MatePad Pro 13.2″ 2025 PaperMatte Edition. Pierwsze wrażenie: lekki i cieniutki
Huawei MatePad Pro 13.2″ 2025 PaperMatte Edition jest dostępny wyłącznie w kolorze bladozłotym z bardzo ciekawą fakturą, przypominającą włókno szklane. Na rynku Państwa środka jest to najmodniejszy kolor stulecia, ale ta dziennikarka z Polski woli inną paletę. W historii produktów Huawei najbardziej podobały mi się te ciemnozielone.

Sprawa niemal białego etui i klawiatury również szybko zdążyła się rozwiązać. Bez wchodzenia w szczegóły – lepiej myć ręce między posiłkami i pisaniem. Zmycie osadu z akcesoriów jest bardzo łatwe, ale musiałam to robić częściej, niż bym chciała. Czasami wystarczyła jedna wycieczka w plecaku, by moje poczucie estetyki cierpiało. Na klawiaturze i stopce widać każdy paproszek.
Poza tym dodatki do tabletu są bardzo dobrze wykonane i interesująco wykończone. Szczególnie podoba mi się spód klawiatury, gdzie znalazły się malutkie nóżki antypoślizgowe. Podoba mi się również możliwość odpięcia klawiatury od reszty zestawu, na przykład, gdy obejrzeć film albo przeglądać podręcznik. Przy tym klawiatura wciąż działa bezprzewodowo.

Ku mojemu zaskoczeniu można spokojnie pracować z tym sprzętem na kolanach. Zwykle mam z tym problemy, gdy korzystam z etui ze stopką z tyłu, ale dołączona do tabletu Huawei jest odpowiednio sztywna i stabilna. Zapewne na korzyść działa tu też niska waga całego zestawu.
Huawei MatePad Pro 13.2″ 2025 PaperMatte Edition waży tylko 580 gramów z akumulatorem, co przy przekątnej mierzącej ponad 13 cali (dokładnie 289,1 × 289,1 mm) stanowi bardzo korzystny wynik. Przy tym ma tylko 5,5 mm grubości – znacznie mniej niż najcieńsze smartfony. Razem ze stopką i klawiaturą zestaw waży 1074 gramy, z rysikiem 1090 gramów, w pełni uzbrojony ma 12,9 mm grubości. Trudno będzie znaleźć laptop, który przebije ten wynik. Jeszcze trudniej będzie znaleźć laptop, który przy równie niskiej masie zapewni podobne możliwości pracy. Wygranko – to najlepsze, co można w tej chwili powiedzieć.

Z tyłu odbudowy znalazł się aparat główny z diodą doświetlającą. Jest tu aparat z obiektywem odpowiadającym 24 mm i zoomem 10x oraz szerokokątny. Moduł główny zdolny jest nagrywać filmy 4K w 30 kl./s i 1080p w 60 kl./s z zoomem do 6x. Ten z obiektywem szerokokątnym filmów nie nagrywa. Ponadto jest do dyspozycji sztuczna inteligencja, rozmycie tła i portret. Jak na tablet to aż nadto. Jeśli korzystam z aparatu w tablecie, oznacza to zwykle dlatego, że nie chce mi się włączać skanera.








Bardziej interesował mnie aparat frontowy i jego możliwości w wideorozmowach. Jestem z niego bardzo zadowolona. Warto dodać, że służy on także do odblokowywania tabletu twarzą i ma do tego dodatkowe sensory, widoczne po bokach.

Ekran PaperMatte. Najlepszy od czasów krojonego chleba
Ekran typu PaperMatte to największa zaleta tabletu Huawei MatePad Pro 13.2″ 2025 PaperMatte Edition. To ekran Flexible OLED 2880 × 1920 (2,8 K, 3:2, 292 dpi) o matowej powierzchni, redukujący odbicia światła. Gdy testowałam ten tablet, wiosenne słońce grzało już pełną parą i mogę z czystym sumieniem potwierdzić: to działa. W połączeniu z bardzo wysoką jasnością jest to ekran doskonale nadający się nawet do pracy na zewnątrz w słoneczne dni.
Dla mnie ogromną zaletą są też systemy ochrony wzroku, które zastosował Huawei. Lubię pracować wieczorem, więc zawsze sprawdzam dostępność takich ustawień jak tryb ciemny, filtr ocieplający obraz lub możliwość czytania na czarno-białym ekranie, by się zanadto nie rozpraszać. Wszystkie moje ulubione funkcje tu są i są łatwo dostępne.


