Twój elektryczny samochód umiera, bo za dużo jeździłeś. Co teraz?

Ekologiczna rewolucja, która właśnie trwa, nie jest pozbawiona wad. Wyobraźcie sobie świat za kilka dekad, kiedy panele słoneczne, turbiny wiatrowe i samochody elektryczne będą trafiać w masowych ilościach na złom. Czy wtedy przykładowo zużyte akumulatory będą tylko zatruwać nasze środowisko?
Twój elektryczny samochód umiera, bo za dużo jeździłeś. Co teraz?

Elektryczne samochody to tykająca bomba ekologiczna, ale rozwiązanie jest proste

Każdego roku na drogi całego świata wyjeżdżają miliony nowych samochodów elektrycznych, co nie powinno nas dziwić, bo obecnie prawie 20% wszystkich sprzedawanych aut to właśnie elektryki. Ten wzrost jest kluczowy dla ograniczenia emisji, ale niesie też ze sobą ogromny, często pomijany problem: co stanie się z tymi ogromnymi akumulatorami, kiedy już się zużyją? Typowy akumulator waży około 450 kilogramów i działa efektywnie w pojeździe przez 12-15 lat i do nawet 20 lat, jeśli w grę wejdą idealne warunki. Nawet 20 lat to jednak ograniczona żywotność, a to rodzi problem – co zrobimy ze wszystkimi tymi zużytymi akumulatorami?

Czytaj też: Tak Chiny podbiją świat. Ten olbrzym z 9200 samochodami to istny cud nowoczesnej logistyki

Zdjęcie poglądowe

W praktyce akumulatory nie “umierają” w sposób taki, że jedno ładowanie może być tym ostatnim. Każdy cykl rozładowania i ponownego ładowania wpływa jednak na niego w negatywnym stopniu. Dlatego też, gdy akumulator EV nie jest już wystarczająco wydajny, aby dalej zasilać samochód, nie oznacza to, że jest on całkowicie martwy. W praktyce oferuje po prostu 60-80% pierwotnej pojemności, ograniczając zasięg z np. poziomu 300 kilometrów do 150 km. Dla wielu jest to zbyt mało do zastosowań samochodowych, ale inaczej sprawa ma się z magazynowaniem w nich energii elektrycznej na potrzeby domów czy infrastruktury.

Nadawanie akumulatorom drugiego życia nie jest już tylko teorią. Firmy takie jak Nissan już testowały systemy stabilizujące sieci energetyczne za pomocą zużytych akumulatorów, a nie trzeba skomplikowanych badań, żeby wykazać, że ponowne wykorzystanie starych akumulatorów mogłoby znacząco wydłużyć ich żywotność i zmniejszyć wpływ wydobycia nowych surowców na środowisko. Jednak realizacja tej wizji nie jest prosta.

Czytaj też: Niczym drony szalonego naukowca. Wystartują i stawią czoła burzy, aby naładować ci samochód

Główną przeszkodą jest brak dostępu do danych, bo aby bezpiecznie i skutecznie ponownie wykorzystać akumulator z elektrycznego samochodu, konieczna jest wiedza. Z jakich materiałów został wykonany? Ile cykli ładowania zaliczył? Czy został uszkodzony w wyniku wypadku? Jaki dokładnie jest jego obecny stan zdrowia? Teoretycznie nie jest to żadna tajna wiedza, ale w praktyce producenci samochodów często ukrywają te informacje, powołując się na ochronę własności intelektualnej. Z kolei bez jasnego dostępu do historii akumulatora jego ponowne użycie staje się ryzykowne i potencjalnie niebezpieczne. Zdegradowany akumulator może się przegrzać, zapalić lub przedwcześnie zawieść.

Czytaj też: Naładujesz szybciej niż zatankujesz. Chiny sprawiły, że to już nie samochodowe marzenia, a rzeczywistość

Również samo demontowanie akumulatora w celu recyklingu jest skomplikowane. Pakiety są często hermetycznie zamknięte dla bezpieczeństwa i zawierają setki, a czasem nawet tysiące ogniw, często zgrzewanych lub sklejanych, co czyni demontaż pracochłonnym i niebezpiecznym. Kruszenie ich i odzyskiwanie minerałów jest możliwe, ale to proces energochłonny i zanieczyszczający środowisko. Gdyby tego było mało, różne chemie utrudniają recykling, wymagając najpierw segregacji, a później innej infrastruktury. Efekt? Każdy zużyty akumulator to istna puszka Pandory. Ciekawie więc będzie obserwować, jak na przestrzeni czasu zmieni się ten akumulatorowy problem, bo jedno jest pewne – zmienić po prostu się musi.