego niepokoju. Potem Donald Trump zdjął z niemal wszystkich krajów drakońskie cła, ograniczając się w swej łaskawości do 10%. Wyjątkiem były Chiny, które zdecydowały się na odpowiedź w postaci własnych ceł. W efekcie obecnie za importowane towary z Chin przyjdzie dopłacić 145% ich wartości. Okazuje się jednak, że nie dotyczy to wszystkich dziedzin przemysłu.
iPhone bez podwyżki? Cła Trumpa nie obejmą wszystkich rzeczy z Chin

Ten tydzień z pewnością zachwiał współczesnym porządkiem świata. Gdy tylko Donald Trump postanowił o podniesieniu stawek cła dla niemal wszystkich państw na świecie, wiele osób zastanawiało się, jak wpłynie to na rynek motoryzacji i elektroniki. To jedne z najbardziej zglobalizowanych branż, a w dodatku spora część produkcji ma miejsce w Chinach. Na początku mieliśmy festiwal nieugiętości i nerwowego napięcia w związku z reakcjami innych liderów. Teraz sprawy zaczynają przybierać nieco bardziej cywilizowany obrót.

Nie zmienia się jednak jedno – negatywny stosunek rządzących Stanami Zjednoczonymi wobec Chin. W obecnej polityce Donalda Trumpa wyraźnie widać, że to właśnie ten kraj ma być źródłem ekonomicznej wszelkiego zła, jakie dotyka Stany Zjednoczone. Jak się okazuje, nie będzie to jednak walka z każdą dziedziną przemysłu, gdzie rzekomo Chiny miałyby mieć nieuczciwą przewagę nad USA. Dla wszystkich fanów nowoczesnej technologii, nie tylko tych ze Stanów Zjednoczonych, Biały Dom podzielił się dobrą wiadomością.

Cło na produkty z Chin nie obejmie laptopów czy smartfonów

Gdy ogłaszano cła na produkty sprowadzane do Stanów Zjednoczonych, kilka branż mogło poczuć się bezpiecznie, przynajmniej przez pewien czas. Niemal od razu zapowiedziano, że nowe stawki nie dotkną branży półprzewodników i farmaceutycznej. Te są kluczowe dla obecnej pozycji największej gospodarki świata, a w przypadku leków z pewnością chciano uniknąć jeszcze większego chaosu niż ten, który generuje prywatna ochrona zdrowia. Później okazało się, że Trump daje krajom 90-dniowy okres przygotowawczy, podczas którego dyplomaci i ekonomiści zapewne ruszą do negocjacji.

Może jednak nie trzeba było sprowadzać iPhone’ów samolotami?

Okazuje się, że podniesienie ceł na dobra sprowadzane z Chin do 145% nie będzie aż tak dotkliwe dla tych, którzy chcieliby kupić iPhone’a albo Thinkpada. Pogłoski o wysokiej cenie nowych iPhonów najpewniej nie będą miały wiele wspólnego z prawdą, nawet jeżeli produkcja w dalszym ciągu pozostanie w Chinach. Nie mamy oficjalnego wyjaśnienia ze strony Białego Domu, ale patrząc na obecną strukturę przemysłu w Stanach Zjednoczonych, uzasadnienia raczej nie trzeba daleko szukać.

Amerykańska agencja do spraw ceł i ochrony granic wystosowała notkę do importerów z listą kodów celnych, które będą wyłączone z nowych opłat. Wśród 20 kategorii produktowych znajduje się kod 8471. Pod nim zawierają się wszystkie komputery, laptopy, napędy dyskowe oraz narzędzie do automatycznego przetwarzania danych. W kategorii 8517.13.00 kryją się między innymi telefony komórkowe. Ponadto innymi kodami wyłączono wyższe opłaty na urządzenia półprzewodnikowe, panele wyświetlaczy i kości pamięci.

Podane kategorie zostały wykluczone retroaktywnie, a więc wszyscy, którzy od 5 kwietnia mierzyli się z wyższymi stawkami cła, będą mogli wnioskować o zwroty. W związku z tym ruchy Apple, które załadowało samoloty pudełkami z iPhone’ami, mogły być nieco na wyrost.

Chiny Trumpa się nie boją i nazywają jego szarżę “żartem”

Spośród krajów, którym Trump nie odpuścił w cłach, są właśnie Chiny. Początkowo do obecnej stawki 20% Trump dorzucił dodatkowe 34 p.p. Jednak 54% nie były wystarczające i po odpowiedzi chińskich polityków podobnymi cłami na dobra ze Stanów Zjednoczonych, administracja Białego Domu postawiła na podniesienie ceł do 104%. To spotkało się z chińską odpowiedzią i 84% cłem na produkty z USA. Jeszcze tego samego dnia w Stanach Zjednoczonych podniesiono cła na produkty z Chin do zawrotnych 145%, a Chiny, według zapewnień tamtejszych polityków po raz ostatni, dogoniły tę stawkę do poziomu 125%.

W swoim oświadczeniu chiński minister finansów przyznał, że “nawet jeżeli Stany Zjednoczone kontynuują narzucani jeszcze wyższych ceł, nie będzie miało to już żadnego znaczenia ekonomicznego i przejdzie do historii światowej ekonomii jako żart”. Takie podnoszenie ceł oznacza, że te są o 40% większe niż przed pierwszym epizodem wojny celnej obydwu krajów na początku 2018 roku. Pekin jednocześnie nie zaprzestaje poszukiwania sojuszników i rusza do rozmów z Unią Europejską celem zniesienia karnych ceł na samochody elektryczne importowane z Chin do Europy. Obecnie te wynoszą nawet do 45,3%.

Sytuacja nie należy do za ciekawych także dlatego, że Chiny są trzecim największym importerem towarów ze Stanów Zjednoczonych, a zgodnie z danymi ITC Trademap (via Reuters) wartość tego importu wyniosła w 2024 roku 150 miliardów dolarów. Donald Trump przyznał, że wysokie cła są dla niego komfortowe, ale jednocześnie szanuje przywódcę Chin, Xi Jinpinga i wierzy, że z konfliktu celnego może wyjść coś dobrego.