Wieczorem lubię zmniejszyć emisję światła i ocieplić ekran. Dzięki temu Huawei MatePad Pro 13.2″ 2025 PaperMatte Edition może stanąć w szranki z niejednym czytnikiem ebooków jako pomoc w wieczornej lekturze elektronicznej. To kwestia gustu, ale moim zdaniem mógłby być jeszcze ciemniejszy, więc wieczorami posiłkowałam się apką dodatkowo przyciemniającą obraz. Przy tym po ekranie PaperMatte jest przemiły w dotyku i perfekcyjnie się po nim pisze z pomocą M-Pencil 3.
Huawei chwali się jasnością ekranu sięgającą tysiąca nitów i odwzorowaniem kolorów ΔE poniżej 1 (czyli odpowiednia dla profesjonalistów). Matryca może pracować z częstotliwością odświeżania 60, 120 lub 144 Hz z możliwością automatycznego przełączania. Huawei zastosował także mechanizmy zmieniające parametry wyświetlanego obrazu do warunków zewnętrznych i dał użytkownikowi kontrolę nad balansem bieli. Obraz HDR również tu jest.

Tablet z klawiaturą i touchpadem. Huawei robi to dobrze
Na co dzień pracuję z tabletem 11-calowym i jego klawiatura niekiedy daje mi w kość – jest cokolwiek za wąska jak na mój gust. Przez lata zdążyłam się do tego przyzwyczaić, ale przesiadka na klawiaturę o standardowym wymiarze klawisza dała mi do myślenia. Mogę na niej pisać jeszcze szybciej i nieco mniej obciąża to niektóre z moich palców. Czasami brakuje mi podświetlenia, którego spodziewałam się sprzęcie w cenie ultrabooka. Nawet zamieniłabym podświetlenie na możliwość odpinania klawiatury.
Trzeba było znów zmienić przyzwyczajenia związane ze skrótami klawiszowymi i gestami. Domyślnie na tym tablecie mam do dyspozycji klawiatury Celi oraz Microsoft SwiftKey i na co dzień wolę korzystać z tej drugiej. Wszystko by było cacy, gdyby nie to, że aplikacja upiera się, by pomagać mi przez wyświetlanie małego paseczka ze skrótem do Copilota. Sporadycznie też próbuje coś po mnie poprawić na siłę, mimo że wszystkie usprawnienia pisania wyłączyłam.




Z czasem znalazłam skróty służące do szybkiej nawigacji po tekście, które znacznie przyspieszają moją pracę: Ctrl+Shift+strzałka w bok zaznaczają całe słowo, Ctrl+strzałka w bok przesuwają kursor, analogicznie strzałki w górę i w dół pozwalają zaznaczać całe linie. Na początku wydawało mi się, że robi to niekonsekwentnie, ale to po prostu Celi wtrącała się między psa i kiełbasę (przypadkiem przełączałam apkę obsługującą pisanie).
Po przesiadce z iPada niezwykle cieszy mnie obecność klawisza Delete i klawiszy multimedialnych, ale jest jeden problem: nie ma tu sterowania odtwarzaniem, którego spodziewałabym się na tablecie z tak doskonałym ekranem i głośnikami.

Rysik można nosić razem z tabletem dzięki magnetycznemu uchwytowi nad ekranem, tu też odbywa się jego ładowanie i bezprzewodowe parowanie z urządzeniem. Huawei zapewnia tu oczywiście możliwość zamiany pisma odręcznego na cyfrowe, jeśli będę pisać w polach tekstowych. Jest to na pewno wygodniejsze od klawiatury ekranowej, ale nie jestem w pełni zadowolona z jego skuteczności. Może gdybym miała więcej cierpliwości, by nauczyć system rozpoznawać moje pismo, miałabym mniej błędów w notatkach. Podoba mi się za to menu ze skrótami, które można rozwinąć z rogu ekranu tabletu rysikiem. W wielu apkach dostępny jest też skrót – podwójne dotknięcie rysika w odpowiednim miejscu. Jeśli zaś nie leży Ci przezroczysta końcówka rysika, możesz wymienić ją na bardziej miękką, białą.
Nawigacja między oknami raczej nie przysparza problemu, ale na początku trzeba uważnie podchodzić do gestów. Ekran tabletu i touchpad są jak na mój gust bardzo czułe. Można na przykład przenieść aplikację w tło, zbyt szybko ją zmniejszając. Te same gesty można wykonywać na touchpadzie i na ekranie. Touchpad ma dużą powierzchnię (72 × 120 mm) i jest przecudowny w dotyku. Nawet bardziej niż ekran. Jeśli cenisz sobie dobre wrażenia sensoryczne bardziej niż skróty klawiszowe, polecam!

Android wystarczy do poważnej pracy?
Pogląd, że nie da się normalnie pracować na systemie uznawanym za mobilny, już dawno został obalony. Da się i jest to bardzo wygodne. Jeśli nie potrzebujesz aplikacji dostępnej tylko dla Windowsa lub Linuxa, możesz spokojnie używać Huawei MatePad Pro 13.2″ 2025 PaperMatte Edition do pracy biurowej, kreatywnej, kodowania i komunikacji.
Czytaj też: Huawei Pura 80 Ultra idzie pokazać, jak powinny wyglądać aparaty w smartfonie
Wydajność na pewno nie będzie problemem. Ten tablet został wyposażony w bardzo wydajny procesor Kirin T92 (8 rdzeni, 12 wątków) z grafiką Maleoon 920, do tego 12 GB RAM-u i 256 GB miejsca na dane. Nie jest to demon prędkości, Przez niecałe 4 tygodnie, gdy korzystałam z MatePada jako mojego głównego komputera, nie było chwili, gdy brakowało mi mocy obliczeniowej. Były jedynie nieprzyjemne momenty, gdy domyślna przeglądarka „klatkowała” przy przewijaniu stron, ale nie jest to wina SoC-a. Inne przeglądarki i apki radzą sobie doskonale. Genshin Impact można uruchomić ze średnimi lub wysokimi ustawieniami graficznymi. W teście 3DMark Wild Life Extreme tablet wykręcił 1161 punktów i nic a nic się przy tym nie nagrzał. W teście Geekbench jego wyniki to 1152 dla jednego rdzenia i 4890 dla wielu rdzeni i 4393 dla GPU (Vulkan).
Braki energii nie zdarzały się często. Mimo że tablet ma duży i bardzo jasny ekran, można na nim pracować przez cały dzień. Jeśli jasność ekranu ustawię na około 25%, czeka mnie dobre 12 godzin oglądania filmów. 8 godzin pisania i szukania informacji online to pestka dla akumulatora o pojemności 10 100 mAh. W zestawie znalazła się ładowarka o mocy aż 100 W z gniazdem USB-C i USB-A. Niestety ze względu na ciasne ułożenie gniazd nie da się nią ładować dwóch urządzeń jednocześnie. Taka szansa zaprzepaszczona…
Co z aplikacjami z Google Play? Są, działają i wydaje się, że nie będzie z nimi problemów. Ściągałam je na tablet z pomocą narzędzia GBox, nie miałam przy tym problemów z logowaniem ani dostępem do swoich danych. Cały proces nie wymaga dodatkowego wysiłku ze strony użytkownika ani specjalnej wiedzy. Pierwsze wyszukanie aplikacji Google przekieruje w odpowiednie miejsce i na tablecie pojawi się znajoma ikonka sklepu. Dostępne są też aplikacje biurowe Microsoftu, a jeśli masz ochotę sprawdzić coś nowego – masz aplikacje Huawei i pakiet biurowy WPS Office.

Skoro o aplikacjach mowa, chcę zwrócić uwagę na dwa sukcesy Huawei w tej dziedzinie. Pierwszy to oczywiście apka do malowania GoPaint, świetnie symulująca naturalne narzędzia dla artystów. Apka zyskała sobie grono fanów, którzy są w stanie wyczarować w niej niesamowite obrazy. U źródła dowiedziałam się też, że Huawei nie zamierza udostępniać tu generatywnej sztucznej inteligencji. Artysta ma czuć, że jego dzieło jest naprawdę jego.
Druga apka zasługująca na uwagę to Notatki Huawei. Niby nic wielkiego – ot taki cyfrowy zeszyt – ale za każdym razem, gdy mam okazję z niej skorzystać na nowszym sprzęcie Huawei, znajduję w niej jeszcze lepsze narzędzia do porządkowania myśli, dzielenia zadań na mniejsze czy szykowania map do najbliższej sesji RPG. Oczywiście notatki trafiają do chmury Huawei, gdzie mogę mieć do nich dostęp na innych urządzeniach i w przeglądarce. Można też korzystać z dyktowania i odtwarzania notatek na głos, ale to nie w moim stylu.
Aplikacje można uruchamiać w pływających okienkach, używając maksymalnie czterech jednocześnie. Można łatwo przeciągać między nimi pliki i grafiki i właściwie nie odstają niczym od programów desktopowych. Pomaga też fakt, że system HarmonyOS ma tradycyjny, precyzyjny kursor. Co ciekawe, jakiś czas temu zauważyłam, że im mniej okienek widzę jednocześnie, tym lepiej mi się pracuje. Może więc warto spróbować pracy z jedną apką na pełnym ekranie, zamiast typowego dla Windowsa patchworku? Przemyśl to.

Tablet Huawei czy laptop? Ja już wiem
Gdybym potrzebowała obecnie nowego sprzętu do pracy, raczej nie kupowałabym laptopa. Zbyt przyzwyczaiłam się do elastyczności pracy i korzystania z dobrze mi znanych aplikacji mobilnych. Myszki już od lat mogłyby dla mnie nie istnieć – wolę wygodny touchpad albo ekran dotykowy. Po rysik sięgam sporadycznie, ale to nie znaczy, że go nie doceniam.
Ponownie rozejrzałabym się więc za tabletem z klawiaturą. Czy wybrałabym właśnie ten tablet? Gdyby chodziło wyłącznie o ekran i głośniki, Huawei MatePad Pro 13.2″ 2025 PaperMatte Edition to dla mnie model idealny. Nie mam nic do zarzucenia wydajności ani możliwościom łączności, mikrofony mnie zadowalają, a aparatem da się zeskanować dokument. Wszystko jest. No i te głośniki… nie mogę przestać się nimi zachwycać!
Nieco zniechęca mnie niemal biała klawiatura. Po miesiącu wygląda dobrze, ale jak będzie wyglądać za pół roku… albo za trzy lata? Trochę się obawiam o jej przyszłość, zwłaszcza że mój sprzęt łatwego życia raczej mieć nie będzie.

Do systemu operacyjnego HarmonyOS (na bazie Androida 12) podchodziłam sceptycznie, ale udało mi się dopasować go do swoich wymagań (podobno wyśrubowanych). W połączeniu ze smartfonem Huawei, z którym ma możliwość łatwej wymiany danych, ten tablet byłby niezłym kompanem do codziennych zadań. Tablet nie ma łączności komórkowej, więc przynajmniej hotspot Wi-Fi będzie niezbędny.
Pozostaje kwestia ceny. Przedsprzedaż się skończyła i tablet wrócił do poziomu 4999 zł. W pakiecie z nim można dostać roczną licencję na Microsoft 365 Family oraz rysik M-Pencil 3. Nadal nie jest to zła cena, jeśli postawić Huawei MatePad Pro 13.2″ 2025 PaperMatte Edition obok konkurencji z owocem w logo lub na „S”. o podobnym rozmiarze. Zresztą w sklepie Huawei często bywa tak, że jedna promocja się kończy, a zaczyna kolejna, więc na pewno będzie jeszcze okazja, by zgarnąć ten tablet w obniżonej cenie. Moim zdaniem warto.